Shadow Warrior - recenzja (PS4)

Łukasz Berliński
2014/10/24 09:00
3
0

Stara szkoła na next-genach.

Warszawskie studio Flying Wild Hog wydało remake klasycznego Shadow Warrior już rok temu na PC. Teraz także posiadacze PlayStation 4 i Xbox One mogą sprawdzić, jak odświeżony tytuł z 1997 roku sprawdza się na konsolach nowej generacji.

Shadow Warrior, wydany przez kultowe studio 3D Realms 17 lat temu, nigdy nie zdobył takiej popularności jak Duke Nukem 3D. Oryginał do dziś jednak ma swoich fanów i w niektórych kręgach tytuł ten wymieniany jest wśród najlepszych FPS-ów z lat 90. Najtisowy klimat i rozgrywkę postanowiło wskrzesić polskie studio Flying Wild Hog, które na swym koncie ma już m.in. udane Hard Reset. Lo Wang powrócił już w remake'u rok temu, ale dopiero teraz możemy rozprawiać się kataną z hordami demonów na next-genach.

Akcja Shadow Warrior rozgrywa się na Dalekim Wschodzie, architektura i otoczenie na myśl przywodzą Japonię. Lo Wang, najemnik, mistrz katany, wielbiciel komiksów i zabawek dla dużych chłopców, wyrusza na misję odnalezienia legendarnego ostrza zwanego Nobitsura Kage. Pozornie zadanie jest proste. W walizce znajdują się dwa miliony dolarów, za które Wang jest gotów odkupić dla swojego zleceniodawcy legendarną broń. Sęk w tym, że obecny właściciel nie zamierza jej nikomu sprzedać za żadną cenę. Trzeba więc zastosować argument ostateczny, wyjąć katanę i rozprawić się z "ochroną". Szybko jednak okazuje się, że Nobitsura Kage ma związek z demonami, które postanowiły wyjść z otchłani na powierzchnię i narobić rabanu. Wang postanawia zatem nie tylko odzyskać legendarną broń, ale odesłać szatańskie pomioty do miejsca, z którego przywędrowały.

Shadow Warrior - recenzja (PS4)

Historia przedstawiona w Shadow Warrior jest sprawnie przedstawiona, dialogi między Wangiem a demonem Hoji, który towarzyszy nam w podróży potrafią rozbawić i nawet suchary, które gdzieniegdzie się wkradną wierszach scenariusza są wyjątkowo lekkostrawne. Nie oszukujmy się jednak, to nie opowieść stanowi clue tej gry. Jest po prostu dobrze zrealizowanym tłem i pretekstem do krwawej jatki, sieczki i dekapitacji piekielnych stworów.

Podstawową bronią w Shadow Warrior jest katana. W każdej innej grze szybko zamieniłbym ją na porządną spluwę ułatwiającą eliminację kolejnych przeciwników. Nie w tej. Japońskie miecz w tej grze sprawia dużo większą przyjemność i zapewnia lepszą zabawę niż posługiwanie się bronię dystansową. Owszem, w późniejszych etapach otrzymujemy dostęp do rewolweru, pistoletu maszynowego czy kuszy. Ba, każdą z broni możemy za zebrane w trakcie rozgrywki pieniądze wyposażać w dodatkowe komponenty zapewniające większą skuteczność w trakcie kolejnych starć. To jednak pójście na łatwiznę. Przez większość gry używałem w zasadzie wyłącznie katany, ładując się niczym berserker w grupę demonów i machając samurajskim mieczem na prawo i lewo.

Nie dajcie się zmylić. Shadow Warrior, choć kontynuuje tradycję pierwowzoru i ma sporo elementów oldschoolowych, to bardzo współczesna gra. Wystarczy spojrzeć choćby na system rozwoju postaci, którego nie powstydziłby się żaden action-RPG. Za punkty karmy oraz Ki, zdobywane w trakcie rozgrywki możemy ulepszać nie tylko katanę, umożliwiając trym samym Wangowi na zadawanie silniejszych i bardziej efektownych ciosów, ale także inwestować w aktywne i pasywne zdolności, jak choćby zwiększenie wytrzymałości czy regeneracji. Nie da się jednak ulepszyć wszystkiego, dlatego by z relaksującej sieczki wyciągnąć jak najwięcej, trzeba podejść do niej z głową.

GramTV przedstawia:

Flying Wild Hog postanowiło jednak połączyć nowoczesność z tradycją, co widać zwłaszcza w samym designie poziomów. W pierwszych minutach rozgrywki złapałem się na tym, że zacząłem szukać mapy. Moje poszukiwania spełzły na niczym, bowiem mapy w Shadow Warrior nie uświadczymy. Jedyną podpowiedzią gdzie iść dalej są świecące się elementy. Początkowo rozleniwionym, przyzwyczajonym do współczesnych FPS-ów graczy takich jak ja może to przeszkadzać, ale jak wychodzi w praktyce, nie da się tu zabłądzić. Gra jest liniowa i choć oferuje otwarte przestrzenie, to i tak jesteśmy prowadzeni jak po sznurku. Zupełnie jak w latach 90.

Razi nieco tylko małe urozmaicenie demonów. Nie to, żebym narzekał na ich liczebność, bo hordy napierających adwersarzy potrafią dać nieźle w kość, ale przez większość rozgrywki spotkamy się zaledwie z kilkoma typami bestii z różnymi zdolnościami. Zmarnowany został także potencjał walk z bossami. Te ograniczają się do schematu uderzania w czułe punkty, odskakiwania przed schematycznymi atakami i ponownym atakiem. Nuda.

Dziwi także, że w wersji na konsole nowej generacji oprawa graficzna jest tak nierówna. Z jednej strony zachwyca otoczenie, wszelka flora i fauna (nie wkurzajcie kopulujących królików!), a z drugiej... już sam początek gry, kiedy to obserwujemy Wanga jadącego autem na spotkanie w sprawie odkupienia legendarnej katany wygląda po prostu źle. Ludzie w Shadow Warrior zdecydowanie nie są z następnej generacji.

Złego słowa natomiast nie można powiedzieć o samej animacji. Gra na PlayStation 4 hula w 60 fps-ach przy rozdzielczości 1080p bez żadnych zacięć (poza dość długimi loadingami przy wczytywaniu gry). Podobnie nie można przyczepić się do oprawy dźwiękowej, która jest doskonałym tłem do samej rozgrywki.

Shadow Warrior to jednak porządny, trochę niedzisiejszy FPS, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, który przypadnie do gustu wszystkim tym, którzy lubią niezobowiązującą rozwałkę podlaną niezłym humorem. Flying Wild Hog udało się stworzyć porządny remake, przy którym spędzimy ok. 10 godzin w trybie kampanii. Choć Shadow Warrior nie redefiniuje gatunku w żaden sposób, nie jest też typowym przedstawicielem ani oldschoolu, ani współczesnych strzelanek, to jednak machanie kataną w tej grze sprawia ogromną przyjemność. Jeśli więc czujecie nostalgię do lat 90., przygodę z Shadow Warrior na konsolach nowej generacji będziecie miło wspominać.

7,5
Machanie kataną w najtisowym stylu
Plusy
  • walka kataną
  • system rozwoju postaci
  • humor
  • przyzwoity scenariusz
Minusy
  • nierówna oprawa graficzna
  • powtarzalne walki z bossami
Komentarze
3
Michal_Mielcarek
Gramowicz
25/10/2014 02:08

> Czyżby Berlin z CDA napisał coś na gram.pl? Czy to tylko moja zbyt bujna wyobraźnia :D?Pękamy z Mejste ze śmiechu :D Doskonały komentarz ;)

Dared00
Gramowicz
24/10/2014 23:09
Dnia 24.10.2014 o 22:54, QuandorX napisał:

Czyżby Berlin z CDA napisał coś na gram.pl? Czy to tylko moja zbyt bujna wyobraźnia :D?

To tylko zbieg okoliczności z nazwiskiem ;)

Usunięty
Usunięty
24/10/2014 22:54

Czyżby Berlin z CDA napisał coś na gram.pl? Czy to tylko moja zbyt bujna wyobraźnia :D?




Trwa Wczytywanie