Tydzień ze Sniper Elite III: Afrika - Zapiski snajpera

Paweł Pochowski
2014/06/25 16:00
2
0

Wzburzone morze wściekle szarpało łódkę kolejnymi zaciekłymi atakami - niespokojne fale unosiły metalową skorupę to windując ją w kierunku nieba, to znowu spychając w głąb nieprzeniknionego błękitu.

Tydzień ze Sniper Elite III: Afrika - Zapiski snajpera

Co większa fala zaglądała ciekawsko do środka z impetem oblewając wszystkich słoną wodą. I dobrze. Zmywała z podłogi wymiociny co wrażliwszych na mocne kołysanie. A może po prostu przejętych sytuacją. Wojna to nie zabawa. Na mnie nie robiło to już wrażenia, swoje przeżyłem. Młodzi wiedzieli, że nie płyną na wakacje. Wiedzieli także, że nie wszyscy z nich przeżyją, a większość zakończy swoje młode życie na afrykańskim lądzie, do którego powoli przybijaliśmy. Dopalałem akurat papierosa zaciągając się chciwie ostatnim buchem rozpalonego tytoniu, gdy przybiliśmy do brzegu. By zająć myśli młokosów czymś innym niż zbliżającą się bitwą kapral od samego początku zafundował im ostrą lekcję. Mnie oczywiście dano spokój. Nie byłem pierwszym lepszym armatnim mięsem, które miało dać tylko liczebną przewagę. Byłem snajperem najwyższego sortu, który siał w szeregach wroga prawdziwy postrach.

Udałem się do swojej kwatery, by w spokoju przygotować sprzęt. Był mi jak najdroższy przyjaciel. M1D Garand nie był może najszybszym z karabinów, a zamontowana na nim luneta nie dawała maksymalnego przybliżenia, ale lepszej nie potrzebowałem. Najważniejsza była spora moc postrzału, która załatwiała sprawę nawet, jeśli nie udało mi się trafić w głowę. Wróg postrzelony w brzuch miał rozszarpane wnętrzności i ginął w konwulsjach przez wiele godzin, co było dla niego najstraszniejsze. Na pomoc nie miał co liczyć. Nawet gdyby znalazł się obok niego medyk, bez szybkiej operacji nie było szans na jego uratowanie, a szpitale polowe ulokowano spory kawał od linii frontu. Spory odrzut, którym częstował mnie Garand zniwelowałem po części poprzez obicie kolby policzkową poduszką. Prędkość wylotową pocisku ulepszyłem poprzez dodanie do lufy tłumika płomieni. Mosiężna luneta stworzona na indywidualne zamówienie z nierdzewnego materiału była moim najlepszym przyjacielem już od dawna. Polerowałem ją akurat, gdy do pokoju wpadł szeregowy z informacją o nacierających siłach wroga. Nie miałem nawet czasu na dokończenie pracy, gdy z oddali usłyszałem pierwsze strzały.

Spodziewaliśmy się, że Tobruk zostanie niedługo potężnie zaatakowany. Kanał Sueski był naszym ostatnim łącznikiem z Wielką Brytanią, gdybyśmy stracili port nasze położenie byłoby naprawdę nieciekawe. Dlatego zebrano tu 35 tysięcy żołnierzy - aby odbić natarcie wrogów wszelkimi możliwymi siłami. Chwyciłem karabin i wybiegłem po schodach na ganek budynku. Uderzyła mnie fala gorącego, rozgrzanego afrykańskim słońcem powietrza. Ruszyłem pędem w stronę pierwszego okopu pytając o aktualną sytuację. Wskazali mi kierunek, z którego za chwilę powinni wyłowić się pierwsi wrogowie. Przyłożyłem karabin do barku i przysunąłem oko do lunety. Kilkadziesiąt metrów dalej moją uwagę zwrócił odblask słońca - gdy się przyjrzałem dokładniej okazało się, że promienie odbiły się w lornetce przyglądającego się naszym pozycjom obserwatora. Środek celowniczej siatki ustawiłem nad jego głową i pociągnąłem za spust. Rozległ się huk, kolba z impetem oddała siłę strzału prosto w moje ramię, a na horyzoncie zobaczyłem jak mała z tej odległości postać upada na ziemię. Mówią, że snajperzy mają najgorzej, bo widzą swojego przeciwnika bardzo wyraźnie tuż przed śmiercią - praktycznie zaglądają mu w oczy. Ja starałem się tym nie przejmować, bo inaczej odebrało by mi zmysły. Także i tym razem nie wspominałem wyglądu wroga tuż przed śmiercią - lepiej on niż ja lub żołnierze z mojej armii, prawda? Przeniosłem się od razu na drugą stronę okopu, domyślając się, że i stąd mogą obserwować nasze pozycje.

Nie myliłem się. Kolejnego z obserwatorów nie musiałem długo szukać - przykucnięty w cieniu wielkiego głazu na wzgórzu przyglądał się naszym pozycjom informując przez radio o zauważonych celach. Musiałem reagować szybko, bałem się, że może donosić artylerii o naszym położeniu. Tym razem jednak odległość była większa. Przyłożyłem karabin do barku i przysunąłem twarz do lunety. Wziąłem głęboki oddech, by uspokoić bicie serca i opanować drżenie rąk. W myślach odliczałem od trzech. Dwa. Jeden. Strzał. Idealnie w środek głowy. I już po wszystkim. Chwilę później przez ułamek sekundy coś świsnęło obok mnie. Artyleria rozpoczęła zabawę. Jeden z pocisków uderzył w ziemię niedaleko przed workami z piaskiem, za którymi się schowałem. Siła wybuchu przewróciła mnie na ziemię i ogłuszyła. Nie miałem czasu, by czekać na polecenia. Wiedziałem, że muszę zająć się artylerią osobiście, inaczej nie mamy szans - ciężki ostrzał zetrze z powierzchni ziemi nasze pozycje obronne, a wrogowie wedrą się do miasta. Nie mogłem do tego dopuścić.

Artyleria atakowała nas z pobliskiego wzgórza. Pobiegłem w tamtą stronę, wdrapując się coraz wyżej stromym, piaszczystym wzniesieniem. Założyłem Garanda na plecy, w bezpośredniej walce totalnie nie byłby przydatny. Idąc wzdłuż wysokich, brunatnych skał echo coraz głośniej informowało mnie o tym, że zbliżam się w kierunku niemieckich pozycji. Ten ich szkopski język przebijał się nawet przez odgłosy wystrzałów. Poruszałem się na kuckach, by zminimalizować wytwarzany hałas. Chciałem wziąć ich z zaskoczenia.

Na szczęście pierwszy z "Miotaczy Mgły" nie był obsadzony zbyt obficie. Obsługiwało go dwóch Niemców - jeden przy wyrzutni, drugi opiekował się amunicją donosząc pierwszemu zapasowe skrzynki. Kucając podszedłem i stanąłem za plecami pierwszego z nich. Sekundę później ostrze mojego noża zatopiło się głęboko w gardle przeciwnika. By nie krzyknął zatkałem mu usta ręką obserwując jednocześnie, czy hałas nie zaalarmował drugiego z przeciwników. Na szczęście nie, był zbyt zajęty ustawianiem Nebelwerfera idealnie ze współrzędnymi. Dzielącą nas odległość pokonałem dwoma susami, nawet nie chowając wyciągniętego noża wiedząc doskonale, że już za chwile ponownie posmakuje on brunatnej krwi przecinając spoconą i zabrudzoną skórę gładkim cięciem. Najważniejsze, że obsługa pierwszej wyrzutni została wyeliminowana.

GramTV przedstawia:

Udałem się do następnej. Szybka obserwacja utwierdziła mnie w przekonaniu, że będzie trudniej. Trzech przeciwników i odsłonięty teren, nie było możliwości skorzystania z noża. Ale zawsze miałem do dyspozycji jeszcze niezawodny Welrod z zintegrowanym tłumikiem. Kucając podszedłem najbliżej pozycji wroga, jak tylko było to możliwe. Z dystansu planowałem ściągnąć dwóch wrogów jednocześnie, ale potrzebowałem choć na chwilę odwrócić uwagę jednego z nich. Wybrałem tego znajdującego się dalej - rzuciłem kamień, by upadł z przeciwnej strony. Gdy tylko odwrócił w tamtą stronę głowę, wychyliłem się i pociskami z pistoletu zdjąłem najpierw jednego, a następnie drugiego, który był już w trakcie odwracania się w moim kierunku. Tym razem postanowiłem nie zostawiać Nebelwerfera w całości. Podłożyłem dynamit, podpaliłem jego lont i schowałem się w odpowiedniej odległości. Głośny wybuch rozerwał ciszę na strzępy, niszcząc w kawałki wyrzutnię rakiet. - Achtung, achtung! - rozległo się w oddali wraz z głośnym tupotem ciężkich wojskowych butów. Gdzieś blisko znajdował się mały oddział niemieckich żołnierzy, którzy właśnie zmierzali w moją stronę. Bardzo niedobrze.

Tym razem nie było miejsca na grzeczności, chowanie się czy używanie pistoletu z tłumikiem. Do ręki wziąłem granat wiedząc, że szybko zrobię z niego odpowiedni użytek. Już po trzydziestu sekundach w wąskim skalnym przejściu ujrzałem sylwetkę pierwszego z wrogów - za nim nadciągał następny. Zamachnąłem się błagając po cichu, by granat załatwił sprawę. Chwilę później w powietrzu na wszystkie strony rozpłynął się pierwszy z wrogów. Drugi także padł raniony odłamkami, na moje nieszczęście na arenę działań wkraczało właśnie dwóch następnych. Zauważyli mnie. Wyciągnąłem Stena i otworzyłem ogień trafiając pierwszego w samo serce. Drugi niestety w tym samym czasie postrzelił mnie w ramie, przez co karabin wypadł mi z dłoni, a sam upadłem na piaszczystą ziemię. Wiedziałem już, że będą to ostatnie chwile mojego życia. Próbowałem jeszcze dosięgnąć ostatniego ze schowanych w torbie granatów, ale nie zdarzyłem. Palący ból rozerwał mi drugą rękę. Zawyłem z bólu zamykając oczy. Otworzyłem je czując coś zimnego, przyłożonego do czoła. To była lufa karabinu.

Ocknąłem się uderzając głową w coś metalowego. I zimnego. Wzburzone morze wściekle szarpało łódkę kolejnymi zaciekłymi atakami. Zbliżaliśmy się do lądu. To był tylko zły sen, ale wiedziałem, że za chwilę ponownie zasmakuję w afrykańskim powietrzu i kurzu. Tym razem już na jawie.

Tydzień ze Sniper Elite III: Afrika to wspólna akcja promocyjna firm Techland oraz Gram.pl.

Komentarze
2
Isildur
Gramowicz
01/07/2014 17:19
Dnia 01.07.2014 o 16:37, SniperElite3 napisał:

Pobierz Sniper Elite 3 - [m]

BAN za piractwo.

Usunięty
Usunięty
01/07/2014 16:37

Pobierz Sniper Elite 3 - [m]