Bound By Flame - recenzja

Spiders znów próbują swoich sił na poletku gier cRPG. Niestety Bound By Flame rozczarowuje.

Bound By Flame - recenzja

Po mającym potencjał i ciekawym Mars: War Logs miałem nadzieję, że najnowsza produkcja Spiders będzie kolejnym krokiem we właściwym kierunku, a studio zacznie wyrastać na czarnego konia "drugoligowych" twórców erpegów. Niestety Bound by Flame to jednak objaw stagnacji.

Fabuła koncentruje się wokół trwającej właśnie w świecie Vertiel wojny, którą resztki ludzi i elfów prowadzą z hordami nieumarłych. Za armiami chodzących truposzy stoją potężni, przybyli z północy i tajemniczy Władcy Mrozu. My wcielamy się w najemnika (lub najemniczkę) o przydomku Wulkan, który wraz z kompanią zostaje wynajęty przez przez próbujących powstrzymać wroga Czerwonych Skrybów, lokalną grupę badaczy, magów i naukowców. Podczas Bardzo Ważnego Rytuału dochodzi jednak do wypadku, w wyniku którego dusza naszego bohatera powiązana zostaje z pewnym demonem. Całość koncepcji może się oczywiście kojarzyć nieco z wydanym niedawno Demoniconem, jednak nie dopatrywałbym się tutaj plagiatu. Obydwie gry powstawały mniej więcej w tym samym czasie, myślę, że to po prostu dzieło przypadku.

Fabularnie grę można podzielić na dwie mocno powiązane ze sobą warstwy. Pierwsza z nich, to wspominana już wojna z Władcami Mrozu, która stanowi główny motor działań bohaterów. Druga warstwa, to historia naszej postaci i jej walki z pokusami podsuwanymi co jakiś czas przez zadomowionego w jej ciele demona. W teorii wygląda to więc bardzo smakowicie i intrygująco. Mamy do rozwiązania zarówno ważne kwestie o znaczeniu globalnym, jak i swoje własne problemy, które zapewne nie raz będą wymagać podejmowania trudnych decyzji.

I rzeczywiście, początek rozgrywki jest zachęcający. Już w pierwszym akcie musimy podjąć kilka ważnych decyzji, zarówno postacie bohaterów niezależnych, jak i całe grupy wydają się być niejednoznaczne, a duża część elementów opowiadanej historii zaczyna intrygować. Niestety Spiders zabrakło chyba doświadczenia (lub/i pieniędzy), by skutecznie rozegrać całkiem nieźle zbudowany na początkowych etapach nastrój niedopowiedzeń. Sporo najbardziej intrygujących wątków rozwiązano i podsumowano albo minutową scenką (czasem ozdobioną walką) lub nawet pominięto. Odniosłem wrażenie, jakby gdzieś na tablicy w studiu było zapisane hasło: "Stworzyłeś intrygującego BN, to go najlepiej zabij - nie mamy pomysłów lub/i kasy by coś z nim dalej zrobić".

Nie żeby było ich zbyt wielu. To znaczy tych interesujących i intrygujących bohaterów niezależnych. Większość postaci to niestety dość nijacy statyści, których zapomnimy zaraz po ukończeniu gry. Na szczęście są wyjątki, takie jak chociażby świecący tu niczym samotna gwiazda na firmamencie Mathras. Ten mający ponad 6000 lat, a więc odpowiednio zdystansowany i sarkastyczny, ale zachowujący przy tym maniery nieumarły (który nota bene zostaje naszym współtowarzyszem) jest chyba najciekawszą i najlepiej napisaną postacią całej gry.

O ile bowiem dialogów Mathrasa i kilku innych, bardzo nielicznych postaci da się słuchać, o tyle cała reszta wypowiada zazwyczaj kwestie tak nijakie i nudne, że przebijanie się przez kolejne dialogi potrafi zmęczyć. Oczywiście rozumiem, że nie każdy BN musi mieć umysł tak lotny i dowcip tak ostry jak nasz strupieszały przyjaciel, jednak spora część rozmów przypominała mi pierwsze sesje RPG z czasów szkoły średniej, kiedy na siłę staraliśmy się mówić "klimatycznie", wplatając w to zupełnie współczesne "dynamizatory". Mówiąc krótko: zazwyczaj jest drętwo i do rzyci.

Świat gry również nie zachwyca. Można oczywiście całkowicie zapomnieć o jakiejkolwiek otwartej strukturze, wszystko podporządkowane jest wydarzeniom z głównej linii fabularnej, choć przy przyjętej koncepcji nie można tego uznać za wadę. Nie poszalejemy też jednak zwiedzając poszczególne regiony. Bound By Flame jest podzielone na niezbyt duże obszary, które z kolei możemy podzielić na dwie grupy - bazy i tereny eksploracji.

Te pierwsze to wioska oraz dwa obozy, z których wyruszać będziemy by realizować zadania główne i poboczne, z klasycznymi, stojącymi 24 godziny na dobę w tych samych miejscach BN. Nie liczcie też na to, że zobaczycie miejsca tętniące życiem. W pierwszym z tych miejsc słyszymy o przepełnionej wiosce, setkach uchodźców, spodziewamy się tłumów jak na manifestacji pod Sejmem, a trafiamy na kilkanaście postaci, zazwyczaj przyklejonych do swoich pozycji. Więcej ludzi znajdziecie w Shady Sands.

Tereny eksploracyjne, to z kolei mniej lub bardziej skomplikowane labirynty korytarzy, zazwyczaj z kilkoma nieco szerszymi nieckami, w których przesiadują potwory. I nie jest ważne, czy mamy do czynienia z bagnami, ruinami miasta, czy podziemnym kompleksem - każdy z tych obszarów jest niestety niewielki i składa się z kilku tuneli. Interakcja jest możliwa wyłącznie w wyznaczonych miejscach i dotyczy to zarówno wszelkich znajdziek, jak i możliwości wspinania się, czy skakania.

Rozwój postaci opiera się w Bound By Flame na trzech drzewkach, z których ostatnie, dotyczące magii, odblokowuje się po kilkudziesięciu minutach rozgrywki. Nie są one przesadnie rozbudowane, ale też nie posiadają na szczęście zbędnych zapychaczy; każdy wydany tu punkt owocuje jakimś przydatnym ulepszeniem posiadanych zdolności lub statystyk. Na szczycie każdego z nich znajduje się natomiast specjalna, potężna umiejętność w znaczy sposób podnosząca walory bojowe naszej postaci. Z doświadczenia wiem, że warto się wyspecjalizować w jednej z technik bojowych i uzupełnić ją zbywającymi punktami w drzewku magii. Wszystko skupia się na walce, nie znajdziecie niestety w Bound By Flame żadnych umiejętności socjalnych.

System rozwoju uzupełniają trzy grupy dodatkowych atutów, na przykład zwiększających liczbę punktów życia lub magii, dających więcej doświadczenia za zabitych wrogów, czy zwiększających szanse na znalezienie składników przy zabitych. Oprócz tego możemy kilka dodatkowych atutów odblokować fabularnie, wykonując zadania poboczne i wybierając odpowiednie opcje dialogowe. Generalnie system rozwoju postaci jest dość bogaty i zupełnie adekwatny do charakteru oraz długości rozgrywki.

W Bound By Flame znajdziemy również system craftingu będący wersją rozwojową tego, co mogliśmy już poznać w Marsie. typów broni, czy pancerzy nie ma zbyt wielu, nie znajdujemy ich też przy pokonanych wrogach. Zamiast tego "wypadają" z nich składniki, których możemy używać do ulepszania naszych zabawek. I tak na przykład w przypadku miecza możemy zmieniać głowice i jelec, pancerze posiadają różne typy taszek, naramienników i "gadżetów", a buty i rękawice odpowiednio nakolanniki i nałokietniki. Oprócz tego możemy samodzielnie wytwarzać mikstury zdrowia i magii oraz bełty do kuszy. Już poprzednio, w przypadku Marsa, chwaliłem tę metodę craftingu i nie inaczej jest tutaj. To nadal jeden z najlepiej moim zdaniem zaprojektowanych systemów ulepszania przedmiotów.

GramTV przedstawia:

Chociaż tereny do eksploracji nie są zbyt wielkie, to jednak zazwyczaj dość gęsto usiane odradzającymi się zazwyczaj przeciwnikami. Walki z nimi, to kolejny plus dla ekipy Spiders. Może nie jest to poziom "soulsów", ale potyczki bywają naprawdę wymagające, szczególnie jeśli mamy do czynienia z kilkoma oponentami jednocześnie. Przeciwnicy nie cackają się z nami, atakują całą grupą i zazwyczaj naraz, nie czekając w jakiejś idiotycznej kolejce. Na dodatek biją zazwyczaj mocno, co biorąc pod uwagę brak przyrostu punktów życia postaci co poziom (i chwała za to!), niejeden raz potrafi zmusić do wczytania ostatniego zapisu.

Typów przeciwników nie ma wielu - wbrew materiałom propagandowym Bound By Flame nie jest zbyt dużą grą - są jednak wystarczająco zróżnicowani, by dość często, nawet w obrębie jednej grupy zmuszać nas do zmiany taktyki i stosowania różnych technik walki. Nawet po skupieniu się na jednej z technik i rozwinięciu jej "ma maksa", przeciwnicy wciąż potrafią stanowić zagrożenie, jeśli podejdziemy do walki zbyt nonszalancko. To naprawdę duży plus tej gry, tym bardziej, że już na normalnym poziomie trudności walki potrafią zaskoczyć.

Jako bohater lub bohaterka dysponujemy dwoma postawami w walce, możemy również wspomagać się aktywnie lub pasywnie magią. Pierwsza postawa, to walka bronią dwuręczną, czyli mieczami, młotami i toporami. Co ciekawe i miłe, każdy z tych typów broni posiada inne cechy - jedne są szybsze, inne zadają więcej obrażeń, jeszcze inne mają większą szanse na przerwanie działań przeciwnika, co jest jedną z kluczowych kwestii. Możemy tutaj również stosować blok (trochę przepakowany po maksymalnym ulepszeniu) oraz rozbijać obronę wroga solidnym kopniakiem. Ja rozwinąłem dla odmiany walkę sztyletami i szczerze mówiąc nie żałowałem tej decyzji. Seria szybkich ataków spod prawego przycisku myszki dosłownie nie daje dojść do głosu przeciwnikowi, a unik połączony z automatyczną kontrą pozwala niemal bezkarnie okładać nawet najpotężniejszych wrogów.

Generalnie walki sprawiają naprawdę sporo satysfakcji, rozwijając postać zauważamy wyraźny i odczuwalny wzrost naszego potencjału bojowego, jednak niemal do samego końca czujemy szacunek i respekt wobec przeciwników. Ponarzekać mogę jedynie na pewne kwestie techniczne - ot, czasem nasza postać nie odpowie na działanie tak jak chcieliśmy, zatnie się w ferworze walki o jakiś obiekt, czy zignoruje cel, atakując sąsiedni. Mamy co prawda opcję zblokowania celu, jednak ja z niej praktycznie nie korzystałem - została wykonana tragicznie. Owszem, nasza postać zwraca się wówczas i celuje w zaznaczonego wroga, problem w tym, że również ZAWSZE porusza się w jego stronę. Nie da się więc delikwenta w żaden sposób obiec, czy oflankować, o sensownym używaniu kuszy, czy kuli ognia w czasie ruchu nie wspomniawszy. Nie wiem jaki geniusz wpadł na ten pomysł, ale powinno mu się zrobić jakąś krzywdę.

Czas na różności, czyli kilka kwestii technicznych. Po pierwsze Bound By Flame ma jeden z najlepszych systemów autozapisu, jaki kiedykolwiek widziałem. Stan gry zapisywany jest automatycznie niemal co chwilę, chociażby po każdej interakcji z BN lub walce, czy też podczas eksploracji obszarów tuż przed miejscem, gdzie występują przeciwnicy. Serio, chyba po raz pierwszy trafiłem na produkcję, w której niemal w ogóle nie wciskałem klawisza F5, bo gra robiła to za mnie. Pochwalę też interfejs, skonstruowany ewidentnie pod gamepada, ale w miarę wygodny, bardzo przejrzysty i ślicznie znikający na głównym ekranie gry poza walkami.

Czas rozprawić się z oprawą Bound By Flame. Graficznie nie jest źle, choć jako całości grze daleko do podrasowanych i wyselekcjonowanych screenów promocyjnych. Podobać mogą się niektóre dobrze wyreżyserowane scenki fabularne na silniku gry, nieźle prezentują się twarze postaci, bardzo podoba mi się oszczędny i w miarę realistyczny jak na konwencję fantasy design pancerzy i strojów. Z drugiej strony mamy jednak raczej ubogą scenerię (pierwsze sceny sugerują krajobrazowe rozpasanie, ale tak niestety nie jest), kiepską animacje chwalonych twarzy (niemal brak mimiki, słaba synchronizacja ruchu warg) i bardzo nierówny poziom tekstur (od niemal rewelacyjnych, po patchworki z kolorowych plam). Rozczarowuje też fakt, że podczas większości rozmów mamy wyłącznie standardową "kamerę eksploracyjną", a jedynie w kilku dialogach twórcy zdecydowali się na zbliżenia twarzy.

Ponarzekam też nieco na dźwięk, choć zacznę od optymistycznego akcentu. Muzyka w Bound By Flame jest chwilami świetna. Tajemnicza i nastrojowa, z oniryczno-etnicznymi (wybaczcie, nie wiem jak inaczej to nazwać) wokalizami, mogłaby spokojnie znaleźć się w dowolnej wysokobudżetowej produkcji. W dodatku o innym charakterze, bo nie wiem czemu, ale większość motywów jakoś do Bound By Flame mi nie pasuje. Znacznie gorzej wypada natomiast angielski dubbing. Kilku postaci da się słuchać, jednak większość bohaterów mówi w wyjątkowo nieprzekonujący sposób. Ot, coś tam sobie dukają pod nosem. I nie interesuje mnie, czy to wina kiepskich aktorów, kiepskich tekstów, czy wszystkiego naraz. To jest po prostu słabe.

Bardzo często porównywałem w tej recenzji Bound By Flame do Mars: War Logs a także Demonicon. Obydwie wymienione gry nie były może tytułami powalającymi, ale bardzo przyzwoitymi, pełnymi ciekawych rozwiązań i przede wszystkim niezłymi fabularnie. I teoretycznie Bound By Flame jest do nich podobne. Teoretycznie, bo jednak coś tutaj nie zagrało tak jak powinno. Demonicon zaczynał się fatalnie, ale rozwinął w ciekawą, intrygującą grę. Z najnowszą produkcją Spiders jest całkowicie odwrotnie - na starcie kusi, intryguje i obiecuje wiele, by mniej więcej w połowie pozbawić złudzeń. I chyba to jest największy jej problem. Wciąż nie mogę się pozbyć wrażenia, że gdzieś w Paryżu kilkanaście miesięcy temu ktoś powiedział: "Fajnie, że macie pomysły na siedmiu Władców Mrozu. Ale stać nas tylko na jednego. Ogarnijcie to jakoś."

Kup Bound By Flame w sklepie gram.pl

PS. Rzadko pozwalam sobie na takie ekstrawagancje, ale postanowiłem dorzucić pół oczka za Mathrasa. Bo równie rzadko trafiam na BN, którzy tak bardzo przypadają mi do gustu.

5,5
Pająki czują się na Marsie lepiej, niż pośród płomieni
Plusy
  • niejednoznaczne postacie BN i decyzje, które musimy podejmować
  • system rozwoju postaci i ulepszania przedmiotów
  • walka i jej przyzwoity poziom trudności
  • Mathras
  • muzyka
  • stonowany i realistyczny jak na fantasy design
  • system autozapisu
Minusy
  • słabe rozwinięcie obiecującej głównej fabuły i wątków pobocznych
  • tunelowe obszary z minimalną interakcją
  • zbyt wiele nudnych i nijakich dialogów
  • kiepski angielski dubbing
  • zbyt pusty i sterylny świat gry
  • sprawia wrażenie naprędce zakończonej tam, gdzie dopiero miała się zacząć rozkręcać
Komentarze
33
Usunięty
Usunięty
31/05/2014 13:39

" jednym podoba się żona, innym teściowa" :) ....

Usunięty
Usunięty
21/05/2014 10:32

Po Marsie znienawidziłem Pająków. Widzę, że szykuje się powtórka z "rozrywki".Nie tyknę nawet w promocji.

Usunięty
Usunięty
21/05/2014 09:06

Błagam, czy autor na pewno grał w tę samą grę co ja?System walki jest gorszy niż w Gothicu jedynce. Grając postacią ze sztyletami, wszystkie walki wyglądały dokładnie tak samo. Odpalić ognistą broń, a potem spamować "q" w celu uników i kontra. Nic więcej, zero. Każdy atak z każdej strony, nawet od kilku wrogów jednocześnie jest w 100% unikalny. Gdzie tu frajda, gdy cały czas używa się DWÓCH klawiszy? Od początku do końca, czy to boss czy zwykły mob, każda walka była identycznie nudna.Zróżnicowane moby? 15 rodzajów na całą grę rpg to jest dużo? Wystarczająco? To jest śmiech na sali. Do tego głupie jak w pierwszym Gothicu.Wybory fabularne? Czy autor recenzji spróbował chociaż raz wczytać grę i sprawdzić co te wybory zmieniają? Nie? No to ja przytoczę kilka sytuacji:Ważne pytanie, czy uwolnić więźnia czy nie:a) uwolnić -> efekt: więzień zostaje uwolnionyb) nie uwolnić -> efekt: więzień TEŻ zostaje uwolnionyWażne pytanie, czy popierasz postać A:a) poprzeć -> efekt: popieramy gościa, idziemy mu pomóc się bićb) odmówić -> efekt: odmawiamy mu, gość się smuci, I TAK idziemy mu pomóc!Ważne pytanie, czy idziesz zabić B:a) idę -> efekt: idziemy go ubijać z towarzyszem Xb) nie idę -> efekt: idziemy go ubijać z towarzyszem YNa dodatek żaden wybór nie wpływu na przemianę w demona, ŻADEN! I tak zawsze się w niego zmieniamy.No i ta przeklęta fabuła. Gdy człowiek kończy ostatni akt, to przeciera oczy ze zdumienia. Jak to? To już koniec? Nie, niemożliwe, coś musiałem opuścić i wczytuje poprzedni zapis. Niestety nic takiego nie ma miejsca. Historia jest brutalnie urwana w momencie jak zaczyna się robić ciekawa.Lokacje to śmiech na sali. Pierwszy akt jest w miarę ciekawy, klimatyczny, człowiek ma ochotę eksplorować świat. Od drugiego aktu gra zmienia się w H''n''S. Lokacje są puste, zrobione na odpindol, człowiek ma dość samego biegania, a co dopiero próbować wykonywać zadania poboczne typu "zbierz 30 serc tego", "ubij 5 potworów", "dobiegnij do miejsca A".Gra nie zasługuje na ocenę wyższą niż 4.




Trwa Wczytywanie