Asphalt Overdrive - recenzja

Katarzyna Dąbkowska
2014/11/20 21:00
2
0

Asfalt się zwija... ze wstydu.

Asphalt Overdrive - recenzja

Seria Asphalt ma naprawdę długą historię. Pierwsza odsłona pojawiła się 10 lat temu, jeszcze na Nokii N-Gage i Nintendo DS. Przez kolejne lata trzymała się kolejnych generacji telefonów, zaliczając co jakiś czas gościnne występy na PSP, Vicie, Makach czy 3DS-ie. Każda następna odsłona była lepsza, ładniejsza, miała więcej samochodów i po prostu przyjemnie się w nie grało. Do teraz. Po ósmej odsłonie Gameloft zdecydował się na spin-off w postaci Asphalt Overdrive, które odcina się od dorobku serii i jest po prostu endless runnerem. Asphalt Overdrive już na wstępie urzeka klimatem. Neony, muzyka rodem z lat 80., stare samochody i postacie rodem z amerykańskiego koledżu. Jednym z pierwszych samochodów, jakimi możemy jeździć (i na jakie nas stać) jest legendarny Ford Mustang. Zapomnijcie jednak wszystko co pamiętacie z poprzednich Asphaltów. Sterowanie ogranicza się tu do przesuwania palcem w prawo i lewo, aby wybrać jeden z trzech torów jazdy, do góry, aby wybić się na rampach, oraz podwójnego stuknięcia, które aktywuje nitro.

Misje w grze wybieramy na mapce fikcyjnego miasta w Południowej Kalifornii, którą podzielono na pięć stref odpowiadających poziomowi trudności. Większość misji jakie będziemy wykonywać to klasyczne ucieczki przed policją. Goni nas kilka radiowozów, dostajemy informację o odległości, na jaką mamy od nich odjechać i do przodu. Poza tym mamy również wyścigi na czas, gdzie przejazd przez bramkę dodaje kilka dodatkowych sekund czy, moje ulubione, zawody na wypchnięcie z trasy jak najwięcej aut. Nie jest to oczywiście tak widowiskowe jak w konsolowym Burnoucie, jednak daje masę frajdy. Aby opuścić daną strefę, musimy zebrać w zawodach wymaganą liczbę gwiazdek i pokonać odpowiedniego bossa.

Każda z pięciu stref ma nie tylko swoje zawody, ale i przypisane samochody. Choć jest to gra free-to-play to nie możemy już na początku kupić najdroższego auta i kasować każdy kolejny wyścig. Najpierw musimy kupić najlepsze auto pierwszej strefy, potem drugiej, trzeciej itd. Na tę chwilę jest 30 aut, aczkolwiek z czasem ich liczba będzie się na pewno zwiększać. Znajdziemy tu takie perełki jak wspomniany wcześniej Ford Mustang, Chevrolet Camaro, Pontiac Firebird Trans Am, Lamborghini Countach, Pagani Zonda czy DeLorean. Auta możemy kupować za zbieraną w grze gotówkę, jednak w tej grze mija się to z celem. Kwoty jakie przyszłoby nam za nie zapłacić są kosmiczne i gra przy każdej nowej furze delikatnie sugeruje, że możemy zawsze użyć sztabek złota kupowanych za prawdziwe pieniądze.

Gra na każdym kroku wyciąga do nas rękę po pieniądze. Na sam początek - dopałki. Przed każdym wyścigiem wyskakuje ekran z możliwymi do użycia dopalaczami, jak np: w pełni naładowane nitro czy parę sekund niewidzialności. Nieważne ile razy zignorujemy ten ekran, i tak będzie wyskakiwał. Dalej mamy znienawidzony przez graczy pasek energii. Każdy udział w wyścigu zużywa jedną energię. Jeśli nie uda nam się go ukończyć i chcemy powtórzyć, ponownie ubywa energii. Regeneracja jednego segmentu paska to kilkanaście minut, a wierzcie mi, w tej grze wykorzystanie wszystkich dziesięciu to chwila. Koszt ich pełnej regeneracji to 30 sztabek złota, co daje około 4 zł.

GramTV przedstawia:

Da się dobrze rozwiązać system energii, co pokazało już kilka smartfonowych gier, jednak nie jest to możliwe w sytuacji, gdzie gra po prostu oszukuje. Już w pierwszej strefie trafiamy na zawody, których nie jesteśmy w stanie ukończyć samochodami, na które nas stać. Po prostu nie da się i koniec. A wiecie co jest najgorsze? Po pierwszym przegranym wyścigu pojawia się informacja o niesamowitej promocji, w której za jedyne sześć złotych możemy kupić nowe, lepsze auto. Jego statystyki były tylko minimalnie lepsze od Mustanga, którym aktualnie jeździłam, ale z miejsca zaczęłam znów wygrywać każdy wyścig. Po parunastu wyścigach znów przyszły ciężkie czasy i znów zasugerowano mi kupno za pieniądze lepszego auta.

Sama rozgrywka przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie w sytuacji, kiedy nie da się po prostu komfortowo grać. Asphalt Overdrive niczym nie różni się od Subway Surfers czy Temple Run, poza oczywiście oprawą graficzną. Jeśli graliście w te produkcje czy chociażby recenzowane przez nas ostatni Spider-Man Unlimited to wiecie czego się spodziewać. Wszystko działa płynnie nawet na 2-3 letnich sprzętach, gra potrafi czasami tylko zgłupieć i się wyłączyć kiedy dostaniemy jakieś powiadomienie na przykład z Facebooka.

Co już na stronie sklepu przyciąga do tej produkcji to bez wątpienia oprawa graficzna. Asphalt Overdrive wygląda prześlicznie, efektom przy używaniu nitro nie można nic zarzucić, zaś modeli samochodów mogłyby pozazdrościć niektóre konsolowe tytuły. Gra cieszy nie tylko oczy ale i uszy, bo przygrywające w trakcie zabawy utwory muzyczne brzmią rewelacyjnie i nieźle komponują się dźwiękami aut.

Bardzo chciałam, aby ta gra była udana, jednak finalnie Asphalt Overdrive to ładna i klimatyczna pomyłka. Nie zrozumcie mnie źle, wszystko tu całkiem nieźle się spina w całość do czasu, kiedy gra nie wyłudza od nas pieniędzy. Tym samym spina się to raptem przez pierwsze paręnaście minut. Potem każdy normalny gracz usunie ją po prostu ze swojego smartfona. Jeśli macie taką możliwość, to po prostu pobierzcie jedną z poprzednich gier z serii i cieszcie się naprawdę fajnymi wyścigami. Tę omijajcie szerokim łukiem.

3,0
Ładna i klimatyczna pomyłka
Plusy
  • licencjonowane auta
  • klimat lat 80
  • muzyka
  • oprawa graficzna
Minusy
  • mikrotransakcje na każdym kroku
  • brak uczciwości wobec gracza
  • tragiczny system energii
  • większość zawodów jest taka sama
  • sporadyczne błędy przy wyskakujących powiadomieniach
Komentarze
2
Usunięty
Usunięty
21/11/2014 19:56

"Gameloft zdecydował się na spin-off w postaci Asphalt Overdrive, które odcina się od dorobku serii i jest po prostu endless runnerem."Nie przesadzacie trochę z tą angielszczyzną? Bo to już trochę przesada

Usunięty
Usunięty
20/11/2014 23:46

Ta gra to syf i jedno wielkie nieporozumienie... Po naprawdę świetnym Asphalt 8: Airborne taka plama od gameloftu... Bez komentarza.