Myszka SteelSeries Sensei Wireless - test

Michał Myszasty Nowicki
2014/12/05 16:30
3
0

Test bezprzewodowej myszki dla graczy SteelSeries Senesi Wireless

Myszka SteelSeries Sensei Wireless - test

Myszki bezprzewodowe stają się coraz popularniejszym "narzędziem pracy" w środowisku graczy. Choć wciąż nie należą do najtańszych, wytrzymałe akumulatory, skuteczne eliminowanie wynikającego z połączenia laga i wygoda obsługi czynią je produktem coraz częściej spotykanym w naszych gamingowych centrach dowodzenia Wszechświatem. Kilka miesięcy temu produkt tego typu wprowadziła do swojej oferty firma SteelSeries. Zamiast tworzyć zupełnie nowy model, postanowiono (co jest często spotykaną praktyką w tym segmencie rynku) stworzyć bezprzewodową wersję doskonale znanego graczom modelu Sensei. SteelSeries podeszło do tematu z należytą powagą i Sensei Wireless nie jest jedynie "klasycznym Mistrzem" z amputowanym ogonkiem, ale produktem niemal całkowicie zaprojektowanym od nowa.

Opakowanie

Myszka zapakowana została w niezbyt imponujące, niewielkie pudełko, które może zmylić wiele osób, sugerując, że w środku znajduje się gryzoń o niezbyt dużych wymiarach. Jednak już po otworzeniu widzimy, że mamy do czynienia z dużą, pełnowymiarową myszką. SteelSeries po prostu zastosowało w przypadku Sensei płaską, horyzontalną stacje dokującą. W opakowaniu oprócz myszki i rzeczonej stacji znajdziemy również pokryty oplotem, odłączany kabel USB oraz instrukcję instalacji i naklejkę z logo firmy.

Wygląd i ergonomia

Kształt myszki wzorowany jest na starszej, przewodowej siostrze, co oznacza absolutny brak ekstrawagancji. Myszka jest prosta i elegancka, na pewno więc spodoba się osobom ceniącym tego typu design. Dominuje tutaj kolor czarny i matowe powierzchnie, z kilkoma elementami wykończenia w stylu "czarnego fortepianu" oraz stalowym paskiem oddzielającym główne przyciski. Myszka jest symetryczna, co z pewnością ucieszy osoby preferujące trzymanie myszki lewą ręką. Prosty a zarazem uniwersalny kształt obudowy w połączeniu z symetryczną budową sprawiają, że z Sensei poradzą sobie gracze preferujący wszystkie najpopularniejsze chwyty.Wygląd i ergonomia, Myszka SteelSeries Sensei Wireless - test

Praktycznie cała górna powierzchnia pokryta została matowym, przyjemnym w dotyku tworzywem, które zapewnia wygodne i pewne oparcie dla dłoni. Przez środek, między głównymi przyciskami przebiega do połowy długości obudowy pasek w stalowym kolorze, w którym umieszczono rolkę, przełącznik dpi oraz diodę. Całość uzupełniają wąski pasek z błyszczącego tworzywa, okalający brzegi przycisków i podświetlane logo firmy. Przyciski działają precyzyjnie i bezproblemowo, choć odgłosy kliknięć są relatywnie głośne.

Pokryta gumą rolka pracuje niemal bezgłośnie, a przy tym bardzo precyzyjnie. Jedynym problemem może być podświetlenie tego elementu. Gdy ustawimy bowiem myszkę pod kątem, światło znajdującej się w okolicach osi rolki diody potrafi przebić się przez szparę, skutecznie nas oślepiając.

Boki wykonano z błyszczącego tworzywa, jednak na szczęście powierzchnie pod przyciskami pokryto tą samą, matową warstwą, którą znajdziemy na grzbiecie gryzonia. Zagłębienia są relatywnie płytkie, jednak wystarczające by móc zachować pełną kontrolę nad myszką, a matowe pokrycie sprawia, że mysz nie będzie uciekać, nawet podczas rozgrywki ze spoconymi dłońmi. Na każdym z boków znajdziemy też po dwa dodatkowe, wąskie przyciski. Działają bez zarzutu, choć przy niektórych chwytach szybkie wciśnięcie przedniego bywa czasami kłopotliwe. W ferworze walki trudno też niekiedy wyczuć dość wąską, oddzielającą je przerwę.

Całkowicie płaski spód wykonano z matowego, twardego tworzywa. Znajdziemy tam oczywiście sensor, ale również mechaniczny wyłącznik, przycisk synchronizacji ze stacją, złącza zasilania i przełącznik blokady kabla USB. Cztery ślizgacze zapewniają płynny ruch po każdej w zasadzie powierzchni i są wystarczająco wysokie, by radzić sobie nawet na podkładkach materiałowych.

Myszka jest też rewelacyjnie wyważona, co na pewno docenią osoby często zmieniające pozycje gryzonia na podkładce przez jego uniesienie. Nawet delikatnie trzymana z boku placami nie odchyla się do przodu, ani do tyłu.

GramTV przedstawia:

Płaska stacja dokująca wykonana została z twardego, imitującego stal tworzywa, ze środkową częścią w kolorze czarnym. Niewielkie, ale wystarczające by pewnie trzymać mysz zagłębienie, obwiedzione zostało podświetlanym pasem, który informuje nas o stanie naładowania akumulatorów. Niemal całą spodnią powierzchnię pokryto natomiast warstwą antypoślizgową, co w połączeniu ze sporą wagą stacji sprawia, że na blacie leży ona stabilnie i pewnie, niezależnie od powierzchni. Jedynym problemem może być dla osób dysponujących małą ilością miejsca spora powierzchnia zajmowana przez stację dokującą.

Użytkowanie

Zamontowany w myszce akumulator po pełnym naładowaniu wystarczał na około 18-19 godzin podczas zróżnicowanych zadań (praca, przeglądanie stron www, granie z różnymi ustawieniami dpi), czyli niewiele mniej, niż deklarowane przez producenta 20 godzin. Zakładając, że będziemy unikać trwających pełną dobę maratonów, nie powinniśmy więc martwić się o niespodziewane wyłącznie gryzonia podczas zabawy. Użytkowanie, Myszka SteelSeries Sensei Wireless - test

Zawsze też możemy posiłkować się awaryjnie kablem USB, który standardowo zasila stację dokującą. Podłączenie do myszki jest skonstruowane w taki sposób (mechaniczna blokada), by całkowicie zapobiegać przypadkowemu odłączeniu się. Obyłoby się zresztą nawet bez niego, ponieważ wtyczka microUSB wchodzi do gniazda dość opornie, zaś rozłączenie wymaga niekiedy sporej siły. Plusem jest natomiast fakt, iż całość zaprojektowano tak, że gryzoń wygląda z ogonkiem bardzo naturalnie, a żadne elementy kabla nie przeszkadzają w użytkowaniu myszy.

Testy syntetyczne i praktyczne

Sensei Wireless wyposażony został w laserowy sensor Pixart ADNS 9800, mogący pracować w przedziale rozdzielczości od 50 do 8200 dpi. Co ważne, maksymalna wartość nie zostaje osiągnięta za pomocą oprogramowania, ale w pełni sprzętowo. Sprawia to, że sensor bez najmniejszych problemów przechodzi zwycięsko testy interpolacji w całym natywnym dla niego zakresie, co oznacza w praktyce brak uciążliwego "gubienia pikseli". Można oczywiście wymusić tutaj dużo wyższe dpi, jednak będą one już interpolowane, czyli dla zadanej wartości będzie to połowa "sprzętowa", a co drugi punkt będzie dodawany "wirtualnie" przez oprogramowanie, co oczywiście negatywnie przekłada się na precyzję działania.

Mysz zarówno podczas testów syntetycznych (kreślenie linii), jak i praktycznych (w grach) wykazała nieznaczną tendencję do akceleracji pozytywnej - kursor nie zawsze powracał przy takim samym ruchu we właściwe miejsce. Odchylenie nie było zbyt wielkie, ale wyraźnie zauważalne.

Testy po raz kolejny pokazały też, że sensor ADNS 9800 jest wyjątkowo czuły na wszelakie zabrudzenia. Nawet niewielki pyłek mógł sprawić, że układ optyczny zaczynał zachowywać się w nieprzewidywalny sposób. Dodatkowo, choć to subiektywne wrażenie, sensor bardziej "lubi się" z twardymi podkładkami o jednolitej powierzchni. Znacznie lepiej "czułem" myszkę na podkładce aluminiowej, niż dowolnej miękkiej, czy nawet pokrytej delikatną fakturą Vespuli. Co ciekawe, całkiem pozytywnie wypadła tu dostarczona wraz z myszą mata SteelSeries DeX, na której wyniki w testach syntetycznych były bardziej jednorodne, niż choćby na wzmiankowanym "plastiku" Razera.

Podsumowanie

Sensei Wireless na pewno jest produktem wartym polecenia. Posiada co prawda kilka niewielkich wad, jednak niemal wszystkie najważniejsze z punktu widzenia gracza testy bezprzewodowy gryzoń SteelSeries przeszedł bez większych problemów. Tym bardziej, że niezbyt często spotykana w tym segmencie, symetryczna konstrukcja na pewno zainteresuje graczy preferujących trzymanie myszki w lewej dłoni. Doskonale wyważona, wygodna, z długim czasem pracy na jednym ładowaniu i precyzyjnym laserowym sensorem, wydaje się być ciekawa propozycją dla wielu osób poszukujących wygodnej, uniwersalnej i bezprzewodowej myszy.

Komentarze
3
kris090
Gramowicz
06/12/2014 00:33

Dobry sprzęt to podstawa.Jednak mam tu na myśli produkty typu Zowie FK1, SS Rival, Deathadder itp.Myszki bezprzewodowe to fanaberia, która w grze competative nie ma szans z przewodowymi. Wiem bo miałem okazję testować gryzonie przewodowe i bezprzewodowe z najwyższej półki. Mysz bezprzewodowa za 500zł nie daje rady przewodowej za 200zł.Jednak jeśli ktoś bardzo nie znosi kabli i nie zamierza jeździć na jakieś turnieje/grać na poważniej to jak najbardziej można śmiało zakupywać.

Usunięty
Usunięty
05/12/2014 19:19
Dnia 05.12.2014 o 17:13, jellybe4r napisał:

Nigdy nikt mnie nie przekona, że mysz kosztująca ponad 500zł jest warta polecenia xD

Wszystko zależy od tego do czego tego sprzętu potrzebujesz, nie mówiąc już o tym, że dla niektórych będą to dobrze wydane pieniądze. Znajomy kupił tę myszkę jakiś czas temu (co prawda używaną za 350zł) i to naprawdę kawał solidnego sprzętu, szczególnie w porównaniu z konkurencją choćby Razera.Idąc tym tokiem rozumowania po co płacić za coś setki złotych jak można dorwać zamiennik za kilkanaście? ;)

Usunięty
Usunięty
05/12/2014 17:13

Nigdy nikt mnie nie przekona, że mysz kosztująca ponad 500zł jest warta polecenia xD To już przechodzi ludzkie pojęcie. Za 500+zł można kupić wiele innych, bardziej przydatnych podzespołów.




Trwa Wczytywanie