Tales of Xillia 2 - recenzja

Jakub Zagalski
2014/08/29 15:24
1
0

Tales of Xillia 2 gra na emocjach osób zaznajomionych z pierwszą częścią, a przy okazji chce przypodobać się zupełnie nowym odbiorcom. W obu przypadkach robi dużo dobrego, ale czy wystarczająco, by każdy był zadowolony?

Tales of Xillia 2 - recenzja

Historia opowiedziana w Tales of Xillia rozpoczyna się rok po wydarzeniach z "jedynki", więc znajomość poprzedniczki jest jak najbardziej wskazana dla lepszego odbioru scenariusza. Osoby, które z jakichś powodów nie chcą sięgać po ubiegłoroczną (tudzież trzyletnią dla Japończyków) Xillię i od razu zagrają w kontynuację nie muszą się jednak bać wysokiego progu wejścia. Między innymi dlatego, że twórcy skupili swoją uwagę na nowym bohaterze. Siwowłosy Ludger Will Kresnik docelowo i tak napatoczy się na starych znajomych z "jedynki", ale nowi gracze nie powinni drapać się w głowę na widok fabularnych zawiłości i odniesień do nieznanego im uniwersum. Jeżeli jednak do tego dojdzie, to zawsze można zajrzeć do specjalnego działu w menu, zawierającego encyklopedyczne opisy świata, bohaterów, wydarzeń itp.

Obsadzając główną rolę Ludgerem, twórcy zerwali z ciekawym zabiegiem z pierwszej Xilli, w której gracze mieli do dyspozycji parę grywalnych bohaterów. Jude i Milla patrzyli na historię z różnych perspektyw, a tym samym tworzyli nietypowe dla serii Tales doświadczenie. W Tales of Xillia 2 ten motyw nie występuje, tym niemniej cała historia znowu kręci się wokół duetu.

Ludger jako spadkobierca rodu Kresników potrafi przemieszczać się między wymiarami i niszczyć tak zwane fractured dimensions. Można je traktować jako alternatywne rzeczywistości. W jednym z nich do niedawna przebywała ośmioletnia dziewczynka imieniem Elle, która w dramatycznych okolicznościach opuściła rodzinne strony, mając przed sobą jeden cel - dotrzeć do krainy Kanaan. Skojarzenie z biblijną ziemią obiecaną jest jak najbardziej na miejscu. Jak nietrudno zgadnąć, dziewczynka nie jest w stanie tego zrobić na własną rękę. Szybko wychodzi jednak na jaw, że Ludger i Elle mają sobie nawzajem wiele do zaoferowania, więc konieczność połączenia sił nie podlega dyskusji.

Obecność Elle w życiu Ludgera tworzy jeden z najciekawszych i paradoksalnie najbardziej frustrujący mechanizm w całej grze. Mowa o konieczności spłacenia długu, jaki ciąży na chłopaku. Para bohaterów poznała się tuż przed wypadkiem, z którego Ludger wyniósł coś więcej niż kilka zadrapań i siniaków. Koszty postawienia go na nogi wzięło na siebie Spirius Corporation, wystawiając w następstwie rachunek na 20 milionów gald. Horrendalnie wysoka kwota staje się łańcuchem u szyi bohatera, który musi sukcesywnie spłacać bardzo powoli malejącą należność.

Główny bohater z długiem za leczenie to miła odmiana od wszystkich jRPG-owych młodzieńców cierpiących na amnezję i zdeterminowanych do ratowania świata przez posiadanie niezwykłych mocy. Tak przynajmniej może się wydawać, ale tylko do momentu, gdy motyw zarabiania pieniędzy i spłacania kredytu okazuje się być perfidnym zmuszaniem do wykonywania masy wtórnych i irytujących zadań. Kto wie, być może twórcom zależało na przedstawieniu w ten sposób ważnego problemu społecznego, dotykającego wielu ludzi w rzeczywistym świecie. Podkreśleniu beznadziejności sytuacji, w której znajduje się kredytobiorca z długiem spłacanym do końca życia. W praktyce wyszedł im jednak irytujący mechanizm, przez który poznawanie dalszej fabuły jest momentami możliwe dopiero po uporaniu się z nudnymi sidequestami. Całość przypomina mi pierwsze No More Heroes, w którym trzeba było łapać dorywcze prace przed odblokowaniem fabularnej misji. I nie jest to niestety miłe wspomnienie.

Na marginesie, w sklepie PlayStation można sobie kupić dwa wspomagacze, które zwiększają doświadczenie członków drużyny o dwadzieścia poziomów. I wcale bym się nie zdziwił, gdyby wydawca umożliwiał graczom spłacanie wirtualnego długu przez stosowne DLC.

Walki w Tales of Xillia 2 odbywają się klasycznie dla serii, czyli w czasie rzeczywistym. Gwoli ścisłości, zastosowany system nosi wdzięczną nazwę Cross Dual Raid Linear Motion Battle System i pozwala rozgrywać widowiskowe pojedynki trwające od kilkunastu sekund do... ile tam potrzeba czasu na ubicie najtwardszego bossa. Ludger jest specjalistą od walki dwoma mieczami, jednak jego arsenał powiększa się o młoty bojowe i broń palną. Co najfajniejsze, bronie można zmieniać "w locie", dostosowując się do danej sytuacji. Obok standardowych ciosów występują techniki specjalne, tak zwane Artes, które zjadają część odnawiającego się po jakimś czasie paska.

GramTV przedstawia:

W razie poważniejszych kłopotów można korzystać z potężnej umiejętności transformacji i łączenia ataków z drugą postacią. Im dłużej bohaterowie są ze sobą związani, tym wartość affinity jest wyższa, a ciosy zadawane w oparciu o system link skuteczniejsze. Warto również pamiętać, że poziom affinity między Ludgerem i daną postacią można zwiększyć poprzez wybieranie odpowiednich opcji dialogowych. Trzeba więc uważać na słowa, jeżeli pragnie się dodatkowo rozwinąć swoje umiejętności na placu boju.

Zmianą w systemie, za którą Xillia 2 dostaje baty od wielu fanów "jedynki" (moim zdaniem słusznie), jest porzucenie wcześniejszego modelu rozwoju postaci. Illium Orb w dużym skrócie polegał na ulepszaniu bohatera w oparciu o zdobyte punkty w tradycyjnym levelowaniu. Xillia 2 ma zamiast tego system Allium Orb, który kładzie nacisk na posiadanie specjalnych przedmiotów (orbs) w ekwipunku podczas walk. Im dłużej je nosimy, tym więcej umiejętności czy technik odblokowuje się dla bohatera. Allium Orb to na swój sposób głęboki system, ale zdecydowanie bardziej wolałbym powrotu poprzedniego rozwiązania, który był przejrzysty i przyjemniejszy w odbiorze.

Przyglądając się systemowi walki i rozwojowi postaci, widać wyraźnie, że Tales of Xillia 2 nie miała przekreślać dorobku wypracowanego w ostatnich trzynastu odsłonach serii. Jasne, jest sporo zmian i (nie zawsze trafionych) innowacji, zwłaszcza w porównaniu z pierwszą Xillią. Jednak Namco Bandai cały czas kroczy ścieżką ewolucji, zamiast wywracać wszystko do góry nogami. I dobrze, bowiem fani serii odnajdą się w takim modelu praktycznie bez problemu, zaś nowi mają okazję poznać świetny system, oparty na dynamicznej walce w czasie rzeczywistym.

Tales of Xillia 2 to widowiskowe pojedynki i wciągająca fabuła (o tym zdołałem przekonać się po dobrych kilku godzinach), ale przy okazji seria mniej lub bardziej istotnych elementów, które psują pozytywne wrażenie płynące z gry. Na zmarnowany potencjał motywu ze spłacaniem długu już narzekałem. Oprócz tego można przyczepić się do braku oryginalnej wersji językowej, która byłaby uzupełniona angielskimi napisami. Niestety europejskie wydanie Tales of Xillia 2 przemawia do gracza wyłącznie po angielsku. Dobór aktorów jest całkiem sensowny, ale i tak chciałbym móc przełączyć się na japońskie głosy. Wiem, że nie jestem osamotniony w takiej potrzebie.

O wiele poważniejszym zarzutem pod adresem gry jest fakt wykorzystania przez autorów znanej techniki "kopiuj-wklej". Jeżeli graliście w pierwszą Xillię, to pod względem wizualnym kontynuacja nie ma wam do zaoferowania praktycznie nic nowego. Oczywiście jest to spowodowane umiejscowieniem akcji w świecie z poprzedniej gry. Nie da się jednak ukryć, że po spędzeniu kilkudziesięciu godzin w Tales of Xillia i sięgnięciu po kontynuację, chciałoby się zaznać większego zaskoczenia przy odwiedzaniu kolejnych lokacji. Niestety pod tym kątem druga część zawodzi na całej linii.

Mając na uwadze krytykę ponownego wykorzystywania materiałów stworzonych na potrzebę pierwszej odsłony, warto zastanowić się, do kogo właściwie jest skierowana przygoda Ludgera Willa Kresnika i jego znajomych. Fabularnie i systemowo Tales of Xillia 2 ma bowiem bardzo wiele do zaoferowania zarówno nowicjuszom, jak i fanom serii. Ci drudzy będą uśmiechać się na widok starych znajomych, powracających w nowych rolach i sytuacjach życiowych. Ale przy okazji mogą po jakimś czasie złorzeczyć twórcom, którzy zmuszają do ponownego przemierzania świata z "jedynki". Odwiedzanie znajomych zakątków będzie oczywiście wzbudzać wspomnienia, ale w praktyce bywa to irytujące i nudne. Wszak nie każdy loch czy miasteczko w grze jRPG zapiera dech w piersiach.

Pierwsze Tales of Xillia cenię sobie bardziej niż kontynuację, ale nie podpiszę się pod tezą, że "dwójka" powstała na siłę. To gra przede wszystkim dla fanów poprzedniej części, którzy oczekują powrotu znajomych twarzy i chcą jeszcze raz wydeptać te same ścieżki. Nie wszystko zagrało tak, jak powinno, ale grupa docelowa wyciągnie z niej kilkadziesiąt godzin porządnej rozgrywki. Nowicjuszom radziłbym jednak zacząć przygodę z serią Tales od ubiegłorocznej odsłony.

7,2
Kontynuacja dla wyrozumiałych fanów
Plusy
  • System walki
  • Powrót starych znajomych
  • Ludger i Elle
Minusy
  • Dług i obowiązkowe sidequesty
  • Kopiuj-wklej z &#8222
  • jedynki&#8221
  • Allium Orb zamiast Illium Orb
Komentarze
1
Usunięty
Usunięty
29/08/2014 20:02