Heroes of Might and Magic V: test trybu multipayer

Raport z redakcyjnej wojny o Mystic Valley

Rozgrywka toczyła się na mapie Mystic Valley (Dolina Mistyka), używaliśmy jeszcze wersji angielskojęzycznej – polskojęzyczna była dopiero w produkcji i nie chcieliśmy ryzykować niestabilnej wczesnej wersji. Całość walki odbywała się w trybie hot-seat, nota bene w mieszkaniu Naczelnego. Przerwy miedzy turami (monitor był niewidoczny dla wszystkich poza aktualnie wykonującą swe ruchy osobą)umilała nam kolekcja DVD Lucasa i niezobowiązujące rozmowy.

Wybór frakcji (i kolorów) był następujący:

  • Czerwony – Lucas the Great – Twierdza
  • Niebieski – Hakken – Forteca
  • Zielony – Trashka – Inferno
  • Żółty – Myszasty – Nekropolis

Wszystkim grającym wybraliśmy jako startowy bonus finanse. Celem na wybranej mapie nie była eliminacja wszystkich przeciwników, a zdobycie centralnego, neutralnego miasta skrywającego ponoć sekret nieśmiertelności. Taki scenariusz dawał ciekawe możliwości taktyczne, bo było jasne, że atakując na główny cel trzeba będzie się odsłonić, co przy niewielkich rozmiarach mapy (kategoria średnia) może być bardzo ryzykowne...

Wykorzystam, że to ja zostałem kronikarzem i zebrałem od reszty graczy raporty, i w ramach prywaty nieco szerzej przedstawię własne plany już teraz. Planowanie gry rozpoczęło się już, tradycyjnie, na etapie wyboru startowego bohatera. Mój wybór padł na Vladimira. Podyktowane to było głównie jego specjalnością, czyli zwiększoną efektywnością działania czaru Wskrześ Umarłych, co miało od samego początku zapobiegać stratom tak cennych na małej mapie jednostek. Władek, jak został szybko przeze mnie ochrzczony, wydawał się idealnym kandydatem, tak więc wybór padł właśnie na niego. Chwila oczekiwania... i zaczyna się moja pierwsza tura. Tutaj raczej bez większych niespodzianek – miasto na standardowym trzecim poziomie rozwoju, w zasadzie pustki, nie licząc szwendających się gdzieniegdzie szkieletów. Oczywiście, pierwsza podstawowa sprawa to zabezpieczenia sobie kwestii finansowych, co w mieście nekro nie jest najprostsze – żeby postawić Radę Miasta, trzeba wybudować najpierw Kryptę i rozbujać mieścinę do szóstego poziomu. Na pierwszy ogień idzie zatem upgrade Cmentarzyska, by mieć w szeregach cokolwiek, co strzela. Jeszcze tylko wzmocnienie sił i... obowiązkowy drugi heros, Zoltan, który ma tradycyjnie biegać za Władkiem i zbierać, co tylko się da. Ruszamy.

Relacjonuje Lucas the Great W sytuacji, gdy na małej mapie kotłuje się czwórka ludzkich graczy, a celem jest centralne miasto, kluczem do zwycięstwa może okazać się szybkość. Dlatego nie wahałem się z wyborem herosa, od razu wiedziałem, kto spełni moje oczekiwania: Urghat, tropicielka. Po kilku awansach dziewucha potrafi przegonić swoją armię na dwukrotnie większym dystansie niż inni bohaterowie. O dziwo do wynajęcia miałem jeszcze dwóch bohaterów z Twierdzy, więc kupiłem obu: Telseka, zwanego pięścią chana i Haggasha, dowódcę centaurów. Uznałem, ze przy tak szybkiej liderce dwóch pomagierów pracujących na zakładkę może być potrzebnych. Szybko zająłem kopalnię rudy i tartak, z rozpędu również laboratorium alchemika oraz natarłem uszu kilku bandom pilnującym skarbów. Twierdza może bez trudu w pierwszym tygodniu rozwinąć się do dodatkowych 50% przyrostu, uznałem, ze muszę wykorzystać tę szansę.

Relacjonuje Hakken Grę zacząłem od wybrania Erlinga, bohatera wyspecjalizowanego w runach, oraz dodatkowego złota. Moim pierwszym celem było jak największe rozbudowanie miasta, tak aby generowało maksymalną możliwą ilość przychodów oraz pozwalało na rekrutowanie jak największej liczby jednostek. Już pierwszego dnia zwerbowałem dodatkową bohaterkę imieniem Ebba, której celem stało się dostarczanie Erlingowi świeżo zdobytych jednostek oraz zbieranie surowców. Siła moich jednostek pozwoliła mi na to, by bez większego trudu pozbyć się pomniejszych grup potworów na mojej części mapy, jak również zgarnąć większą część surowców. Dzięki takiej polityce nie zabrakło mi złota i mogłem werbować dodatkowe siły i bez przeszkód rozbudowywać miasto.

Relacjonuje Trashka Jako główną bohaterkę wybrałam Deleb, Żelazną Dziewicę. Grając już wcześniej Infernem bardzo ją polubiłam – ma bardzo ciekawe możliwości rozwoju. Wiedziałam, że mogę liczyć na dość przyjemny start – w początkowej fazie rozgrywki przywoływanie przez Bramę dodatkowych wojsk na czas bitwy pozwala uniknąć poważnych strat we właściwej armii. Zgodnie z przewidywaniami sprawnie przejęłam złoża rudy, drewna i rtęci i oczyściłam perymetr zamku z luźnych surowców, pilnowanych przez nieświadome potęgi piekieł istoty. Oczywiście Deleb na starcie otrzymała pomocnika do sprzątania „wziątek” z mapy – Alastora.

Relacjonuje Myszasty Pierwszy tydzień upłynął spokojnie. Jak się miało wkrótce okazać, zbyt spokojnie. Limitowana teraz energia, potrzebna do recyklingu martwego wojska, sprawiła, że wiele potencjalnie łatwych bitew odłożyłem na później – był to duży błąd... Na wprost miasta odkryłem cmentarz, czyli dodatkowe, darmowe wieszaki na zbroje, a tuż obok wiatrak z cotygodniową surówką. Zajęcie tartaku nastąpiło już drugiego dnia, jednak puściłem Władka na spacer w niezbyt szczęśliwym kierunku. Dopiero szóstego dnia udało się zająć kamieniołom, co miało się zemścić już wkrótce. Odkrycie Kamienia Wiedzy dało mu co prawda 1000 expa, ale notoryczne unikanie walk zakończyło się ledwie 2 poziomem. Humor poprawiło mi nieco 155 Kościanych Łuczników i trzy pierwsze Licze.

Relacjonuje Lucas the Great Nowy tydzień rozpoczął się oczywiście od zaciągu. Stałem się dumnym posiadaczem armii złożonej ze 110 Goblinów, 35 Centaurów i 41 Wojowników. Na tym etapie przyszła pora na wybudowanie podobozów dla jednostek 4 i 5 poziomu oraz ulepszenie istniejących sił. Bohaterka w ciągu pierwszego tygodnia walk wspięła się na piąty poziom doświadczenia. Zwiększyłem jej do maksimum umiejętności logistyczne i zacząłem inwestować w szał. Wyczyściłem większość okolicy miasta z wrogów i surowców, więc postanowiłem przebić się na dalszą część mapy, gdzie zauważyłem Opuszczoną Kopalnię. Skuszony wizją dodatkowego 1000 sztuk złota dziennie, zaatakowałem. W środku napotkałem 75 Zabójców – najpaskudniejszych wrogów dla Hordy – ich trucizna działa w moim ruchu, więc szybkość niewiele tu pomaga. Poniosłem po raz pierwszy większe straty, a okazało się, ze złota nie ma, bo opuszczony szyb kryje jedynie siarkę.

Relacjonuje Hakken Po początkowych sukcesach postanowiłem pójść za ciosem i dokładnie oczyścić swoją część mapy, zebrać wszelkie skarby i zgromadzić doświadczenie potrzebne w dalszych bojach. Dalej jednak rozbudowywałem miasto i już drugiego dnia wybudowałem City Hall. Dzięki tak poważnemu zastrzykowi gotówki mogłem bez przeszkód zgromadzić dość pokaźną armię. Tu jednak wyszła poważna słabość mojego bohatera, mimo że w boju był naprawdę mocny, mała ilość punktów ruchu sprawiła, że podbój przebiegał bardzo powoli. Dodatkowo konieczność uzupełniania armii świeżymi rekrutami jeszcze bardziej opóźniała moją ekspansję. Mimo tego czułem się dość mocny. Moja armia wychodziła z każdego starcia praktycznie zwycięsko, a bohater miał jeden z najwyższych poziomów w grze. Niestety czwartego dnia popełniłem straszliwy w skutkach błąd. Przez przypadek zaatakowałem dużą ilość Wielkich Łowczych i ze starcia tego wyszedłem ze szczątkami własnej armii.

Relacjonuje Trashka Drugi tydzień zaczęłam – jakże to zaskakujące – od zaciągu. Moja piekielna armia zwiększyła swój stan do 66 Impów, 48 rogasiów (Rogatych Demonów) i 16 piesków (Piekielnych Ogarów). Powoli zaczęłam eksplorować teren, wyglądający jak potencjalne przejście na ziemie któregoś z sąsiadów, przejęłam tam nieco dodatkowych złóż. Jedynym poważniejszym problemem była bitwa z mnóstwem Obsydianowych Gargulców – bardzo niechętnie kończyły swój animowany żywot. W międzyczasie zainwestowałam w rozwój finansowy miasta, by mogło przynosić mi jakże miły, stabilny dochód w wielkości 4000 sztuk złota dziennie. Im szybciej zlikwiduje się deficyt budżetowy, tym lepiej...

Relacjonuje Myszasty W drugim tygodniu pojawiły się pierwsze objawy kryzysu kamiennego. Rosnące, póki co szybko, miasto nagle musiało się zatrzymać – trzy sztuki kamienia nie starczały w zasadzie na nic. A potrzeba go było znacznie więcej! Rozpoczęło się paniczne poszukiwanie na mapie choć odrobiny cennego surowca. Dobrze, że pozostali o tym nie wiedzą, bo pewnie rzuciliby się od razu na biednego nekromantę ze słabymi jednostkami. Na szczęście znalazły się w okolicy trzy sterty surowca i jakimś cudem udało się przed końcem tygodnia postawić Wampiry. Przy okazji Władek dobił szczęśliwie do 4 poziomu i dostał Wieczną Niewolę – ekologia nade wszystko, recykling ruszył pełną parą. Skoro jednak przystopował mi się rozwój wojska w mieście, to postanowiłem przynajmniej uzbierać kasę na Kapitol.

Relacjonuje Lucas the Great Jak na razie sytuacja rozwijała się po mojej myśli. Mimo poniesionych strat dysponowałem silną armią, w której skład wchodziło 108 goblińskich Sidlarzy, 30 Centaurów Grasantów, 28 Wojowników (tak, tak – wykruszyli się biedacy), 5 Szamanek i 2 Siepaczy. W międzyczasie Urghat dorobiła się 10 poziomu doświadczenia i jej wojska korzystały teraz ze wszystkich dobrodziejstw szału, a na dodatek posiadały silne wsparcie machin wojennych, w dziedzinie których szefowa stała się ekspertką. Jej pomocników rozesłałem z zwiad, by odkryć mapę i widzieć cały czas jak największy obszar. Dlatego nie zdenerwowałem się zbytnio, gdy piątego dnia tygodnia dostrzegłem armię Hakkena – fakt, byli silni, ale gdyby weszli na mój teren, ja wykorzystałbym już kolejną partię rekrutów. Za to wpakowali się do opuszczonej kopalni i wyszli osłabieni. Urghat zatknęła więc koguta (oskubanego) na sztandar i na sygnale ruszyła w pościg.

Relacjonuje Hakken Błąd z drugiego tygodnia znacznie opóźnił mój rozwój. Nie miałem sił, by zdobywać nowe surowce, a zgromadzone powoli się kończyły. Ponowny werbunek co prawda pozwolił mi na dokończenie podboju mojej domeny, jednakże na wojnie trudno nadrobić stracony czas. Podczas gdy inni już szykowali się do otwarcia bramy i eksploatacji centralnej części mapy, ja wciąż uganiałem się za hordami zombie, aby zdobyć kilka kryształów. Prawdę powiedziawszy, trzeci tydzień zakończyłem tak, jak planowałem zakończyć tydzień drugi. Udało mi się odzyskać armię i przejąć pełną kontrolę nad swoimi ziemiami. Jedynym sukcesem było rozwinięcie miasta tak, by wyprodukować w tygodniu czwartym kilka naprawdę mocnych jednostek. Niestety, mogło się okazać, że było już na to nieco zbyt późno... dostrzegłem silną armię Lucasa.

Relacjonuje Trashka Zasiliłam armię nowym poborem i zaczęłam szykować się do masowych ulepszeń wojsk. Po kilku kolejnych walkach z neutralnymi siłami Deleb osiągnęła 9 poziom i stała się wybitną specjalistką od machin wojennych, a zwłaszcza balisty. Wiedząc, że szybkość zacznie być mi niedługo potrzebna (dwa przejścia bez wątpliwości prowadzące do sąsiadów), rozwinęłam jej również logistykę. O tym, że Bramą posługiwała się na tym etapie jak prawdziwa ekspertka nie muszę chyba wspominać... Uznałam, że jestem gotowa do ewentualnego spotkania z sąsiadami, i postanowiłam, że po następnym zaciągu ruszę na południe – czy bardziej wschód, czy zachód nie byłam jeszcze zdecydowana.

Relacjonuje Myszasty Nowy tydzień rozpoczął się od inspekcji wojska. 269 chudzielców z łukami, 86 zombiaków, 7 Liczów, 12 Wampirów i 22 Duchy. Bywało gorzej. Odnowione zapasy energii porwały ekipę do walki. Władek dochrapał się 6 poziomu i eksperckiej Nekromancji. O walkach nie warto wspominać, bo więcej na nich wojska zyskałem, niż straciłem. To jest potęga! Wciąż jednak odzywał się stary problem z kamieniem. Szybki rekonesans w okolicy po prostu mnie podłamał – nawet jednej sterty! Trzeba zacząć twardo zbierać na Zamek i Kapitol; przynajmniej tego, co już mam będzie się robić więcej, a i pieniążek stanie się już przyzwoity. A potrzebne będzie jedno i drugie, bo dokładnie siódmego dnia nawiązałem kontakt wzrokowy z wrogiem. Orkowe hordy zaczęły się pałętać w okolicy północno-zachodniego przejścia.

Relacjonuje Lucas the Great Pościg za krasnoludami nie udał się – z początku nie zdawali sobie sprawy z zagrożenia, ale potem w ostatniej chwili wpadli w bramy zamku i dołączyli nowe siły. W tym samym czasie na drugiej granicy pojawił mi się nieco sztywny dowódca Myszastego, Vladimir. Zdecydowałem się nie tracić sił na oblężenie Fortecy i zawróciłem po posiłki (przejmując kilka kopalni na ziemiach spornych), by godnie przywitać ewentualną delegację ożywieńców. Ku mojemu wielkiemu smutkowi pojechali groblą w dal. Postanowiłem więc zmienić strategię. Mając zagony wroga na wschodzie i zachodzie, zdecydowałem się bronić swych ziem i jednocześnie jak najszybciej zasilić Hordę tak, by mogła ruszyć ku centralnemu miastu. W sumie miałem już trzech Cyklopów, więc uznałem, że wszystko jest na jak najlepszej drodze. Gdy szóstego dnia tygodnia bohater Hakkena wkroczył na sporne ziemie i przejął kopalnie, zważyłem szanse i ruszyłem w pogoń. Dopadłem łobuza następnego dnia. Urghat odniosła tak piękne zwycięstwo, że wybaczyłem jej, iż pozwoliła uciec bohaterowi (ucieczka i bohater? hmm...) krasnoludów wraz z jakimś smokiem i kilkoma brodatymi specami od runów.

GramTV przedstawia:

Relacjonuje Hakken Mimo wszelkich trudności – orkowie niemalże u bram! - postanowiłem się jednak nie poddawać. Moje szeregi zasiliło kilka Ognistych Smoków, co znacząco podbudowało moje morale. Najwyraźniej Lucas pomyślał podobnie, bo zawrócił armię na swoje ziemie. Wreszcie udało mi się wyrwać na zewnątrz pierścienia gór i rozpocząć ostrożną eksplorację krain zewnętrznych. Niestety, rzeczywistość okazała się brutalna. Szalejące tam już od tygodnia wraże armie zabrały większość co łatwiejszych do zdobycia łupów, w efekcie czego zostałem zmuszony do atakowania naprawdę silnych przeciwników. Pod koniec tego tygodnia postanowiłem wycofać się na moje rodzime ziemie w celu przegrupowania się i zebrania posiłków. Niestety wpadłem w oko bohaterce orków, która na czele swojej potężnej armii ruszyła za mną w pogoń... I tu po raz kolejny niewielka ilość punktów ruchu okazała się moją piętą achillesową. Nie zdołałem bezpiecznie schronić się w swoim mocno ufortyfikowanym mieście. Ostatniego dnia doszło do epickiej bitwy, w której zmagałem się z prawdziwą hordą krwiożerczych bestii. Cóż, stałem na z góry straconej pozycji. Kiedy na polu bitwy zostały mi już jedynie dwa Ogniste Smoki, zdecydowałem się na ucieczkę. Niestety, nie starczyło mi złota, by odkupić swojego bohatera, a już następnego dnia w karczmie znalazł się ktoś zupełnie inny...

Relacjonuje Trashka Ruszyłam bardziej na wschód. To znaczy ruszyła główna armia Deleb, a Alastor ostrożnie badał perymetr na zachodzie. Okazało się, ze wybrałam niewłaściwie, bo prawdziwe igrce trwały właśnie tam – pogonie orków i krasnoludów - a nie wszystkie wrogie istoty blokujące dostęp zostały zwalczone. Alastor ze swoim przybocznym Impem nie zdziałałby tam wiele. Zawróciłam Deleb z nadzieją, że zdąży na dożynki, gdy już armie krasnoludów i orków się wykrwawią we wzajemnych starciach. Zainwestowałam w magię, by moja bohaterka w przelocie, podczas uzupełniania sił, mogła douczyć się magii do czwartego kręgu włącznie.

Relacjonuje Myszasty Kolejny tydzień upłynął pod znakiem wzajemnego stroszenia piórek – to odnośnie do spotkania przy granicy - oraz dalszych poszukiwań kamienia, który urósł już w oczach nekromantów do rangi symbolu nowoczesności i postępu. Udało się jednak przynajmniej postawić Zamek i Kapitol. Trzeba było podjąć męską decyzję – Władek zabrał, co miał pod ręką, i ruszył w kierunku, gdzie kręcili się Orkowie. Na szybko zajęliśmy im dwie kopalnie. Okazało się, że nie jest to tylko przejście do sąsiadów, gdyż po wąskiej i dobrze pilnowanej grobli (+ 12 Duchów) można było się dostać dalej. Następnego dnia jęknąłem ze szczęścia – istne Eldorado! Skrzynka na skrzynce, jakieś artefakty, kilka budynków. Tylko kamienia nie ma. Na dodatek szóstego dnia koło drugiej granicy zaczęli mi łazić przedstawiciele korporacji Inferno. Jak nie urok, to przemarsz czerwonych wojsk...

Relacjonuje Lucas the Great Odstąpiłem od wyrzynania krasnoludów, bo w okolicy pojawiły się piekielne legiony. Uznałem, że lepiej będzie, jeśli się nieco skoncentrują na sobie. Bohater Myszastego plądrował coś poza groblą, na wyspie (moja bohaterka widziała bardzo wiele, do tego już maskowała skład swojej armii przed wrogiem). To był idealny moment. Uderzyłem na bandy rycerzy i aniołów (jak to mile brzmi) grasujących w centrum mapy. Pięść Chana dostał zaszczytna rolę dostarczenia posiłków w sztafecie z szefem centaurów. Koniec tygodnia zastał mnie blisko zamku docelowego, ale nie mogłem się powstrzymać i poświęciłem nieco czasu na zbieranie złota w okolicy. Za coś trzeba przecież było wykupić dodatkowe Cyklopy...

Relacjonuje Hakken Po tej stracie mój los był już właściwie przypieczętowany. Szczęśliwie orki nie zdecydowały się na zdobycie mojej twierdzy i ruszyły ku głównemu łupowi, którym było potężne miasto po środku planszy. Pozostało mi jedynie na powrót gromadzić siły w nadziei, że moi przeciwnicy osłabią się wzajemnymi walkami na tyle, by móc jeszcze coś dla siebie ugrać. Gdzieś w środku tygodnia, od północy, na moje terytoria wdarły się piekielne legiony. Zajęły kopalnię kryształu i już szykowały się do dalszej ekspansji, kiedy to przegrupowałem się i poprowadziłem na nich swoją armię. Do bitwy jednak nie doszło, gdyż tchórzliwe demony wycofały się poza pierścień gór, a ja nie czułem się aż tak silny, by je gonić. Zresztą, jak wykazała praktyka, było by to bezcelowe, krasnoludy są po prostu zbyt wolne...

Relacjonuje Trashka Deleb usunęła wszelkie przeszkody i wpadła na ziemie krasnoludów. Wiedziałam, że Hakken jest osłabiony i nie da rady skutecznie mnie powstrzymać. Armia orków gdzieś się upłynniła i uznałam, że Lucas wykombinował sobie, iż przyczai się i poczeka, aż wytracę część sił na szturmowaniu Fortecy. Niedoczekanie. Policzyłam swoje siły i stwierdziłam, że mogę powoli zacząć oczyszczać sobie drogę do centralnego zamku, zdobywając doświadczenie dla Deleb i odratowując budżet znaleziskami. Hakken omal nie dopadł Alastora, gdy ten przejmował kopalnię kryształów od krasnoludów. Zdecydowanie, nie ma co tracić czasu na graniczne utarczki, gdy nieśmiertelność czeka...

Relacjonuje Myszasty Początek tradycyjny: modlitwy o kamienie z nieba, spokój na granicy i jakieś fajne artefakty w okolicy. Bo Władek tak zapamiętał się w kolekcjonowaniu zawartości skrzynek i trzepaniu ich strażników, że nawet nie spostrzegłem się kiedy dobił do 14 poziomu, przy okazji łapiąc Zaawansowane Szczęście i Logistykę. Poza tym liczba kościstych doszła do 378, nie licząc prawie setki zapasowych w mieście. Przydałoby się je zresztą odwiedzić, bo w każdej chwili może się pojawić jakiś węszący obok Upierdliwy Orkowy Patrol (w skrócie UOP) i ściągnąć na głowę Władka oddziały prewencyjne. Decyzję taką prawie udało mi się podjąć. Prawie, bo oto objawił się końcu cypla portal. Dwustronny, czyli da się wrócić z grubsza tą samą drogą. Ryzykować, czy nie? Władek popatrzył na swoje milczące wojsko i pomyślał: „Oni kiedyś zaryzykowali...” Zawahał się na chwilę. Tylko na chwilę, bo w następnej był już po drugiej stronie.

Relacjonuje Lucas the Great Trzeciego dnia wpadłem do zamku. Wytraciłem niemal wszystkich centaurzych Grasantów i większość Siepaczy. Padł jeden z siedmiu cyklopów i kilkadziesiąt Goblinów. Za to na miejscu czekał zaciąg nowych sił, w tym Anioły i Inkwizytorzy. Zwolniłem niedobitki z kilku formacji i zastąpiłem je rekrutami z Przystani. Przez resztę tygodnia obserwowałem bohaterów innych graczy, czających się w pobliżu. Jedynie Vladimir Myszastego nie kombinował, a przemknął przez krainę, wzmocnił armię posiłkami i wyraźnie planował szturm. Cóż, próbować może...

Relacjonuje Hakken Nie ma tu już właściwie o czym mówić. Jedynymi liczącymi się na planszy siłami byli orkowie i nieumarli. Miałem jeszcze nieco nadziei, że wykrwawią się wzajemnie na tyle, by moja armia mogła dobić przegranego, niestety zostały one rychło rozwiane. Orkowie zajęli już bowiem docelowe miasto i zaczęli się w nim umacniać. Widząc to, nekromanta poprowadził swoje nieumarłe armie, by w ostatecznej bitwie rozstrzygnąć prawo do panowania nad krainą. Czekałem w pogotowiu, ale czasu na odbicie miasta było za mało, a posiłki za daleko. Jedyna szansa, jaką widziałem, to potworne straty podczas starcia tamtych dwóch potęg.

Relacjonuje Trashka Zgodnie z planem oczyściłam przedpole, ze zgrozą patrząc na rzeź, jakiej dokonała armia orków et consortes w mieście, które planowałam w tym tygodniu zająć. A więc Lucas po prostu „wycofał się do przodu”. Jak pech to pech. Do tego obok pojawiła się też armia Myszastego. Czy wszyscy musieli wpaść na ten sam genialny plan, co ja? Zboczyłam nieco z trasy, by zebrać więcej złota i obserwowałam rozwój wydarzeń. Hakken – jak dostrzegłam – również utrzymywał swego bohatera w niewielkiej odległości. Zostawiłam go w spokoju, tracić teraz siły na bicie małych, krępych i niewywrotnych byłoby szczytem głupoty.

Relacjonuje Myszasty Opłaciło się. Po drugiej stronie, po pierwsze, była kaplica, czyli bezpieczne schronienie w razie interwencji. Po drugie, dwie kopalnie złota. Po trzecie zaś, dwie grupy Kościanych Smoków. Tak się bowiem szczęśliwie złożyło, że właśnie one były patronami tego tygodnia. Kopalnie były dobrze pilnowane, tak więc Władek złapał znów nieco doświadczenia, które tym razem przyszłościowo zostało ulokowane w podwójnie rozwiniętym Oświeceniu. Smoki zrobiły mu zaś przyjemną niespodziankę, przyłączając swe stare kości do radośnie klekoczącej armii. Miasto powoli się rozbudowywało, chociaż o wszystkich upgrade’ach można było jedynie pomarzyć. Wtedy jednak nastąpiło wydarzenie, które miało raz na zawsze odmienić los Władka i królestwa Nekromantów – w wewnętrznej strefie został zauważony oddział Orków! Oni JUŻ tam byli i prawdopodobnie szykowali się do szturmu na centralne miasto. Zarządziłem pełną mobilizacje i odwrót do zamku.

Relacjonuje Lucas the Great Ha! Zaatakowali, a jakże! To znaczy sami sztywniacy Myszatego, reszta podwinęła ogony (i brody) pod siebie. Miasto jest moje i takie pozostanie. Brutalna siła orków po raz kolejny wykazała wyższość nad magią i rozmaitymi fikuśnymi sztuczkami innych ras. Jedyne, czego żałuję, to fakt, że nie skoncentrowałem ataków zasięgowych na katapulcie wroga. Mogłem ją łatwo rozbić, nim naruszyła mury. Ciekawe, jaką minę miałby wtedy Myszasty?

Relacjonuje Hakken Nekromanta uderzył na centralne miasto. Orkowie jednak byli silniejsi. Dosłownie na moich oczach roznieśli w pył zastępy umarlaków, sami ponosząc jedynie marginalne straty. Nie pozostało mi nic innego, jak ze zgryzoty targać brodę i uznać orczą władzę w królestwie.

Relacjonuje Trashka Koniec! Armia nieumarłych dosłownie roztrzaskała się o potężne mury Przystani. Siły były liczne, więc pewnie bohaterka Lucasa znowu awansowała. Do tego znów dokupił wojsk. Z niskimi współczynnikami bojowymi co w tym miejscu wskóram? Owszem, mogłabym rzucić swe wojska do bezsensownego ataku, ale to nie w moim stylu... Nie posyłam żołnierzy na śmierć, gdy nie widzę szans na sukces. A armia orków ma dla mnie poziom „wyzwanie”. Cóż, piekło jest wieczne, nadejdzie jeszcze dzień zemsty...

Relacjonuje Myszasty Co cherlawa szkapa wyskoczy, Władek dobił do miasta, w którym w międzyczasie upgrade’owałem Wampiry, i zabrał stamtąd całe dostępne wojsko. Następnie równie szybko udał się do pilnującego wejścia do wewnętrznej krainy posterunku i – zgarnąwszy uprzednio jeszcze 3 kolejne Kościane Smoki – zaatakował garnizon. Po kilku chwilach, wzmocniony o 6 Liczy z odzysku, wdarł się do wnętrza i pojechał w stronę zamku. Okazało się, że pośpiech był uzasadniony – Orki już buszowały i plądrowały ludzką stolicę. Mając pod sobą legiony niestrudzonych wojowników, przystąpił do oblężenia.

Jak nietrudno przewidzieć, bitwa zakończyła się sromotną klęską. Głównie za przyczyną olbrzymiej różnicy we współczynnikach odpowiedzialnych za atak i obronę. Może w otwartym polu przewaga liczebna moich wojsk dałaby jakiekolwiek szanse powodzenia, jednak armia Orków, wzmocniona posiłkami z miasta, była bezkonkurencyjna. Zemściło się też kilka błędów z początku rozgrywki – braki w dostawach kamienia, zbyt powolne i ostrożne zajmowanie kolejnych kopalni i budynków, co przełożyło się bezpośrednio na jego niezwykle mozolny rozwój i małą ilość wysokopoziomowych jednostek. Nekropolis jest wciąż rewelacyjnym miastem, jednak na tak kompaktowej mapie Nekromanci nie mają szans rozwinąć skrzydeł. Niestety. Tutaj brutalna siła sprawdziła się najlepiej.

Komentarze
18
Usunięty
Usunięty
30/01/2008 17:13

ja rozegrałem pojedyne na planszy miasto cudów i tez trzeba było zdobyć środkowyza i utrzymac go przez tydzień

Ale tu się nie ma o co obrażać... ;)Generalnie mam ksywę Mysza i występuje ona w kilku wariacjach... Tutaj na przykład jako Myszasty, czasem jako Myszymir... :)Ale dzięki za zwrócenie uwagi na ten drobiazg - w tekście faktycznie powinno być Myszasty... ;)

Usunięty
Usunięty
27/01/2008 21:16

Sorry, że mówię o tym dopiero teraz, ale czy ktoś nie zauważył taki głupi szczegół:"Żółty - Myszymir - Nekropolis"MYSZYMIR NIE MYSZASTY!!!Myszasty, na Twoim miejscu bym się obraził ;P




Trwa Wczytywanie