NeverDead - zapowiedź

Grzegorz Bonter
2011/04/25 18:45

Już jakiś czas temu Japończycy zauważyli, że ich gry nie trafiają zbyt dobrze w gusta zachodniego odbiorcy. Wiadomo bowiem, że taki Amerykanin nie lubi, gdy na ekranie dzieje się coś dziwnego. "Że niby mam toczyć kulkę do której przyczepiają się najpierw drobne śmieci a potem krowy i samochody? O nie synu, my we wspaniałej Ameryce tolerujemy tylko gry z przemocą, przeciwko którym protestujemy w mediach z gorliwością godną maniaka. A teraz pakuj się, jedziemy do lasu strzelać do bezbronnych saren".

Już jakiś czas temu Japończycy zauważyli, że ich gry nie trafiają zbyt dobrze w gusta zachodniego odbiorcy. Wiadomo bowiem, że taki Amerykanin nie lubi, gdy na ekranie dzieje się coś dziwnego. "Że niby mam toczyć kulkę do której przyczepiają się najpierw drobne śmieci a potem krowy i samochody? O nie synu, my we wspaniałej Ameryce tolerujemy tylko gry z przemocą, przeciwko którym protestujemy w mediach z gorliwością godną maniaka. A teraz pakuj się, jedziemy do lasu strzelać do bezbronnych saren".

Z tego też powodu japońskie studia zmuszone są do współpracy z barbarzyńskimi developerami np. z Wielkiej Brytanii. Taką sytuację mamy właśnie w przypadku gry NeverDead, gdzie Konami zesłało na Wyspy swojego designera, Shintę Nojiriego. Ma ona za zadanie pokierować załogą studia Rebellion, aby stworzyć coś, co będzie łączyło japońskie szaleństwo z "normalnością" zachodnich produkcji. NeverDead - zapowiedź

Zazwyczaj w grach kierujemy młodymi postaciami - krótko przystrzyżonymi kosmicznymi komandosami, którzy ratują świat. W NeverDead zgadza się tylko ostatnia część tej charakterystyki. Bryce, nasz protagonista, już dawno ma za sobą pierwszą młodość. W końcu na jego karku ciąży aż 500 lat. Swoją nieśmiertelność nabył on w iście prozaiczny dla średniowiecza sposób, czyli w wyniku przegranej walki z królem demonów w okolicach XVI wieku... Swoją klęskę przypłacił wiecznym żywotem skupionym na walce z potworami z piekieł. Ale tylko na początku brzmi osom. Potem człowiek musi przeprowadzać się do jakiś gęsto zalesionych terenów i użerać się z nastolatkami i wilkołakami. Ups, chyba pomyliłem media...

W każdym bądź razie Bryce jest nieśmiertelny nie tylko w wampirzym sensie "żyję wiecznie, ale możecie mnie zabić odprawiając rytuał w ramach którego rysuje się na podłodze pentagram, a jakiś niewinny kurczak traci głowę". Ten jegomość jest nie do zabicia nawet poprzez rozczłonkowanie. Bliżej jest mu zatem do Wolverine'a (którego Hulk raz rozerwał na pół), niż do dotkniętego poważną brokatozą Edwarda. Muszę was w tym miejscu uprzedzić, albowiem podczas gry w NeverDead niejednokrotnie doświadczymy widoku kończyn Bryce'a leżących osobno na ziemi. Jak obiecują twórcy, przy mocniejszych uderzeniach od przeciwników, nasz bohater po prostu rozpada się na sześć kawałków. Dosłownie. Nogi, ręce, tors oraz głowa odlatują w różnych kierunkach.

Wówczas musimy się dosłownie "pozbierać" do kupy, przetaczając głowę do kolejnych części ciała, prawie jak w Katamari. Co ciekawe, nie ma tu znaczenia kolejność odzyskiwania poszczególnych kończyn. Możemy najpierw odzyskać tors, a możemy równie dobrze przetoczyć się przez nogę, przez co będziemy sterować podskakującą zabawnie głową. Czujecie ten zapach? Tak, to właśnie japoński duch designu gier. Jak przyznają sami developerzy ze studia Rebellion, gdy Nojiri po raz pierwszy omawiał z nimi projekt NeverDead, to długo nie mogli zrozumieć, o co mu chodzi. Postawcie się na ich miejscu - przyjeżdża do was gość z Azji, z którym macie współpracować. Cały jego pomysł opiera się na kierowaniu turlającą się głową bohatera. To musi powodować niedowierzanie. Na szczęście developerzy jakoś przebrnęli przez problemy kulturowe oraz językowe i jakoś udało im się dogadać.

Czy zatem po utraceniu kończyny stajemy się mniej zdolni do walki? Na pewno skakanie na jednej nodze nie należy do najlepszych rozwiązań, ale jest możliwe. Oprócz tego utracone ręce nadal będą zdolne do działania, bowiem wciąż mogą one naciskać na spust i strzelać w przeciwnika. Oczywiście celność tego typu ataków pozostawia wiele do życzenia... Coś jednak za coś.

Co zaskakuje, w NeverDead czasami znajdziemy się w sytuacji, gdy specjalnie będziemy rozpadać się na części. Ba! W drodze rozwoju postaci otrzymamy osobną moc (łamane przez zdolność) pozwalającą na taki manewr. Ale chwila, po co mielibyśmy się rozpadać? Czy nie chodzi nam o, bo ja wiem, zachowanie integralności naszego ciała!? Odpowiedź brzmi "taktyka". Jeżeli będziemy ścierać się z trudniejszym przeciwnikiem, to możemy odwrócić jego uwagę rzucając mu do gryzienia naszą rękę. Zupełnie jak psu kość. Do tego niektóre fragmenty map będą dostępne tylko dla naszej turlającej się głowy i bez jej użycia nie przedostaniemy się do dalszych etapów.

Jeżeli jesteśmy nieśmiertelni, to trudno uniknąć pytania o to, co warunkuje w NeverDead pojawienie się ekranu "Game Over". Otóż podczas tej całej batalii z demonami będziemy musieli cały czas uważać na naszą towarzyszkę, Arcadię. Oprócz tego, przegrać możemy w jeszcze jeden sposób. W udzielonych wywiadach Nojiri nie chciał go jednak (nie wiadomo dlaczego) zdradzić.

GramTV przedstawia:

Dobra, ale dość o "dziwności" NeverDead. Jak będzie wyglądała sam rozgrywka? Tutaj już rewolucji zbyt wielkich nie będzie - całość ma przypominać zabawę opartą na combosach, podobnie jak ma to miejsce w Devil May Cry. Jak zaznaczył jednak Nojiri, jego gra będzie mniej impulsywna i nastawiona bardziej na strategię oraz planowanie ataków.

No właśnie - atakowanie. Ale czym? Bryce to koleś wyposażony w dwie spluwy oraz miecz. Do tego lubi skórzane płaszcze i jest w stanie używać trybu slow-mo. Brzmi dość znajomo, czyż nie? Wnioskując po trailerach, to uczucie znajomości będzie nam doskwierało, jednak skupienie na walce za pomocą broni palnej, a nie białej, powinno chociaż w pewnym sensie je zatrzeć. Czy zatem fani machania wielkimi ostrzami powinni być tutaj zawiedzeni?

Nie. Chociaż podstawowy sposób walki mieczem został uproszczony, to dla chętnych w NeverDead znajdzie się także specjalny tryb sterowania. Po jego włączeniu w ustawieniach gry będzie można walczyć naszą wirtualną szabelką za pomocą dwóch gałek pada. Niestety, jak to będzie dokładnie wyglądało, jeszcze nie wiadomo. Zdradzono jednak, że jest to sposób fechtunku naprawdę trudny do opanowania - nawet testerzy gry mieli problemy z posługiwaniem się nim i ogarnięciu go. Będzie to zatem jakimś wyzwaniem.

Chyba najciekawiej ze wszystkich ujawnionych elementów NeverDead zapowiada się tryb multiplayer. W jego ramach nie tylko będziemy okładać się i strzelać do innych graczy, ale również przejdziemy singla ze znajomym w co-opie. I to zarówno w parze Bryce i Arcadia, jak i Bryce z... drugim Bryce'em. Jak widać, całość zapowiada się bardzo intrygująco - o NeverDead warto pamiętać gdzieś w trzecim kwartale roku, gdy gra trafi do sklepów. Zresztą nie martwcie się. Na bank wam o niej przypomnimy.

NeverDead



Komentarze
11
Usunięty
Usunięty
27/04/2011 18:34

Ciekawe jak to "rozpadanie się" bohatera będzie wyglądać, bo musi to być bardziej efektowne niż jakieś Lego ;). BTW znowu jakaś gra dla casuali, w której się zginąć nie da ;).

MBi
Gramowicz
27/04/2011 17:55

jak dla mnie bomba :D lekko przypomina StrangleHold

yosharas
Gramowicz
27/04/2011 11:05

http://www.grupa-cfc.pl/projekt/szczegoly/44 http://en.wikipedia.org/wiki/Terror_Inc.najbardziej zbliżony bohater komiksowy...500 lat na karku, zmieniony przez demona, lekko gnije, może się rozpadać, choć utracone członki woli zastępować członkami przeciwników:D




Trwa Wczytywanie