Faith ma po co wracać? - pierwsze wrażenia z Mirror's Edge Catalyst

Mateusz Mucharzewski
2016/06/03 16:00
0
0

Po latach narzekania na brak kontynuacji EA wreszcie wydaje kolejną odsłonę Mirror's Edge. Czy właśnie na to czekali fani?

Faith ma po co wracać? - pierwsze wrażenia z Mirror's Edge Catalyst

Pierwsza część Mirror's Edge to jedna z tych gier, którą mało kto kupił, ale prawie każdy chciał kontynuacji. Dla Electronic Arts inwestycja w kolejną odsłonę to bardzo ryzykowna decyzja – z jednej strony doświadczenia mówią, że to zły pomysł, z drugiej ileż można słuchać narzekania fanów. Ostatecznie EA ugięło się i DICE wreszcie przygotowało coś innego niż shooter FPP. Pytanie czy na taki powrót Faith czekaliśmy.

Gra zaczyna się w więzieniu, w którym główna bohatera kończy właśnie odsiadkę. Resocjalizacja niewiele jednak dała i Faith ani myśli szukać pracy w którejś z rządzących światem korporacji. Zamiast tego od razu wraca do biegania i walki z tymi, którzy oprócz zarabiania ogromnych pieniędzy podporządkowali sobie wszystkich ludzi. Powrót nie jest jednak łatwy. W grupie, w której funkcjonuje Faith pojawił się nowy biegacz, którzy przewyższa wszystkich swoimi umiejętnościami, a sama bohatera dając się złapać straciła sporą część zaufania. Teraz od nowa musi dowieść swoich umiejętności i przydatności. Początek historii jest więc dosyć standardowy i kompletnie nie robi wrażenia. Zakładam jednak, że to uroki początku rozgrywki. Daję więc grze czas na rozwinięcie skrzydeł. Optymistycznie zakładam, że w kolejnych misjach będzie coraz lepiej.

Taki sposób poprowadzenia fabuły w pewnym stopniu jest wymuszony przez konstrukcję miasta. Mirror's Edge Catalyst posiada w pełni otwarty świat. Podobnie jak w większości sandboksów i tutaj potrzeba troszkę czasu na rozkręcenie akcji. Początek rozgrywki to głównie banalne misje z gatunku „podaj, przynieś, pozamiataj”. Twórcy chcą, aby w tym czasie gracz poznał świat i mechanikę. Na przyspieszenie tempa trzeba więc chwilę poczekać. Tradycyjnie dla sandboksów nie brakuje licznych znaczników na mapie symbolizujących dodatkowe zadania. Niektóre z nich to próby czasowe, w których trzeba pokonać trasę tak szybko jak się tylko da. Fani pierwszej części na pewno docenią te wyzwania. Ogrywając początek rozgrywki skupiłem się jednak na wątku fabularnym, a więc na opinię na temat zadań dodatkowych trzeba poczekać do recenzji. Już teraz mogę jednak napisać, że w Catalyst znaleźć można bardzo dużo „znajdziek”. Cudzysłów oznacza tyle, że czasami są to dokumenty czy nagrania audio, innym razem np. chipy do wyciągnięcia ze skrzynek. Znalazł się również odpowiednik orbów z Crackdowna.

GramTV przedstawia:

Sama mechanika nie uległa wielkim zmianom w stosunku do pierwszej części. Oczywiście już na początku widać, że Faith nauczyła się kilku drobnych ruchów. Największą nowością (przynajmniej w pierwszych godzinach gry) jest linka z hakiem, którą można użyć w niektórych miejscach. Cała reszta jest stosunkowo standardowa. Co najważniejsze mechanika w ogóle się nie zestarzała i ciągle potrafi sprawić sporo przyjemności. Mam nadzieję, że w kolejnych misjach fabularnych nie zabraknie widowiskowych akcji, w których parkour będzie robić jeszcze większe wrażenie. Warto również zaznaczyć, że otwarty świat nie oznacza możliwości chodzenia po ulicach. Akcja Catalyst rozgrywa się na dachach i wewnątrz budynków.

Najważniejsze pytanie brzmi czy granie w Mirror's Edge Catalyst sprawiało mi przyjemność. Tak, bawiłem się całkiem nieźle. Skakanie jest płynne i daje sporo satysfakcji, ale boję się co będzie dalej. Jeśli w mechanice nie pojawią się nowe elementy, być może w grę wkradnie się monotonia. Podobnie może być z walką. Na razie jest ona dosyć efektowna i przyjemna, ale trudno ocenić co będzie dalej. Na pewno początek rozgrywki jest tak skonstruowany, że potrafi przyciągnąć do dalszej zabawy, ale szczerze wątpię aby bez nowych urozmaiceń do końca gry było tak samo dobrze. Catalyst ma na szczęście system rozwoju postaci, a więc na pewno pojawią się nowe ruchy czy ataki.

Na koniec ten elementu gry, który jest moim zdaniem zdecydowanie najgorszy. Jeśli widząc trailery Catalyst spodziewasz się pięknej gry, muszę cię mocno rozczarować. Najnowszy Mirror's Edge ma świetny design świata, ale sama oprawa wizualna jest bardzo słaba. Czasami widząc twarze postaci byłem wręcz przerażony. Takie rzeczy nawet na poprzedniej generacji konsol zostałyby źle odebrane. Któregoś razu napis na ubraniu jakiejś postaci był tak rozmazany, że nie dało się na to patrzeć. Oczywiście po chwili doczytały się tekstury, ale nadal prezentowało się to bardzo słabo. Gra jest oczywiście płynna, a to w tym wypadku najważniejsze. Mimo wszystko jestem bardzo mocno zawiedziony jakością grafiki. Silnik Frostbite wielokrotnie pokazał, że stać go na wiele, ale niestety w Catalyst tego kompletnie nie widać.

Po spędzeniu kliku godzin z kontynuacją Mirror's Edge jestem przekonany, że będę chciał grać w to dalej. Jestem fanem produkcji z otwartym światem i dobrze bawiłem się przy pierwszej odsłonie. Catalyst ma więc wszystko, aby na dłużej przyciągnąć mnie do konsoli. Nawet pisząc ten tekst myślałem kiedy znowu pobiegam razem z Faith. Oczywiście początek rozgrywki to za mało, aby ostatecznie oceniać całość, ale mimo wszystko jestem optymistą. Studio DICE ryzykowało wprowadzając otwarty świat do Mirror's Edge, ale ten eksperyment na pewno się udał. O jakości całej reszty przekonamy się przy okazji recenzji.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!