Dead Island: Riptide - wrażenia z prezentacji

Sławek Serafin
2012/09/14 14:13
0
0

Więcej tropików, więcej zombie, więcej... tego samego.

Więcej tropików, więcej zombie, więcej... tego samego.

Mieliśmy okazję obejrzeć długą prezentację rozgrywki z Dead Island Riptide, czyli samodzielnego rozszerzenia słynnej wrocławskiej gry o zombie. A po prezentacji mogliśmy jeszcze zadać kilka pytań odnośnie tego, co widzieliśmy i uzyskać na te pytania odpowiedzi. I jakie odnieśliśmy wrażenie? Mieszane.

Riptide ma być samodzielnym dodatkiem, w który można zagrać bez wcześniejszego kontaktu z samym Dead Island. Ale jest też bezpośrednią kontynuacją fabularną wydarzeń z podstawowej gry i będzie się nawet dało zaimportować z niej swoich bohaterów, by kontynuować ich rozwój w Riptide dzięki nowym, zaawansowanym drzewkom umiejętności. Kwartet herosów z Dead Island znów miał pecha - udało im się uciec z wyspy, ale niesprzyjające warunki pogodowe oraz splot różnych innych okoliczności sprawiły, że rozbili swój statek kawałek dalej, na innej wysepce tego samego archipelagu. Oczywiście, też zaludnionej przez hordy zombie i nielicznych ocalałych. Nowa wyspa jest nieco mniejsza, bardziej podmokła i tak dalej, ale generalnie niewiele się różni od tej poprzedniej. Dead Island: Riptide - wrażenia z prezentacji

I to jest główny problem Riptide moim zdaniem - jest takie samo jak Dead Island. Różnice są kosmetyczne i dodatek to tylko więcej tego, czego nie brakowało już wcześniej. Bez skoków jakościowych, bez zdecydowanej odmiany. Dżungla jest bardziej gęsta, jest mniej dróg, a więcej zalanych terenów, więc zamiast samochodu często będziemy używać łódki, Będą nowe bronie, będą nowe odmiany zombie i kilka istotnych poprawek oraz wzbogaceń samej mechaniki rozgrywki - i fajnie. Ale to nadal jest w zasadzie to samo, co rok temu. Nieco lepsze, z jednym czy dwoma nowymi pomysłami, ale... to samo. Gdy Valve wydawało Left 4 Dead 2 w rok po premierze pierwszej części, też teoretycznie serwowało jeszcze raz ten sam kotlet, ale potrafiło go usmażyć w wyraźnie inny sposób... Oczywiście, nasz Techland nie może rywalizować z Valve jeśli chodzi o wielkość zespołu i dostępne środki, więc nie można go za nic obwiniać. Zwłaszcza, że w teorii zrobił wszystko tak jak trzeba - podstawowa gra sprzedała się znakomicie, więc postanowiono skorzystać na tym sukcesie od razu, na szybko, wypuszczając właśnie Riptide, nieco lepszą wersję podstawowej gry, która przetrze szlak do pełnoprawnego Dead Island 2. A ten na pewno już gdzieś tam we wrocławskim studiu powstaje. I mam szczerą nadzieję, że uwzględni to, czego Riptide już nie zdążyło - zmianę w percepcji gier z zombie, jaka nastąpiła w ciągu ostatnich kilku miesięcy.

GramTV przedstawia:

To nie wina Techlandu, że między premierą Dead Island a nadchodzącym Riptide wydarzyło się DayZ i przygodowe Walking Dead, które swoim nowym, rewolucyjnym podejściem wywróciły do góry nogami cały podgatunek, szufladkując wszystkie inne produkcje jako przestarzałe. Gdyby nie te gry, wtedy to co widziałem na prezentacji Riptide by mi się podobało, może nawet bardzo. Bieganie po tropikalnej wyspie, brodzenie w wodzie, walka wręcz z zombiakami - bardzo przyjemna rzecz, nie? No i ta misja obronna, też całkiem niegłupia. Musicie bowiem wiedzieć, że Riptide oprócz wielu mniejszych lub większych usprawnień wprowadza także całkiem nową mechanikę, obronę z góry upatrzonej pozycji przed kolejnymi falami wrogów. Nie jest to nowa koncepcja, bo w zombie-kinie wykorzystuje się ją od samego początku i od pojawienia się żywych trupów jako takich, a i w grach to już było, głównie w zombie mode do Call of Duty - ale jeszcze nie straciła na świeżości.

Obrona, którą widzieliśmy, rozgrywała się w ruinach jakiegoś pokolonialnego kościoła gdzieś na bagnach. Bohaterowie musieli biegać po całej okolicy i zbierać różne surowce oraz sprzęt do ufortyfikowania ruin - improwizowane miny, ogrodzenia z siatki drucianej, a nawet wymontowane z rozbitego śmigłowca karabiny wielolufowe stanowiły podstawę defensywy. Z ich pomocą można było powstrzymać kolejne fale zombie do czasu, aż pompa odessała wodę z podziemnego tunelu, który można było wykorzystać do ucieczki z bagien. Fajna koncepcja. Ale samo starcie nie było jakieś szczególnie dramatyczne, przynajmniej z tego co widziałem. Może to dlatego, że prezentujący je pracownicy Techlandu mieli już wszystko dokładnie ograne i nie było widać w ich zachowaniu emocji. A może dlatego, że choć sam pomysł nie jest zły, to realizacja nie jest aż taka dobra - a przynajmniej nie taka, jak we wspomnianym trybie z żywymi trupami w Call of Duty albo w niektórych scenach w Left 4 Dead, gdzie też musieliśmy przez jakiś czas bronić ustalonej pozycji przed atakami kolejnych fal wrogów. A może to przez inne gry, które wykorzystują ten model rozgrywki? Porównanie obrony kościoła w Dead Island Riptide z różnymi odmianami hordy/survivalu w innych grach, wypada niestety na niekorzyść dla polskiej gry. Jest za sztywno, za mało dynamicznie, bez dramatyzmu, z kulejącą reżyserią.

No i jest jeszcze kwestia tego DayZ. Po nim, po tym co można było przeżyć na Czarnorusi, takie wesołe bieganie z pałką czy elektryczną maczetą i koszenie zombiaków z ich pomocą wygląda... archaicznie. I infantylnie. Pamiętacie ten świetny zwiastun podstawowej wersji Dead Island, prawda? Obiecywał emocje, tragedie i chwytanie za serce. Sama gra tego nie oferowała, ale to nie było problemem - bo nikt inny też takiej obietnicy nie spełnił. Wtedy. Potem było właśnie DayZ, były kolejne epizody świetnego Walking Dead i nagle okazało się, że można zrobić grę z zombie taką, jak ten fenomenalny zwiastun. Odwołującą się do czegoś więcej niż proste odruchy, na których bazuje niewymagająca emocjonalnego i umysłowego zaangażowania zręcznościowa rozgrywka z Dead Island. Na tle takiej gry Riptide wypada blado, bardziej blado niż poprzednik, który nie musiał się z taką konkurencją równać.

I nie mówię, że dla fanów Dead Island nowe Riptide to nie będzie atrakcja. Jasne, że może być, zwłaszcza jeśli cena okaże się niezbyt wygórowana. Fani na pewno ucieszą się nie tylko z 20 godzin nowej rozgrywki na nowej wyspie, z nowej postaci i z nowych zombie, a także z masy poprawek i usprawnień mechaniki, głównie zaś tych wprowadzonych przez twórców właśnie na ich prośby - ale nie zmienia to faktu, że Dead Island Riptide jest w tym momencie anachroniczne. Od niedawna gracze patrzą na gry z zombie całkiem inaczej i samodzielny dodatek do Dead Island tego nie uwzględnia. Oby Techland zdążył to zauważyć i wyciągnąć wnioski zanim skończy Dead Island 2.

A na razie, w ramach podsumowania - widziałem w akcji Dead Island Riptide, było z grubsza takie samo jak podstawowa gra. Fani powinni się z tego dodatku ucieszyć, ale wątpię, czy to, co pokazał Techland będzie w stanie przyciągnąć zainteresowanie kogokolwiek innego niż tychże fanów.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!