Geralt to nie tylko dobro narodowe, to symbol w popkulturze

Kamil Ostrowski
2018/03/15 14:44

Dzięki CD Projekt RED po raz pierwszy w historii możemy powiedzieć, że wnieśliśmy znaczący wkład w szeroko rozumianą popkulturę.

Geralt to nie tylko dobro narodowe, to symbol w popkulturze

Pora na kawałek brutalnej prawdy. CD Projekt RED stworzył naszą jedyną międzynarodową markę popkulturową w historii. Poza Wiedźminem i częściowo Lemem nie ma żadnej ikony, chyba że liczymy Romana Polańskiego, którego ojciec był Żydem polskiego pochodzenia, a matka Rosjanką (w dodatku urodził się w Paryżu i ma na koncie aferę pedofilską – kiepski wzór do naśladowania). Próżne i żałosne próby jakiegokolwiek doszukania się roli Polski w światowej popkulturze obrazuje akcja polskiej ambasady, która łączy Godzillę, Harry’ego Pottera i Batmana z naszym krajem poprzez osoby założycieli studia Warner Brothers (polskich Żydów). Skłonny jestem zaryzykować stwierdzenie, że jeden CD Projekt RED więcej zrobił dla rozpowszechniania marki „Polska”, niż cała reszta artystów, instytucji, polityków i indywidualnych razem wziętych. Wiedźmin jest symbolem naszego kraju za granicą.

Swego czasu prowadziłem dosyć zażartą dyskusję z wujkiem z PSLu (pierwsza zasada bycia Polakiem - każdy ma jakiegoś wujka w PSLu) na temat rolnictwa, polskiej gospodarki i takich tam. Była to już któraś z kolei rozmowa, ale do tej konkretnej przygotowałem się szczególnie. Mówię więc: „Weźmy takie jabłka”. „No co Ci się w tych jabłkach nie podoba młody?”. „Wszystko mi się podoba, sęk w tym, że to nie jest żadna gałąź gospodarki. Z perspktywycałego kraju to raczej takie smaczne hobby”. Oczywiście wujek hurr durr, bo jakże to, dziesiątki tysięcy ludzi ma uczciwą pracę, Polska mistrzem Polski w eksporcie jabłek, dobre bo polskie, itd.

Krewnego uspokoiłem i przedstawiłem mu suche fakty. Średnia cena kilograma jabłek w skupie w dobrym roku to około 75-85 groszy za kilogram – przyjmę tę pierwszą wartość, trzeba bowiem brać pod uwagę straty związane z rozmaitymi czynnikami losowymi. Wartość polskiego eksportu jabłek to 759 tysięcy ton (cała produkcja około 3 miliony ton). Wobec tego wartość eksportu to około 569 milionów złotych (cała produkcja, włącznie z rynkiem wewnętrznym – 2,25 miliarda). Liczba zatrudnionych przy hodowli jabłek liczona jest oczywiście w dziesiątkach tysięcy (zapewne takich grubych dziesiątkach). Tymczasem w CD Projekt RED zatrudnionych jest około 700 osób, a w 2016 roku firma odnotowała 584 miliony złotych przychodów i 251 milionów zysku netto. W 2015 było jeszcze lepiej (był to rok premiery Dzikiego Gonu), bo wyżej wymienione wyniki wynosiły odpowiednio 798 i 342,4 miliony złotych. Wniosek jest prosty - jedna firma z branży gier wideo generuje większy przychód, niż cały eksport polskich jabłek. „Krótko mówiąc wujek: trzeba hodować Apple, a nie jabłka.” Przyznajcie, jest coś niesamowitego w fakcie, że relatywnie niewielka firma trafiła do WIG 20 z udziałem w indeksie większym od chociażby Alior Banku (ponad 10 tysięcy pracowników) czy Grupy Lotos (ok 7,5 tysiąca pracowników). Uprzedzając wszelki bulwers - to oczywiście pewne uproszczenie, niemniej faktem pozostaje, że innowacyjna gospodarka inwestuje w serwery, nie w kombajny.

GramTV przedstawia:

Powyżej wziąłem pod uwagę wyłącznie kwestie finansowe. Fakt posiadania w naszym kraju dewelopera pokroju CD Projekt RED generuje również inne benefity. Po pierwsze – kształcenie wysokiej jakości kadr, które mogą oszlifować swoje umiejętności podczas pracy w dużej firmie, działającej na rynku międzynarodowym. Do tej pory cieszyliśmy się, gdy słyszeliśmy o Polakach w Ubisofcie, w Electronic Arts, w Activision-Blizzard. Dziś nie ma potrzeby, aby doświadczenie czy wpisy do CV kompletować na szeroko rozumianym Zachodzie – CD Projekt RED znają wszyscy. A to dodatkowe profity: więcej możliwości dla wysoko kompetentnej kadry, lepsze otoczenie inwestycyjne, lepszy koktajl demograficzny.

Jeszcze inną bajką jest wartość kulturowa, jaką generuje CD Projekt RED. Nie wchodząc w szczegóły: czy świat Wiedźmina to słowiańszczyzna czy nie, praktycznie wszyscy na świecie wiążą Wiedźmina z Polską. To jest wartość niepodważalna, bo wreszcie mamy swoje miejsce na popkulturowej mapie świata. Dla młodych na całym świecie Geralt i Lewandowski są tym, czym dla starszych Jan Paweł II czy Lech Wałęsa. Nie chodzi mi tutaj bynajmniej o porównywanie pozytywnego wkładu w poważnie traktowaną historię, ale raczej o zaznaczenie pewnego mechanizmu – te imiona to „wytrychy”, które pozwalają na skojarzenie z Polską. Można się obruszać, że „dzisiejsze pokolenie” jest niepoważne, ale takie są fakty. Weźcie paru Amerykanów w przedziale wiekowym 16-26 lat, i zapytajcie co najlepszego Polska dała światu. Chociażbyśmy nie wiem jak się zapierali, nie będzie to Szopen. Będą to pączki, pierogi albo Geralt.

Wreszcie - białowłosy stał się ikoną popkultury, zdolnym do samodzielnego funkcjonowania. Wiedźmin w tym wypadku utożsamiany jest z Geraltem – łowcą potworów. Biały Wilk, Rzeźnik z Blaviken, jak zwał tak zwał. Większość graczy na świecie kojarzy, a nawet w pewnej mierze uznaje za kultową, postać białowłosego łowcy potworów z dwoma mieczami i blizną na twarzy. Geralt to symbol, to inspiracja memów, to punkt odniesienia. Gdyby ktokolwiek wypuścił grę, w której postać ma białe włosy, padałyby zarzuty o zrzynanie z produkcji CD Projekt RED. Podobnie jak wplecenie walki na dwa miecze do dowolnego action-RPG. Dwa miecze dla Geralta, to jak bat dla Nathana Drake/Indiany Jonesa, czy dwa pistolety dla Lary Croft (do czasu, ale to inna kwestia).

Ważnym punktem na drodze CD Projektu do uczynienia z wiedźmina ikony jest pojawienie się Geralta w Soul Calibur VI, wraz z miejscem na okładce - tym samym białowłosy staje się symbolem konsol obecnej generacji. Chociaż nie… to nie jest punkt w drodze. To jest nagroda. To jest uznanie. Podobnie jak uznaniem jest zainteresowanie ze strony Netflixa, aby stworzyć serial na podstawie prozy Sapkowskiego jako kontry dla Gry o Tron. Nie sposób jest przecenić tego, ile zyskujemy, ile możemy jeszcze zyskać, dzięki pracy CD Projekt RED i popularyzacji Wiedźmina. Dalsze zainteresowanie polską fantastyką? Pan Lodowego Ogrodu już czeka.

Jestem przekonany, że o CD Projekt RED będzie się pisać w podręcznikach do wiedzy o kulturze. O ile jeszcze się nie pisze. A jeżeli nie pisze, to powinno się pisać. Dziesięć lat temu nikomu nie śniły się nawet takie cuda jak postać zrodzona z pióra polskiego twórcy, na okładce Soul Calibura.

Komentarze
11
luur23
Gramowicz
20/03/2018 19:11

Nie żeby coś, ale mamy jeszcze inne świetne gry. Naprawdę, człowiek widząc Geralta kilkanaście razy dziennie na różnych portalach już się przejada.

Khalid
Gramowicz
16/03/2018 17:50

Wszyscy dobrze wiemy, że gdyby studio CD Projekt RED nie stworzyło Wiedźmina pan Andrzej Sapkowski nigdy nie napisałby książek !!! Tak więc pan Andrzej powinien się cieszyć ! W swoich książkach niemalże idealnie oddał wszystko to co stworzyli REDzi i to dzieki nim jest dziś rozpoznawalną postacią. Nie potrafię więc pojąć jego wzburzenia całą sprawą.

Pozdrawiam.

troll mode.

Xelos_Iterion
Gramowicz
16/03/2018 15:33

Aquma:

Nie bez kozery nie wymieniłem autorskich postaci REDów, co Ty uczyniłeś wyżej, ponieważ, jakby nie patrzeć, są to bohaterowie dalszoplanowi, w szczególności zaś w Wiedźminie trzecim. Zgodzę się, że są to postaci ciekawe, ale czy nie można było więc sięgnąć po więcej takiej "autorskości"? Pewnie można było (ciekawym przykładem jest sparowanie Geralta z Gaunterem o'Dimem w pierwszym dodatku), ale to mogłoby być ryzykowne, gra mogłaby odbiegać od tego, co ludzie pokochali z książek i tym samym nie odnieść takiego sukcesu. Stety albo i nie, twórcy postanowili trzymać się świata, bohaterów, zdarzeń, onomastyki i stylistyki pisarza, co automatycznie zawęża ich pole do samodzielnego manewru i wtłacza w określone przez A. Sapkowskiego formy. Chcąc nie chcąc, tak długo jak REDzi będą czerpali z dorobku literata, miast budować własne uniwersum, tak długo będą na jego smyczy. Mogą być świetni w tym aktywnym naśladownictwie, ale co z tego. To wciąż nie będzie w pełni ich. 

Żeby nie było, nie ma też w tym niczego złego, bo może nikt tam nie ma innych ambicji. Ale warto pamiętać, kto naprawdę leży u podstaw i że gdyby nie ta warowna twierdza, to tego miasta wokół w ogóle by nie było. 

 

 




Trwa Wczytywanie