Loot box - hazard i zło wcielone czy nie ma się czego brać?

Mateusz Mucharzewski
2017/12/08 16:00

Loot boksy to ostatnio najgorętszy temat w branży. Szkoda, że klasycznie dyskusja w szybkim tempie traci na jakości

Loot box - hazard i zło wcielone czy nie ma się czego brać?

Skrzynki, wszędzie skrzynki. Niepozorny przedmiot stał się jednym z najgorętszych tematów ostatnich tygodni w branży gier wideo. Oczywiście nie chodzi o byle jakie skrzynki, tylko te z wirtualnymi gratami o mniejszej lub większej wartości. W połączeniu z mikrotransakcjami rozpętały prawdziwą burzę. Efekty to nie tylko tysiące komentarzy w Internecie. Electronic Arts, któremu najmocniej się oberwało, w ciągu ostatnich 3 miesięcy straciło na giełdzie kilkanaście procent wartości. W przypadku wartej ponad 30 miliardów dolarów spółki daje to całkiem pokaźny ubytek na kapitalizacji. Ciekawe są tutaj dwie rzeczy. Pierwsza - rynkowi analitycy raczej rekomendują kupno akcji Electronic Arts. Znając życie zaraz wszystko rozejdzie się po kościach i gracze wrócą do kupowania gier od EA. Druga sprawa - akurat najbardziej na aferze z loot boksami ucierpiał ten, który do tej pory najwięcej na nich korzystał.

Afera z loot boksami budzi u mnie mieszane uczucia. Z jednej strony sprzedawanie gier w pełnej cenie, a potem wciskanie na siłę mikrotransakcji jest bardzo nieetyczne. Nie dziwię się więc oburzeniu wielu graczy, chociaż sam jeszcze ani razu nie odczułem tego na własnej skórze. Mimo wszystko pamiętajmy o tym, że skrzynki nie pojawiły się pierwszy raz w Battlefroncie II. Jednym z najważniejszych elementów ostatnich części FIFY jest tryb Ultimate Team, w którym kupowanie kart z graczami to podstawa. Tutaj nikt problemu nie robił. Można to w pewien sposób uzasadnić. FUT nie jest podstawowym trybem w serii. Oczywiście jest bardzo popularny, ale to nie on stanowi trzon gry. Pojawił się stosunkowo niedawno jako dodatkowa atrakcja. Fani nie mogli więc czuć się oszukani. Co innego Battlefront II, w którym bardzo nachalny system skrzynek został umieszczony w podstawowym trybie rozgrywki.

FUT nie jest zresztą jedyny. Loot boksy dostępne są chociażby w wychwalanym przez branżę i graczy Overwatch. Ba, wielu krytyków skrzynek jeszcze niedawno zachwycało się rozwiązaniami zaproponowanymi przez Blizzarda. Hipokryzja? Troszkę tak, chociaż należy pamiętać że nie każdy przypadek jest identyczny. Czasami loot boksy są wykonane tak, że nie psują rozgrywki osobom, które ich nie kupują. Z drugiej strony jest Battlefront II. W takich sytuacjach nie dziwię się krytyce mikrotransakcji. Mimo wszystko czasami odnoszę wrażenie, że niektórzy reagują alergicznie na samo hasło loot box. Przykładem może być niedawno wydane Śródziemie: Cień Wojny. Nie dość że skrzynki są, to w dodatku w trybie dla pojedynczego gracza. Tuż po premierze gry wielu (głównie jutuberów) ogłosiło, że Warner Bros. wyciąga z nas dodatkową kasę za prawdziwe zakończenie. No cóż, chyba jednak nie.

Z Cieniem Wojny spędziłem wiele godzin i na końcu długo zastanawiałem się skąd cała afera. W skrócie wyjaśnię o co chodzi - po skończeniu gry odpala się dodatkowy, IV akt w którym mamy do wykonania kilka misji obrony fortu. Po ich przejściu możemy obejrzeć dodatkową scenę. Nie prawdziwe zakończenie, a bonus pokazujący co wydarzyło się później. Trwa to dosłownie 1-2 minuty, można obejrzeć na YouTube (nic co zmienia odbiór i tak bardzo dobrego “normalnego” zakończenia). Identyczne rozwiązanie zastosowało Rocksteady w Batman: Arkham Knight. Tam w taki sposób gra nagradzała za ukończenie wszystkich zagadek Enigmy. W Cieniu Wojny problem polega na tym, że dodatkowe misje są trudne i konieczne jest zbudowanie silnej armii. Wielu uznało, że rozwiązaniem jest zapłacenie za skrzynki. Tak jednak nie jest. Zebranie wojska nie jest szczególnie czasochłonne. Zdecydowanie więcej pochłania podniesienie poziomu postaci, czego loot boksy nie zapewnią. Można w nich znaleźć czasowe bonusy do punktów doświadczenia, ale nie jest to rozwiązanie na tyle istotne, aby robić z niego wielką aferę. Z drugiej strony gra jest napakowana zawartością i nawet po skończeniu kampanii fabularnej jest co robić. Mimo wszystko zamieszanie było i wielu odpuściło sobie zagranie w Cień Wojny. Wielka szkoda, bo to jedna z lepszych gier tego roku.

Innym, ważnym wątkiem w “aferze skrzynkowej” jest zakwalifikowanie loot boksów jako hazard. Zwolennikiem takiego rozwiązania jest między innymi znany jutuber Jim Sterling (ten sam zreszta, który jeszcze niedawno zachwycał się skrzynkami w Overwatch). Wydaje mi się, że Brytyjczyk nie tylko nie wie czym jest hazard, ale przede wszystkim nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji ewentualnych regulacji. Wiem coś o tym ponieważ, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało, żyję hazardem. Sam w nic nie gram, ale zawodowo kieruję działem marketingu w jednej z największych w Polsce firm bukmacherskich. Moją codziennością są więc zakłady wzajemne powszechnie uważane za hazard (co zresztą jest bardzo krzywdzące dla branży, procent uzależnień jest nieporównywalnie mniejszy niż w przypadku np. automatów). Postaram się więc podzielić swoimi przemyśleniami z perspektywy osoby, która dosyć głęboko siedzi w temacie.

Zacznijmy od podstaw, a więc ustalenia czym jest hazard. W myśl ustawy hazardowej:

Art. 1 ust. 2. Grami hazardowymi są gry losowe, zakłady wzajemne, gry w karty, gry na automatach.

Loot boksy na pewno nie są zakładami wzajemnymi, grą w karty, ani grą na automatach. To może są grami losowymi? Sprawdźmy w takim razie ustawową definicję tego pojęcia.

Art. 2 ust. 2. Grami losowymi są gry, w tym urządzane przez sieć Internet, o wygrane pieniężne lub rzeczowe, których wynik w szczególności zależy od przypadku. Są to: 1) gry liczbowe - gry, w których wygraną uzyskuje się przez prawidłowe wytypowanie liczb, znaków lub innych wyróżników, a wysokość wygranych zależy od łącznej kwoty wpłaconych stawek, oraz gra liczbowa keno, w której wygraną uzyskuje się przez prawidłowe wytypowanie liczb, a wysokość wygranych stanowi iloczyn wpłaconej stawki i mnożnika ustalonego dla poszczególnych stopni wygranych;

GramTV przedstawia:

Dalej ustawa definiuje jeszcze inne rodzaje gier losowych jak gry cylindryczne, loterie pieniężne czy bingo, ale to już możemy sobie odpuścić. Najważniejszy wniosek jest taki, że loot boksy nie mieszczą się w obowiązującej w naszym kraju definicji jakiejkolwiek gry uznawanej za hazard. Oczywiście Polska to nie cały świat, ale wg mojej wiedzy inne kraje podobnie podchodzą do sprawy. Akurat nad Wisłą przepisy są wyjątkowo restrykcyjne.

Sterling uznaje loot boksy za hazard ze względu na losowość nagród. Nie rozumie on jednak, że skrzynki nie są grą. Jeśli za nie płacimy, dokonujemy transakcji. Nie jest też tak, że zawartość nie jest w ogóle znana. Zawsze dostajemy informację jakiego rodzaju zawartości możemy się spodziewać w danym rodzaju skrzynki i na pewno nie zostaniemy z niczym. To tak jakby uznać, że Jajko Niespodzianka to hazard, bo dopiero po wydaniu pieniędzy okazuje się co dostaliśmy. Nie brzmi wam to absurdalnie?

Loot boksy są zwykłą konsumpcją. To transakcja, w której jedna ze stron proponuje losową nagrodę danego rodzaju, a druga za to płaci. Nie ma tutaj nic z hazardu. Czy są osoby, które wydają ogromne pieniądze na loot boksy i mogą mówić o sobie jako o uzależnionych? Pewnie tak, ale pojedyncze przypadki to zdecydowanie za mało, aby mówić o regule. Tak samo są na świecie ludzie uzależnieni od zakupów, ale jednak nikt nie uznaje chodzenia do marketów i centrów handlowych za hazard. Wiele z takich historii jest też mocno wyolbrzymionych. Niedawno na Reddicie jeden z użytkowników przyznał się do uzależnienia i podawał ile pieniędzy wydał na skrzynki w grach mobilnych czy konsolowych. Jedno mnie zaskoczyło - skoro zdawał sobie sprawę z tych kosztów, dlaczego ciągle wybierał te gry, które miały mikrotransakcje? On nie grał w jeden tytuł, od którego nie mógł się oderwać. Mimo świadomości kosztów co jakiś czas kupował kolejny tytuł z loot boksami. Nie ma ich aż tak dużo, aby problemem było ich omijanie.

Ewentualnie uznanie loot boksów za hazard niesie za sobą ogromne konsekwencje. Moja codzienna praca polega między innymi na tym, aby w taki sposób promować mojego pracodawcę i jego produkty, aby nie złamać prawa. Ustawa hazardowa w tym roku przeszła nowelizację, która nieco zliberalizowała przepisy. Mimo wszystko zrobiła to tylko pozornie i teraz poruszanie się po tej branży przypomina chodzenie po polu minowym. Jeśli więc ktoś w Polsce uzna gry z loot boksami za hazard (co jest mało prawdopodobne, ale rozważmy ten scenariusz), ich promocja a nawet sprzedaż mogą być niezwykle utrudnione. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić sytuacji, w której nie będę mógł normalnie pójść do sklepu i kupić przykładowo Cienia Wojny. Mogę oczywiście pójść do punktu bukmacherskiego i jako osoba pełnoletnia bez problemu obstawię jakieś spotkania. Uwierzcie mi jednak, że proces otwarcia takiego punktu nie jest prosty. Liczba pozwoleń, szkoleń dla pracowników, certyfikatów i zaświadczeń jest długa. Czy takie poświęcenie dla kilku gier rocznie będzie tego warte? Nie sądzę. Jestem jednak pewien, że uznanie loot boksów za hazard i tym samym podpięcie ich pod ustawę hazardową przyniesie wiele utrudnień.

Przyznam szczerze, że nie wiem jak duże są restrykcje w innych państwach. Na pewno są mniejsze niż w Polsce, tego jestem pewien. Tam jednak ewentualne zmiany w prawie też przyniosą wiele utrudnień i problemów. Myślę, że wydawcy chcąc się od nich uwolnić będą rezygnować ze skrzynek. Świetna wiadomość? Co na przykład zrobi Blizzard z Overwatch? Zrezygnuje z ogromnych przychodów? Nie, będzie ich szukać w innym miejscu. Podobnie zrobią inni duzi gracze. Mikrotransakcje wynikają głównie z faktu coraz wyższych kosztów produkcji gier. Dlatego jest coraz mniej liniowych produkcji dla pojedynczego gracza. Są one zbyt drogie, aby dało się na nich zarobić. Nie miejmy więc żalu do twórców, że szukają bardziej dochodowych produkcji. Ponosząc ogromne koszty i ryzyko działają racjonalnie. Jak z kolei dla kogoś takie działanie to skąpstwo i myślenie tylko o ogromnych zyskach, niech sam poprosi swojego szefa o obniżenie pensji albo odmówi podwyżki. Z drugiej strony czasami wydaje mi się, że ci którzy najbardziej na to narzekają, pracy - jak przystało na szlachtę - nie posiadają.

Jeśli ktoś uważa, że moim zdaniem należy zamieść problem pod dywan, bardzo się myli. Niedawno wiele mówiło się między innymi o kwotach wydawanych przez graczy na mikrotransakcje w Mass Effect 3. Mimo spędzenia wielu godzin z tą produkcją nawet nie wiedziałem, że są tam jakieś skrzynki. Gracze Overwatch z kolei nie narzekają na loot boksy. Wręcz przeciwnie, chwalą sprawnie funkcjonujący system. Da się więc to zrobić dobrze i takie produkcje powinniśmy doceniać. Krytykujmy EA za Battlefronta II, bo tam zdecydowanie ktoś przesadził. Nie róbmy jednak ze skrzynek największego problemu branży.

Rynek gier cierpi na coś zupełnie innego. Gier jest ogromna liczba. Mimo iż spora część to absolutne crapy, przy swojej masie zbierają dla siebie część pieniędzy jakie gracze wydają na gry. Twórcy wysokobudżetowych tytułów muszą więc jakoś sobie radzić z tym oraz z coraz wyższymi kosztami. Od lat ceny gier nie wzrosły i cieszmy się, że nikt tego jeszcze nie zrobił. Wolałbym, aby loot boksy w ogóle nie istniały, ale rozumiem skąd się biorą. Nie róbmy więc problemu z całej idei skrzynek, a jedynie krytykujmy twórców, którzy mocno przesadzili z mikrotransakcjami. To już naturalny element środowiska, nie pozbędziemy się ich.

Komentarze
14
Pajonk78
Gramowicz
11/12/2017 14:06

Osobiście piętnuje takie praktyki, ale też podchodzę do tego w bardzo prostu sposób: jeśli gra oferuje coś czego nie akceptuję to... po prostu jej nie kupuję. Tylko, albo aż, tyle wystarczy, żeby się nie denerwować i grać w to w co warto i chce się grać. Gdyby więcej osób tak do tego podchodziło, to firmy zrozumiałyby, że nie tędy droga. ;)

Pajonk78
Gramowicz
11/12/2017 14:06

Osobiście piętnuje takie praktyki, ale też podchodzę do tego w bardzo prostu sposób: jeśli gra oferuje coś czego nie akceptuję to... po prostu jej nie kupuję. Tylko, albo aż, tyle wystarczy, żeby się nie denerwować i grać w to w co warto i chce się grać. Gdyby więcej osób tak do tego podchodziło, to firmy zrozumiałyby, że nie tędy droga. ;)

Headbangerr
Gramowicz
11/12/2017 00:26

Lootboxy, DLC, mikrotransakcje... Ktoś - jak zwykle - chce zarobić, a gracze - jak zwykle - oburzają się, że tak nie można. A prawda jest taka, że nie ma znaczenia, co jest w tej zakichanej skrzynce. Nie ma znaczenia, co twórcy wycięli z podstawki, żeby sprzedać to osobno. Nie ma znaczenia, czy trzeba zapłacić, żeby wygrać. Jak zwykle liczy się tylko nasza decyzja. Albo uznajemy, że coś jest warte ustalonej kwoty i to kupujemy, albo nie - i przechodzimy obok. 




Trwa Wczytywanie