Sam & Max: Sezon 1 - recenzja

anka
2008/04/09 18:40

Sam & Max wkraczają do akcji

Czego się nie robi dla podniesienia oglądalności

Sam & Max wkraczają do akcji

Sam & Max wkraczają do akcji, Sam & Max: Sezon 1 - recenzja

W 2007 roku na Zachodzie pokazała się gra przygodowa Sam & Max: Sezon 1. Fani dwójki detektywów śledzący ich perypetie mogli znaleźć i ściągnąć z internetu wybrane epizody Sezonu 1 za niewielką opłatą. Gra zebrała świetne recenzje, a polska wersja językowa właśnie trafiła na półki sklepowe. Najwyższy czas, bo już zaczyna być głośno o kolejnych częściach wychodzących pod zbiorczym i wiele mówiącym tytułem Sam & Max: Sezon 2.

Ale o co chodzi?

W 1987 niejaki Steve Purcell wydał komiks z przygodami pary nieprzeciętnych stróżów prawa. Wtedy Sam i Max pojawili się po raz pierwszy. Później dwuosobowy ochotniczy oddział policji pojawił się w grach komputerowych i kreskówce, żeby walczyć z przestępczością, rozprawiać się z ikonami kultury masowej i rozwiązywać zagadki kryminalne na ulicach jednego z amerykańskich miast. Sam i Max – pies w garniturze i biały nadpobudliwy królik – przemierzają ulice w zdezelowanym samochodzie, wprowadzając Prawo i Sprawiedliwość na swój własny, dość niecodzienny sposób. Prezentowane przez nich metody egzekwowania tych wartości są dość kontrowersyjne, ale skuteczne.

Ich sąsiedzi to reprezentanci amerykańskiego społeczeństwa. Zacznijmy od Sybilli Pandemii, kobiety, która żadnej pracy się nie boi. Ta przedsiębiorcza osóbka poszukuje dla siebie wymarzonego zajęcia, mającego przynieść jej nie tylko pieniądze, ale i satysfakcję. Jednak jej zapał jest równie wielki, jak i krótkotrwały, dzięki czemu Sybilla ma okazję sprawdzić się w rozmaitych zawodach.

"Bosko u Bosko" – tak głosi napis na małym osiedlowym sklepiku nieopodal biura dwóch nietuzinkowych detektywów. Jest on jednak bardzo mylący. Jego właściciel, Murzyn o skłonnościach paranoidalnych silnie związanych z wiarą w Teorię Wielkiego Spisku, nie bardzo zadbał o wystrój wnętrza i jakość produktów. Oprócz pracy w sklepie zajmuje się ukrywaniem swojej tożsamości przed wyimaginowanymi (lub nie) agentami czyhającymi na jego życie. Hobbystycznie Bosko zajmuje się chałupniczą produkcją dość specyficznego sprzętu specjalistycznego.

Jurek Dwa Zęby to przedstawiciel przestępczego półświatka, co nie przeszkadza mu zamieszkiwać w biurze stróżów prawa – Sama i Maksa. Przestępczy proceder idzie mu jednak dość kiepsko, bo naszym bohaterom zawsze udaje się pokrzyżować jego plany. Takie sąsiedztwo nie jest jednak na tyle kłopotliwe, by skłonić Jurka do wyprowadzki. Warto wspomnieć, że Jurek jest szczurem i zamieszkuje dziurę w ścianie obok szafki z dokumentami.

Sam i Max na tropie

Sam & Max: Sezon 1 to nie jedna historia, ale sześć oddzielnych epizodów połączonych jedynie pewnym motywem fabularnym. Każdy z nich stanowi osobną historię, zupełnie niezależną od pozostałych, dzięki czemu możemy obserwować różne przygody zabawnej pary detektywów. Sam i Max rozprawiają się z różnymi legendami amerykańskiej kultury i historii, bezlitośnie drwią z amerykańskiego snu o kraju wolności i równości.

W pierwszym z odcinków, Szoku kulturowym, pies i królik wkraczają w świat znanych i sławnych. Oranżami i Bronek Kultura zmagają się z popularnością, a właściwie – jej brakiem. Znane osobistości medialne przyzwyczajone do oddawanej im niemal boskiej czci niechętnie się rozstają z tymi oznakami zainteresowania ze strony publiki. Uzależnienie od rozgłosu, jak przekonują się o tym Sam i Max, może prowadzić do zaburzeń psychicznych, w wyniku których były gwiazdor zostanie opanowany żądzą panowania nad światem.

Następny odcinek opowiada o magii telewizji i parciu na szkło różnych beztalenci, w tym również naszego królika i jego dużego przyjaciela, psa. Bohaterowie wyraźnie nie przejmują się tym, jak słabo wypadną przed kamerami – ważne, że mogą pozdrowić mamę i uratować widzów uwięzionych przez szaloną dziennikarkę. Sitcom pozwala Samowi i Maksowi zetknąć się z tym, co oferuje telewizja: głupawą komedią, talk-show z przemądrzałą gwiazdą w roli głównej i teleturniejem. A wszystko to ze skandalem w tle i zdjęciem w brukowcu.

Przestępczość zorganizowana jest częścią składową amerykańskiej kultury, podobnie jak hot dogi i cola. Większość funkcjonariuszy wymiaru sprawiedliwości często jest bezradna wobec tego problemu. Większość, ale nie nasi przedstawiciele policji ochotniczej w osobach Sama i Maksa. Jak zatem widzicie, rozpiętość tematyczna odcinków jest bardzo duża i nasi bohaterowie zdążą po kolei obśmiać wszystko, co poważne i istotne w dzisiejszej kulturze. Łamacze przepisów

Sam & Max: Sezon 1 ma przystępny i łatwy w obsłudze interfejs typu "wskaż i kliknij". Questy są dość proste, tak że nawet bardzo niedoświadczony gracz poradzi sobie z ich rozwiązaniem. Nie ma praktycznie żadnych łamigłówek wymagających większego wysiłku, dobrej pamięci czy logicznego myślenia, co chyba wyszło grze na dobre. Cała zabawa polega bowiem na wyłapywaniu zabawnych gagów i gier słownych, a nie ćwiczeniu umysłu męczącymi zadaniami. Pies i królik do dyspozycji mają nie tylko pistolet i rękawicę bokserskią. Oprócz tego dysponują zabójczym poczuciem humoru, którym skutecznie walczą z przestępczością. Dodajmy do tego odpowiednią dawkę agresji (głównie słownej) i będziemy mieli pełen asortyment środków, jakimi dysponuje policja ochotnicza.

GramTV przedstawia:

Osobnym elementem gry są pościgi samochodowe – jedyny jej fragment mogący uchodzić za zręcznościowy. Sam i Max wychodzą z założenia, że jako przedstawiciele prawa mogą dowolnie interpretować przepisy drogowe, w myśl których wolno im jeździć tak, jak chcą, zupełnie nie przejmując się kwestią bezpieczeństwa na ulicach. Ścigając przestępców albo szukając kandydatów do zapłacenia mandatu, zupełnie nie przejmują się naturalnymi przeszkodami na drodze. Nie widzą problemu w jeździe po chodniku, co łączą z frajdą, jaką daje im rozwalenie kilku parkometrów, straganów, skrzynek pocztowych czy parasoli. Ich zadaniem jest dopaść i zatrzymać złoczyńców, a jeśli będą przy okazji jakieś straty, to trudno – firma płaci. Posługują się przy tym pistoletem, megafonem lub zwyczajnym klaksonem. Niech to jednak nie zniechęca fanów klasycznych przygodówek, te fragmenty gry nie są trudne do przejścia nawet dla osób pozbawionych refleksu.

Polskie piekiełko

Trzeba od razu uspokoić sceptyków – polskie tłumaczenie gry jest naprawdę niezłe. Oczywiście nie wszystkie żarty z wersji angielskojęzycznej dało się przełożyć na język polski, ale na szczęście nie próbowano tego zrobić na siłę. Spolszczanie nazw własnych, imion i nazwisk jest zwykle dość ryzykownym zabiegiem, który tutaj w większości się powiódł. Nawiązują one do naszej rzeczywistości, przez co są bardziej czytelne dla polskich odbiorców. Najważniejsze, że żarty dalej śmieszą i nie wzbudzają politowania swoją nieporadnością, jak się to zdarza z niektórymi wytworami naszych rodzimych tłumaczy.

Polski dubbing też jest nieźle zrobiony, chociaż nie rzuca na kolana. Szczególnie dobrze wypadł Wojciech Mann, który użycza głosu Samowi – detektywowi o filozoficznym podejściu do świata. Gry komputerowe i filmy animowane przyzwyczaiły nas już do dobrego dubbingu, więc może dlatego całość, choć zabawna, to jednak bez szczególnych rewelacji.

Pewnym minusem polskiej wersji jest to, że nie ustrzegła się błędów, szczególnie jeśli chodzi o podkładane dialogi. W niektórych miejscach przebija się angielska wersja albo wręcz nie ma polskiej. Takie fragmenty gry trochę zgrzytają, ale jest ich raczej niewiele.

Odjazd na sygnale

Najpierw o tym, co się niespecjalnie twórcom udało. Po pierwsze co jakiś czas w polskiej wersji językowej słychać głos angielskiego lektora. Nie przeszkadza to bardzo w grze, ale jednak pozostawiono pewną niedoróbkę. Po drugie wraz z kolejnymi epizodami autorzy zaczęli popadać w rutynę. Questy bardzo się do siebie upodabniają, podobnie jak sposoby ich rozwiązywania. Przez to rozgrywka staje się miejscami nudnawa, bo pewne czynności wykonuje się dość machinalnie i bez zastanowienia. Pod tym względem najmniej udany wydaje się odcinek Abraham L. musi umrzeć.

Podstawową zaletą gry Sam & Max: Sezon 1 jest jej humor, zabawne teksty rzucane co chwilę przez postacie i spojrzenie na współczesny świat z przymrużeniem oka. Polska wersja nie odbiega pod tym względem od angielskiej, a dobre tłumaczenie wzbogaciło ją o pewne swojskie klimaty. Szczególnie odcinek Sitcom świetnie się wpasowuje w realia polskiej telewizji komercyjnej, a pojawiające się tam postacie przypominają gwiazdy ze znanych programów.

Grafika Sama & Maksa konsekwentnie nawiązuje klimatem do filmów kryminalnych lat siedemdziesiątych. Już sama czołówka jest jak żywcem wyjęta ze starych seriali o amerykańskich policjantach. Ulice i budynki mogłyby służyć przy produkcji takich filmów, jak Kojak czy Shaft, podobnie jak garnitur Sama i samochód obu detektywów. Wygląd zrujnowanego biura, jedynego w swoim rodzaju, też doskonale pasuje do całości.

Dodatkowym plusem jest wspaniała muzyka, bardzo dobrze dobrana do charakteru każdego miejsca. Motyw przewodni pojawiający się w czołówce to też serialowy standard. Słucha się tego z przyjemnością. Sama & Maksa serdecznie odradzam osobom nieposiadającym poczucia humoru; pozostali będą się świetnie bawić, śledząc przygody psa w garniturze i białego królika.

Komentarze
11
Usunięty
Usunięty
10/04/2008 23:08

Niezbyt trafia do mnie ta recenzja, po prostu nie zgadzam się z niektórymi zdaniami autorki...- "Nie ma praktycznie żadnych łamigłówek wymagających większego wysiłku, dobrej pamięci czy logicznego myślenia"? ciekaw jestem tylko jak Pani bez logicznego myślenia rozwiązała takie kwestie jak psychoanaliza w 1 odcinku czy debata w odcinku 4- pochwała W. Manna? to pan Boberek powinien tutaj zostać specjalnie uwzględniony! :D- "Abraham L. Musi Umrzeć" najnudniejszym odcinkiem? Ja stawiałbym go raczej w pierwszym rzędzie..- questy się upodabniają? to mylne wrażenie, mamy do czynienia z tymi samymi lokacjami, ale zawsze dochodzi w nich do zupełnie innych wydarzeńWięcej mi się nie chce pisać, hehe. Pozdrawiam!

Usunięty
Usunięty
10/04/2008 16:34

Co prawda niedługo wychodzi już Sezon 2, ale w 1 chętnie zagram, ale tak jak większość--kiedy wejdzie do tańszej serii.

Usunięty
Usunięty
10/04/2008 13:11

W jednym miejscu nie zgodzę się z Recenzentką. Mianowicie chodzi o polski dubbing i głos p. Manna. Tekst czytany jednostajnie, bez praktycznie jakichkolwiek zmian w intonacji mnie osobiście nie przypadł do gustu. Po zapowiedziach spodziewałem się czegoś innego - głos p. Manna pasuje idealnie do postaci jaką miał dubbingować, ale w moim odczuciu wygląda jakby nie przyłożył się do tego należycie.




Trwa Wczytywanie