W hrabstwie szopów i pączków - recenzja Donut County

Mateusz Mucharzewski
2018/09/14 19:00
0
0

Znany i ceniony twórca, 6 lat pracy, szopy i liczne dziury. Donut County to miks nietypowy, intrygujący i warty poznania.

W hrabstwie szopów i pączków - recenzja Donut County

Donut County to produkcja, której autorem jest ceniony wśród fanów gier niezależnych Ben Esposito. Większość graczy może go znać jako członka studia Giant Sparrow, które na koncie ma nagradzane The Unfinished Swan oraz What Remains of Edith Finch. Donut County to jego autorski projekt, nad którym pracował od sześciu lat. Efektem jest gra, na którą warto było czekać tyle czasu. To pokaz niezwykłej kreatywności Bena Esposito i dowód na to, że czasem nawet z banalnego pomysłu da się stworzyć coś niezwykłego.

Skrótowy opis mechaniki nie robi szczególnego wrażenia. Na niewielkiej planszy sterujemy małą dziurą w ziemi. Nic więcej. Celem jest wrzucanie do niej kolejnych przedmiotów codziennego użytku, które znajdują się obok nas. Z każdą kolejną “zdobyczą” dziura robi się coraz większa, co finalnie pozwala wciągać nawet całe budynki. Do końca gry niewiele się w tej kwestii zmienia. Donut County oparte jest więc na jednej, bardzo prostej mechanice. Osoby szukające w tym wyzwania mogą sobie odpuścić. Ben Esposito w swojej grze tego nie oferuje.

W Donut County niezwykle ważna jest cała otoczka. Na początku rozgrywki poznajemy młodą dziewczynę, której przyjacielem jest szop. W świecie wykreowanym na potrzeby gry nie jest to szczególnie szokujące. Jeśli coś ma dziwić to “ludzka” część tej dwójki, ponieważ wszystkie pozostałe postaci to zwierzęta. Co ważne, oboje pracują w sklepie z donutami, czyli znanymi nam głównie z amerykańskich filmów pączkami z dziurką w środku. Z jakiegoś powodu, zamiast wypiekać kolejne smakołyki, szop zaczyna wrzucać wszystko i wszystkich do dziury. Jak sięgniecie po grę, sami przekonacie się dlaczego. Nie będę wszystkiego zdradzać w recenzji.

GramTV przedstawia:

Cała otoczka, chociaż kolorowa i momentami absurdalna, to jeden z największych atutów Donut County. Dialogi między postaciami pełne są humoru, ciętych ripost czy naleciałości z języka znanego z social mediów (np. postacie mówiące między sobą “LOL”). Chociaż fabuła nie jest specjalnie głęboka, warto śledzić co między sobą mówią bohaterowie. Prawdziwą gwiazdą jest oczywiście szop, który przez cały czas udaje, że to nie on jest wszystkiemu winny. Wręcz przeciwnie, momentami robi z siebie bohatera. Wrzucił do dziury całą restaurację? Oczekuje, że wszyscy będą mu wdzięczni, przecież pełno w niej było karaluchów. Uprzedzając pytania - nie ma w tym drugiego dnia i jakiegoś głębszego przesłania. To absurd w najczystszej postaci, który w końcowych fragmentach jeszcze bardziej rozkłada na łopatki.

Wróćmy może do mechaniki, ponieważ warto poświęcić jej nieco więcej czasu. Oprócz wrzucania kolejnych rzeczy do dziury szczególnie dużo nie możemy robić. W pewnym momencie pojawia się katapulta, ale to niewielkie urozmaicenie. Wykorzystuje się ją głównie do zagadek logicznych. Te można znaleźć niemalże na każdej planszy, ale nie stanowią one najmniejszego problemu. Rozwiązanie każdej łamigłówki jest proste i intuicyjne. Ben Esposito nie stawia przed graczami chociaż minimalnego wyzwania. Na jego szczęście nie nudzi się to. Oczywiście duża w tym zasługa faktu, że grę można przejść w zaledwie dwie godziny. Inna sprawa, że po zobaczeniu napisów końcowych nie czułem zmęczenia Donut County. Wręcz przeciwnie, gdyby na rynku była już dostępna kontynuacja (oficjalnie nic nie wiadomo o planach wydania kolejnej części), chętnie bym po nią sięgnął.

W czym więc tkwi sukces Donut County? Z jednej strony jest to otoczka. Widok jak wylegujący się na leżaku krokodyl za chwilę bezbronny wpada do dziury potrafi rozbawić. Do tego dochodzą dialogi i przede wszystkim uroczy szop, który swoimi tekstami kradnie całe show. Finalnie jednak najwięcej radości sprawiał mi fakt, że Donut County jest grą prostą, łatwą i przyjemną. Może to kwestia moich obecnych potrzeb, ale szczerze podobało mi się bezstresowe wrzucanie wszystkiego do dziury. Nie sądzę, aby gra była lepsza, gdyby oferowała wyższe wyzwanie czy więcej skomplikowanych mechanik. Jej sukces leży w prostocie i relaksującej rozgrywce. Znajdą się oczywiście tacy, którzy będą tym faktem rozczarowani. Ja jednak do nich nie należę.

Ben Esposito stworzył grę składającą się w 0% z wyzwania, 0% z innowacji, 0% z głębszego przesłania i 100% z relaksującej rozgrywki. Donut County to tytuł na jeden wieczór, przy którym chcemy się odstresować, pośmiać i nie obciążać specjalnie szarych komórek. Idealne rozwiązanie dla osób zabieganych i zarobionych od rana do wieczora. Absolutne przeciwieństwo tego, z czego znane są najważniejsze tytuły z portfolio Bena Esposito. No i bardzo dobrze, bo takich gier nie ma niestety zbyt wiele. Wielu pewnie odbije się od zbyt prostej mechaniki, ale jeśli po obejrzeniu jednego trailera od razu zakochasz się w Donut County, finalny produkt na pewno spełni Twoje oczekiwania.

8,0
Gra o dziurze też może być fajna
Plusy
  • Otoczka z szopem w roli głównej
  • Relaksujący gameplay
  • Humor
Minusy
  • Tylko 2 godziny rozgrywki
  • Dla niektórych, paradoksalnie, może zabraknąć głębi w mechanice
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!