Na Steama wejdzie wszystko, co nie jest zakazane. To znaczy co dokładnie?

Kamil Ostrowski
2018/06/30 12:45
5
0

Valve liberalizuje swoją politykę, chcąc zedrzeć z siebie łatkę cenzora walczącego o poprawność. Sytuacja jednak pozostaje niejasna.

Na Steama wejdzie wszystko, co nie jest zakazane. To znaczy co dokładnie?

Okej, ustalmy fakty. Valve przez jakiś czas przyjmowało za swój złoty standard skomplikowaną, niezrozumiałą politykę obejmującą obyczajowość, wrażliwość, a częściowo również poglądy polityczne twórców. Nikt mi nie powie, że twórcom Hatred nie oberwało się za bycie nacjonalistami, co należy określić jako zupełnie haniebne (jakkolwiek sam za nacjonalizmem nie przepadam). Na marginesie mówiąc, ostatecznie interweniował sam Gabe Newell (przeprosił i przywrócił grę do dystrybucji), który zdaje się niczym Wieczny Imperator trzyma rękę na pulsie, żeby w kluczowych momentach wkraczać i zmieniać bieg wydarzeń, niby dramatyczne deus ex machina. W tym wszystkim wielu twórcom przeszkadzał przede wszystkim fakt, że granica “przyzwoitości” była zdecydowanie zbyt ruchoma. Steam potrafił przepuścić przez swoje sito daną produkcję, tylko po to, żeby przyczepić się np. do nadmiernej nagości, na kilka miesięcy, albo nawet parę lat później blokując dany tytuł. Wyobrażam sobie, że aby unikać kosztów Valve liczbę “cenzorów” ograniczał do minimum, sprawdzeń dokonując na wyrywki. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę ilość nowych produkcji pojawiających się na tej platformie.

Kiedy pisałem o tym, że powinniśmy się pożegnać na jakiś czas z wirtualnymi piersiami w grach wideo, nie spodziewałem się, że Valve aż tak ostro wychyli wskaźnik walności w drugą stronę. Z zabawy w internetowego policjanta/inkwizytora, w zupełnego luzaka, któremu marzy się niemalże libertariańska wolność na jego własnym podwórku. O ile więc pierwotnie martwiliśmy się o to, że Valve zacznie bawić się w cenzora, tak obecnie zastanowić się trzeba, gdzie będą granice nowo pojętej, rzekomo nieograniczonej swobody, jaką właściciele Steama pozostawiają twórcom.

Nowa zasada brzmi bowiem: “dozwolone jest wszystko, co nie jest zakazane”. Przy czym jako “zakazane” rozumie się wyłącznie zawartość której publikowanie stanowi przestępstwo czy wykroczenie (tak rozumiem angielskie słówko „illigal”, bo jakby inaczej). Domyślam się, że zasadniczo chodzi o dosyć uniwersalną definicję “zakazalności”, a więc między innymi pedofilię czy nawiązywanie do przestępstw czy ekstremizmów, w rodzaju gloryfikowania terroryzmu czy nawoływanie do ludobójstwa. Co do tego możemy chyba się zgodzić - nawet działalność artystyczna obłożona jest na świecie, również w bardzo liberalnych krajach, takich jak Stany Zjednoczone, pewnym ograniczeniom. Nie sądzę też, żeby znalazło się wielu obrońców wolności, którym marzyłoby się swoboda dla pedofila. Chociaż i ten temat można by ugryźć od strony pragmatycznej, bo być może taka forma wyładowania swoich żądz pozwoliłaby takiemu pedofilowi na ograniczenie swojej “aktywności” w prawdziwym życiu. Co samo w sobie jest wartością… tak czy nie, bo już sam się pogubiłem?

GramTV przedstawia:

Idąc jednak dalej, można zacząć się zastanawiać co z pornografią? O ile zakładam, że taka „zwyczajna” typu ptaszek do gniazdka nikomu nie będzie przeszkadzała (już teraz, kiedy Valve poluzowało odrobinę pas cnoty), tak co z ostrzejszymi akcjami? Co jeżeli twórcy stworzą symulator BDSM, albo co lepsze/gorsze symulator gwałciciela? Zakażemy tego z uwagi na… promocję gwałtu? Jest przecież niezliczona liczba książek, a nawet filmów, które nie wahają się zaprezentować zwyrodnialstwa z punktu widzenia zwyrodnialca. Załóżmy jednak, że pójdziemy luźnym tropem – zezwólmy, tak długo jak gwałciciel jest prezentowany w negatywnym świetle (racjonalne założenie). Załóżmy teraz, że na Steama wchodzi Hardcore Rape Simulator (nazwa nie zastrzeżona), a twórcy opracowali przed wydaniem formułkę, wedle której wszystkie postaci w tej produkcji tylko udają, tak jak aktorzy porno udają w ostrzejszych scenach seksu. Co wtedy ja się pytam?

Niech będzie, że w dalszym ciągu tkwimy przy swoim. Pozostają jeszcze wszystkie pozostałe przestępstwa, których dopuszczają się ludzie sfrustrowani, wypełnieni goryczą, po prostu społecznie niebezpieczni. Pytanie więc co jest „nielegalne”. Mowa nienawiści? Takie pojęcia funkcjonują póki co powszechnie w rozmowach socjologów, w mniejszym stopniu w prawie karnym (globalnie). Łatwo jest poprzez kontekst rozmyć odpowiedzialność stricte karną, czego przykładem niech będzie funkcjonowanie skrajnie prawicowych/lewicowych partii, które nierzadko w ramach swojej ideologii przemycają, w sposób zawoalowany oczywiście, elementy zwykłego hejtu (delikatnie powiedziane) w jedną, bądź w drugą stronę. Czy Valve będzie zatrudniać teraz sztab prawników, który zbada co jest w danym kraju dopuszczalne? Jeżeli za punkt odniesienia przyjmą stan prawny w USA, to może być to dla nas szokiem – za oceanem przecież jawnie, korzystając z konstytucyjnej ochrony słowa, działają partie neofaszystowskie. Nie przeszłoby to w Polsce i w większości Europy, co zresztą jest kwestią wtórną, bo jak mówiłem wcześniej – łatwo jest rozmyć własną odpowiedzialność, zmieniając parę słówek tu i tam, pozostawiając resztę do dopowiedzenia odbiorcy.

Nie jestem stuprocentowo pewien czy Valve dobrze robi, odsuwając się zupełnie od roli cenzora. Przesunąć granicę to co innego, niż twierdzić, że się ją likwiduje. Kina nie puszczają wszystkiego co leci. Księgarnie nie czują się moralnie zobligowane do wystawiania politycznego manifestu Brevika czy broszur Państwa Islamskiego tuż obok Newsweeka czy Polityki. Sądzę więc, że przesadzona deklaracja ze strony twórców Steama była… no właśnie – celową przesadą. Valve udało się uciąć coraz szerszą krytykę, jednocześnie pozostawiając sobie dosyć szeroką furtkę. Zasadniczo zrobili krok wstecz, a nie rewolucyjnie wywrócili do góry nogami zasady gry i stoją teraz w miejscu, w którym stać powinni. Naszym zadaniem jest pilnować, żeby specjalnie nie przemieszczali, bo po środku zazwyczaj stoi rozsądek. Dla dobra wszystkich powinniśmy zachować przede wszystkim umiar. Tym bardziej, że mówimy o kamieniu węgielnym współczesnego grania na PC.

Komentarze
5
KadwaO
Gramowicz
01/07/2018 23:53

Trochę od końca, ale w ten sposób lepiej mi pasuje: Jak dla mnie zniesienie cenzora jest pierwszym krokiem do przodu jaki vavle zrobiło od dłuższego czasu. Jeszcze tylko dobry system tagów, by nieodpowiednie osoby nie dogrzebały się do nieprzeznaczonych, dla nich gier i jest dobrze.

Co do akapitu omawiającą eskalację zjawiska to odpowiadając na pytanie na końcu powiem, że: nic, jak znajdzie się wystarczająca grupa odbiorców, by twórcy zarobili to gra się utrzyma i będzie, podobnie jak dotychczas jest z modami do skyrima - czy kogoś w ogóle interesuje, że można pobawić się w seks-niewolnika wielkiego latajacego robaczka składając jaja z których wylęgają się npc i koło się zamyka? tylko tych co chcą tego, reszta pewnie nie ma pojęcia o tym, a jak ma to nic się nie dzieje, bo korzystają z tego tylko ci co chcą.

"więc między innymi pedofilię czy nawiązywanie do przestępstw czy ekstremizmów, w rodzaju gloryfikowania terroryzmu czy nawoływanie do ludobójstwa": większość z tych tematów potrafią poruszać gry AAA i nikt się tego nie czepia.. np. mamy prostytutki w gta (a niby handel seksem jest "illegal"), ludobujstwa mamy praktycznie w co drugiej grze - i to jeszcze takie mięsiste, gloryfikowanie teroryzmu też da się znaleźć (naciągając) chociażby w takim CSie możemy się wcielić w terorystę podkładającego bombę i zabijającego policjantów, co do pedofili i gwałtu w skyrimie mamy postać, która nam opowiada takową histroię z dzieciństwa (wiem, że to opowieść, a nie gameplay takiej zabawy).

 

PS: nie "illigal" jak już to illegal" (https://pl.bab.la/slownik/angielski-polski/illegal)

Usunięty
Usunięty
01/07/2018 20:42

Totalnie się niezgodzę z wnioskami.

Wolny rynek pod względem do dystrybucji jest dobrym krokiem. Amazon ma Main Kampf w sprzedaży i spokojnie znajdziesz o wiele więcej bardziej oburzających treści bez względu na rodzaj Twoich poglądów, co też zostało stwierdzone w artykule mówiąc o "Rape Fantasy" ksiażkach. Zatem co idzie za rozumowaniem Steama? Są platformą dystrybucji, a nie gatekeeperem, czy też cenzorem, jak ktoś się oburzy bo nie pasuje pod ich poglądy. Dajmy na to, że Baptyści się oburzają grami z gejami i lesbijkami i uważają je za szkodzące dzieciom etc. Steam zdejmie gry? Nie. Podobnie też Main Kampf zostaje na Amazonie.

Pójdzmy zatem w stronę Hatered. Steam nie promował Hatered. To media wypromowały tą grę. Nikt inaczej by o niej nie słyszał. To co pasuje mediom to podłapią nawet jak większość ma to gdzieś. Trzeba zrozumieć fakt tego, jak rynek gier wygląda. Asset flipy czy gry o złej jakości się nie sprzedadzą. Zatem Steam, który zmieni trochę algorytmy, które z polecaniem i tak już działają całkiem nieźle, co widać chodźby po przecenach Steamowych gdzie nie widać tych "trollowych" gier praktycznie wcale. Wystarczy dobre podejście do wyświetlania udostępnianych gier na platformie i działanie przeciw "exploitowaniu" systemu i mamy rezultat Amazona, który działa bo konsumenci kupują. Nie, jak w przypadku Youtube, gdzie jeden tzw "journalist" specjalnie szukając filmików, które nie są w ogóle popularne znalazł, że są z reklamami i była wielka drama. Całkowicie nielogiczna, bo nikt normalny widząc reklamę przed filmikiem nie pomyśli, że reklama to jakieś wsparcie poglądowe tego co jest w filmiku, no ale stare media cały czas udowadniają, że nie mają bladego pojęcia jak działa Internet.

Zrobili krok do przodu. Krok w stronę wolności, a nie niejasnej lini samocenzury i działania gdy jakaś grupa aktywistów będzie się oburzała bo mają gry niezgodne z ich opiniami. Pokazują, że klienci nie są idiotami za jakich mają ich Ci aktywiści, którzy chcą nam wmawiać co ma być w grach i czego nie ma być. Tak się idzie do przodu. Dostosowując platformę do kupujących, a nie samozwańczych cenzorów treści. 

PS. Wcześniej też musieli wpuszczać gry zgodne z prawem, więc punkt artykułu, który to porusza i próbuje zrobić jako argument jest totalnie nietrafiony i autora kijem po glowie za to ;)

Fang
Gramowicz
01/07/2018 00:06

"Księgarnie nie czują się moralnie zobligowane do wystawiania politycznego manifestu Brevika czy broszur Państwa Islamskiego"

Ale da się kupić Mein Kampf więc słabe porównanie (a co do filmów to jest masa obrzydliwości o której aż nie chce się wspominać). Po drugie pokazanie w grze gwałtu jest be bo to przestępstwo ale to że w prawie każdej można kogoś zabić jest ok... Uważam że Valve zrobiło dobrze czemu oni mają decydować co jest ok a co nie? Każdy ma sumienie i niech decyduje we własnym zakresie...




Trwa Wczytywanie