Apostoł to średni horror na średni wieczór w środku tygodnia

Kamil Ostrowski
2018/10/26 16:00
1
0

Jeżeli kiedykolwiek powstał film, który byłby kręcony tylko w środy, to byłby właśnie Apostoł.

Apostoł to średni horror na średni wieczór w środku tygodnia

Film stworzony przez Garetha Evansa nieodłącznie musi się kojarzyć z Osadą. Nie bez powodu – w obiektyw trafia przecież mała społeczność funkcjonująca gdzieś na uboczu, opierająca się na dziwnych dla widza zasadach, a całość stanowi miks thrillera i horroru, co budzi w widzu obawy racjonalne i nieracjonalne. Wszystko przybrane zimną, jesienną stylistyką. Nieco wyprzedzając bieg wydarzeń mogę zdradzić, że podobnie jak film Shyamalana również po Apostole widz spodziewa się trochę więcej, niż ostatecznie dostaje. Podobnie jak Osada, tak Apostoł będzie większości widzów podobał – i słusznie, bo to bardzo lekkostrawny i przyjemny w odbiorze film. Nic specjalnego, ale jako jesienna przekąska nada się w sam raz.

Wracając jednak do początku – poznajcie Thomasa Richardsona. Chociaż w filmie informacja ta serwowana jest nam dopiero po jakimś czasie, tak już teraz zdradzę, że Thomas jest byłym misjonarzem, przeżywającym kryzys wiary. To możemy zresztą podejrzewać od początku, po dokonaniu prostej interpretacji zachowania postaci. Tenże Thomas zmuszony jest udać się na tajemniczą wyspę, na której króluje trójka pionierów: Malcolm, zwany również Prorokiem, Quinn i Frank. Sekta porwała bowiem jego siostrę Andreę celem wymuszenia wpłacenia okupu. Słusznie domyślając się, że po uiszczeniu żądanej kwoty zarówno Andrea jak i on sam pożegnają się z życiem, infiltruje społeczność, podszywając się pod nowo przybyłego akolitę. Jak możecie się domyślać, scenariusz od tego momentu pisze się niejako sam.

Reżyser Gareth Evans to twórca młody, ale mający na koncie już między innymi dwie części świetnych filmów akcji Raid. Twórca dobrze odnajduje się w momentach, gdy akcja idzie do przodu, a także typowo thrillerowych segmentach – gdy człowiek walczy z człowiekiem, podczas ucieczek, skradania się i tym podobnych. Krótko mówiąc, kiedy nie ma czasu na myślenie. Niestety, w horrorach nie da się trzymać tempa w nieskończoność, wobec czego akcja wreszcie zwalnia, a wtedy zaczynają wychodzić niedoróbki. Reżyser zalicza potknięcia, gubi tempo, nie umiejąc budować opowieści w sposób systematyczny. Ostatecznie nie mogę się też pozbyć wrażenia, że część postaci była zwyczajnie głupia, chociaż to już wina scenariusza.

Malcolm grany przez Miachaela Sheena jest może nie wyśmienity, ale z pewnością bardzo dobry jako moralny i faktyczny autorytet zwariowanej sekty. Średnio przychodzi mi ocenić postać Quinna w którego wciela się Mark Lewis Jones, który jest zwykłym oprawcą, a wypadałoby mu nadać trochę głębi. Frank (Paul Higgins) to postać trzecioplanowa. Doskonały jest natomiast Dan Stevens, czyli główny bohater, targany bolesną przeszłością, która zmieniła go w cynicznego palanta, zdolnego nawet do wykorzystania niewinnych postronnych, byle tylko osiągnąć swój cel.

GramTV przedstawia:

Apostoł to absolutnie przeciętne walory artystyczne. Muzyka nie zapadła mi w pamięć, szczerze mówiąc w ogóle nie mogę sobie przypomnieć czy jakakolwiek muzyka się w filmie była. Zdjęciowo jest przeciętnie – szaro, buro i ponuro. Jedynie przy scenach z pogranicza gore kamerzysta jakby się uaktywnia i zaczyna manewrować sprzętem tak, aby oddać lepiej dynamizm i grozę sytuacji. Poza tym „meh”.

Netflix na stworzenie wyłącznie na własne potrzeby thrillero-horroru ewidentnie nie szczędził środków. Apostoł to produkcja bogata w porządnie wykonaną scenografię, z nienajgorszą obsadą i wziętym reżyserem. Sęk w tym, że całości brakuje duszy. Można odnieść wrażenie, że wszystkim spieszyło się żeby odwalić swoje i iść już do domów, w spokoju odpalić Netflixa i… obejrzeć coś innego ze stajni Netflixa. Ot, paradoks filmów tworzonych w środę, dla środowych widzów. Nie jest źle, można obejrzeć. Tylko po co?

Komu spodoba się Apostoł? Aż chciałoby się powiedzieć, że miłośnikom Settlersów, ale zupełnie na poważnie to wszystkim lubiących odrobinę horroru, produkcje „kostiumowe” (cóż za śmieszne, ale jakże adekwatne określenie) i te w których ludzki i paranormalny demon występują w tandemie.

Komentarze
1
Maurycy_69
Gramowicz
27/10/2018 00:14

"Jeżeli kiedykolwiek powstał film, który byłby kręcony tylko w środy, to byłby właśnie Apostoł."

po jakiemu to?