Gamescom 2015: Mother Russia Bleeds - już graliśmy

Katarzyna Dąbkowska
2015/08/09 17:00
1
0

Podczas targów Gamescom mieliśmy okazję porozmawiać z twórcami dość osobliwej bijatyki.

Gamescom 2015: Mother Russia Bleeds - już graliśmy

Mother Russia Bleeds to gra niezależna stworzona wbrew pozorom nie przez rosyjskie, a przez małe, francuskie studio Le Cartel, złożone zaledwie z 4 pracowników. Akcja gry przenosi nad do Związku Radzieckiego z lat 80., jednak spotkamy się w niej z alternatywną rzeczywistością. W grze wcielamy się w pewnego mało sympatycznego, uzależnionego od narkotyków bohatera, któremu na imię Siergiej. Został on skazany na śmierć za swoje występki, jednak jakimś dziwnym trafem udaje mu się uciec z więzienia. Jego głównym celem staje się zemsta na tych, który doprowadzili do jego skazania.

Mieliśmy również przyjemność zagrania w Mother Russia Bleeds. Jest to klasyczny, bardzo brutalny beat'em up, w którym przechodzimy kolejne etapy wybijając wszystkich przeciwników pojawiających się na naszej drodze. Ważnym elementem jest tutaj tryb kooperacji. Do rozgrywki może podłączyć się bowiem łącznie 4 graczy. Po pokonaniu kolejnych postaci plansza przesuwa się w lewo i możemy przejść na kolejny poziom.

GramTV przedstawia:

Rozgrywka jest dosyć ciekawa, ale całkiem trudna. Twórcy dali jednak możliwość uzdrowienia swojej postaci. Jednak nie będziemy tutaj zbierać żadnych eliksirów czy też apteczek, a... płyny życiowe naszych przeciwników. Możemy ich bowiem oszołomić. Oponent taki leży wtedy bez sił, a my możemy podejść i wyciągnąć z niego strzykawką resztki jego życiodajnych soków. Jedno wyssanie starcza na naładowanie całej strzykawki. Wystarczy nam to na trzy doładowania do zdrowia. Sam świat gry można częściowo zniszczyć, a jego elementy (np. gaśnicę) wykorzystać podczas bijatyki. Nie będziemy mogli natomiast uderzyć bohatera należącego do naszej ekipy.

Sama oprawa graficzna raczej nie przyciągnie do siebie miłośników nowoczesnego stylu. Mother Russia Bleeds to bowiem produkcja niezależna, a twórcy postawili na nieco standardowy pixelart. To może i dobrze bo produkcja ta jest mocno brutalna, lokacje to zapuszczone dziury i domy publiczne, a sama gra zawiera w sobie bardzo dużo elementów, które w doskonałej rozdzielczości wyglądałyby nieco... niepokojąco. Na ten przykład będziemy walczyli z grubymi, półnagimi kobietami z maskami świni, słoni czy koni. Z drugiej strony spotkamy mężczyzn z uczepionymi na smyczy nagimi paniami udającymi psy. Znalazło się jednak również miejsce dla nieco bardziej standardowych potworów czy normalnych przeciwników.

Sama rozgrywka jest całkiem przyjemna, a gra przypadnie pewnie do gustu miłośnikom klasycznych, brutalnych beat'em upów, którzy dodatkowo lubią ponawalać sobie razem ze znajomymi. Produkcja jest jeszcze w fazie testów, więc pojawiały się jeszcze nieliczne bugi, takie jak nieumierający przeciwnicy, ale na dopięcie całości panowie z Le Cartel mają jeszcze kilka miesięcy. Premiera gry planowana jest bowiem na jesień tego roku.

Komentarze
1
zadymek
Gramowicz
09/08/2015 19:43

Przeciwnicy w maskach konia, świni i słonia? Jakieś nawiązania do gorącej linii z Florydy?