Clockwork Tales: Of Glass and Ink - recenzja wersji na Xbox One

Mateusz Mucharzewski
2016/02/01 16:00
0
0

Po udanym debiucie na Xbox One Artifex Mundi przenosi na konsolę Microsoftu kolejny tytuł. Ponownie można mówić o sukcesie.

Clockwork Tales: Of Glass and Ink - recenzja wersji na Xbox One

Zapowiedź pierwszej części trylogii Nightmares from the Deep w wersji na Xbox One było dużym zaskoczeniem. Do tej pory gry HOPA cieszyły się sporym zainteresowaniem na komputerach osobistych oraz platformach mobilnych. Trudno jednak było sobie wyobrazić ich obecność na konsolach. Nie ta grupa docelowa, nie ten kontroler. A jednak, Artifex Mundi spróbowało i teraz może świętować. W końcu stare powiedzenie mówi, że ten kto nie ryzykuje nie pije szampana. Z drugiej jednak strony po udanym debiucie trzeba było wykonać kolejny krok. Tym było przeniesienie na Xbox One wydanego w 2013 roku Clockwork Tales: Of Glass and Ink (polski tytuł to W Trybach Tajemnic: Panna Glass i Doktor Ink).

Fabuła niczym nie wyróżnia się na tle innych gier HOPA. Bohaterką ponownie jest kobieta, niejaka Evangeline Glass. Dostaje ona list od jedynej bliskiej sobie osoby, doktora Inka. Prosi on o pomoc w sprawie rozwikłania tajemnicy trzęsień ziemi, które nawiedzają od jakiegoś czasu wioskę Hochwald. Młoda kobieta musi więc nie tylko dowiedzieć się o co chodzi, ale i uratować doktora Inka, który już w pierwszych scenach zostaje porwany przez ogromną maszynę. Pozostaje po nim tylko mechaniczny ptak Mateusz zawierający dowody, które wskazują na winę Gerharda Barbera, rządzącego od jakiegoś czasu wsią. Historia jest więc dosyć standardowa i ani przez chwilę nie stara się czymś zaskoczyć gracza. Pod względem fabularnym Clockwork Tales zdecydowanie nie należy do czołówki gier HOPA. Scenariusz pełni jedynie tło dla wydarzeń, których będziesz świadkiem w czasie przemieszczania kolejnych lokacji.

Straty nadrabia za to klimat. Świat, w którym rozgrywa się akcja Clockwork Tales to niestety niezbyt często występujący w grach steampunk. W czasie zabawy pojawiają się między innymi mechaniczne roboty, choćby wspomniany wcześniej ptak Mateusz (potrafi przynosić trudno dostępne przedmioty) czy szpiegujący główną bohaterkę wij. Nie zabrakło również sterowca czy tworzenia własnej mechanicznej ręki. Wszystko to ma miejsce w pokrytej śniegiem górskiej wsi. Klimat jest więc dosyć unikatowy i stanowi mocny punkt Clockwork Tales. To coś zupełnie innego niż pirackie Nightmares from the Deep, które w zeszłym roku również trafiło na konsolę Xbox One. Wielu graczy na pewno skusi właśnie fakt, że steampunk, mimo iż ma wielu fanów, nie często pojawia się w grach komputerowych.

Wieś Hochwald została podzielona na cztery obszary. Każdy składa się z kilku plansz. Po rozwiązaniu wszystkich zagadek w jednym akcja przenosi się do kolejnego i nie ma możliwości cofnięcia się. Nie jest to rozwiązanie korzystne dla osób szukających znajdziek (te jednak trudno pominąć), ale cała reszta będzie zadowolona. Największa siła Clockwork Tales tkwi właśnie w budowie zagadek i świata. Mój największy problem z grami HOPA dotyczy rozbudowania świata. Plansz jest dużo i po pewnym czasie wszystkie są dostępne w tym samym czasie. Często znaleziony w jednym miejscu przedmiot jest potrzebny kilka plansz wcześniej. Nawet przechodząc grę za jednym podejściem trudno jest wszystko zapamiętać. To prowadzi do konieczności korzystania z mapy, która zaznacza lokacje w których jest coś do wykonania. Na szczęście Clockwork Tales nie ma tego problemu. Grę zaczynamy w wiosce, w której poruszamy się po mocno ograniczonej ilości lokacji. Trudno więc się zgubić. Później akcja przenosi się na pokład sterowca, gdzie sytuacja jest identyczna. Chciałbym, aby taka budowa świata była standardem w grach HOPA.

GramTV przedstawia:

Takie rozwiązanie sprawia, że gra jest łatwiejsza. Nie oznacza to, że jest za prosta. Wręcz przeciwnie, twórcy wyeliminowali tylko element frustracji. Nawet jeśli w danym momencie nie wiedziałem co dalej zawsze miałem świadomość, że ograniczam się tylko do około pięciu plansz i na którejś z nich na pewno coś muszę zrobić. Świat również staje się bardziej logiczny. Dziwne byłoby, aby np. w wiejskiej karczmie można było znaleźć klucz, który należy użyć w posiadłości antagonisty. Trudno jednak mówić o Clockwork Tales w kategorii wielkiego wyzwania intelektualnego. Ja grę przeszedłem tylko raz korzystając z podpowiedzi. W innych przypadkach prędzej czy później odkrywałem rozwiązanie. W przeciwieństwie do prawdziwego życia w grach komputerowych nie należę do najbardziej cierpliwych, zazwyczaj szybko szukam rozwiązania na skróty. W Clockwork Tales było jednak inaczej. Zagadki są dosyć logiczne i nie zdarzyło mi się ani razu zastanawiać jakim cudem twórcy wymyślili takie, a nie inne rozwiązanie.

W moim odczuciu poziom zagadek został w Clockwork Tales idealnie wyważony. To jednak nie jedyny atut gry. Produkcje Artifex Mundi zawsze słynęły z przepięknej oprawy wizualnej i nie inaczej jest tym razem. Plansze nie tylko są śliczne, ale i produkcja działa w 1080 p. Wszystko prezentuje się genialnie. Dziwi mnie jednak fakt, że scenki przerywnikowe są zdecydowanie brzydsze. W ich trakcie wyraźnie widać spadek jakości. Oczywiście nie inaczej jest w przypadku animacji. Poruszanie się postaci czy ruchy ust są bardzo proste. Jeśli Artifex Mundi chce zrobić krok do przodu w gatunku HOPA, ten element rozgrywki wymaga najwięcej poprawy. W kwestiach technicznych warto również zwrócić uwagę na sposób przechodzenia od jednej lokacji do drugiej. Plansze zmienia się dosyć często i zawsze trwa to około dwóch sekundy. Niby niewiele, ale jeśli chcę przejść dłuższy kawałek drogi nieco to irytuje.

Dla wielu największą zagadką na pewno pozostaje kwestia sterowania na padzie. Od razu rozwiewam wątpliwości - nie ma z tych najmniejszych problemów. Oczywiście nigdy nie będzie ono tak wygodne i precyzyjne jak w przypadku myszki, ale po kilku minutach gry przyzwyczaiłem się do tego rozwiązania. Z początku wydawało mi się jednak, że za pomocą pada wszystko idzie znacznie wolniej. Wystarczyła jednak chwila, abym czuł jakbym tym kontrolerem grał w gry HOPA od zawsze. W praktyce wygląda to następująco. Za pomocą analogów można sterować kursorem (w tym wypadku okręgiem, a nie strzałką). Jedna gałka porusza nim szybciej, druga wolniej. Wszystko zatwierdza się przyciskiem A. Jeśli w danym miejscu można użyć przedmiotu z ekwipunku, pojawia się możliwość wciśnięcia przycisku X i wybrania konkretnej rzeczy. Ktoś może powiedzieć, że to dodatkowe ułatwienie. W końcu wystarczy przejechać kursorem po planszy i już wiedomo, gdzie trzeba użyć jakiegoś przedmiotu. Niby tak, ale jakoś nie odczułem aby przeszkadzało mi to w rozgrywce.

Clockwork Tales nie jest grą szczególnie długą. Dzięki odpowiedniej budowie świata wyeliminowane zostało męczące bieganie między wieloma planszami, co zaowocowało brakiem niepotrzebnej dłużyzny. Z drugiej strony produkcję można ukończyć dosyć szybko. Mi zajęło to około 3-4 godziny. W tym czasie przeszedłem główny wątek fabularny na najwyższym poziomie trudności używając podpowiedzi tylko raz. Wszystkie mini-gry ukończyłem samodzielnie. Po drodze zebrałem każdą znajdźkę. Jedynie dodatkowy prolog odblokowujący się po przejściu gry zaliczyłem w przyśpieszonym tempie (tj. korzystając z podpowiedzi). Nie jest on jednak zbyt długi, a więc grając "normalnie" spędziłbym z Clockwork Tales jedynie dodatkowe 15 minut. Warto też zaznaczyć, że po drodze odblokowałem wszystkie osiągnięcia. Oczywiście kiedy gra trafiła na PC w 2013 roku przeszedłem ją. Mimo wszystko po tym czasie trudno mówić, abym dokładnie pamiętał co należy w niej zrobić. Clockwork Tales jest po prostu dosyć krótkie.

Mimo wszystko posiadacze Xbox One powinni się tą produkcją zainteresować. Krótką rozgrywkę rekompensuje niewygórowana cena. Najważniejszy jest jednak ciekawy klimat i zagadki tak skonstruowane, że nie chce się oderwać od rozgrywki. W tym tkwi największa siła Clockwork Tales. Na komputerach osobistych i platformach mobilnych jest kilka innych, moim zdaniem lepszych produkcji z tego gatunku, ale niestety na razie na konsolach nie można wybrzydzać. Trzeba brać to co jest, ale na szczęście oferta jest mimo wszystko atrakcyjna.

8,0
Artifex Mundi na konsolach radzi sobie coraz lepiej
Plusy
  • Grafika
  • dobrze skonstruowane zagadki
  • nie trzeba błądzić między lokacjami
Minusy
  • Krótki czas rozgrywki
  • zbyt długie przejścia między planszami
  • mało wciągająca historia
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!