Resident Evil: Revelations 2 - wrażenia z rozgrywki w dwa pierwsze epizody

Michał Myszasty Nowicki
2015/03/03 18:00
0
0

Dwa pierwsze odcinki nowego Residenta za nami. Czy warto angażować się w śledzenie tego serialu?

Resident Evil: Revelations 2 - wrażenia z rozgrywki w dwa pierwsze epizody

Sprzedawanie gier w odcinkach to ostatnimi czasy coraz popularniejsza formuła w przypadku dystrybucji cyfrowej. Na taki ruch zdecydował się również Capcom w przypadku Resident Evil: Revelations 2, czyli następcy świetnie przyjętej, mocno inspirowanej klasycznymi częściami gry, która zadebiutowała trzy lata temu na 3DS-ie. Pojawia się tylko pytanie, czy na pewno był to dobry ruch?

Jak na razie światło dzienne ujrzały dwa pierwsze epizody i przyznam szczerze, że po zagraniu w pierwszy miałbym spore wątpliwości, czy płacić za kolejne. Na szczęście dla twórców po ograniu drugiego skłaniam się coraz bardziej ku tej decyzji, choć wydaje mi się, że sporo osób mogło już tydzień temu podjąć przeciwną decyzję.

Gra podzielona została na cztery większe epizody (plus dwie miniaturki przy zakupie season passa), zachowując przy tym ciągłość fabularną. Tak przynajmniej wygląda to w dwóch pierwszych, które miałem już okazję ukończyć. Akcja umiejscowiona została między RE5 a RE6, a głównymi bohaterami są tym razem dwie pary postaci: Claire Redfield z Moirą Burton oraz ojciec tej drugiej Barry, występujący w parze z Natalią, tajemniczą dziewczynką, którą spotyka tuż po wylądowaniu na wyspie. Wybaczcie ten delikatny spoiler, ale jest on niezbędny by za chwilę wgryźć się głębiej w mechanikę rozgrywki.

Warto tu dodać, że rozgrywka w każdym z epizodów podzielona została na dwa wyraźnie odseparowane etapy, w których sterujemy wymienionymi wcześniej parami bohaterów. Lekkie przesunięcie chronologii wydarzeń dla każdej z par to bardzo ciekawy i dobrze wpasowujący się historię pomysł, szkoda tylko, że póki co nie zdecydowano się go wykorzystać w jakiś bardziej twórczy i oryginalny sposób.

Początek zabawy jest wielce obiecujący. Po filmowym wstępie trafiamy do nowego miejsca i rozpoczynamy naszą przygodę od etapu Claire i Moiry. Początkowo jest całkiem nastrojowo, a braki w wyposażeniu (czytaj: uzbrojeniu) sugerują silne odchylenie w stronę słowa "survival". Niestety, wrażenie to pryska już parunastu minutach zabawy i na "referencyjnym" normalnym poziomie trudności nie mamy najmniejszego problemu z przechodzeniem kolejnych etapów. Amunicji jest całe mnóstwo, podobnie ze składnikami do przeróżnych wybuchających przedmiotów, czy kultowych ziółek. Gra zaczyna z nastrojowego survival-horroru zamieniać się w strzelankę.

Co ciekawe i zaskakujące, ten ciężki nastrój potrafi powrócić w etapach... uzbrojonego od początku po zęby Barrego, na co zapewne ma spory wpływ obecność niepokojącej i tajemniczej Natalii. Znalazło się tutaj nawet miejsce na kilka fragmentów skradankowych. Mało natomiast w pierwszych dwóch epizodach charakterystycznych dla serii, prostych zagadek, choć w drugim zaczynają się pewne przebłyski w tej materii. Drażni również zbyt tunelowa struktura map - w zasadzie niewiele tu możliwości zgubienia się, czy miejsc do swobodnej eksploracji. Nawet zewnętrzne poziomy mimo pozorów rozległości są sprytnie zamaskowanymi korytarzami prowadzącymi nas zazwyczaj prosto do celu. Teoretycznie mógłbym w tym miejscu ponarzekać na backtracking i recykling obszarów, ale akurat ten element jest najmniej drażniący, a na dodatek zazwyczaj umotywowany fabularnie. Twórcy nie poszli też po linii najmniejszego oporu i zazwyczaj trafiamy drugą parą bohaterów do obszarów nieco odmienionych działaniami pierwszej.

Bardzo spodobało mi się natomiast zróżnicowanie możliwości i umiejętności postaci w ramach każdej z par. Choć mamy tu analogię (jedna postać "bojowa", druga wspomagająca), to jednak różnice w ich prowadzeniu są na tyle wyraźne, by nie odczuwać znudzenia. W kooperacji na podzielonym ekranie gra zapewne potrafiłaby pokazać na co ją w tej kwestii stać. Problem w tym, że w wersji pecetowej offline'owego koopa po prostu nie ma. (Z ostatniej chwili: Przynajmniej w stuprocentowo działającej wersji, gdyż po wielkiej burzy wśród fanów i interwencji moderów, Capcom zdecydował się dodać taką możliwość, na razie udostępniając ją w wersji beta na platformie Steam. Dlatego na razie wstrzymam się z opinią na temat tego aspektu rozgrywki, choć niesmak oczywiście pozostanie.)

GramTV przedstawia:

Ponarzekam też nieco na sterowanie. O ile bowiem mając gamepada możemy grać bez większych zgrzytów, o tyle w przypadku myszki nie jest już tak różowo. Źle dobrane "fabrycznie" czułości w trybie poruszania się i celowania można łatwo skorygować w menu, gorzej jednak z dziwnym, narowistym reagowaniem na szybkie ruchy myszy. Podczas prób gwałtownej zmiany kierunku ruchu w biegu co rusz kamera uciekała mi w losowo wybrane miejsce, nie pomagało tu nawet zbijanie dpi sensora do niskich wartości. Walka z bossem w drugim epizodzie była z tego powodu prawdziwą drogą przez mękę.

Resident Evil: Revelations 2 jest również bardzo nierówny, jeśli chodzi o oprawę graficzną. Nieźle prezentują się modele postaci oraz przeciwników, a także ich dopracowane twarze i można nawet przymknąć oko na kiepską chwilami synchronizację ust z wypowiadanymi kwestiami. Niestety dużo gorzej prezentuje się otoczenia. Pomijając już kwestię małej i raczej umownej interakcji (czasem coś da się przesunąć lub rozbujać), nie można nie dostrzec chwilami bardzo kiepskich tekstur, czy kanciastych niczym niemieckie czołgi modeli. Na chłostę źdźbłami ostrej nadmorskiej trawy zasłużyła też osoba odpowiedzialna za animację jej śródlądowego odpowiednika - tak nienaturalnego i przesadzonego efektu nie widziałem od dawna.

Bardzo pozytywnie oceniam natomiast udźwiękowienie. Oryginalny dubbing stoi na przyzwoitym poziomie, o dziwo bardzo spodobał mi się też muzyczny kolaż serwowany podczas rozgrywki, oscylujący od budzącego niepokój ambientu, po wybijające się ponad niego utwory utrzymane w stylistyce muzyki klasycznej.

Natomiast polska wersja językowa zasługuje jedynie na wyrzucone w zapalczywym gniewie: "Siadaj! Pała! Przyjdź jutro z rodzicami!" Masa idiotycznych błędów i literówek, a do tego fatalnie dobrana czcionka, całkowicie psująca próby budowania w grze nastroju oraz często wylewająca się wręcz z ramek, przypominają dawno i na szczęście minione czasy "spolszczeń" w wykonaniu rosyjskich "importerów". Tandeta czystej wody. Wstyd.

Póki co dwa pierwsze epizody Resident Evil: Revelations 2 prezentują dość nierówny i trudny do jednoznacznego sklasyfikowania poziom. Nastrojowe fragmenty przeplatane są zbyt często nudną eksploracją i nic nie wnoszącymi walkami, nie było też w obydwu ani jednego momentu, kiedy poczułbym jakieś ciarki na plecach lub choć odrobinę się przestraszył. Wciąż trochę za mało tu zarówno horroru, jak i surwiwalu. Ale czekam na ciąg dalszy. Drugi epizod, nieco lepszy od startowego, dał mi nadzieję.

PS. Gra posiada również tryb szturmu (rozbudowywany przy każdym epizodzie), dwa mini-epizody po opłaceniu season passa, szereg wyzwań i bonusów do odblokowania, jednak te elementy poddane zostaną ostatecznej ocenie w recenzji całej gry, którą to recenzję znajdziecie na naszym portalu 17 marca.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!