Matka jest tylko jedna (z trzech) - recenzja filmu Suspiria

Joanna Kułakowska
2018/11/11 21:45
0
0

Remake nie zawsze jest ciekawszy niż oryginał. W tym przypadku tak jest, a nowa wersja to horror, który trochę straszy, ale bardziej fascynuje artyzmem.

Suspiria, której reżyserią zajął się Luca Guadagnino, to w zasadzie nie tyle remake, co reboot, wariacja oraz impresja na temat opowieści pod tym samym tytułem z 1977 roku. Wspomniane dzieło, znane u nas również jako Odgłosy, wyszło spod ręki Daria Argenta, stanowiąc pierwszy rozdział trylogii o trzech Matkach, potężnych wiedźmach parających się mroczną magią od XI wieku (a w nowszej wersji boginiach wywodzących się z pradziejów człowieka) – kolejne to Inferno (1980) i Matka Łez (2007). Uznany za kultowy pierwowzór recenzowanego filmu strzelał widzowi w twarz jaskrawą estetyką giallo, bazując głównie na szokowaniu turpizmem i serwowaniu kiczowatych scen gore, które dziś, prócz grozy, wywołają nerwowy chichot z nutką odrazy. Tymczasem Suspiria Guadagnina ma całkiem sporo momentów, które powodują ciarki na grzebiecie i nagły skok serca (a czasem i żołądka) do gardła, ale znacznie odbiega stylem od oryginału i przede wszystkim zachwyca stroną artystyczną – doborem środków wyrazu; wyszukanym kadrowaniem postaci i zabawą perspektywą; surową, stonowaną, a jednak na swój sposób intensywną kolorystyką, podkreślającą upiorną, niezdrową atmosferę; czy wreszcie doskonałą charakteryzacją aktorek i obłędną choreografią tańca oraz scen, w których nadzwyczaj ważny jest każdy krok i gest. Mimo że Luca Guadagnino także flirtuje z turpizmem (tyle że w porównaniu z poprzednikiem w sposób wysmakowany i wyrafinowany), to i tak otrzymujemy obraz bardziej fascynujący i intrygujący – przy czym skłaniający do analizy świata przedstawionego i jego mitologii – niż naprawdę przerażający.

Matka jest tylko jedna (z trzech) - recenzja filmu Suspiria

Fabuła filmu rozgrywa się w Berlinie zachodnim w latach 70. (w tym samym czasie co oryginał). Suspiria zaprezentowana została jako dramat w sześciu aktach, przenosząc tym samym na kinowy ekran ideę spektaklu teatralnego lub baletowego, co ma symboliczne znaczenie, gdyż taniec to dusza i magia – zarówno metaforycznie, jak i dosłownie – tego utworu. Generalnie umieszczono tu trzy aspekty, które praktycznie od zarania cywilizacji budzą wielkie, gwałtowne i skrajne emocje, stanowiąc siły skłaniające lub zmuszające człowieka do transgresji (często w złym, czasem w dobrym znaczeniu): wojna, polityka, sztuka. Przenika je zaś religia. Wszystko, co zawiera pierwiastek wstydu, poświęcenia, cierpienia, przemocy, śmierci i transcendencji, służy trzem Matkom z Argentowego mitu, który podjął Guadagnino – Matce Mroku (Mater Tenebrarum), Matce Łez (Mater Lachrymarum) i Matce Westchnień (Mater Suspiriorum). Niniejszy film poświęcony jest trzeciej, najstarszej z nich.

Można pokusić się o stwierdzenie, że twórcy Suspirii podkreślają mistyczne znaczenie liczby „3”. Trójca wiedźm/bogiń (trzy magiczne kobiece reprezentacje w taki czy inny sposób przewijają się przez mity różnych kultur). Trzy motywy stanowiące tło, a zarazem organizujące fabułę (terroryzm Grupy Baader-Meinhof, wciąż żywe wspomnienia i trauma po II wojnie światowej, zapierająca dech brutalnością, krwawa, pierwotna magia, która nie ma nic wspólnego z jakimiś schludnymi rysuneczkami i ziółkami). Trzy wybijające się na plan pierwszy postacie (stary doktor Josef Klemperer, Madame Blanc, Susie Bannion). Trzy kluczowe dla narracji miejsca – swoiste punkty węzłowe akcji (gabinet psychologiczny, akademia tańca, gospodarstwo rodziny menonitów). Trzy złożone na ołtarzu mocy, w pewnym sensie zdradzieckie dziewczęta. Trzy niezwykłe osoby aspirujące do kontroli nad innymi... Można tak jeszcze długo. Genialna Tilda Swinton, która jest w stanie zagrać literalnie każdego, również ma tu trzy role (dla jednej z nich swego czasu sporządzono fikcyjną tożsamość wcielającej się weń osoby).

Głównym wątkiem opowieści prowadzonej przez Guadagnina jest przybycie do Berlina Amerykanki Susie Bannion (Dakota Johnson), byłej członkini wspólnoty menonitów, która wyrzekając się religii i zwyczajów, opuściła rodzinę, by dostać się do słynnej szkoły tańca założonej przez Helenę Markos i kształcić się pod okiem uwielbianej przez siebie artystki – Madame Blanc (Tilda Swinton). Powitana zostaje nader chłodno, gdyż przedstawicielki personelu zajmującego się zarządzaniem i edukacją nie miały powodu, aby wierzyć w jej talent i niezbędne umiejętności. Wszystko zmienia się podczas egzaminu wstępnego – sama Blanc zaszczyca Susie swą obecnością i dziewczyna zostaje uznana za niezwykle cenny nabytek. Bohaterka poznaje akademię jako specyficzną żeńską wspólnotę; rodzinę, która dba o emancypację studentek wobec świata zewnętrznego, o to, aby dostrzegały w sobie siłę i działały wbrew zakorzenionym w ówczesnym niemieckim społeczeństwie zasadom stawiającym kobiety niżej w hierarchii i pchającym je raczej w stronę „kariery kury domowej” niż realizacji pełni potencjału, a jednocześnie wpajając im (z zewnątrz nieco podejrzaną) wierność i oddanie uczelni, nauczycielkom i samej idei sztuki tańca. Sztuki, która jest szalenie trudna, w pewnym sensie okrutna, i wymaga wielkich fizycznych i psychicznych poświęceń.

Inne wątki Suspirii prowadzone są za pośrednictwem doktora Klemperera (Lutz Ebersdorf), którego pacjentką jest Patricia (Chloë Grace Moretz), oraz Sary (Mia Goth), z którą szczerze zaniepokojony psychoanalityk nawiązuje kontakt. Obie dziewczyny uczęszczają do portretowanej w filmie uczelni. Dzięki tym osobom widzowie stopniowo odkrywają jej prawdziwe oblicze. Ważne są również wstawki ukazujące miejsce, które opuściła Susie, i tajemnicza choroba jej matki (Małgorzata Bela). Choroba owa zaprezentowana została w autentycznie przerażający sposób. Ta cierpiąca, rzężąca kobieta – o młodej, lecz wyniszczonej twarzy i umęczonych oczach – generuje większy stres aniżeli, skądinąd znakomite, efekty specjalne i wyniki pracy zespołu charakteryzacji związane z innymi postaciami. To w jej domostwie znajdziemy na ścianie napis głoszący, iż Matka może zastąpić wszystkich, ale nikt nie zastąpi matki. Matka jest najważniejsza. Ale która z matek? Mówią, że matka jest tylko jedna. Ale która jest tą prawdziwą?

GramTV przedstawia:

Do bardzo interesujących motywów należy tu eksploracja żeńskiej wspólnoty i relacji między różnymi kobietami, gdzie i wspólnota, i relacje zostały pokazane (lub zasugerowane) niestereotypowo – napięcia, linie podziału, walka o władzę w kowenie wiedźm, a z drugiej strony rodzące się wzruszające matczyno-córczyne uczucie pomiędzy dwiema bohaterkami. W filmie Guadagnina mamy siostrzeństwo, które odbiega od różnego typu wyobrażeń, gdzie hierarchia nie jest ścisła, ale istnieje granica – przed starszyzną trzeba pochylić głowę, ta zaś winna jest posłuszeństwo przywódczyni. A do tego jeszcze hipokryzja grupy, która oplata, wykorzystuje, a potem brutalnie bierze pod but, a wszystko to pod płaszczykiem pomocy. Niewinnie zasygnalizowane w Suspirii prostoduszne hasło Nikt nie zastąpi (w domyśleniu „prawdziwej”) matki okazuje się stwierdzeniem dwuznacznym – niezbyt zawoalowaną groźbą. Zarazem jednak pojawia się ktoś, kto chce coś zmienić, bo ma w sercu nie tylko ambicję, by prowadzić i kontrolować, ale matczyną miłość. Z drobniejszych ciekawych rzeczy przykuwa uwagę odwrócenie relacji władzy między płciami, a także między oficjalnymi funkcjonariuszami władzy a osobami, które w normalnych warunkach byłyby zdane na ich poczynania. Warto zainteresować się spostrzeżeniami odnośnie wpływu społecznego, zarażania ideami i tworzenia atmosfery powodującej, że wkładane do głowy przekonania zaczynają być postrzegane przez „zarażonych” jako jedyna możliwa prawda (doktor Kemperer wskazuje np. na związek nazistowskiej ideologii i religii, a Patricia zamieszcza w pamiętniku: Matka Markos, Matka Meinhof).

Luca Guadagnino stworzył obraz, w którym wszystko jest dosadne i bezpruderyjne, a owieczka prowadzona na rzeź może okazać się nawet nie wilkiem w owczej skórze, lecz rzeźnikiem we własnej osobie. Suspiria epatuje naturalizmem; brzydota, odstręczająca fizjologia tortur przeplata się tu ze zmysłowością i pięknem pracy biologicznej maszyny, jaką stanowią niesamowicie wygimnastykowane, emanujące stalową siłą, wibrujące brutalną mocą ciała tancerek. Symptomatyczne jest, gdy Madame Blanc mówi o uderzeniu piękna pięścią, podnosząc temat, że to bynajmniej nie wdzięk jest istotą tańca. Taniec jest w opowieści elementem, który pozwala połączyć się ze światem, sterować rzeczywistością – może być modlitwą, może być zaklęciem. Jest on w swej frenetycznej, bebechowatej, wulgarnie fizjologicznej formie istotą, esencją pierwotnej magii. Pomimo scen, które teoretycznie powinny wywołać odrazę (i może u wielu odbiorców i odbiorczyń wywołają), jak widok żywej tkanki skręcanej i miażdżonej niczym glina w parodii tańca, to jeden z ładniejszych wizualnie filmów ostatnich czasów (a przynajmniej tak jest moim zdaniem). Za pomocą odrażających chwytów osiągnięto perwersyjnie piękny efekt – Hellraiser się chowa i może pozostać jako potwór pod łóżkiem. Jeśli ktoś nie przepada za horrorami, ale interesuje się tańcem, a zwłaszcza baletem nowoczesnym, mimo wszystko powinien udać się do kina. Dakota Johnson zadziwia kunsztem, wręcz powala na kolana...

Na zakończenie warto dodać, że Guadagnino nie zapomniał o lekkim ukłonie w stronę pierwowzoru – jak wygląd Heleny Markos albo manifestacji Śmierci czy scena z robakami, które nawiązują do estetyki uprzedniego obrazu. Miłośnicy i miłośniczki trylogii zapewne ucieszą się z wystąpienia Jessiki Harper, bez problemu rozpoznając ją w roli Anke, małżonki Josefa Klemperera. W filmie Argenta aktorka ta wcielała się w postać Susie Bannion.

Suspiria jest utworem niesamowitym, co oczywiście nie oznacza, że idealnym. Pewne zdarzenia wydają się nazbyt mętne, a generalnie oszałamiającą wizualnie scenę kulminacyjną, odwołującą się do okultystycznych ilustracji i obrazów Boscha, psuje wybrana dlań ścieżka dźwiękowa. Ckliwie brzmiąca pioseneczka w zestawieniu z makabrycznym obrazem miała zapewne uwypuklić grozę, wywołując dysonans poznawczy czy poczucie groteski pokrewne gatunkowi giallo, lecz w rezultacie wyszło jakoś niepoważnie, co zepsuło odbiór (choć może to tylko kwestia gustu). Muzykę zresztą napisał Thom Yorke z Radiohead. Obsada spisała się zaś doskonale. Jeśli ktoś jest zainteresowany obejrzeniem Suspirii, a jeszcze nie sprawdził listy płac, niech się powstrzyma i w trakcie seansu spróbuje odgadnąć, za które kreacje odpowiada Tilda Swinton. Warto także zobaczyć wcześniejszą wersję opowieści, przejrzeć sobie mitologię (a może nawet źródła inspiracji) trylogii w reżyserii Argenta, by móc wychwycić różnice i podobieństwa.


Suspiria jest dla Ciebie, jeśli:

  • w grach lubisz wcielać się w potężnego maga lub potężną maginię;
  • chcesz się przekonać, jak bardzo kaleczysz rzemiosło w grach tanecznych.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!