Trafienie Krytyczne #46. Drama skrzynkowa

Sławek Serafin
2017/12/11 19:00
0
0

Czy loot boksy to rzeczywiście ten hazard czy nie? I czy ma to jakiekolwiek znaczenie?

Łupy są fajne, tego ukryć się nie da. Cała historia ludzkości i wojen pokazuje, że, no, są całkiem w porządku. Dobrze jest coś zdobyć, zwłaszcza teraz, gdy nie trzeba w tym celu robić krzywdy bliźnim, tylko jakimś wirtualnym bytom… które czasem są awatarami osób drugich, to fakt, ale nikt nie cierpi jakoś szczególnie przy tym przecież, nie?

Łupy są fajne. Czy te w Diablo, czy te w Destiny, czy te pochodzące ze skrzynek w Overwatch. Uwielbiamy ten dreszcz ekscytacji, tę niepewność, co nam się dostanie, co tym razem wypadnie, prawda? Są całe gatunki gier zbudowane właśnie na bazie tegoż łupienia i losowości, bo mamy to wpisane, a właściwie solidnie wryte, w psychikę. Nagroda zawsze nas motywuje do działania. A owa niepewność co do tego, jaka ta nagroda będzie, sprawia, że cały system jest o bardziej trwały, bardziej żywotny niż ten, w którym nagrody są ustalone na sztywno. Co nie znaczy, że nie można sobie poradzić i bez losowości – World of Tanks najlepszym przykładem, nie?

Trafienie Krytyczne #46. Drama skrzynkowa

I teraz ta skrzynkowa afera. Mateusz pisał o niej w piątek pod kątem tego, czy sprzedaż pudeł z łupami to jest hazard czy też nie. Według definicji prawnej – nie jest. A ja jestem skłonny się zgodzić, bo to rzeczywiście nie jest hazard przecież, czy to od strony paragrafów, czy też zwykłej logiki. Hazard polega na tym, że ryzykujemy swoimi pieniędzmi w celu… zdobycia większej ilości pieniędzy. Taka jest generalnie zasada. I pomijam już kwestię czy to dobre czy nie, czy jest uczciwe, czy powinno być dozwolone i tak dalej. Nie o to chodzi. Płacenie za skrzynki z wirtualnymi dobrami hazardem nie jest, tak po prostu, z definicji. Ale zdecydowanie nie powinno mieć miejsca.

Dlaczego? Już wyjaśniam, za momencik. Najpierw jednak, tak w ramach budowania tła do argumentacji, chciałbym powiedzieć, że usprawiedliwienie tej obrzydliwej praktyki sprzedawania tychże skrzynek tym, że gry są drogie w produkcji i że ich twórcy muszą szukać innych źródeł zarobku w obliczu niezmiennych, zbyt niskich ich zdaniem, cen, jest… również nieprawidłowe. Przynajmniej z naszej pozycji. My, jako gracze, powinniśmy mieć w bardzo głębokim poważaniu te wszystkie kwestie finansowe. To nie nasze zmartwienie, tylko działów księgowości oraz szefów studiów produkujących gry oraz wydawców tychże gier. Tudzież ich akcjonariuszy. My, jako klient, powinniśmy się tylko martwić o jakość produktu. I o jego cenę, do której wliczamy także różnego rodzaju mikrotransakcje. To czy jakieś Electronic Arts czy inny UbiSoft zarobi na swojej grze naprawdę nie jest naszym problemem.

Nie wiem dlaczego się w ogóle tym interesujemy. To znaczy, przepraszam, wiem. Jeśli jeden z drugim wydawca czy producent nie zarobią, to może upadną, zrezygnują czy coś tam jeszcze, i już nie będą robić gier. Jest taka możliwość. I tym się przejmujemy. Tyle, że zupełnie niepotrzebnie, jak pokazuje nam historia. Co z tego, że takie BioWare na przykład wtopi na kolejnej części Mass Effect? I że następnych nie będzie? To nie będzie. Będzie coś innego. Prawdopodobnie lepszego. Na tym rynku nie ma próżni i ewolucja oraz selekcja naturalna działa tak samo jak wszędzie. Chcemy gier coraz lepszych? To powinniśmy pozwolić, żeby te słabsze po prostu wyginęły. Nikomu się od tego krzywda nie stanie. No, może kilku prezesom, ale też wątpię, bo ci z reguły doskonale wiedzą, jak wylądować na czterech łapach i z workiem kasy w zębach.

GramTV przedstawia:

Pracownicy zamkniętego studia szybko znajdą nową pracę, bo graczy nie ubywa i ktoś będzie chciał zaspokoić ich apetyt na granie. I będzie to ktoś, kto wyciągnie naukę z błędów poprzedników. Zrobi lepszą grę. Lepiej zoptymalizuje koszty. Stworzy bardziej przemyślany i opłacalny produkt. A przecież o to nam chodzi, nie? O to, żeby nowe gry były właśnie coraz doskonalsze. Martwiąc się kondycją finansową producentów działamy na własną niekorzyść. To jest biznes, a nie opieka społeczna. To są firmy i komercyjne produkty, nie mylmy ich więc z ludźmi. Pomaganie słabszym jest naszym obowiązkiem, jako ludzi żyjących w społeczeństwie. Pochylanie się nad rzekomymi problemami producentów gier to całkiem inna bajka. To nie oni mają problemy, tylko ich firmy. Nie uczłowieczajmy tychże, z łaski swojej, bo sami sobie strzelamy w kliencką, pragnącą najlepszej jakości i najniższej ceny, stopę.

No dobrze, ale skrzynki. Co jest tak naprawdę z nimi nie tak? A właściwie nie z nimi jako takimi, tylko z tym, że za nie altruistycznie niby płacimy? To, że kupowanie ich jest zaprzeczeniem idei łupów jako takich. Łupy się zdobywa. A płaci się za dobra. Za określone dobra. Jasne, ktoś może powiedzieć, że tutaj chodzi o kupowanie tej ekscytacji, tej drżącej niepewności towarzyszącej otwieraniu pudła i zaglądaniu co jest w środku, bo tak naprawdę nie chodzi o samą wirtualną nagrodę, tylko o te przyjemne odczucia. I to miałoby sens, gdyby nie to, że te uczucia są przyjemne, gdy sobie na nagrodę zasłużymy. Kupując ją bezwysiłkowo rozwadniamy to wszystko, osłabiamy towarzyszące temu wszystkiemu emocje. Na początku może nie, ale im więcej tak robimy, tym bardziej sami sobie psujemy zabawę.

Nagroda bez włożonego wysiłku przestaje być nagrodą, tak po prostu. Staje się czymś zwykłym, codziennym, nudnym. Szarzy gracze tak bardzo nie lubią tych, którzy sypią kasą i kupują sobie skrzynki hurtowo, podczas gdy oni sami muszą w pocie czoła na nie pracować. A powinni im współczuć, bo to są ludzie, którzy z własnej nieprzymuszonej woli psują sobie samym zabawę, godząc takimi działaniami w cały sens łupienia jako takiego. Współczucie należy się tym bardziej, że to są ludzie, którzy dali się zmanipulować producentom i są przez nich po prostu wykorzystywani. Powinniśmy się solidaryzować ze sobą, z graczami, a nie z wytwórcami produktów. Także dlatego, że to jest po prostu rozsądne, bo tylko stawiając wymagania zmusimy ich do poprawy jakości tychże produktów. Akceptacja niszczenia jednego z najfajniejszych mechanizmów, jakim jest nagradzanie łupami za wysiłek, zainwestowany czas i wypracowane umiejętności, jest… zwyczajnie głupia. A opcja kupowania tychże nagród nie jest niczym innym, jak właśnie niszczeniem tego wszystkiego.

Nie kupujmy łupów. Zdobywajmy je. A jak ktoś będzie nam próbował je sprzedać, to zróbmy wszystko, żeby tego nie mógł robić. Choćby i trochę mało sensownie kwalifikując ten proceder jako hazard i zakazując go. Każdy sposób jest dobry, żeby pozbyć się patologii.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!