1. Prolog sms-owy
[Niedziela, późne godziny wieczorne...]
[Niedziela, późne godziny wieczorne...]
Domek: OK, uwierz albo nie, ale walnęło mi archiwum tlena...
Chamb: No to masz problem, co? :P
Domek: Nie, spoko, wszystkie rozmowy z Tobą ze względu na ich znaczenie dla ludzkości backupuje na 3 różnych nośnikach, dla bezpieczeństwa trzymanych w sejfach strzeżonych 24/7. A i to jest tak naprawdę niepotrzebne, bo Twoje słowa są dla mnie tak istotne, że aby kierować się nimi w życiu uczę się ich na pamięć i recytuje na wyrywki. Wszystko co napisałem to szczera prawda i oczywiście Rozmowy dziś będą.
Chamb: Bullshit... Ale masz plusa, bo ładnie to brzmiało. Swoją drogą... zostało Ci mało czasu. ;)
No i jeżeli ktoś nie wiedział jeszcze dlaczego nie było Rozmów wczoraj, to już wie. Siły wyższe... z nimi nie pogadasz.
Ostatnio miała miejsca polska premiera Neverwinter Nights 2 i jakoś tak z tej okazji znów mnie naszło na rozważania o zachodnich RPG-ach i ich przywarach... Nie, żebym miał coś przeciwko temu gatunkowi, wręcz przeciwnie – bardzo lubię (chociaż ostatnio jakby... mniej... trochę), ale ma on – szczególnie w najbardziej ortodoksyjnym wydaniu D&D – kilka wad, które mnie osobiście kłują po oczach aż boli.
Domek: Wiesz czego nie rozumiem? Tego, że ludzie potrafią się np. cieszyć jak dzieci tworzeniem postaci w NWN 2... I tym, że to daje takie „wielkie możliwości”. Mnie to zawsze najbardziej odrzuca w grach na D&D. Te wszystkie statystyki, umiejętności z opisami na 3 strony, modyfikatory, etc., etc... Moim zdaniem to taki sam excel jak np. Football Managery.
Chamb: Ta, pamiętam jak w BG 2 siedziałem 3 godziny, żeby „wylosować” 18/00. Nie wspominając już o tym, że tworzenie drużyny w IWD to był jeden dzień zabawy.
Domek: Skąd to znam. No ale... Bez przesady! Nie po to przecież gramy w to *na komputerze*, żeby musieć pamiętać o tych wszystkich cyferkach, współczynnikach, etc.
Chamb: Ale z drugiej strony to jest właśnie taki „czar” D&D.
Domek: Może. „Czar”. Ale wiesz, to do czego zmierzam... po prostu dziwi mnie ocenianie gry pod kątem „możliwości jakie daje”, a nie „radości jaką daje”. Od „dawania możliwości” to jest soft, nie gry.
Nie staram się tu broń Boże oczernić produkcji spod znaku D&D, w wielu przypadkach są i były to naprawdę świetne gry, problem tylko z nimi taki, że część dotycząca tworzenia (to szczególnie!) i dalszego rozwoju postaci to jakaś droga przez mękę. I równie bardzo dziwi mnie umieszczanie czegoś takiego w grach, jak to, że niektórym graczom wydaje się to sprawiać nieopisaną frajdę! Są na szczęście - przynajmniej na moje - developerzy, którzy do tych kwestii próbują podchodzić inaczej.
Domek: A może to jest tak, że stanie za grą jakiegoś papierowego systemu dodaje jej godności, czy coś? Nie wiem... Niemniej jednak pod względem rozwoju postaci takie np. The Elder Scrolls pozostają niedoścignionym wzorem, nawet mimo tego (a może właśnie dzięki temu), że nie są oparte na żadnym papierowym RPG.
Chamb: Eee tam.
Domek: Ej no, nie przesadzaj, ich system jest bardzo niegłupi. Przynajmniej... koncepcyjnie. OK? Nie mówię, że realizacja jest bezbłędna, daleko jej jeszcze do tego.
Chamb: Tam też kręcenie tymi wszystkimi suwakami mnie wkurzało (w Oblivionie).
Domek: Suwakami?
Chamb: No w Oblivionie tworzenie postaci sprowadzało się do wybrania fizys. Reszta była już w grze.
Domek: Ej, no ale nie mówię o tym. Tylko o statystykach / rozwijaniu postaci. Wygląd, kogo obchodzi wygląd... I tak tej postaci nie widzisz przecież.
Chamb: Tak, wiem, wiem. Ale jakoś nie miałem ochoty grać pokraką. Chociaż to jest akurat trudne w Oblivionie, bo wszystkie postacie są brzydkie. ;)
Domek: Powinni dać takie coś jak zrobił MS z kamerą do X360 – rozpoznawanie twarzy i później grasz „sobą”.
Chamb: A co do rozwijania postaci... To sam nie wiem. Faktycznie, jak mówiłeś, koncepcyjnie to jest spoko system. Ale w praktyce widać braki.
Domek: Widać widać, ale tak czy inaczej wydaje mi się to znacznie lepsze i naturalniejsze rozwiązanie do RPG-ów na komputerze, niż czytanie długachnych opisów zdolności i zastanawianie się, czy +2 do czegoś będzie lepsze niż +3 do czegoś innego.
Być może również dlatego dawno mnie zachodnie RPG nie wciągnęło... Bo albo cyferki i tabelki, które niespecjalnie mam ochoty oglądać – wybaczcie fanatycy D&D – a z drugiej fajna koncepcja, ale kulejące wykonanie. I ta wstrętna nieliniowość... ;) Aż się człowiekowi odechciewa. Ale tak zupełnie poważnie – przyznajcie, jaki wpływ na wczucie się w postać i przeżywanie przygody mają te wszystkie współczynniki, rzuty kostką i inne duperele?
No ale nic już nie piszę, bo znów będzie, że jestem fanboyem Final Fantasy i miłośnikiem gier dla nastoletnich Japonek...
Chamb: D&D jest stary... Ot co.
Pozwolę sobie na trochę prywaty... Mam nadzieję, że wybaczycie, ale duma rozpiera mnie jeszcze do teraz i muszę się pochwalić. W sobotę rano, po ciężkich bojach, udało mi się w końcu ukończyć ostatnią brakującą mi piosenkę na najwyższym poziomie trudności (Expert) w Guitar Hero. Cowboys from Hell Pantery zaliczone, co oznacza, że GH mogę oficjalnie uznać za ukończone.
Moje wykonanie było wprawdzie dużo gorsze, ale było – i to się liczy!
Domek: Ha! Wreszcie! Skończyłem Guitar Hero! :D
Chamb: Hehe, gratulacje.
Domek: Nieziemska satysfakcja. Zajęło mi to ok. 5 miesięcy od kupna gry, dość regularnego (chociaż nie maniakalnego) grania. No i mam już Guitar Hero 2...
A tutaj, kontynuując prywatę, trzeba by nakreślić pokrótce całą sytuację. Otóż z moim GH 2 to jest tak, że kupiłem je z moją drugą połową na spółkę jako, hmm, „obustronny prezent gwiazdkowy” (eh ci gracze, nie?)... OK, śmiejcie się śmiejcie, ale szybko i konkretnie mówiąc – nie wolno mi tego pudła ruszyć do 24 grudnia. A ono tu leży. Jakieś 2 metry ode mnie. I się do mnie uśmiecha. I woła. I prosi...
Domek: Kurczę... Nie da rady otworzyć... Niby folii nie ma, ale na otwarciu samego kartonu jest taka jakby plomba. I nie da rady tego otworzyć tak, żeby nie było widać później, że było ruszane... :(
[Kilkanaście minut później w moim opisie na GG pojawił się status: „Maszynę do plombowania kartonów pilnie kupię!]
Chamb: Hej, czy Ty nie mówiłeś czasem, że GH 2 otworzysz dopiero pod choinką?
Domek: No tak... Przecież o tym cały czas piszę... W tym cały sęk.
Chamb: Więc zostaw ten cholerny karton w spokoju!
Domek: Jest ta durna plomba na nim...
Chamb: Zostaw ten karton!
Domek: I nie bardzo się chyba da otworzyć... :(
Chamb: Zostaw go!
No i nic, karton leży jak leżał, nieruszony. Jakby ktoś jednak miał ochotę wspomóc biednego gracza, to czekam... A moje myśli krążą tym czasem wokół innych tematów, nie będę się przecież zadręczał oglądaniem filmików z GH 2...
[Opis na moim GG zmienił się na: „Chamb nie chce zrobić dla mnie lasagni :(„]
Swoją drogą to wymaga drobnego wyjaśnienia. Będę nocował u Chamba!!! Aaaaa! ;) Wybieram się do Warszawy pod koniec grudnia. No i tak wyszło.
[Niedziela, późne godziny wieczorne]
Destro: Chamb tak ostatnio gadał, że ma na lasagne straszną ochotę i nie może się zebrać, żeby ją przyrządzić.
Domek: O, niech robi, lubię bardzo! ;)
Destro: Więc jak powiedział, że wpadasz dzień wcześniej, to tak spytałem go, czy lasagna będzie... Powiedział, że będzie.
Domek: Ha! :D
Destro: ... jak ją sobie przywieziesz.
Domek: Huh, żartowniś...
[No i wracamy do „teraźniejszości”... Jak już pisałem – opis na moim GG zmienił się na „Chamb nie chce zrobić dla mnie lasagni :(„]
Chamb: Man... Masz okropny status, wiesz?
Domek: A to moja wina? Że nie chcesz zrobić? Co?
Chamb: Eh, rozumiem, jakbyś był gorącą 20... Ale jesteś facetem, w dodatku trochę zrzędliwym. Więc spadaj.
Domek: „Trochę zrzędliwym”, jak dyplomatycznie. Jestem wzruszony.
Chamb: No ba. Powinieneś być!
Także widzicie jak to jest. Guitar Hero 2 nie ma. Lasagni nie ma. Same nieszczęścia i nieprzyjemności... No ale nikt nie mówił, że życie jest lekkie, łatwe i przyjemne.
O niekompetencji osób sprzedających sprzęt do gier czy same gry w różnych dużych sklepach już w Rozmowach było, ale co tam. Będzie raz jeszcze, chociaż w trochę innym tonie. Znaczy się nie będę nic nikomu zarzucał, bo w tym wypadku byłoby to niezbyt fair (akurat od osoby o której będzie mowa trudno wymagać wiedzy technicznej na temat sprzętu), tylko po prostu przytoczę pewną historię... Bo zabawna jest.
Otóż miałem w ten weekend okazję zajścia do Empiku, tam był wystawiony X360, więc postanowiłem sobie trochę popatrzeć. Przy nim stała pani hostessa, w kusym xboksowym wdzianku...
Domek: Tak sobie popatrzyłem, najpierw na Viva Pinata, później jeszcze na jakieś demka, i co mnie uderzyło, to ta rozdzielczość... jakby coś nie tak z nią. Obraz nieostry, jakiś taki nie teges.
Chamb: Wiesz, to też zależy od tego jak TV jest skonfigurowany... i jaki to TV.
Domek: Przede wszystkim był raczej mały, więc obraz powinien być ostry jak żyleta! A „in my professional opinion” wyglądało to raczej jak kupa. No i pytam tej pani hostessy, czy to na pewno działa w dobrej rozdzielczości. Na co ona odpowiada, że zaraz powie jaka to rozdzielczość... po czym wzięła jakąś broszurkę i dzielnie kartkuje, kartkuje...
Chamb: Hehe.
Domek: Wyraz twarzy coraz bardziej niepewny... Po czym odpala - „no tu jest rozdzielczość 500 Mhz”. :|
Chamb: Nieźle. ;)
Nie zrozumcie mnie źle – jestem pełen sympatii dla tej pani i daleki od zarzucania jej niekompetencji. No bo jej rolą zdecydowanie nie jest udzielanie szczegółowych informacji na temat technikaliów. Inna sprawa, że mogła przecież zawołać kogoś, kto na sprawie się zna i mógłby mi udzielić fachowej odpowiedzi. Albo po prostu odpowiedzieć „nie mam pojęcia”. Nie obraziłbym się, naprawdę.
Domek: Do teraz się zastanawiam co tam właściwie ma 500 Mhz...
Chamb: Coś w X360 ma 500 Mhz... Pamięć, grafika... Kij wie.
Domek: No może coś w tym rodzaju. Może grafika faktycznie. To by się jakoś wtedy łączyło nawet.
Chamb: Yup, procek graficzny ma 500 Mhz.
Domek: No OK. W takim razie odpowiedź tej pani, w pewien bardzo pokrętny sposób, nie była taka totalnie bez sensu. Wykazywała pewien bardzo daleki związek z moim pytaniem.
Chamb: Tia. O małego słonia. ;)
Domek: I tak nieźle! I megaherc wymówiła! Także wysoko wykwalifikowana hostessa.
Chamb: Pewnie była po drugim szkoleniu już.
Domek: Ja się już nie sprzeczałem. Jak powiedziała o tych megahercach, to odpowiedziałem „chyba nie” i sobie poszedłem.
Chamb: Jak w filmie. Miałeś zachrypły głos... i trzydniowy zarost? Mógłbyś być czarnym charakterem. :D
Tymczasem czas już chyba odjechać w stronę zachodzącego słońca... I zakończyć ten opóźniony (w znaczeniu takim jakie wolicie ;)) odcinek Rozmów na koniec tygodnia. Do następnego razu - jeżeli rzeczy martwe pozwolą – tym razem juz na pewno w niedzielę wieczorem!
Teksty Chamba: Chamb
Teksty Destro: Destro
Teskty Domka: Domek
Narrator: Domek
Domek: A może jakby to zakleić taśmą nieprzezroczystą to nie będzie aż tak widać...
Chamb: Zostaw ten karton!