Po obu stronach barykady - Batman: The Evil Within

Paweł Pochowski
2017/08/11 11:00
0
0

Bohater, którego nikt nie chce, lecz wszyscy potrzebują po raz kolejny staje do nierównej walki ze złem w Gotham City. Kto tym razem zwycięży?

Po obu stronach barykady - Batman: The Evil Within

Niezbadane są wyroki Telltale Games. Podczas, gdy od lat odstawione na bocznym torze stoją takie serie jak Game of Thrones: A Telltale Games Series czy Tales from the Borderlands, opowieść o Batmanie doczekała się drugiego sezonu raptem w kilka miesięcy po zakończeniu pierwszej części. Osobiście nie mam nic przeciwko. Telltale całkiem zgrabnie kreśli swoją własną wizję Bruce’a Wayne’a o czym informowałem na bieżąco recenzując każdy epizod. Dziwni mnie tylko niespodziewana premiera The Evil Within, bo o istnieniu gry dowiedzieliśmy się bądź co bądź w ostatnim momencie.

Żałuję też, że Telltale nie kontynuuje innych swoich dzieł. Gra o Tron z całą pewnością nie była najlepszą produkcją, ale nie została opowiedziana do końca. Gracze, którzy zapoznali się z pierwszym sezonem zasługują na to, by poznać dalsze losy poszczególnych bohaterów. Tales from the Borderlands to natomiast inna para kaloszy. Świetny humor, wyraziste postacie, genialna oprawa audio – nic dziwnego, że fani marzą o kontynuacji, szkoda jednak, że to marzenie nie zostanie spełnione. Słaba sprzedaż gry sprawiła, że projekt wisiał na włosku już w połowie sezonu i możemy być wdzięczni, że doczekaliśmy jego końca. Szybki debiut drugiego sezonu Batmana podpowiada za to, że growy serial poświęcony Człowiekowi Nietoperzowi sprzedał się lepiej niż dobrze, a gracze zagłosowali za nim przede wszystkim za pomocą swoich portfeli. Widać, że marka robi swoje.

Jak przystało na kontynuację z prawdziwego zdarzenia, tuż po włączeniu Batman: The Evil Within otrzymujemy szansę na zaimportowanie zapisanego stanu rozgrywki z poprzedniej części albo przyspieszoną symulację wszystkich decyzji. Odniosłem jednak wrażenie, że ten drugi element nie działa najlepiej. Pamiętam doskonale, że wybrałem jedną z opcji, choć podczas zabawy gra usilnie próbowała wmówić mi, że wcale tak nie było. Na szczęście to prawie koniec problemów technicznych z tym tytułem. Prawie, bo jednorazowo byłem zmuszony do włączenia gry od początku, gdy na ekranie nie pojawiła się żadna możliwość interakcji z przedmiotami, a było to wymagane, aby popchnąć akcję naprzód. Po restarcie na szczęście całość działała już bezproblemowo. Na szczęście twórcom udało się uniknąć innych problemów z działaniem gry, które w przypadku poprzedniego sezonu były prawdziwym utrapieniem.

Historia rozpoczyna się z tak zwanego wysokiego C. To w końcu Gotham – miasto, które praktycznie nigdy nie zazna spokoju na dłużej, nic więc dziwnego, że Batman od samego początku ma mnóstwo roboty. A właściwie nie Batman, co Bruce Wayne, bo rozgrywka rozpoczyna się od pewnej imprezy, na której nasz bohater gości bez maski, za to w garniturze. Nie jest tu bynajmniej w celach towarzyskich, bo szybko dowiadujemy się kto i dlaczego jest jego obiektem zainteresowania. Zresztą, nie tylko jego, bo w chwilę później na imprezę wprasza się ktoś, kto będzie – poza Batmanem naturalnie – główną postacią. Przynajmniej w recenzowanym epizodzie.

Twórcy w pierwszym odcinku poradzili sobie naprawdę dobrze. Mamy tu do czynienia z ciekawą i wciągającą historią, której dokładne poznanie zajmuje ponad dwie godziny. Scenariusz szybko się rozkręca i wprowadza na scenę zarówno nowe, jak i znane już wcześniej postacie, stawiając je jednak w odmiennych sytuacjach. Nie brakuje tu ani dramaturgii, ani akcji, ani spokojniejszych momentów, kiedy możemy wykazać się zmysłem detektywistycznym. Nie brakuje też nowości. Walka czy elementy akcji to nadal QTE, ale tym razem wzbogacone o kilka nowych rozwiązań podczas których możemy wybrać sposób zaatakowania przeciwnika lub wykonać nowe sekwencje ruchów, aby uzyskać zamierzony cel. Odświeżenie formuły nie jest więc wielkie, ale za to wystarczające, aby nadal dobrze spędzać z produkcją czas i nie narzekać na stuprocentową powtarzalność atrakcji z poprzedniego sezonu.

Pewne rzeczy nie zmieniają się jednak nigdy i tak jest w przypadku konsekwencji podejmowanych przez nas wyborów. Gra tradycyjnie już stara się przekonać graczy, że mają tu coś do powiedzenia, ale prawda jest taka, że historia toczy się swoim torem i niewiele jesteśmy w stanie na to poradzić, a poszczególne decyzje wpływają na detale drugoplanowe. Telltale opracowało co prawda nowy sposób informowania o zmianach w sytuacji pomiędzy bohaterami i teraz nie tyle dowiadujemy się, że ktoś zapamięta sobie nasze słowa, co także dowiadujemy się, gdy nasza relacja z tą postacią ulega zmianie. Czasem przebiega to jednak zbyt gwałtownie i wcześniejszy trud i troska o danego bohatera potrafi spalić na panewce przez jedno złe słowo. Jednocześnie wracając do mojej początkowej myśli rozpoczynającej ten akapit – nie, żeby to właściwie miało coś zmienić. Szczególnie, że jak zwykle Bruce Wayne tudzież Batman staje przed wyborami z góry skazanymi na porażkę. Momentami trudno tutaj opowiedzieć się po dobrej stronie, z reguły obie są złe, a na co się nie zdecydujemy, i tak poniesiemy gorzkie konsekwencje. Ale chyba każdy, kto grywa w produkcje od Telltale w gruncie rzeczy musi to lubić. To właśnie ten element sprawia, że wydarzeniami na ekranie możemy się autentycznie przejąć. Nawet jeśli wiemy, że w gruncie rzeczy nie mamy na nie wpływu lub jest on marginalny.

Konkluzja po pierwszym odcinku nie może być inna niż zwykle. Lubicie Telltale? Podobał Wam się pierwszy Batman w ich wydaniu? Drugi sezon rozpoczyna się świetnie i daje szanse na to, że całość może być jeszcze lepsza od pierwszej części. Jednocześnie jeśli nigdy Was taka rozgrywka nie bawiła lub straciliście zainteresowanie nią wraz z kolejnymi produkcjami studia – nie liczcie na cud, bo ten nie nastąpił. Ode mnie – zasłużona ósemka. Czekam na więcej.

Ocena pierwszego epizodu: 8.0

Ocena pierwszego epizodu: 8.0, Po obu stronach barykady - Batman: The Evil Within

Drugi odcinek Batman: The Evil Within kazał na siebie czekać ciut dłużej niż pierwotnie zakładano ale sądzę, że było warto. Telltale utrzymuje póki co kontynuacje swojej opowieści o Batmanie na naprawdę niezłym poziomie i sukcesywnie rozwija wątki rozpoczęte w pierwszym epizodzie kontynuacji.

Cliffhanger z poprzedniego odcinka podejmowany jest tuż po rozpoczęciu The Pact, a dalsze wydarzenia rozgrywają się praktycznie w swoim bezpośrednim sąsiedztwie. Gotham jak zwykle potrzebuje naszej pomocy i nie możemy go zawieść. Pełne ręce roboty ma zarówno Bruce Wayne, jak i Batman, a złożenie tego wszystkiego w całość to już zadanie dla gracza. Szczególnie, że jak zwykle nie da się być na raz w kilku miejscach. Jedno jest pewne, ani przed jednym, ani przed drugim nie stoją łatwe zadania, bo rzeczywistość komplikuje się praktycznie dla wszystkich mieszkańców miasta, gdyż jedyny w swoim rodzaju zespół złoczyńców absolutnie nie zamierza dać Gotham chwili wytchnienia.

The Pact nie jest długim odcinkiem, a jego przejście zajmuje trochę ponad półtorej godziny. Przez ten czas deweloperzy tradycyjnie rozwijają obydwie płaszczyzny swojej opowieści, ale tym razem to Bruce ma szczególnie wiele na głowie, a jego wątek zajmuje większość z zaplanowanego czasu. Dokonując tajnej infiltracji mamy okazję poznać kilku nowych pierwszoplanowych bohaterów co sprawia, że poboczne wątki zostają zepchnięte na bok, ale rozwijane są ważne relacje na pierwszym planie. Zastanawiam się za to czy twórcy gry nie pomylili się trochę w budowaniu wyborów. Podsumowanie statystyk po zakończeniu odcinka ujawniło, że dwukrotnie podejmowałem takie same decyzje jak odpowiednio 99 i nawet 100 procent innych graczy, co pokazuje, że nawet jeśli zaoferowano jakiś wybór, to na pewno na stole nie leżały dwie satysfakcjonujące opcje. Nie zmienia to faktu, że na koniec The Pact mamy wpływ na pewną dość ważną kwestię, która może mieć kluczowe znaczenie dla dalszego rozwoju akcji.

Jak zwykle przy okazji gier od Telltale, pochwalić można aktorów podkładających głos pod poszczególne postaci. Mamy tu kilka fajnych występów, które nadają znanym z innych dzieł postaciom nowego charakteru. To zresztą twórcom gry od początku pierwszego sezonu wychodzi dobrze – mamy tu do czynienia z ich własną opowieścią rodem z Gotham City, a wszelkie odstępstwa od normy i znanego statusu quo dodają całości dodatkowego smaku.

Niestety, o ile w przypadku poprzedniego odcinka mogłem być zadowolony z działania gry, tym razem techniczne babole zepsuły mi praktycznie całą scenę. Animacja zacięła się i oglądałem popsute ujęcia z różnych kamer przeplatane widokiem Batmana stojącego bez ruchu w jednym miejscu i gapiącego się prosto przed siebie. To wyjątkowa sytuacja, bo o ile pomniejsze bugi czy przenikanie niektórych obiektów przez siebie zdarza się w grach Telltale od czasu do czasu, o tyle całkowicie zepsutą scenę o długości kilku minut widziałem po raz pierwszy. I mam nadzieję, że byłem wyjątkiem.

Reasumując, drugi odcinek Batman: The Evil Within zwalnia miejscami tempo wydarzeń, ale rozwija kluczowe znajomości i wątki piersszoplanowe przygotowując nas na coś zdecydowanie większego. Odcinek nie był zbyt długi, a dodatkowo przytrafił mi się dość paskudny bug, za co odejmuję pół punkta, z zaciekawieniem jednak śledzę historię dalej i mam nadzieję, że Telltale szykuje dla nas mocniejsze uderzenie już w trzecim odcinku. Trzymam za to kciuki!

Ocena drugiego epizodu: 7.0

Ocena drugiego epizodu: 7.0, Po obu stronach barykady - Batman: The Evil Within

Wygląda na to, że recenzując poprzedni epizod Batman: The Evil Within przeceniłem twórców. Liczyłem na to, że wolniejsze tempo wydarzeń z drugiego odcinka było specjalnym zabiegiem - zrobiono więcej miejsca na rozwijanie kluczowych relacji i przygotowano grunt do dalszych wydarzeń, które... niestety jak dotąd nie nastąpiły. Po ograniu The Fractured Mask mam wrażenie, że jestem w podobnym miejscu. Telltale wprowadziło do rozgrywki w drugim sezonie Batmana kilka nowych postaci - o tym pewnie już wiecie, jeżeli drugi sezon śledzicie na bieżąco. Niestety muszę przyznać, że twórcy jak dotąd nie umożliwiają nam eksplorowanie wszystkich wątków na równi. Kilka z nich prowadzonych jest właściwie połowicznie, trochę na odczepnego.

Głównie dlatego, że nie na wszystkie z nich scenarzyści mieli równie ciekawy pomysł. Alfred, choć jest człowiekiem do rany przyłóż, a dla Bruce'a zrobiłby absolutnie wszystko, po raz kolejny wychodzi trochę na zamartwiającego się, marudliwego staruszka. Szkoda, że nie przewidziano dla niego ważniejszych scen czy dialogów - póki co wyraża głównie swoje obawy i podaje herbatę, jak przystało na kamerdynera. Trochę ciekawiej robi się w głównym wątku, ale mam wrażenie, że pokutuje przez to pozostała część bohaterów, którzy zostali sprowadzeni praktycznie do roli epizodcznych statystów. Szkoda.

Jak zwykle nie liczcie na zbyt wielki wpływ na wydarzenia w zależności od podejmowanych decyzji. Telltale trochę się podszkoliło przez ostatnie lata, ale nie zmienia to faktu, że właściwie dochodzimy do podobnych sytuacji, choć okrężnymi drogami. Decyzje czasem modyfikują lekko przebieg historii i sprawiają, że dana sekcja rozgrywki może wyglądać lekko inaczej, ale najczęściej historia toczy się swoim torem, a gracze mogą jedynie wpływać na szczegóły.

A jeśli nawet już coś chwilowo będzie można zmienić, to na koniec i tak twórcy wyprostują to zgodnie z własnym pomysłem. Drugi sezon Batmana absolutnie nie odbiega pod tym względem od pierwszego, a trzeci epizod naturalnie nie różni się w tym względzie od poprzednich, choć akurat jego koniec może wyglądać zupełnie odmiennie. Cliffhanger na końcu w obu sytuacjach jest całkiem niezły, tym bardziej, że sugeruje przyspieszenie akcji w głównym wątku całego sezonu, a na to czekałem z niecierpliwością chyba przez cały odcinek.

Przede wszystkim dlatego, że od pewnego momentu stoi on praktycznie w miejscu, natomiast twórcy uwikłali się w rozwijanie tak wielu wątków i relacji na raz, że mam wrażenie, że trudno jest nie tylko graczom śledzić wszystkie z nich na równi i ciągle pamiętać, co w nich po kolei i dlaczego się stało, ale ponadto zabrakło miejsca na zbudowanie tła pod prezentowane wydarzenia. To właśnie dlatego można przy nowym Batmanie odnieść wrażenie, że znajomości z niektórymi postaciami rozwijają się odwrotnie do tego, co próbujemy zrobić. Albo z drugiej strony, twórcy nagle chcą zmusić nas do przejmowania się losami postaci, której na ekranie praktycznie dotąd nie było. A tak się po prostu nie da.

Pod względem rozgrywki, The Fractured Mask także niestety nie zachwyca. Mamy tu właściwie niewielką możliwość powalczenia z kimkolwiek i to niezależnie od tego czy posiadamy akurat kostium czy też nie. Nie zrobimy też tym razem większego użytku z posiadanych w ekwipunku gadżetów, nie liczcie nawet na porządniejsze śledztwa z koniecznością łączenia faktów. Większość rozgrywki zamyka się właściwie na dyskusjach tym razem i to niestety w połowie jałowych. Przez cały epizod trafiły się raptem cztery ważniejsze konwersacje, które ożywiają trochę wydarzenia na ekranie i pozwalają na podjęcie jakiejś decyzji. Reszta to trochę rozmowy dla rozmów, aby całość zapełnić potrzebnymi minutami. Pod tym względem właściwie dobrze, że twórcy po raz kolejny przygotowali odcinek nie dłuższy niż standardowe 1,5 godziny, bo obawiam się, że zacząłbym się już poważnie nudzić w przeciwnym wypadku. Szkoda za to, że nie postawili na ważniejsze elementy w miejsce gadaniny. Tym bardziej, że niektórych osób właściwie zabrakło.

Po skończeniu The Fractured Mask mam podobne wrażenie, co po ograniu The Pact. COŚ. ZARAZ. SIĘ. WYDARZY. Ale z tym wrażeniem spędziłem cały nowy odcinek Batmana i niestety ale muszę przyznać, że właśnie nic wielkiego się nie wydarzyło. Wygląda na to, że na przyspieszenie tempa akcji będziemy chyba musieli poczekać do kolejnego odcinka, ale mam nadzieję, że nie dłużej. Już teraz dotychczasowe epizody zaczynają mi się ze sobą zlewać, a satysfakcja z ich przechodzenia niestety maleje. Telltale musi podnieść poprzeczkę, jeżeli chce, aby drugi sezon był lepszy od pierwszego i to już.

GramTV przedstawia:

Ocena trzeciego epizodu: 5.5

Ocena trzeciego epizodu: 5.5, Po obu stronach barykady - Batman: The Evil Within

Czwarty odcinek Batmana zapamiętam jako ten, w którym wreszcie zaczęło się znowu dziać. To szczególnie ważne po dwóch poprzednich epizodach, w których deweloperzy skupili się na budowaniu tła i rozwijaniu wątków, jednocześnie ograniczając tempo wydarzeń. Cierpiało na tym budujące się napięcie, bo naturalnie ciężko mówić o nim w przypadku gier dystrybuowanych w odcinkach, na szczęście What Ails You przynosi upragniony rozwój akcji w najważniejszych wątkach.

Bruce Wayne doprowadza swoją małą misję do końca i to w pewien sposób od graczy zależy, jaki będzie to koniec, choć naturalnie Telltale nie pozostawiło nam zbyt wiele swobody. Główna akcja, niezależnie od szczegółów, toczy się swoim torem. Czy opowiemy się za jedną czy drugą możliwością, zmiany dotyczą głównie poszczególnych sekwencji rozgrywki czy dialogów, natomiast same wydarzenia i ich konsekwencje są już raczej ze sobą zbieżne. Trudno być jednak zaskoczonym - fani amerykańskiego studia i ich gier z pewnością są do tego przyzwyczajeni. Nie zmienia to jednak faktu, że w zależności od wyborów 1/3 czwartego odcinka może wyglądać całkiem odmiennie - co prawda trafiamy do tej samej lokacji, ale w innym czasie. Warto więc się zapoznać z obydwoma możliwościami poprowadzenia akcji, bo dają sporo frajdy.

Za plus What Ails You z całą pewnością można potraktować sporą przestrzeń, którą poświęcono przyjacielowi Bruce'a, Johnowi. Pozostali członkowie bandy dowodzonej przez Harley także otrzymują swoje pięć minut, ale biorąc pod uwagę nadciągający finał obawiam się, że nigdy nie zobaczymy ich w takich rolach, w jakich naprawdę byśmy chcieli. Raczej już do końca pozostaną raczej drugoplanowymi zapychaczami bez specjalnego rozwinięcia, a szkoda. W obecności wielu znanych twarzy i pokazaniu ich z nowej perspektywy tkwi niesamowity potencjał, choć nie każdy bohater doczekał się w tym przypadku ciekawego rozwinięcia. Nie jest to zarzut tylko w stronę czwratego odcinka, co bardziej w kierunku całości kończącego się pomału drugiego sezonu.

What Ails You także posiada swoje mocniejsze, co i słabsze momenty - na szczęście dla twórców tym razem możemy mówić o znacznej przewadze tych pierwszych. Szczególnie jako Bruce traficie na chwilę w całkiem ciekawe miejsce, a także będziecie mieli okazję na odbycie interesujących konwersacji. Batman ma tym razem mniej do gadania, ale za to więcej do zrobienia, także raz i drugi zrobicie odpowiedni użytek z jego mięśni i technologii. Jedynie fani detektywysitycznej roboty mogą poczuć się rozczarowani, bo tej ponownie w odcinku nie ma prawie w ogóle. Kto wie, może w ostatnim z zaplanowanych epizodów znajdzie się dla tego typu zabaw więcej miejsca? Trzymam za to kciuki, podobnie jak i za nadchodzące zwieńczenie sezonu. Coś czuję, że twórcy szykują dla nas bombowy ubaw.

Ocena czwartego epizodu: 6.5

Ocena czwartego epizodu: 6.5, Po obu stronach barykady - Batman: The Evil Within

I nie myliłem się! Faktycznie stało się tak, że po spadku formy w środku drugiego sezonu opowieści o Batmanie, kolejne odcinki okazały się być lepsze. Trochę, jak w przypadku opisywanego powyżej What Ails You, lub nawet znacznie lepsze, jak w przypadku finału, który nie tylko zasłużył na miano najlepszego epizodu Batman: The Evil Within. To prawdopodobnie najlepszy odcinek historii o znanym filantropie przywdziewającym czarny strój nietoperza, jaki powstał w amerykańskim studiu przez obydwa sezony!

Wcześniejsze cztery odcinki były jedynie wprowadzeniem do wielkiego finału, w którym John w zależności od podejmowanych przez nas po drodze decyzji może być kompletnie odmienną postacią. Nie będę naturalnie zdradzał szczegółów historii, dodam tylko, że jego przemiana wreszcie dokonuje się w pełni. Telltale dla postaci Johna przygotowało bardzo ciekawy wstęp, w którym pokazuje jak mogły potoczyć się jego losy zanim stał się tym, kim jest w komiksach czy filmach. Już recenzując poprzedni sezon wskazywałem jako spory plus możliwość poznania alternatywnej wersji historii bohaterów z miasta Gotham. Nie spodziewałem się jednak, że scenarzyści gry, trzymają w rękawie tak wielkiego asa.

O czym mowa? Ano o tym, że ostatni epizod w zależności od tego kim John się okaże prezentuje graczom dwa kompletnie odmienne tory akcji. Oznacza to, że tak właściwie dostaliśmy tym razem dwa odcinki w jednym - ponieważ przejście każdej z obu możliwych dróg dostarcza kompletnie innej rozgrywki. Różne są nie tylko opcje dialogowe, ale całość wydarzeń - trafiamy w kompletnie inne miejsca, rozwiązując całkowicie inne wyzwania. Dla Telltale, które dotychczas słynęło z maskowania wyborów i pozorowania wrażenia, że faktycznie gracz ma wpływ na bieg historii, to praktycznie rewolucja.

Gdyby tego było mało, poszczególne sceny wyreżyserowano z godnym podziwu rozmachem. Twórcy gry przestali się z nami patyczkować i wreszcie dostarczyli kilka takich momentów, w których naprawdę ciężko patrzy się na ekran. Intensywność akcji. Charakter i waga scen. Brutalność i przemoc - to wszystko idealnie wpasowuje się w uniwersum Batmana, który jako alter ego Bruce'a Wayne'a zawsze czuł na sobie cieżar konsekwencji związanych z byciem tym, kim jest. W finale Batman: The Evil Within postać ta naprawdę rozwija skrzydła i udowadnia, że warto było przebrnąć przez wszystkie nudne, czcze rozmowy, aby poczuć wreszcie to, w czym Telltale jest najlepsze - a więc wagę wyborów, konsekwencje i moralne rozterki.

Opisując What Ails You zwróciłem uwagę na to, że nie było w nim za wiele elementów rozgrywki związanych z prowadzeniem śledztwa, a więc skanowaniem miejsc czy poszukiwaniem poszlak w ramach. Tym razem także ich za wiele nie ma. Zupełnie, jakby twórcy uczynili z nich zapychacze na początku sezonu, gdy nie za bardzo mieli pomysł na to, w jaki inny sposób wypełnić graczom czas. W finale także ich nie ma, ponieważ tempo akcji jest zbyt duże. Mamy za to soczyste bijatyki, podczas których w ruch idą nie tylko pięści, a Batman ma okazję sprać kilka tyłków i to często nawet korzystając z dodatkowej pomocy.

Finałowy epizod to także szansa na pozamykanie kilku pobocznych wątków i Telltale uczyniło to całkiem zgrabnie. Mamy tu do czynienia z jednym i drugim niespodziewanym zwrotem akcji, które z całą pewnością sprawią graczom niemałą zagadkę w kontekście podjęcia właściwej według nich rekacji. To właśnie jeden z tych elementów, które sprawiają, że dzielone na odcinki przygodowe seriale studia tak dobrze smakują. Twórcy gry w świetny sposób zacieniają granicę pomiędzy tym, co dobre i złe - pomiędzy białym i czarnym dodając całą skalę szarości, którymi usprawiedliwiają decyzje podejmowane przez poszczególne postacie. Ten brak klarownego podziału i częste odwracanie sytuacji (dobrze ludzie muszą czynić zły rzeczy ze zrozumiałych intencji, natomiast źli wcale nie są tak do końca zgorzkniali) napędzają emocjonalny rollercoaster, którym twórcy bawią fanów różnych uniwersów już od lat.

W przypadku Batmana ten odwrócony scenariusz i odmienne od tradycyjnego podejście do poszczególnych postaci sprawdziło się świetnie. Drugi sezon Batmana prezentuje znane miasto i postaci, lecz dodaje im drugiego dna. W niektórych przypadkach wręcz urzeczywistnia ich istnienie i nadaje ludzkiego charakteru, dzięki którym ich obraz jest pełniejszy i po prostu ciekawszy. Owszem, drugi sezon Batmana w połowie zniknął pomiędzy nudnymi dialogami i niezbyt ważnymi fragmentami rozgrywki. Finał broni się jednak na mocną ósemkę z plusem, będąc genialnym zwieńczeniem dla obu przygotowanych do tej pory sezonów. Czy będzie kolejny w myśl zasady do trzech razy sztuka? Osobiście jestem za, choć jeszcze dwa epizody temu pragnąłem, by Telltale poprzestało na doprowadzeniu drugiego sezonu do końca. Teraz już mi na tym nie zależy. Jeżeli twórcy mają ochotę na tworzenie więcej takich epizodów, jak ten ostatni, to ja jestem absolutnie za!

Ocena piątego epizodu: 8.5

Ocena drugiego sezonu 7.1

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!