Rozjeżdżamy przechodniów w becie Carmageddon: Reincarnation

Paweł Pochowski
2015/02/18 20:30

Starsza pani z balkonikiem przechodziła dziś chodnikiem. Ale to brutalna rzeczywistość, a nie rymowany wierszyk. Jej zwłoki leżą właśnie rozczłonkowane na schodach, a balkoniku nie da się przerobić nawet na spinacz do papieru. I tak, graliśmy w nową wersją Carmageddon.

Rozjeżdżamy przechodniów w becie Carmageddon: Reincarnation

W zeszłym roku opisywaliśmy wrażenia z wczesnej wersji Carmageddon: Reincarnation dostępnej w ramach Early Access na Steam. Dziś, gdy produkcja jest już na swojej ostatniej prostej, twórcy zorganizowali "publiczne betatesty", aby każdy zainteresowany mógł osobiście przetestować grę przed jej debiutem. Fajnie, prawda? Niestety, rzeczywistość okazała się - jak zawsze - zgoła odmienna.

Wyobraźcie sobie, że dla Stainless Games "publiczne betatesty" oznaczają udostępnienie gry dla osób, które zakupiły ją w Early Access. Jedyne co tak naprawdę się stało, to aktualizacja dostępnego dla wspierających buildu - z alfy do bety. To trochę zbyt mało, by krzyczeć o "publicznych betatestach", szczególnie biorąc pod uwagę, że osoby, które kupiły Carmageddon: Reincarnation we wczesnej wersji zrobiły to właśnie po to, by mieć dostęp do gry na każdym etapie jej produkcji. Stainless Games chwali się więc dostarczeniem graczom tego, za co zapłacili. Nieźle, ale to nic dziwnego. Studio nie odnalazło się jeszcze w dzisiejszych realiach, a to jedna z wielu oznak takiego stanu rzeczy.

Przechodząc go głównego tematu skupmy się na wrażeniach z bety Carmageddon: Reincarnation. Jak wypadła wczesna wersja gry? Oldschoolowo, choć z problemami. Wiele wskazuje na to, że studio będzie miało pewien problem z dopracowaniem gry. Zbiórka na Carmageddon: Reincarnation zakończyła się jeszcze w roku 2012. Rok temu produkcja nadal miała spore problemy z działaniem i choć dziś jest lepiej, to jednak marcowa data premiery zbliża się nieuchronnie. A tymczasem optymalizacja jest słaba. Jest oczywiście lepiej niż w fazie alfa, ale nadal nie na tyle, by gra mogła trafić do szerszej publiczności. Co więcej, Carmageddon: Reincarnation choć wygląda znacznie ładniej niż w marcu 2013, pod względem graficznym prezentuje się co najwyżej średnio. Nic więc nie usprawiedliwia jej apetytu na moc przerobową komputera.

GramTV przedstawia:

Jednocześnie gra ładuje się całe wieki, a spadki FPS czy chwilowe frezy są normalką nawet na mocnym sprzęcie. Tytuł sprawia także spore problemy techniczne. Nie zawsze reaguje na polecenia wydawane za pomocą pada, ma problemy z opóźnianiem w odtwarzaniu dźwięków, a najlepszym przykładem na to, że coś jest nie tak jak powinno niech będzie włączanie mapy. Aby to zrobić należy wcisnąć prawy analog na xboksowym padzie. Gra wtedy wyświetla menu pauzy. Naciskamy więc przycisk powrotu i włącza się pożądana mapa (co ciekawe, gra nie jest wtedy spauzowana, a nasz samochód jedzie dalej, mimo że kompletnie nie mamy możliwości sterowania nim). Gdy ponownie naciśniemy powrót, znowu włączy się menu pauzy i dopiero jego wyłączenie spowoduje powrót do rozgrywki. To chyba nie powinno tak działać.

Problemy techniczne są więc pierwszym, ale i nie ostatnim z zarzutów wobec Carmageddon: Reincarnation w wersji beta. Drugi to model sterowania. Dziwny i niedzisiejszy, jakby żywcem przeniesiony z pierwszych dwóch gier z serii Carmageddon. Być może taki zamysł mieli twórcy - by przywrócić fanom oryginał w nowej oprawie, ale najwierniejszy poprzednim założeniom jak tylko się da. Ale czas poszedł do przodu, a 17 lat w przypadku gier to już cały wiek. O modelu sterowania można powiedzieć co najwyżej, że da się do niego przyzwyczaić oraz że jest on elementem składowym poziomu trudności. Bo prowadzony przez nas pojazd bynajmniej nie jest łatwy do opanowania. Poza tym, niestety, sterowanie nie jest przyjemne, a pojazdy zachowują się... bezsensownie. Napęd niby na cztery koła, ale w zakrętach występuje nadsterowność, co jest przecież domeną tylnonapędowców. Jeżeli nic się do pełnej wersji nie zmieni fani oryginału będą wychwalać Stainless Games pod niebiosa. Ale dla reszty graczy będzie to po prostu gwóźdź do trumny, w której zakopią Carmageddon: Reincarnation na dnie swoich twardych dysków. To w końcu gra wyścigowa - model jazdy musi grać tu pierwsze skrzypce, przyciągać, dostarczać emocji i zabawy.

Co może być plusem gry? To, że da się do niego przekonać i miło spędzić z nim czas. Choć może "miło" to nie jest dobre słowo dla tytułu, w którym przy dźwiękach mocnej, elektronicznej muzyki rozczłonkowujemy na kawałki ciała wszystkich napotkanych przechodniów. Dodatkowo podczas ścigania się na poboczu zbieramy znajdźki. Część z nich to bronie, które wykorzystujemy na przeciwnikach, jak chociażby miny czy rakiety. Część natomiast to różne modyfikatory zabawy. Mogą one np. zmieniać zachowanie się przechodniów, by przez jakiś czas chodzili oni wolniej lub stali w miejscu, przyklejeni do podłoża, jako łatwe do rozjechania cele. Zresztą zawartości jest tu tona - zapowiada się, że w pełnej wersji będzie sporo torów, power-up'ów i trybów rozgrywki, a to akurat bardzo dobrze. Jeżeli już komuś gra się spodoba, jest szansa, że zabawy starczy mu na całe tygodnie. No i ten model zniszczeń, w którym auto rozpada się na dziesiątki drobnych części, które następnie leżą na ulicy czekając aż zdecydujemy się naprawić auto. Naprawdę dobrze to wygląda, bo deformacja następuje w czasie rzeczywistym - a więc wszelkie wgniecenia odpowiadają sile zderzenie oraz przedmiotowi, w który uderzyliśmy. A to się ceni.

Ogromną szansą dla Carmageddon: Reincarnation może być tryb rozgrywki wieloosobowej. Także dlatego, że sztuczna inteligencja jest tak bardzo sztuczna, jak można to sobie tylko wyobrazić i momentami nawet nie stara się sprawiać wrażenia, że ma na celu coś innego niż celowanie w gracza i przywalenie mu najmocniej jak się da, olewając jednocześnie trwający gdzieś tam w tle wyścig. Żywi gracze wprowadzą do zawodów trochę ożywienia, nieprzewidywalności, zamieszania i będą szansą na podniesienie grywalności. A przynajmniej ja na to mocno liczę. Mam jednak obawy, że Carmageddon: Reincarnation może samo pogrzebać swoje szanse na sukces, chociażby poprzez błędy techniczne. A tego byśmy nie chcieli.

Komentarze
15
Usunięty
Usunięty
19/02/2015 18:00
Dnia 19.02.2015 o 17:49, TigerXP napisał:

Hmm, a co jest "zua"?

Jak się twierdzi, że nie jest zła, to jest chyba "dobra"... nie?

Usunięty
Usunięty
19/02/2015 17:49
Dnia 19.02.2015 o 17:14, LaplaceNoMa napisał:

> A przeciez bylo tylu rycerzy w lsniacych zbrojach, gotowych kopie kruszyc Ilu?

Tysionc pincset, sto dziewiencset.

Dnia 19.02.2015 o 17:14, LaplaceNoMa napisał:

> zeby tylko przekonac innych jaka ta gra zla i niedobra. Smiech na sali.

Dnia 19.02.2015 o 17:14, LaplaceNoMa napisał:

Hmm, a co jest "dobra"?

Hmm, a co jest "zua"?

Usunięty
Usunięty
19/02/2015 17:14
Dnia 19.02.2015 o 16:58, TigerXP napisał:

A przeciez bylo tylu rycerzy w lsniacych zbrojach, gotowych kopie kruszyc

Ilu?

Dnia 19.02.2015 o 16:58, TigerXP napisał:

zeby tylko przekonac innych jaka ta gra zla i niedobra. Smiech na sali.

Hmm, a co jest "dobra"?




Trwa Wczytywanie