Medal of Honor - zapowiedź

Medal of Honor to seria, która swego czasu rządziła wśród wojennych strzelanek. Zrzucona z tronu przez Call of Duty, ma teraz realną szansę odzyskać straconą pozycję...

Medal of Honor to seria, która swego czasu rządziła wśród wojennych strzelanek. Zrzucona z tronu przez Call of Duty, ma teraz realną szansę odzyskać straconą pozycję...

Medal of Honor - zapowiedź

Tym, co przy każdej okazji powtarzają twórcy nowej odsłony Medal of Honor, jest słowo „realizm”. Oczywiście doskonale zdaję sobie sprawę, że będzie to zapewne realizm dość umowny, szczególnie w warstwie mechaniki gry. W końcu ma to być strzelanka przeznaczona dla szerokiego grona odbiorców, a nie maniaków skrajnego realizmu. Słowo to ma się natomiast w pełni odnosić do wydarzeń, których świadkami będziemy podczas kampanii.

Nowa gra nie bez powodu pozbawiona została jakiegokolwiek podtytułu. Seria Medal of Honor wkracza bowiem na terytoria dotychczas przez nią nie spenetrowane. Wzorem „młodszego brata”, czyli cyklu Call of Duty: Modern Warfare tym razem będziemy mieli okazję wziąć udział we współczesnym konflikcie zbrojnym. Zamiast jednak bronić Amerykę przed cokolwiek absurdalną inwazją Rosjan, dzielnie przejmiemy inicjatywę walcząc na terenie Afganistanu z największym demonem współczesnego świata – terroryzmem. Wszystko wskazuje również na to, że całość akcji gry będzie miała miejsce właśnie w tym niegościnnym dla uzbrojonych przybyszy kraju.

Z chirurgiczną precyzją Grając, wcielimy się w członka elity wśród elit, czyli grupy operacyjnej Tier 1 – specjalnego oddziału komandosów podległych bezpośrednio Białemu Domowi. Co najciekawsze, twórcy chwalą się, że udało im się zwerbować do pracy w roli konsultantów trzech byłych członków tej grupy. Ma to oczywiście przydać Medal of Honor owego wspomnianego na początku realizmu i autentyczności. Konsultanci mieli ponoć wpływ na niemalże każdy aspekt zabawy, począwszy od sposobu porozumiewania się, czy wyposażenia, a skończywszy na takich detalach, jak sposób trzymania poszczególnych rodzajów broni.

Dość ciekawie zapowiada się w Medal of Honor konstrukcja kampanii dla pojedynczego gracza, tworzonej przez ekipę EA Los Angeles. Zostanie ona bowiem podzielona na dwa rodzaje misji, znacznie różniących się nie tylko założeniami, ale i „rozmachem”. Pierwsza grupa to misje Scalpel, w których z chirurgiczną precyzją będziemy musieli realizować poszczególne cele, działając w małym zespole. Karabiny z tłumikami, noże, a nawet przebieranie się za autochtonów będą tutaj na porządku dziennym. Misje te będą również zapewne mocno oskryptowane, gdyż właśnie w nich twórcy zapowiadają dużą liczbę niespodzianek i zaskakujących zwrotów akcji.

Aby nie zanudzić graczy ciągłym skradaniem się i kameralną atmosferą, twórcy Medal of Honor co jakiś czas wrzucą nas do wielkiego kotła nazwanego Sledgehammer. To zupełnie inny typ misji, oferujący ponoć całkowitą swobodę wyboru drogi do zwycięstwa. Tym razem sytuacja ma być podobna do tej znanej z Operation Flashpoint: Dragon Rising – duża mapa, pojazdy i śmigłowce oraz całkowita dowolność, jeśli chodzi o sposób wykonania zadania. Oprócz nas na mapie znaleźć ma się zarówno wielu wrogów, jak i oddziałów sprzymierzonych, choć to właśnie nasze zdecydowane działania mają zadecydować o zdobyciu przewagi przez sojuszników.

Kości zostały rzucone

Niewiele natomiast wiadomo na temat trybu multiplayer, który ma być równie ważną częścią składową Medal of Honor. Wiadomo wszakże, że za jego stworzenie odpowiada studio EA DICE, które ostatnio pokazało, co potrafi w tej kwestii przy okazji Battlefield: Bad Company 2. Ekipa zapowiada jednak wyraźnie, że tryb dla wielu graczy nie będzie kalką przebojowego BC2, lecz zostanie zaprojektowany całkowicie od nowa i zaoferuje nam zupełnie nowe doświadczenia. Komu, jak komu, ale temu deweloperowi jestem w stanie bez chwili wahania dać kredyt zaufania. Jeśli tryb multi będzie choć w połowie tak dobry i grywalny, jak w ich poprzedniej grze, może to być pozycja warta zakupu.

Z podziałem pracy na dwa studia deweloperskie wiąże się jeszcze jedna, ciekawa cecha Medal of Honor. Gra korzystać będzie w każdym ze swych trybów rozgrywki z... zupełnie innych silników graficznych. Tworzona przez EA Los Angeles kampania dla pojedynczego gracza powstaje w oparciu o mocno zmodyfikowany silnik graficzny Unreal Engine 3, zaś DICE korzysta ze swojego sprawdzonego rozwiązania, czyli Frostbite.

GramTV przedstawia:

O ile w tym drugim wypadku nie musimy się martwić o takie rzeczy, jak interakcja z otoczeniem i jego podatność na zniszczenie, o tyle użycie tego pierwszego w kampanii może budzić pewne wątpliwości.

Skok przez płot

Twórcy informują jednak, iż ten wybitnie „połyskliwy” silnik poddany został tak poważnym modyfikacjom, że wszelkie obawy możemy spokojnie odłożyć na półkę. Na pewno zwiększona zostanie interakcja z otoczeniem, które ma być w dużej mierze podatne na zniszczenie. Odpryskujące kawałki ścian, strzelanie przez drewniane drzwi, wybijanie okien – tego możemy być w Medal of Honor pewni. Nie wiadomo niestety, czy będzie to na poziomie porównywalnym z możliwościami użytego w trybie multi silnika Frostbite.

Tym, co szczególnie mnie ucieszyło wśród zapowiedzi twórców, jest informacja o ważnej roli, jaką odegrają podczas zabawy (zapewne głównie w trybie Scalpel) dwie akcje: likwidowanie źródeł światła i używanie noktowizora. Sugeruje to, że przynajmniej część misji będzie można – mimo skryptów – przejść w trybie stealth. Medal of Honor zapowiada się więc prawdopodobnie, jako całkiem smaczne danie dla miłośników cichej eliminacji wrogów.

Miejmy tylko nadzieję, że projektanci poziomów staną na wysokości zadania. Mój największy niepokój budzi bowiem fakt, iż wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że cała akcja gry będzie mieć miejsce we wspomnianym Afganistanie. To niewątpliwie ciekawy i zróżnicowany górzysty kraj, poprzecinany licznymi wąwozami i rozpadlinami, w których kryją się wejścia do labiryntów jaskiń. Pytanie tylko, czy po dłuższym obcowaniu z wciąż takim samym krajobrazem nie spowoduje to efektu „wizualnego znużenia”. Z jednej strony to pewna obawa, z drugiej jednak... Jeśli Medal of Honor naprawdę, zgodnie z zapowiedziami twórców, będzie grą, w której słowo „realizm” nie jest jedynie marketingowym chwytem, a fabuła i sama rozgrywka dostarczą mi wielu emocji, jestem gotowy przez cały czas biegać po kamienistych pustyniach i skałach.

Teraz pozostaje nam tylko czekać na pierwsze, grywalne wersje kodu i mieć nadzieję, że większość z obiecanych przez obydwie ekipy elementów znajdzie się w ostatecznej wersji gry i odpowiednio „zagra”. Po Modern Warfare 2, które mnie osobiście mocno rozczarowało, jest nadzieja na kolejną po Bad Company 2 solidną strzelankę z bardzo dobrym trybem multiplayer. „Dedydki” też pewnie dostaniemy... Czego chcieć więcej? Może tylko lepszego niż w wymienionych przypadkach trybu dla pojedynczego gracza.

Komentarze
21
Usunięty
Usunięty
15/04/2010 15:14

Myślę ,że to będzie jedna z lepszych gier shooterowych lecz martwi mnie to ,że tak bardzo producenci odbiegli od dawnej fabuły poniważ fajnie było pograc w czasie 2 wojny swiatowej w wirtualnej rzeczywistości ,ktora potrafila wciągnąć na wiele wiele godzin przyjemnej gry. :)

Usunięty
Usunięty
14/04/2010 20:11

Po przeczytaniu recenzji już czuję, że kupię tę gierkę. Najbardziej oczywiście interesuje mnie tryb dla gracza pojedynczego.

Usunięty
Usunięty
12/04/2010 12:40

Mam w miare dobrego kompa ( składaka ) nowa grafa/ram. Net - UPC. BF2 śmiga aż miło. Problemy są z pełnymi serverami - i z netem jak UPC da ciała :P.Natomiast na problem całego magazynku na klatę jest jedna rada - tryb Hardcore :) One shot - One kill ( prawie ) Imho jeżeli nie ma tego "włączonego" to nie ma co sie podłączać.




Trwa Wczytywanie