Titanfall: Frontier's Edge - recenzja DLC

Paweł Pochowski
2014/08/17 20:00
6
0

Wykopaliska, Eksport oraz Przystań - oto trzy nowe mapy wchodzące w skład drugiego DLC do Titanfall, zatytułowanego Frontier's Edge.

Titanfall: Frontier's Edge - recenzja DLC

Przepustka sezonowa do Titanfall zapewnia dostęp do trzech rozszerzeń, z czego dwa są już dostępne na rynku. Pierwsze DLC, zatytułowane Expedition, recenzowaliśmy w zeszłym miesiącu. W jego skład wchodziły trzy nowe poziomy - Grzęzawiska, Przeciek oraz Gry Wojenne. Podobnie ma się sytuacja z Frontier's Edge, który dodaje do zabawy trzy nowe poziomy - bez nowych trybów rozgrywki, ani też nowych tytanów. W grze pojawiły się co prawda nowe karty jednorazowego użytku oraz wyzwania, a wydana w międzyczasie aktualizacja wprowadziła do zabawy "czarny rynek", na którym można nabyć zestawy naklejek upiększające wygląd naszego mecha oraz zestawy kart jednorazowych o różnym stopniu unikatowości, ale na szczęście bazuje on na walucie zdobywanej podczas gry i nie jest to krok w stronę wprowadzenia do Titanfall mikropłatności. Za co jesteśmy Respawn Entertainment szczerze wdzięczni. Wraz z pojawieniem się w grze "czarnego rynku" zadebiutowała także opcja sprzedaży karty jednorazowych, jeżeli więc nazbieraliście sporo takich, których nie używacie lub nie lubicie, możecie je sprzedać, a zarobione kredyty wydać na zakup nowego pakietu z losowymi kartami. Czym wyższa cena, tym bardziej rzadkie karty można nabyć, choć za każdym razem przydzielane są one losowo z konkretnego zestawu, nigdy więc nie można być pewnym, co tak właściwie się dostanie. Ale to nowość z patcha, darmowego dodajmy, czas skupić się na płatnym rozszerzeniu.

Szkoda, że twórcy ponownie nie zdecydowali się na wprowadzenie do gry ani nowych trybów rozgrywki, ani też nowych tytanów, ale nie jest to szczególne zaskoczenie - już w okolicach premiery Titanfall mówiło się o tym, że raczej nie ma szansy, żeby z czasem w grze pojawiły się nowe mechy, bo zakłóciłoby to balans rozgrywki, który ponoć nie był prosty do zbudowania. W ten oto sposób Frontier's Edge to ponownie tylko trzy poziomy. Kupując dodatek osobno płacimy prawie 30 zł, co po podzieleniu daje nam cenę 10 złotych od jednego poziomu. Zarzut z recenzji poprzedniego DLC jest więc nadal aktualny, cena jest bowiem wygórowana jak za taki zestaw i będzie nawet w sytuacji, gdyby wszystkie trzy plansze okazały się najlepszymi z dotychczas zaprezentowanych. A jaka jest prawda? Przekonajcie się sami.

Pierwsza z nowych map to Wykopaliska, a więc poziom rozgrywający się na terenie placówki wydobywczej Ruchu Oporu. Tak, to ponownie oznacza kopalnię i teren, na którym króluje ciężki przemysł wydobywczy. Nie jest to nic nowego, wprost przeciwnie, tematyka raczej standardowa dla map w Titanfall, ale nie uprzedzajmy się niepotrzebnie, bo poziom został całkiem zmyślnie zaprojektowany. Jego kolorystyka jest oczywiście ponura i ciemna, ale jaka ma być, skoro większość Wykopalisk umieszczono pod ziemią, a widok na otwarty teren mamy tylko z oddali. Na Wykopaliskach znajdą coś dla siebie zarówno Tytany jak i ich piloci. Ci pierwsi muszą jednak przyzwyczaić się do ciasnoty, bo miejsca nie ma tu za wiele i w polowaniu na inne mechy trzeba cały czas mieć oczy dookoła głowy, czy gdzieś nie czai się wrogi pilot. Na niewielkiej przestrzeni bardzo łatwo o rodeo, którego trzeba się wystrzegać. Piloci natomiast jeśli chcą, mogą wspiąć się na wielką wydobywczą maszynę na środku mapy, skąd ma się piękny podgląd na pole bitwy, ale trzeba uważać, by nikt nie wszedł nam na plecy, o co także bardzo łatwo.

GramTV przedstawia:

Eksport to z kolei przemysłowe miasteczko, pełne budynków zarówno mieszkalnych, jak i tych stworzonych z myślą o transportowaniu surowców. Piloci mają tutaj sporo dachów do zwiedzania, da się także usiąść w miejscach, z których można pobawić się w snajpera wykorzystując na zboczu stromego wzniesienia ułożenie terenu i podgląd na znaczną część mapy. Podkreślić trzeba także, że z każdego budynku jest kilka wyjść, a przeróżne skróty znajdują się w idealnie obliczonej odległości, dzięki czemu praktycznie zawsze jesteśmy w stanie szybko dostać się do interesującego nas miejsca. To oczywiście naturalne w tej grze, ale akurat na tej mapie da się to naprawdę poczuć. Tytany biegają po głównych, ciasnych, ale całkiem długich uliczkach, siejąc na nich pogrom i ścierając się w dwóch strategicznych miejscach - jedno z nich położone jest na głównym placu miasteczka i otoczone budynkami, przez co trzeba uważać nie tylko na wrogie maszyny, ale i wrogich pilotów. Na graczy nie siedzących aktualnie w wielkiej, mechanicznej zbroi czeka atrakcja - przejażdżka podniebnymi linami, prawie jak w BioShock Infinite. Można także porazić prądem przeciwników biegających na podwieszonych rurach, o ile dobrze zakombinujecie z odsłoniętymi kablami. Całość utrzymana jest w jasnych kolorach, co z całą pewnością jest fajnym urozmaiceniem dla Titanfall, bo w grze zbyt często panują szare, ciemne kolory. Tu na szczęście jest inaczej, co tworzy fajny klimat, trochę podobny do następnej mapy.

Czyli Przystani, która jest wypoczynkowym kurortem, w którym roi się od wysokich, lśniących w blasku słońca wieżowców, ślicznych pomieszczeń i zielonej, równo przystrzyżonej trawki oraz złocistej plaży nad brzegiem jeziora. Ze wszystkich map z Frontier's Edge tę polubiłem zdecydowanie najbardziej, chyba ze względu na szerokie niczym w centrum Warszawy ulice, idealnie nadające się do walki w kilka Tytanów. Nie bez znaczenia pozostaje także atrakcyjność wizualna mapki. Jest to luksusowy kurort, wszystko jest więc nowoczesne i czyste niczym w miastach-utopiach rodem z gier, obrazów czy filmów science-fiction o XXI-XXII wieku. Miasto nie jest zniszczone, jak to często w Titanfall bywało, widać, że nie dotarły tu jeszcze walki, dzięki czemu całość Przystani zachowała się w świetnym stanie. Częściej odbywają się tu walki piloci kontra piloci w ciasnych budynkach i tytany kontra tytany na otwartych przestrzeniach, ale jest to w pewien sposób fajne urozmaicenie. Oczywiście sporo tu miejsca do parkouru, a z jednego końca mapy da się dotrzeć na drugi praktycznie bez dotykania ziemi. Ekstra, prawda?

Wszystkie trzy mapy są dobre, ale brak w nich poziomu wykonanego z błyskiem, czymś mega fajnym - w przypadku poprzedniego DLC taką funkcję pełniły Gry Wojenne, wykonane w ciekawy sposób i niezwykle atrakcyjnie wizualnie. W Frontier's Edge znajdziemy trzy w miarę równe pod względem jakości poziomy i żaden z nich dramatycznie nie odstaje od reszty ani pod pozytywnym, ani negatywnym względem. Trochę szkoda, bo liczyłem, że wśród trzech map znajdzie się choć jedna perełka dla której będzie można polecić kupno całego zestawu nie bacząc na resztę.

30 zł za trzy mapki. Czy się opłaca? Jeżeli nadal aktywnie wojujecie w Tytanach i sprawia Wam to równie wielką przyjemność co do tej pory, a ponadto nie cierpicie na niedostatek gotówki to warto. Jeżeli jednak czujecie, że wydanych pieniędzy może być Wam trochę szkoda, jeżeli mapy nie okażą się absolutnie fenomenalne, to radziłbym wstrzymać się z zakupem, by uniknąć rozczarowania.

6,8
Trzy mapy to niewiele jak na jedno rozszerzenie w tej cenie - nawet, jeśli są one bardzo dobre
Plusy
  • trzy nowe, bardzo dobre mapy
  • Przystań i Eksport są naprawdę ładne i kolorowe
Minusy
  • wygórowana cena jak za trzy mapy
  • wśród poziomów brak perełki
  • ponownie brak nowych trybów i tytanów
Komentarze
6
Usunięty
Usunięty
18/08/2014 15:43

Mapy trochę lepsze od poprzedniego dlc ale wciąż im trochę brakuje do podstawki.

Usunięty
Usunięty
18/08/2014 15:43

Mapy trochę lepsze od poprzedniego dlc ale wciąż im trochę brakuje do podstawki.

Usunięty
Usunięty
18/08/2014 12:01

10 zł za mapę? To już wolę kupić jakąś grę niższej półki za to (są takie). Za 3 dychy to jest kwadralogia Hitmana (wszystkie 4 części, poza Absolution, które wydano później).




Trwa Wczytywanie