Miłość w czasach pogardy - recenzja dodatku Krew i wino do Wiedźmina 3

Michał Myszasty Nowicki
2016/05/25 17:00
0
0

Krwi! - krzyknął Geralt. I wina! - zawtórowali mu przyjaciele. To była najlepsza uczta po tej stronie Jarugi...

Miłość w czasach pogardy - recenzja dodatku Krew i wino do Wiedźmina 3

Dziś, kiedy piszę te słowa, nadszedł jeden z najsmutniejszych dni w mojej karierze gracza. Serio, rzadko ostatnimi czasy zdarzało się, że po obejrzeniu napisów końcowych czułem, że coś się skończyło. Że będzie mi czegoś brakować. Że nie będzie już tego więcej. A wszystko to dlatego, że Krew i wino jest niemal pewnym rozstaniem z niejakim Gerwantem, znanym też jako Wiesław, czy wioskowy hycel.

Nie ma co – Wiedźmin 3: Dziki Gon jest grą wybitną i basta. Podobnie jak każdy z wydanych w tym roku dodatków. Po znakomitych fabularnie, ale niezbyt długich Sercach z kamienia, otrzymaliśmy oto zwieńczenie wiedźmińskich opowieści, czyli Krew i wino. Dodatek zdecydowanie bardziej rozbudowany pod każdym niemal względem, co wynika z najważniejszej jego cechy – umiejscowienia akcji w zupełnie nowej krainie.

Krew i wino przenosi nas do Toussaint, bogatego królestwa na południu kontynentu, które w stosunku do dotkniętej wojną północy jawi się niczym mityczna kraina szczęśliwości. Ale to przecież wiedźmiński świat, więc bardzo szybko zaczynamy dostrzegać coraz to więcej rys i pęknięć na tej lukrowej polewie. Kilka rozmów i wydarzeń później widzimy już prawdziwe oblicze Toussaint, całą – niekiedy smutną lub wręcz okrutną - prawdę skrytą pod fasadą rycerskich ideałów. Niemal sielankowe krajobrazy, pokryte winnicami stoki, kolorowe miasteczka i równie kolorowo ubrani mieszkańcy, dzięki kontrastowi, jeszcze lepiej podkreślają wszelakie przejawy mrocznej natury człowieka. Bo oczywiście nie po raz pierwszy okazuje się, że prawdziwymi potworami są nie przetrzebione już mocno bestie, ale ludzie.

Choć muszę przyznać, że scenariusz Serc z kamienia spodobał mi się bardziej, to i główny wątek Krwi i wina trzyma wysoki poziom. Podobnie jak poprzednio zdecydowano się tutaj na wyraźny podział na sekwencje utrzymane często w diametralnie różnych nastrojach. Pod tym względem przeskoczono nawet poprzednika, przez co wrażenie bogactwa i różnorodności jest jeszcze pełniejsze. Konstrukcja wątku jest bardziej liniowa, mamy tutaj większą ciągłość fabularną, bez podziału na epizody („trzy prace Geralta” z Serc), a mimo to nie ma mowy o poczuciu znużenia. Nawet podczas przechodzenia wątku w całości.

Nie zawodzą również wątki poboczne. Malo tego, kilka z nich należy do ścisłej wiedźmińskiej czołówki. Scenarzyści jak zawsze potrafili świetnie (a czasami nawet błyskotliwie) bawić się i żonglować konwencjami, jeszcze odważniej niż w którejkolwiek poprzedniej części odnosząc się do rzeczywistości. Świat Geralta to wszak paralela naszego, zresztą… Dość powiedzieć, że nawet wyeksploatowany już nieco wątek „biurokracja w fantasy” sprzedano tutaj w mistrzowski sposób.

Duża w tym zasługa mistrzowskiej wręcz reżyserii wszelakich scen przerywnikowych. Dzięki temu często banalne lub oklepane sytuacje oglądamy z wypiekami na twarzy. A na dokładkę, przy odrobinie dobrej woli, zobaczymy najlepszą scenę erotyczną w grach fabularnych. Bo nawet w tym przypadku udało się ekipie wykazać sporą kreatywnością. BioWare już może zapisywać się u RED-ów na korepetycje z wirtualnego seksu. Mimo zdecydowanie bardziej uniwersalnego charakteru, Krew i wino to także cała masa odniesień i smaczków zrozumiałych przede wszystkim dla Polaków. Znajdziemy tu obok siebie takie rzeczy, jak nawiązanie do Koziołka Matołka, czy rewelacyjne żarty… dubbingowe. Na poziomie detali jest tego cała masa.

GramTV przedstawia:

Jeśli miałbym już narzekać, to na dwie rzeczy. Po pierwsze odniosłem wrażenie, że głównemu wątkowi czasami brakowało pazura. I nie mówię tu o przestojach, czy zbytnio przegadanych etapach, ale ogólnym wrażeniu niepotrzebnego rozmywania budowanego wcześniej napięcia. I kilku zbyt moim zdaniem oczywistych zwrotach fabularnych. Szkatułkowa konstrukcja Serc z kamienia jest pod tym względem o klasę lepsza. Druga kwestia to będące łyżką dziegciu w tym oceanie miodu zadanie, które początkowo intrygujące, okazało się opartym na kolejnych, powtarzalnych i nudnych potyczkach, dodatkowo zupełnie niepotrzebnie rozsianych po sporym terenie. Przy dość naturalnym wyborze „sprawdźmy obydwie strony medalu”, skazujemy się na typowy zapychacz. Nudny i pełen powtarzalnych akcji.

Jak już wspomniałem w warstwie meta Krew i wino ma jednak dużo bardziej uniwersalny charakter, niż typowo sarmackie Serca z kamienia. Nie tylko wizualnie, ale i duchowo pozostajemy cały niemal czas w kręgu kultury śródziemnomorskiej ukształtowanej przez eposy rycerskie z lekką domieszką tanich romansideł. Co ciekawe z tego amalgamatu powstały niejednokrotnie bardzo dojrzałe i niosące sporo praktycznych, życiowych mądrości opowieści o miłości, honorze i człowieczeństwie. Kilka sytuacji jako żywo przypominało zdarzenia z mojego własnego życia, co jedynie przydało im wiarygodności. Ludzie mający problemy ze zrozumieniem niektórych zachowań, czy motywacji płci przeciwnej powinni koniecznie zagrać w ten dodatek. I mówię to całkiem poważnie. Mimo pewnego przerysowania, osoby mniej doświadczone mogą dzięki Krwi i winu otworzyć oczy i nie popełnić w przyszłości głupich błędów.

Oczywiście dodatek to nie tylko nowe zadania, czy rozsiane po mapie „znaki zapytania”, ale również całkiem spora dawka zmian w rozgrywce. Choć może słowo „zmiany” nie oddaje tego dobrze, bo mamy do czynienia przede wszystkim z różnorodnymi usprawnieniami i dodatkowymi opcjami. Na czoło wysuwa się tutaj nowa mechanika mutacji, czyli długo wyczekiwane przez wszystkich wysokopoziomowców rozszerzenie systemu rozwoju postaci. Otóż wykonując jedno z zadań pobocznych, mamy możliwość odblokowania zupełnie nowego drzewka rozwoju, na którym znajdziemy kilka specjalnych umiejętności (mutacji) o dość potężnym charakterze. Co prawda jednocześnie możemy mieć aktywną jedynie jedną mutację, jednak niemal każda z nich na tyle wzmacnia możliwości Geralta, że jest to wyraźnie odczuwalne. Koszt tych najpotężniejszych jest wysoki, ale dotarcie do końca którejś z gałęzi uczyni z Wiesława niemal boga pola walki.

Na uwagę zasługują też poważne i wreszcie sensowne zmiany w inwentarzu. Niemal każdy element został tutaj przeprojektowany i obecnie zarządzanie ekwipunkiem nareszcie przestało być drogą przez mękę. Podobnych, dużych zmian doczekała się mapa, na której mamy teraz pełną swobodę w wyborze interesujących nas znaczników, możliwość umieszczania własnych wraz z komentarzami, czy rzecz genialna w swej prostocie – znacznik aktualnego zadania na miniaturce mapy, pokazujący w którą stronę powinniśmy przesuwać kursor, by skorzystać z szybkiej podróży. Oczywiście nie zabrakło też w Krwi i winie nowych broni, w tym kilku z ciekawymi i nietypowymi cechami (choć majcher Olgierda wciąż FTW!), pancerzy, arcymistrzowskie schematy zestawów wiedźmińskich (które po skompletowaniu dają dodatkowe cechy), czy wreszcie całkiem spora dawka nowych potworów, jak choćby pamiętne barghesty, znane doskonale fanom „jedynki”.

Z mieszanymi uczuciami podszedłem natomiast do dwóch innych, nowych aspektów zabawy. O ile barwniki pozwalające nadać elementom wiedźmińskich pancerzy jeden z kilku dostępnych odcieni można koniec końców pominąć, o tyle… zarządzanie posiadłością? Serio? Tak, nasz hycel to mutant już wiekowy, ale na Melitele! Toć to Geralt. I może kiedyś, gdy już rzeczywiście zakończy swoje przygody, jako nagrodę jakąś ostateczną? Ale jakoś tego, że wciąż ugania się za tałatajstwem wszelakim po cmentarzach, jaskiniach, czy inszych dworach, by chwilę potem zastanawiać się nad rozmiarem łóżka do sypialni nie kupuję. No nie i już.

Graficznie i dźwiękowo to wciąż nie tyle nawet pierwsza liga, co absolutne arcymistrzostwo. Okej, może gdzieś tam trafi się gorsza tekstura, jakieś glitche poszaleją z częściami ekwipunku, a któraś z ról będzie mniej przekonująco odegrana, ale na bogów! Pokażcie mi drugą tak bogatą, gęstą, pełną niepowtarzalnych modeli, dbałości o detale i wypełnioną tak niesamowicie dobrą muzyką grę bez żadnej skazy, a nigdy nie zagram w żadną inną produkcję RED-ów. Tym bardziej, że po wyłączeniu animacji włosów na pojedynczym GTX970 i większości ustawień na uber, niemal cały czas miałem 55-60 klatek, z kilkoma raptem większymi spadkami, choć ani razu poniżej magicznej granicy 30 fps.

Chciałem to wszystko jakoś zgrabnie podsumować, ale… Ciężko to zrobić nie popadając w kolejny banał. Bo naprawdę jestem tak samo ukontentowany, jak smutny. Szczęśliwy, że doczekałem czasów, w których polskie gry zaczynają się ocierać o absolut. Zasmucony, bo świadomy tego, że to ostatnie spotkanie z Geraltem. Nic to, trzeba czekać na Cyberpunka

9,0
Zaprawdę powiadam Wam, godne to ukoronowanie trylogii.
Plusy
  • zbiór zgrabnych opowieści
  • aluzje, cytaty, odniesienia
  • niejednoznaczni bohaterowie
  • nowa kraina
  • rozszerzony system rozwoju postaci
  • w końcu dobrze ogarnięty inwentarz
  • walory edukacyjne
  • serio!
Minusy
  • spadki poziomu zaintrygowania głównym wątkiem
  • no nie można bez zapychaczy?
  • nadal te same glitche i drobne błędy
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!