Tydzień z grą World in Conflict - dzień czwarty

Planeta tysiąca słońc

Eksplozja bomby „Fat Boy” w Nagasaki

Planeta tysiąca słońc

Planeta tysiąca słońc, Tydzień z grą World in Conflict - dzień czwarty

Hiroszima i Nagasaki - chyba wszyscy Czytelnicy i Czytelniczki znają nazwy tych dwóch japońskich miast. To one jako pierwsze – i na razie jedyne – doświadczyły w praktyce niesamowitej siły zniszczenia, jaką dysponuje najstraszliwszy wynalazek znany ludzkości – bomba atomowa. Dokładnie 6 sierpnia 1945 roku, amerykański bombowiec B-29 zrzucił na Hiroszimę bombę uranową „Little Boy” o mocy 20000 ton TNT, zabijając przy tym prawie 80000 ludzi i raniąc kolejne 40000. Trzy dni później podobny los spotkał Nagasaki, na które zrzucona została plutonowa bomba nazwana „Fat Man”. Oczywiście kolejne tysiące mieszkańców cierpiały i umierały później przez długie lata z powodu choroby popromiennej. Ten straszliwy pokaz siły drzemiącej w nowej broni wprowadził ludzkość w zupełnie nowy czas – erę atomową.

Początek nowej ery

W pamiętnym, 1939 roku, Otto Frisch i Lisa Meitner - para niemieckich naukowców, zbiegłych z faszystowskich Niemiec – odkryli, że jądro uranu absorbujące neutrony rozpada się na dwie części, emitując przy tym kolejne neutrony i dużą ilość energii pozwalającą na doprowadzenie do rozpadu kolejnych jąder tegoż pierwiastka i wydzielenia się następnej, jeszcze większej dawki energii. Odkrycie to zbiegło się w czasie z wybuchem nowej wojny, stało się więc jasnym, iż może być ono w przyszłości wykorzystane przy konstrukcji bomby, opartej na reakcji rozszczepienia jądra atomowego. Już pod koniec tegoż roku grupa amerykańskich naukowców z przebywającym na emigracji Albertem Einsteinem, wystosowała list do prezydenta Franklina Delano Roosevelta, w którym wyrażała chęć podjęcia prac nad skonstruowaniem takiej właśnie broni.

Do roku 1942 nad projektem, któremu nadano nazwę Manhattan, pracowały już trzy duże ośrodki naukowe, zaś w tajnym ośrodku w Los Alamos (w stanie Nowy Meksyk) rozpoczęto prace nad skonstruowaniem pierwszej bomby atomowej. Nakłady i środki przeznaczone na ten projekt były nieporównywalne z jakimikolwiek innymi badaniami w historii Stanów Zjednoczonych – zdawano sobie bowiem doskonale sprawę z tego, iż podobne prace prowadzi również III Rzesza, a zwycięstwo w tym wyścigu oznacza wygraną wojnę. I kto wie, jak zakończyłby się on, gdyby duża część naukowców pracujących nad powstaniem bomby – w tym uważany za jej „ojca” J. Robert Oppenheimer – nie zdążyła wyemigrować do USA z faszystowskich Niemiec.

W dwóch specjalnie do tego celu stworzonych ośrodkach przemysłowych, rozpoczęto produkcję materiału rozczepianego na bazie dwóch pierwiastków ciężkich – uranu i plutonu. W tym samym czasie naukowcy badali dokładnie sam proces, zaś w Los Alamos, pod przewodnictwem wspomnianego Oppenheimera, rozpoczęto prace nad skonstruowaniem samego mechanizmu bomby. Mimo rozlicznych przeszkód i problemów (między innymi zbyt mała ilość wyprodukowanego wzbogaconego uranu), w połowie 1945 roku pierwsza bomba była gotowa do przeprowadzenia testów.

16 lipca 1945 roku o godzinie 5:29:45 czasu miejscowego, na poligonie w Alamagordo miała miejsce pierwsza w historii ludzkości eksplozja bomby jądrowej. Operacja ta, opatrzona kryptonimem Trinity Test, zakończyła się sukcesem i niemal natychmiast przystąpiono do konstruowania pierwszych dwóch pierwszych bomb, użytych w Hiroszimie i Nagasaki. Stany Zjednoczone stały się pierwszym na świecie mocarstwem posiadającym w swym arsenale broń jądrową, ale ten dający niezwykłą pewność siebie stan miał już wkrótce ulec zmianie.

Niedźwiedź jednak nie śpi

Choć chwilowo walczące ze wspólnym wrogiem, Stany Zjednoczone i Związek Radziecki szybko stały się mocarstwami stojącymi po przeciwnych stronach barykady. Już trwające podczas działań wojennych rokowania i konferencje wyraźnie pokazały mocarstwowe zakusy Stalina oraz jego „podpartą” komunistyczną ideologią niechęć do symbolu „zgniłego kapitalizmu” jakimi - USA. Obecność Amerykanów na starym kontynencie była dla sowietów od samego początku solą w oku – co prawda wygrali wyścig do Berlina, jednak tak ważne tereny podbitych Niemiec, jak Zagłębie Ruhry, wciąż znajdowały się pod kontrolą zachodnich aliantów, wśród których prym wiodły nieustępliwe Stany Zjednoczone. Nie mogło być mowy o rozciągnięciu strefy wpływów jeszcze bardziej na zachód Europy. Zaczęło narastać napięcie. Amerykanie mieli jednak w ręku niepodważalny atut – swoją cudowną bombę, mogącą obracać w pył całe miasta. Stalin jeszcze bardziej upewnił się w swym paranoicznym przekonaniu o planowanym przez Zachód ataku na ZSRR.

Radzieckie prace nad rozszczepianiem jądra atomu rozpoczęły się niewiele później od amerykańskich. Już w 1940 roku, powiadomiony przez swego syna pracującego na uniwersytecie w Yale, naukowiec Władimir Werdanski, próbował zainteresować rząd tymi rewelacjami. W związku z brakiem zainteresowania, wraz z niewielka grupą współpracowników, rozpoczął samodzielne badania nad tym zjawiskiem. Dopiero w 1941 roku kolejne informacje o prowadzonych przez Amerykanów badaniach zainteresowały rząd na tyle, że powołał spec-komisję w celu przeprowadzenia konsultacji z naukowcami. Prace przerwała niemiecka inwazja, a do projektu, nad którym pieczę powierzono wybitnemu fizykowi Igorowi Kurczatowowi, powrócono po jego raporcie w marcu 1943 roku, kiedy to Stalin nakazał podjęcie badań nad skonstruowaniem broni jądrowej.

Jednocześnie zintensyfikowano działania służb wywiadowczych, mające na celu zdobycie jak największej ilości informacji od - mających teraz już kilkuletnią przewagę - Amerykanów. Działania te zaczęły powoli przynosić rezultaty: od strzępków informacji, aż po komplet materiałów dostarczony agentom sowieckim przez Klausa Fuchsa, posiadającego brytyjskie obywatelstwo niemieckiego fizyka. Pozyskanie tych materiałów wpłynęło znacznie na przyspieszenie prac radzieckiego zespołu. W sennym, mającym ledwie 3.000 mieszkańców, oddalonym 400 km na wschód od Moskwy miasteczku Sarow (które na kilkadziesiąt lat zniknęło ze wszystkich map), stworzono supertajny ośrodek badawczy oznaczony kryptonimem Arzamas-16.

Tam właśnie powstawała pierwsza radziecka bomba atomowa „Joe-1”, która została zdetonowana w Semipałatyńsku 29 sierpnia 1949 roku o godzinie 7:00 czasu miejscowego. Choć sama próba utrzymana była w największej tajemnicy, nie uszło to uwadze pilotów amerykańskich samolotów szpiegowskich. Po dokładnej analizie raportów i zdjęć, 23 września prezydent Harry Truman powiadamia o tym fakcie resztę świata. Związek Radziecki zostaje drugim na globie supermocarstwem dysponującym bronią jądrową.

GramTV przedstawia:

Wyścig ku przepaści

„Zimna wojna” wkroczyła w zupełnie nowy etap. W związku z przełamaniem amerykańskiego monopolu na broń masowego rażenia, rozpoczął się nowy proces, zwany wyścigiem zbrojeń. Każde z dwu supermocarstw, poza oczywistymi staraniami nad maksymalnym rozciągnięciem swej strefy wpływów, prowadziło zintensyfikowane – oraz pochłaniające miliardy dolarów i rubli – badania i prace nad ulepszaniem zarówno samej broni, jak też środków do jej przenoszenia. Badano właściwości nowych pierwiastków, jak również nowe sposoby na osiągnięcie bardziej efektywnych detonacji.

Wynikiem tych badań było powstanie bomby wodorowej, zwanej też - od nazwy reakcji – termojądrową. Proces ten opiera się na łączeniu lekkich jąder atomowych, takich jak wodór, w cięższe, podczas której to fuzji powstają olbrzymie ilości energii. Aby zainicjować ten proces, niezbędne jest uzyskanie dużej prędkości jąder atomowych, czyli niezwykle wysoka temperatura. Zasada działania bomby wodorowej opiera się więc na wykorzystaniu energii wybuchu zwykłej bomby atomowej, w której umieszczony został materiał do syntezy termojądrowej. 1 listopada 1952 roku, na atolu Eniwetok, amerykańscy naukowcy przeprowadzili pierwszą detonację bomby termojądrowej „Mike”. Siła wybuchu miała moc ponad 10 megaton, czyli mniej więcej tyle, ile uzyskano by z 700 bomb „Little Boy”. Odpowiedź sowietów nadeszła dość szybko – po upływie dziewięciu miesięcy, 20 sierpnia 1953 sejsmografy zanotowały na terytorium Związku Radzieckiego silną eksplozję, którą wywołać mogła tylko bomba oparta na syntezie jądrowej.

Równocześnie rozwijano środki przenoszenia coraz to potężniejszej broni masowego rażenia. Pierwsze egzemplarze broni nuklearnej były po prostu zwykłymi bombami, transportowanymi przez samoloty i wykorzystującymi siłę grawitacji. Powstawały coraz to doskonalsze samoloty do ich przenoszenia, takie jak bombowce strategiczne B-52 Stratofortress, czy B-1 Lancer oraz ich radzieckie odpowiedniki – Tu-95 Bear i Tu-160 Blackjack. Z czasem konwencjonalne bomby zastąpione zostały pociskami rakietowymi wyposażonymi w głowice jądrowe. Pracowano również nad innymi sposobami przenoszenia tej broni i w niedługim czasie rozpoczęły się próby z rakietowymi pociskami balistycznymi. Amerykanie dzięki pomocy niemieckich naukowców, pracujących wcześniej przy projektach V-1 i V-2, Rosjanie zaś dzięki zdobytym planom i materiałom, dość szybko opracowali nowy rodzaj broni. Wciąż udoskonalane, osiągnęły ostatecznie poziom rozwoju, na którym są w stanie przenosić głowice jądrowe na drugą półkulę. Z czasem zaczęto w nie wyposażać nie tylko naziemne wyrzutnie, ale również atomowe okręty podwodne, których opus magnum są amerykańska klasa Ohio i jej rosyjski odpowiednik – Akuła.

Oprócz bomby atomowej i wodorowej, prowadzono prace nad innymi typami tego typu broni, z których wyróżnić można bombę neutronową. Jest to odmiana bomby termojądrowej, charakteryzująca się stosunkowo niską siłą wybuchu i skażenia radioaktywnego, emitująca jednak olbrzymie ilości promieniowania neutronowego, przenikającego przez materię, zabójczego zaś dla wszelkich organizmów żywych. Inną odmianą jest bomba kobaltowa, w której wykorzystuje się zawarty w osłonie kobalt, zamieniający się pod wpływem neutronów w izotop będący silnym i trwałym źródłem promieniowania gamma. Po jej zastosowaniu, dotknięty promieniowaniem obszar na wiele lat pozostawałby niezdatnym do zamieszkania.

Taktyka i strategia

Oprócz zastosowań strategicznych, opracowano również wiele projektów użycia broni jądrowej w warunkach pola walki, czyli w skali taktycznej. Mimo oczywistych zagrożeń związanych z takimi działaniami, perspektywa wykorzystania tego typu broni do wyeliminowania dużych zgrupowań wojsk nieprzyjaciela była na tyle kusząca, iż od lat pięćdziesiątych obydwa supermocarstwa wdrażały kolejne programy badawcze. Początkowo konstruowano specjalne działa zdolne do wystrzeliwania ładunków jądrowych – takie jak amerykańska haubica M65 280 mm „Atomic Annie” - później jednak skupiono się na opracowywaniu specjalnych pocisków, które można byłoby wystrzelić z konwencjonalnych dział. Powstawały również zupełnie oryginalne projekty, jak Mk-54 „Davy Crockett”, Specjalna Atomowa Amunicja Niszcząca, czyli pocisk nuklearny, który można było wystrzelić z bezodrzutowego działa M-388. Podczas największego nasilenia wyścigu zbrojeń obydwie strony miały w swych arsenałach kilkanaście rodzajów pocisków artyleryjskich, moździerzowych i taktycznych rakiet, uzbrojonych w głowice nuklearne oraz gotowych do użycia na każdym polu bitwy.

Na koniec jeszcze jedna ciekawostka, należąca do grupy tych, które z jednej strony fascynują, z drugiej zaś zmuszają do zastanowienia się nad zagrożeniem, jakie realnie niesie ze sobą ten rodzaj broni. Największym ładunkiem nuklearnym, jaki został zdetonowany w historii ludzkości, była radziecka bomba termojądrowa, zwana Bombą Cara. 30 października 1961 roku na Nowej Ziemi miała miejsce eksplozja o sile 57 megaton, czyli około 4000 razy większej, niż ta w Hiroszimie. W wyniku jej wybuchu dosłownie wyparowało kilkanaście znajdujących się w pobliżu skalistych wysepek, a detonacja odczuwalna była na Alasce. Nie było to zresztą maksimum jej możliwości, ocenianych na około 150 megaton – ze względów bezpieczeństwa ograniczono moc wybuchu. Do Bomby Cara natychmiast przylgnęło miano „zabójcy miast”. Trudno się temu zresztą dziwić – mogłaby całkowicie zniszczyć miasto wielkości Londynu.

Komentarze
40
Usunięty
Usunięty
25/09/2007 14:37

Grzybki są eleganckie ;)

Usunięty
Usunięty
22/09/2007 06:18

Artykuł ciekawy, ale z masą błędów :/

Usunięty
Usunięty
22/09/2007 02:45

i jeszcze jedno dotyczące siły zdetonowanej bombyspotkałem się z zapisem w kiążce z rekordami ginesa(nie znam poprawnej pisowni sorki) że największa zdetonowana bomba miała troche ponad 100 megaton a fala uderzeniowa trzykrotnie otoczyła ziemie




Trwa Wczytywanie