Mówiłem już, że byłem na Eurogamer Expo i jadłem darmowe ciasto? Bo w Halo 4 też grałem.
Mówiłem już, że byłem na Eurogamer Expo i jadłem darmowe ciasto? Bo w Halo 4 też grałem.
Mówiłem już, że byłem na Eurogamer Expo i jadłem darmowe ciasto? Bo w Halo 4 też grałem.
Mówiłem już, że byłem na Eurogamer Expo i jadłem darmowe ciasto? Bo w Halo 4 też grałem.
Wizualnie i dźwiękowo jest o wiele, wiele lepiej, niż w przypadku Reacha – to zdecydowanie najładniejsze Halo, nawet jeśli wciąż sporo brakuje do innych gier z obecnej generacji. Dobrze się na to patrzy, same mapy mają w sobie sporo szczegółów, a i sam styl grafiki nie został tak bardzo zmieniony. Problem, jaki miałem to fakt, że w moim przypadku gra niemiłosiernie rwała – chodziła w dwudziestu-kilku klatkach, waląc na dodatek po oczach aliasingowymi ząbkami na krawędziach. Podobny problem miałem ogrywając Forzę Horizon i nie bardzo wiem, skąd się wziął, szczególnie że na gameplayach z Eurogamer Expo już tego nie widać. Co do dźwięku – największy problem z całą serią miałem właśnie z oprawą audio, jako że całe dostępne w grze uzbrojenie zawsze brzmiało dla mnie jak małe pistoleciki na wodę, przy których nie było czuć takiego kopa jak chociażby przy Gears of War i to nawet jeśli giwera była rozmiarem zbliżona do Master Chiefa. W Halo 4 głośniki może i nie eksplodują słodkością ciężkiego ostrzału, ale i w tej materii pojawiła się niemała poprawa. Battle Rifle brzmi jeszcze lepiej, niż chociażby DMR w Reach, a i ogólne dźwięki otoczenia wydają się być bardziej rzeczywiste i żywe.
No, to została nam już tylko jedna, niewyjaśniona sprawa ze wstępu – brak jakichkolwiek konkretnych odczuć związanych z rozgrywką, które rzeczywiście wpłynęły by jakoś na moją osobę, czy nawet całe moje życie. Jeśli chodzi o multiplayer Halo, to choć traktowałem go jako całkiem przyjemną odskocznię od całej reszty fajnych gier, to w końcu zawsze musiałem sobie ją darować – z nudów. Halo 4 radzi sobie na tym polu zdecydowanie lepiej, bo przy nieco bardziej zróżnicowanej rozgrywce zapewnia sporo więcej zabawy, ale wciąż pozostaje to małe „ale”. Gra dalej biła mnie po twarzy swoją „pustką” i dziwną nijakością, którą w serii dostrzegam właściwie od zawsze. Jeżeli do tej pory lubiliście grę na tyle, że spaliście z konsolą pod łóżkiem „bo z łóżka może spać i się pobić :'(„ to powinniście być zachwyceni. Jeżeli jesteście w podobnej pozycji co ja i do tej pory nie byliście w stanie przekonać się do Halo, to ding-ding, Halo 4 wiele nie zmieni, choć rzeczywiście sprawia ono wrażenie gry zdecydowanie lepszej.
W kwestii 343 Industries, oprócz możliwości popsucia cudzej gry, liczyłem też po cichu na inną opcję – że jako ludzie z zewnątrz będą w stanie poprawić błędy i niedoskonałości serii, których Bungie przez wszystkie te lata zwyczajnie nie zdołało wyłapać. Halo 4 wydaje się być „bigger, better 'n more badass”, zachowując przy tym wszystko to, co z Halo czyniło Halo. To dalej ta sama gra, udoskonalona przez kilka mniejszych, przyjemnych poprawek, która naprawdę robią różnicę. Czy sam czuję się przekonany do samej gry? Nie. Ale wierzę, że jestem znacznie bliżej polubienia i rzeczywistego zaakceptowania serii, niż kiedykolwiek.
A na Święta chciałbym dostać Nintendo 3DS. Czarne. Albo różowe.