Codename Panzers: Cold War - betatest

Łukasz Wiśniewski
2009/02/02 17:00

Bardzo gorąca Zimna Wojna

Bardzo gorąca Zimna Wojna

Bardzo gorąca Zimna Wojna, Codename Panzers: Cold War - betatest

Węgierscy programiści ze studia Stormregion mają swoje miejsce w historii gatunku RTS. Choć stworzone przez nich gry spod znaku Codename Panzers nie zaliczały się do najwybitniejszych czy najbardziej dopracowanych, to oferowały dynamiczną, casualową zabawę. Pomogła też w nagłośnieniu marki lekka atmosfera skandalu. Kontrowersje wzbudziło bardzo swobodne i igrające z historią podejście do tematyki II Wojny Światowej. Nowa odsłona serii udowadnia, że raczej nie wynikało to ze złej woli czy chęci skandalizowania, a właśnie z luźnego stosunku do faktografii. Po prostu Stormregion woli fikcję historyczną i świetnie się w niej odnajduje – znacznie lepiej niż w twardych realiach. Tym razem nie można już mieć wątpliwości: gra opowiada o alternatywnej historii powojennej Europy.

Czarny scenariusz

Gdy upadała III Rzesza, Alianci bardzo poważnie obawiali się kolejnych kroków Stalina. Nie byli pewni, czy czerwona Rosja nie posiada wystarczających sił, by zaoferować radziecki ład większej części Europy. Nie posiadała, do tego umieszczenie broni nuklearnej w regionie nieco przyhamowało Stalina. W nowej grze z serii Codename Panzers jednakże losy potoczyły się inaczej. Po krótkiej przerwie na złapanie oddechu Sowieci uderzają. W 1949 wybucha nowa wojna. Trudno jednak powiedzieć, czy mówimy w tym wypadku o alternatywnej historii naszego świata, czy raczej jakiegoś równoległego. Logotypy, jakich użyto dla Aliantów i Sowietów jedynie odlegle kojarzą się z flagami i godłami jakie znamy. Również technologia nie jest do końca zgodna z historią, pełno tu lekkich anachronizmów. Przykładowo w jednym ze scenariuszy pojawia się filmik z lokomotywą o konstrukcji z lat ’60 ubiegłego wieku – może akurat taką chłopaki zapamiętali z kolejki PICO? Na dodatek sam podtytuł Cold War wprowadza w lekka konfuzję – Zimna Wojna to był okres stroszenia się dwóch mocarstw i ich sojuszników. Tu bezpośrednie, otwarte walki wybuchają już w cztery lata po upadku państw Osi. Tak więc okres Zimnej Wojny nigdy nie nadszedł. Zamiast tego mamy wojnę bardzo gorącą. Nie ma więc sensu doszukiwać się jakichś historycznych czy para-historycznych smaczków, a po prostu grać. Jak zwykle łatwo, przyjemnie i casualowo.

Co na warsztacie

Nasze pierwsze wrażenia opieramy na udostępnionej prasie przez Atari wersji oznaczonej jako Previev Code. Mieliśmy w niej okazję pobawić się nieco kampanią Aliancką i to w zasadzie wszystko. Jak da się zauważyć na kolejnych dołączonych obrazkach, podarowany nam build nie oferował (istniejącej wirtualnie w ustawieniach) możliwości obracania kamery. Pojawiały się również drobne problemy z wydajnością, ale to normalne przy wczesnych wersjach. W związku z tym nasze pierwsze wrażenia dotyczyć będą mechaniki rozgrywki, konstrukcji scenariuszy i oprawy audiowizualnej. Na pełną recenzję Codename Panzers: Cold War przyjdzie czas, gdy otrzymamy finalną wersję gry. Jak się uczyć, to od najlepszych

Pierwsze zaskoczenie spotyka nas już na samym początku. Najwyraźniej Stormregion postanowił poważnie unowocześnić koncepcję swych gier, bo na mapach znajdują się punkty taktyczne, które przejmujemy od wroga. Jedne generują punkty prestiżu pozwalające na ulepszanie jednostek i dodatkową rekrutację, dostępną dzięki chociażby dzięki lądowiskom dla helikopterów transportowych, sprowadzających posiłki. Ewidentnie widać tu wpływ dwóch największych innowatorów gatunku – studiów Relic i Massive Entertainment. Trzeba przyznać, że owe pierwsze zaskoczenie należy do bardzo pozytywnych. W połączeniu z tradycyjnie dynamicznym modelem rozgrywki Codename Panzers te rozwiązania pracują znakomicie. Trochę szkoda, że komputerowy przeciwnik zdaje się być całkowicie niezainteresowany odbijaniem tych miejsc, ale może to być jedynie wadą wczesnej wersji.

Tradycyjnie do obsługi pojazdów potrzebna jest załoga – ale, inaczej niż w pierwszych odsłonach serii, teraz może nią być dowolny oddział. Pozwala to na bardzo dynamiczne zmiany na polu walki. Nasi wojacy mogą oczywiście załadować się do pojazdów wroga. Co więcej, gdy przejmiemy magazyny przeciwnika (kolejny rodzaj punktu taktycznego), jesteśmy w stanie uzupełniać swe siły maszynami przeciwnika, nówka sztuka, nie śmiganymi. Tak więc w ramach niektórych scenariuszy zwiększa się znacznie swoboda gracza, jeśli idzie o sposób wykonania zadań i dobór sił. W połączeniu z pozostawieniem struktury misji opartej o zadania główne, opcjonalne i ukryte daje to efekt rewelacyjnej grywalności. Psuje to tylko bierna AI (miejmy nadzieję, ze zostanie poprawiona) i porażająco niski poziom trudności (co przecież nie przeszkadza niedzielnym graczom).

Będąc już przy temacie błahości stawianych przed nami wyzwań, warto zaznaczyć, ze stare "kombosy" działają dalej. Wciąż wymiata grupa piechoty złożona z podwójnego zestawu: medycy, szturmowcy, broń p-panc. Sześć jednostek, dla których nie ma w zasadzie poważnego przeciwnika. Zwłaszcza, gdy obok podąża drugi zestaw promocyjny oparty o dwa czołgi i dwa transportery naprawcze. Pojawiły się też nowe opcje budowania "dream teamu" – jest chociażby pojazd opancerzony pełniący rolę medyków. Dzięki temu można stworzyć grupę pieszo-pancerną, z którą komputer zupełnie nie wie jak sobie poradzić. Zwłaszcza, że jednostki medyczne i naprawcze przestały się pchać na pierwszą linię.

GramTV przedstawia:

W dalszym ciągu mamy możliwość dobierania wojsk przed misją, ale teraz nie są one wszystkim, czym dysponujemy, bo początkowa pula punktowa nie jest pulą ostateczną. Bądź co bądź po coś umieszczono na mapie punkty taktyczne umożliwiające ściągnięcie posiłków... Ciekawym rozwiązaniem jest poszerzenie zestawu startowego o opcje wsparcia. Tak, do trzonu swej armii dołączmy nie tylko pojazdy i żołdaków, ale też i takie smakołyki, jak nalot czy zwiad za pomocą helikoptera. Ponowne ich użycie wymaga czasu, kosztują dużo punktów, ale sprawdzają się świetnie. Oczywiście na niektórych mapach możemy je pozyskać jako dodatek podczas danej misji (zajmując odpowiednie punkty taktyczne). Solidnie, ale bez rewolucji

Graficznie gra cieszy oko, ale nie sposób nie zauważyć, że mimo wszystko pozostaje w tyle za czołówką. Do jakości detali i efektów specjalnych jaką fundują nam Relic czy Massive Entertainment programiści Stormregion zaledwie się zbliżają, a przecież Company of Heroes i World in Conflict są na rynku od dłuższego czasu. Niezależnie od tego widać, że starają się i robią duże postępy. Modele są dobrze opracowane, a niektóre efekty zniszczeń, jak walący się dźwig (z którego kiosku operował snajper) zapadają w pamięć. Oddziały żołnierzy są bardzo porządnie animowane, ale nie stworzono zbyt szczegółowych modeli, więc też i nie przewidziano dużych zbliżeń kamery. Dźwięk w naszej wersji jeszcze nieco płatał figle – jednostki były jakby zbyt rozgadane, czasem niezgodnie z zaistniałą sytuacją (wypowiedzi są kontekstowe), na dodatek równie dobrze dało się słyszeć swoich i wrogów. Prawdopodobnie problem zniknie w wersji finalnej. Uśmiech na twarz przywołały za to propagandowe hasła płynące z sowieckich szczekaczek. Taki nerwowy uśmiech przez zaciśnięte kurczowo szczęki. Bądź co bądź Węgrzy dzielą z nami wspomnienia "komunistycznego raju" więc bez trudu uchwycili klimat propagandowego prania mózgu.

Ogólnie pod względem oprawy audiowizualnej mamy do czynienia z porządną produkcją, lokującą się gdzieś pomiędzy dolnymi stanami wyższymi a wyższymi stanami średnimi. Nawet latające krzyżyki leczenia i ikonki naprawy nie drażnią oka tak bardzo jak kiedyś. Uwagę zwracają również filmy wprowadzające w kolejne misje, a zwłaszcza samo intro, stylizowane po części na film dokumentalny z epoki. Wprowadzenia w wytyczne scenariuszy pozostały bardzo podobne do tych, które towarzyszyły nam we wcześniejszych odsłonach serii. Nie zauważyliśmy w czasie testów jakiś nagłych zwrotów akcji w ramach misji, czasem było zdecydowanie zbyt liniowo i skryptowo, ale przecież nie widzieliśmy jeszcze wszystkiego...

Słuszny kierunek

Warto jeszcze wspomnieć o bardzo wzbogacających rozgrywkę ulepszeniach jednostek. Dla każdego pojazdu bojowego na przykład przewidziano kilka możliwych dodatków, często diametralnie zmieniających jego funkcję na polu bitwy. Wspomnieliśmy już o przerobieniu lekkich wozów bojowych na ambulanse, napomknęliśmy również o roli naprawczej standardowego transportera opancerzonego. To jednak jedynie skromne przykłady. Dodanie systemu radarowego umożliwia wcześniejszy wykrywanie wrogów, a zmiana lekkiego czołgu w mobilny miotacz płomieni otwiera całkiem nowe możliwości taktyczne. Wyposażenie amfibialne? Specjalne pociski? Ależ prosimy bardzo, tyle że nie wszystko na raz i nie w każdym momencie kampanii. Konfigurowanie swoich sił sprawia sporo przyjemności i sprawia, iż możemy tą samą misję przechodzić na kilka sposobów.

Generalnie nasze wrażenia po spędzeniu kilku godzin nad fragmentem Codename Panzers: Cold War są całkiem pozytywne. Oczywiście gra ta nie wytrzymuje pod względem wykonania i grywalności porównania z Dawn of War 2, ale prezentuje sobą jakość, która nie pozwoli jej zginąć na rynku. Ma kilka mocnych elementów i – co najważniejsze – pokazuje, że ucząc się rozwiązań od najlepszych można uniknąć plagiatu i stworzyć kawał solidnej gry. Odnosimy wrażenie, ze oderwanie się od stricte historycznej tematyki bardzo dobrze zrobiło serii i pozwoliło rozwinąć jej twórcom skrzydła. Nie byli najmocniejsi w tematyce II Wojny Światowej, ale najwyraźniej bardzo lubią rozważania z cyklu "co by było gdyby?" – czekamy na pełną wersję i możliwość przetestowania zabawy w sieci. Tam problemy z dosyć bierną AI odejdą w niepamięć.

Materiał wideo

Komentarze
27
Usunięty
Usunięty
19/02/2009 10:24

Możecie się dalej przegadywać w kwestiach historycznych, a gra i tak ciągle jest do bani.Wcale się nie zdziwię kiedy okaże się, że twórcy zupełnie nie poprawią wszystkich tych bugów, o których mowa w betateście, a i tak znajdzie się masa ludzi, którzy kupią ten odtwórczy bubel...

Usunięty
Usunięty
10/02/2009 14:25

Tiaaa, pamiętam tą aferę z Fazą Pierwszą i jak w pewnym czasopiśmie, Lucas, wystawiłeś ocenę najniższą za "antypolskie treści". I jak w jednym z numerów eXtra Gry pisałeś o tym, że "[...]w której bezkrytycznie powielony zostaje rozkaz uderzenia na Polskę... w odwecie za atak na Rzeszę". Tak, tak było - z tą różnicą, że w grze ZACYTOWANO fragment historycznego dokumentu (rozkazu Hitlera, który pisał tam, że ich atak jest tylko odpowiedzią na nasze prowokacje). Ale to mało istotna różnica, prawda? I jeszcze napisałeś, także w XG, iż "jeden Polak był pijakiem, a drugi tchórzem". Racja, był cywil-pijaczek. Ale to był zwykły pijaczek, jakich zawsze było wiele. A tchórz? Dobre żarty. Pojawiła się tak scenka, w której polski oficer był brany do niewoli. Jedynym, do czego można było się przyczepić do polska premiera - 1.09.2004 r.A w Fazie Drugiej to do przyczepienia tylko może być misja pod Monte Cassino, gdzie zostało zdobyte 17 stycznia 1944 przez siły anglo-amerykańskie (w rzeczywistości 20 maja 1944 przez II Korpus Polski z pomocą Anglików i np. Francuzów).

Usunięty
Usunięty
10/02/2009 14:25

Tiaaa, pamiętam tą aferę z Fazą Pierwszą i jak w pewnym czasopiśmie, Lucas, wystawiłeś ocenę najniższą za "antypolskie treści". I jak w jednym z numerów eXtra Gry pisałeś o tym, że "[...]w której bezkrytycznie powielony zostaje rozkaz uderzenia na Polskę... w odwecie za atak na Rzeszę". Tak, tak było - z tą różnicą, że w grze ZACYTOWANO fragment historycznego dokumentu (rozkazu Hitlera, który pisał tam, że ich atak jest tylko odpowiedzią na nasze prowokacje). Ale to mało istotna różnica, prawda? I jeszcze napisałeś, także w XG, iż "jeden Polak był pijakiem, a drugi tchórzem". Racja, był cywil-pijaczek. Ale to był zwykły pijaczek, jakich zawsze było wiele. A tchórz? Dobre żarty. Pojawiła się tak scenka, w której polski oficer był brany do niewoli. Jedynym, do czego można było się przyczepić do polska premiera - 1.09.2004 r.A w Fazie Drugiej to do przyczepienia tylko może być misja pod Monte Cassino, gdzie zostało zdobyte 17 stycznia 1944 przez siły anglo-amerykańskie (w rzeczywistości 20 maja 1944 przez II Korpus Polski z pomocą Anglików i np. Francuzów).




Trwa Wczytywanie