Jak dobrze skopiować Hearthstone, czyli betatest The Elder Scrolls: Legends

Sławek Serafin
2016/08/13 19:00
1
0

The Elder Scrolls: Legends, nowa gra karciana osadzona w uniwersum znanym z przebojowych RPG Bethesdy, właśnie wkroczyła w fazę otwartej bety.

The Elder Scrolls: Legends ma swój mit założycielski. Dawno, dawno temu, gdzieś tak może dwa, a może trzy lata temu, w biurze zarządu Bethesda ktoś wielce ważny palnął pięścią w stół. "Widzieliście tego Hearthstone?!" - krzyknął. "Widzieliście jak Blizzard kosi na tym gruby szmal?!" - krzyczał dalej, groźnie porząsając wydrukami ze słupkami i wykresami. "Dlaczego my czegoś takiego nie mamy?!" - zapytał, jeszcze bardziej podniesionym głosem, wodząc dzikim wzrokiem po kulących się w kątach key account executive'ach, czy tam innych minionach. Pytanie być może było retoryczne, ale jeden dzielny, bohaterski, natchniony senior product manager, postanowił w niezwyczajnym dla niego przebłysku geniuszu na nie odpowiedzieć - "Szefuniu najukochanienieńszy, którego ślady stóp obcałowuje całe biuro przez okrągłą dobę na trzy zmiany, pragnę poinformować twój majestat, że możemy mieć coś takiego". "Możemy?" - szok na twarzy szefunia był wyraźnie widoczny. A gdy w odpowiedzi na to pytanie zobaczył gorączkowe potakiwania każdej przerażonej, bladej twarzy, na której spoczął jego srogi wzrok, władczo nakazał - "TO MIEJMY!!!". I mają. Właśnie coś takiego jak Hearthstone.

Jak dobrze skopiować Hearthstone, czyli betatest The Elder Scrolls: Legends

The Elder Scrolls: Legends to bezczelna, bezwstydna kalka hitu Blizzarda. Jak się chwilę pogra, to się okazuje, że gra jednak wnosi do tematu coś swojego własnego, i to wniesione nawet nie jest takie złe, ale ogólnego obrazu to nie zmienia. To kopia Hearthstone. Nie tania podróba, nie. Kopia. Plansza wygląda tak samo. Ikony, interfejs, animacje, wszystko wygląda tak samo. Zasady rozgrywki są identyczne, od tego jak się dobiera i zagrywa karty, aż do tego, co na tych kartach jest i jak się toczy gra. Naszym celem jest pokonanie przeciwnika poprzez odebranie mu wszystkich punktów żywotności za pomocą ataków wystawionych przez nas stworzeń. W każdej turze dobieramy jedną kartę i jeśli rosnąca pula punktów magii nam na to pozwoli, wystawiamy naszych żołnierzy na stół. Mamy też karty dodatkowe, jakiś ekwipunek, czary, specjalne wzmocnienia i tym podobne. Ogólnie znany schemat. Znany z Hearthstone bardzo dobrze. The Elder Scrolls: Legends utrzymane jest wizualnie w nieco innym stylu, nie takim rubaszno-infantylno-kolorowym, ale bardziej poważnym. To jednak mało istotny szczegół. Może byłby bardziej istotny, gdyby grafiki na kartach były jakieś ciekawsze, ładniejsze. Ale są całkiem zwyczajne i żadnego dodatkowego wrażenia nie robią. A już na pewno żadnego takiego, które mogłoby pozwolić na chwilę zapomieć, że ta gra to kalka przeboju Blizzarda. Co jest jednak dość istotne, dość szybko okazuje się, że The Elder Scrolls: Legends może i jest kopią, ale zaskakująco solidnie wykonaną. Wbrew wszelkim pozorom. To nie jest zła gra.

The Elder Scrolls: Legends bardzo wiele kopiuje z Hearthstone, ale twórcy ze studia Direwolf Digital sięgnęli też głębiej, do źródeł, do klasycznego Magic: The Gathering. I wyciągnęli stamtąd kolory na przykład. Trochę tak jak w Magicu właśnie, w Legends mamy pięć różnych rodzajów kart - czerwone nastawione na atak, żółte na obronę, niebieskie na magię i tak dalej. W danej talii można mieć karty tylko dwóch kolorów. Lub nawet tylko jednego. Nie ma żadnych zaawansowanych zasad, różnych rodzajów surowców, jak w Magicu, nie, aż tak daleko Legends nie idzie. Ale dzieli wszystko w ładny, wyraźny sposób, czyniąc rozgrywkę bardziej przejrzystą i ułatwiając układanie oraz kompletowanie różnych morderczych talii. To pierwszy mały plus.

Drugi plus to podział planszy do gry na dwa fronty. Tutaj nazywają je szeregami, ale jest to o tyle mylące określenie, że owe szeregi stoją w jednym... hmm, szeregu. Nie tak jak w innych karciankach, gdzie ustawiamy pierwszą linię, która osłania drugą. W The Elder Scrolls: Legends działa to właśnie na zasadzie dwóch osobnych frontów. Po lewej mamy taktyczny, po prawej tak zwany szereg cienia. Stworzenia mogą walczyć tylko na własnym froncie, co nadaje grze trochę ciekawej strategicznej głębi i tworzy różne możliwości manewru. Co więcej, szereg cienia skrywa wystawiane na nim karty, które nie mogą być atakowane aż do następnej naszej tury. Ta mechanika także pogłębia rozgrywkę i pozwala na wymyślanie różnych ciekawych zagrywek, czy to na poziomie strategicznym, przy kompletowaniu talii, czy też taktycznie, już w samej rozgrywce. Taka gra skrzydłami jest dużo ciekawsza niż, co tu dużo gadać, prostackie przecież trzaskanie się wszystkich ze wszystkimi na jednym polu bitwy.

GramTV przedstawia:

The Elder Scrolls: Legends ma jeszcze jedną cechę odróżniającą grę od Hearthstone. Jest to mechanika run i proroctw. Każdy gracz dysponuje określoną pulą punktów życia, ale dodatkowo opisaną przez runy. Każde pięć punktów otrzymanych ran powoduje strzaskanie runy i natychmiastowe dobranie dodatkowej karty. Co ważne, jeśli karta owa opisana jest jako proroctwo właśnie, można ją od razu zagrać, jeszcze w turze przeciwnika, i to na dodatek zupełnie za darmo, bez różnicy, jaki miałaby normalny koszt. Cała rozgrywka nabiera zupełnie innego charakteru przez tę jedną dodatkową mechanikę. Pomyślana jako pomoc dla przegrywających, mająca na celu zrównoważenie zabawy, generalnie sprawdza się nieźle. Albo tragicznie, jeśli karta z run okaże się być proroctwem. I to jakimś dobrym. Jeśli aktualnie przegrywający gracz dociągnie na przykład już w początkowej fazie rozgrywki jakieś legendarne, potężne stworzenie, które nie miałoby prawa na tym etapie pojawić się na stole, i zagra je dzięki mechanice proroctwa, to... pozamiatane. Runy w zamyśle miały wyrównywać szanse, ale bardzo często efekt jest taki, że następuje wielki zwrot akcji i rozgrywka praktycznie się kończy zwycięstwem strony, która po prostu miała szczęście. To nie jest dobre. Ciekawe, świeże i nieszablonowe może tak, ale na pewno nie dobre. Runy i proroctwa wnoszą jeszcze więcej bezsensownej losowości do gry, która i tak jest już zbyt losowa. Spotkania wygrywa się tu, podobnie jak w Hearthstone i wielu innych karciankach, zwykłym fuksem, a Legends jeszcze ten czynnik łutu szczęścia wzmacnia.

I oczywiście ma też wszystkie pozostałe wady tego typu gier, czyli wymaga monumentalnego grindowania złota, by kupić nowe zestawy kart. Można oczywiście szarpnąć się i wydać na te zestawy żywą gotówkę również. Nie wiem jak was, ale mnie ta koncepcja niesłychanie mierzi, zarówno tutaj, jak i we wszystkich innych karciankach. Wiadomo, że bogatsi mają lepiej niż biedni, ale chociaż gry mogłoby im nie dawać przewagi. A takie produkcje jak The Elder Scrolls: Legends wręcz im tę przewagę usłużnie podsuwają pod nos. Za relatywnie niewielką opłatą. Obrzydliwość, jakby ktoś mnie pytał. Ale to tylko moje zdanie i nikomu go nienarzucam. Jak ktoś lubi, to proszę bardzo. Naprawdę proszę bardzo, bo The Elder Scrolls: Legends może i na początku wygląda jak zwykły klon Hearthstone, ale dość szybko okazuje się grą ze swoimi pomysłami. I to niezłymi. Warto ją sprawdzić... choć w sumie tylko dlatego, że nie ma niczego lepszego. Komputerowe karcianki niestety wszystkie jak jeden mąż są takimi czy innymi zżynkami z Magic: The Gathering przecież. Jest tyle wyśmienitych gier karcianych z fantastycznie pomysłowymi zasadami. W tym i takie, które o wiele mniej nacisku kładą na element losowości czy też przewagę, jaką ma ktoś, kto nakupił więcej kart. Ale nikt się na nich nie wzoruje tworząc karcianki na komputery. Nie, wszyscy jadą na prostackiej młócce a la Magic. Ogólnie jest to mocno zniechęcające, ale... co zrobić. Jak się nie ma, co się lubi, to się gra w to, co jest. A The Elder Scrolls: Legends już jest, na razie w fazie testów wersji alfa, całkiem funkcjonalnej zresztą. I jest też nominalnie za darmo, dopóki nie odczujemy potrzeby, by wydać pieniądze na dodatkowe zestawy kart. Nie widzę więc przeszkód, by nie spróbować. To naprawdę nie jest zła gra. A przynajmniej nie na tle innych tego typu.

Komentarze
1
KadwaO
Gramowicz
14/08/2016 23:15

A ma wsparcie dla modów tak jak reszta "przebojowych RPG Bethesdy" ?