Weekend z Batman: Arkham Origins - Trudne początki Mrocznego Rycerza

Patryk Purczyński
2013/10/26 14:15
6
0

Batman to wybitny pogromca zła i słynnych przestępców, ale do perfekcji dochodził latami. W Arkham Origins mamy okazję przyjrzeć się wyboistej drodze, jaką musiał przejść, by stać się prawdziwym Mrocznym Rycerzem.

Weekend z Batman: Arkham Origins - Trudne początki Mrocznego Rycerza

Mówiąc o trudnych początkach Mrocznego Rycerza nie sposób nie sięgnąć głębiej do jego historii. Chodzi oczywiście o czasy dzieciństwa i scenę, która na zawsze odmieniła młodego Bruce'a Wayne'a - scenę, w której na jego oczach uliczny zbir pozbawił życia jego rodziców. Trudno wyobrazić sobie bardziej traumatyczne przeżycie. Batman: Arkham Origins tak daleko w historię Wayne'a się nie zapuszcza, choć wątek ten został użyty na potrzeby kampanii marketingowej.

Scenariusz Batman: Arkham Origins nie jest kopią tego, co w swoim dziele Batman: początek zawarł Christopher Nolan. W filmie więcej jest samego Bruce'a Wayne'a, w grze zaś centralną postacią staje się facet w kostiumie nietoperza, niepostrzeżenie przemykający po ulicach Gotham i czyszczący jego ulice z nieprawości. - Nie chcieliśmy opowiedzieć historii samego początku. Przedstawiamy wydarzenia z okresu początkowej działalności Batmana. Nasz Batman popełnia błędy, ale nie takie zwyczajne - nie jest tak niedoświadczony, że potyka się o własną pelerynę - mówi producent wykonawczy Ben Mattes. - W naszym Gotham wielu ludzi jeszcze nie zna Batmana. Nie zdają sobie sprawy z jego istnienia. Kiedy przekonują się na własnej skórze, że on jednak istnieje, chcą zapomnieć, że kiedykolwiek go spotkali. W późniejszej części swojej kariery Batman staje się elementem pewnego ładu, ale nie jest to historia, którą my chcieliśmy opowiedzieć.

Dodatkowa trudność polega na tym, że Człowiek-Nietoperz może polegać wyłącznie na sobie, podczas misji otrzymując jedynie wsparcie informacyjne od swojego wiernego lokaja, Alfreda Pennywortha. - To jedyna osoba, którą Batman może nazwać sprzymierzeńcem w tej grze. Nie ma Gordona, Wyroczni nie ma w ogóle, Robina nie ma jeszcze, podobnie jak Catwoman, której zresztą nie można do końca nazwać sojusznikiem jako takim; Huntress, Nightwing - kogokolwiek można tylko odnaleźć w szerokiej rodzinie Batmana, to w tej grze go nie ma - tłumaczy Ben Mattes.

Relacje obu panów nie są jednak wykrystalizowane - Batman zawsze stawia na swoim, przedkładając bezpieczeństwo mieszkańców Gotham nad swoje, z czym Alfredowi trudno jest się pogodzić i zaakceptować taką postawę młodego Wayne'a. Lokaj niejednokrotnie wręcz kwestionuje jego decyzje. - To pokazuje, jak bardzo relacja między nimi musi dojrzeć - zauważa Mattes. To dojrzewanie gracze w Batman: Arkham Origins będą mieli okazję zobaczyć. - Stworzyliśmy rozbudowany system dialogów z Alfredem - im więcej razy z nim rozmawiasz, tym lepiej poznajesz jego spojrzenie na te wydarzenia, na przeciwników, z którymi mierzy się Batman, na to jak Batman radzi sobie z zaistniałą sytuacją - opisuje producent gry.

Kolejnym polem, na którym Batman dopiero będzie budował swoje relacje, jest policja. O Gotham City Police Department na tym etapie można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że jest to instytucja nieskazitelna. Świadczy o tym chociażby jedna z pierwszych scen w Batman: Arkham Origins, gdy komisarz Loeb otwarcie przyznaje się do zaspokajania wszelkich potrzeb Black Mask, gdy ten siedział za więziennymi kratami. Tak opisuje to dyrektor kreatywny WB Games Montreal, Eric Holmes: - Policja Gotham jest umoczona po uszy, jest tak mroczna i skorumpowana, że w zasadzie można ją postrzegać niemal jak kolejny miejski gang. Oczywiście odpowiada przed wyższymi władzami, ale one też są skorumpowane.

Batmana policjanci z GCPD postrzegają jak kolejnego złoczyńcę. Kiedy Człowiek-Nietoperz przybywa na miejsce otwartej bitwy prowadzonej przez mundurowych z lokalnymi oprychami, musi stawić czoła i jednym, i drugim. Służby bezpieczeństwa widzą w nim bowiem kogoś, kto działa bezprawnie, samowolnie, jego czyny nie mają umocowania w żadnej instytucji Gotham. - Batman, kiedy nie jest zrozumiany, staje się przerażający. W innych grach ludzie, w tym strażnicy zakładu w Arkham, zwracali się do niego z szacunkiem, nie widzieli w nim skrzydlatego członka samozwańczej straży obywatelskiej, czy czegoś tajemniczego i strasznego - dopowiada Eric Holmes.

Osobny wątek stanowi Jim Gordon. Z punktu widzenia moralności dla policji Gotham jest niczym rycerz na białym koniu - jako jeden z nielicznych nie jest zaplątany w układy korupcyjne, nie brata się z typami spod ciemnej gwiazdy, stara się zawsze stać na straży prawa. Taka postawa w departamencie nie przysparza mu zbyt wielu sympatyków. On sam nie jest też ślepo zapatrzony w poczynania Batmana. Człowiek-Nietoperz musi przebyć długą drogę, by zdobyć jego zaufanie. - Ci dwaj reprezentują różne rzeczy: Batman sprawiedliwość, a Gordon prawo. Są bardzo podobni, ale nie identyczni, dlatego przez dużą część opowieści żyją w konflikcie. Wiemy, jak to się kończy, ale nie wiemy, jak do tego doszli - ilustruje dyrektor kreatywny WB Games Montreal. Relacje Batmana z Gordonem stają się jednym z motywów przewodnich Batman: Arkham Origins.

GramTV przedstawia:

Dojrzeć musi też sam Batman. Bruce Wayne w przebraniu nietoperza bywa porywczy, pozwala sobie na pewne szaleństwa, do których jako w pełni ukształtowany superbohater by się nie posunął. Tak kwestię tę przedstawia dyrektor rozgrywki Michael McIntyre: - Nie jest tak pewny siebie i swojej pozycji jak we wcześniejszych grach z serii Arkham. Pięści aż go świerzbią, jest znacznie bardziej agresywny. Przekracza pewne granice, a kolejne wybryki stają się dla niego lekcjami. Na początku nie zdaje sobie sprawy, że agresja niekoniecznie stanowi rozwiązanie dla wszystkich problemów. Przykładem jest scena w początkowej fazie Batman: Arkham Origins, gdy tytułowy bohater próbując wycisnąć potrzebne mu informacje z jednego z oprychów, zrzuca go z dachu budynku wprost na wznoszącą się na placu wielką choinkę.

Biegłości w walce wręcz, z jakiej dobrze znamy Batmana, nie zdobywa się z dnia na dzień. Twórcy Arkham Origins stanęli przed dylematem, czy ograniczyć jego umiejętności, czy jednak dać graczom całą paletę kombinacji, z jakich Mroczny Rycerz słynął w poprzednich częściach serii. Wybór padł na tę drugą opcję. - Największe oczekiwania graczy, którzy sięgają po produkcję spod znaku Arkham, dotyczą wcielenia się w Batmana. Osłabianie jego umiejętności zaburzyłoby kwestię wczuwania się w tę postać, przystępność i zabawę, które stanowią kręgosłup serii - argumentuje Ben Mattes. Tym niemniej umiejętności Człowieka-Nietoperza ewoluują w trakcie gry, a nowo udostępnione kombinacje ciosów główny bohater Arkham Origins może trenować na specjalnej arenie w Batcave. Ćwiczenia przypominają nieco arcade'owy tryb z Arkham City. Różnica polega na tym, że po wybraniu programu gra stawia przed nami określone wyzwania (trzy na jedną rundę) o zróżnicowanym poziomie trudności i podpowiada, jak osiągnąć te cele. W trakcie walki z oprychami musimy więc zwrócić uwagę na poszczególne aspekty starć, a jeśli udaje nam się zrealizować wytyczne, otrzymujemy drobne nagrody, np. w postaci artów przedstawiających Gotham.

W kwestii walk toczonych przez Batmana z typami spod ciemnej gwiazdy Warner Bros. Games Montreal poszło na jeszcze jeden kompromis. Opowiada o nim Ben Mattes: - Zrezygnowaliśmy ze zwiększania intensywności starć w systemie Free Flow Combat, oczywiście jednocześnie starając się, by nie ucierpiały na tym najwyższej klasy projekt i elastyczność. Chcemy, by gracze czuli, że gdy sterują Batmanem - mimo dostępu do wszystkich manewrów, jakie znają i kochają - musi się on bardziej natrudzić, by wykonać określone kombinacje.

Twórcy Batman: Arkham Origins podobnie podeszli do kwestii gadżetów, którymi dysponuje tytułowy bohater. - Gameplay zawsze stawiamy na pierwszym miejscu. Nawet jeśli narracyjnie czy historycznie miałoby sens, by Batman nie dysponował pewnymi gadżetami, zawsze w pierwszej kolejności liczy się dla nas rozgrywka. Gracze docenią to, że próbowaliśmy na nowo wymyślić tego przepisu - argumentuje producent Guillaume Voghel. Bardziej spostrzegawczy użytkownicy zauważą jednak, że gadżety, które dobrze znają z Arkham Asylum i Arkham City w nowej grze WB Games Montreal wyglądają nieco inaczej. To celowy zabieg, zastosowany po to, by urządzenia, którymi posługuje się Batman, wyglądały na wczesne prototypy.

W Arkham Origins Batman nie jest zatem może jeszcze Mrocznym Rycerzem, ba, nie jest nawet Batmanem - postacie w grze na ogół posługują się terminem "Bat" (nietoperz) na jego określenie, gdyż zwyczajnie nie do końca wiedzą, z czym lub z kim mają do czynienia - ale na polu rozgrywki może liczyć na pewne udogodnienia, i to większe niż mógłby na to wskazywać okres, w jakim została osadzona akcja gry. Tym niemniej Bruce'a Wayne'a w kostiumie nietoperza czeka długa i wyboista droga, by wypracować sobie w Gotham pozycję, z jakiej słynie.

Zamów Batman: Arkham Origins w dowolnie wybranej wersji i edycji w sklepie gram.pl

Weekend z Batman: Arkham Origins jest akcją promocyjną firm Cenega Poland oraz gram.pl.

Komentarze
6
Usunięty
Usunięty
26/10/2013 21:35
Dnia 26.10.2013 o 21:34, Kraju napisał:

Jest co prawda film animowany: Batman - Rok Pierwszy. Jedynie dobry, można obejrzeć.

Wiem i oglądałem, miałem jednak na myśli film fabularny, inny od trylogii Nolana.

Kraju
Redaktor
26/10/2013 21:34

Jest co prawda film animowany: Batman - Rok Pierwszy. Jedynie dobry, można obejrzeć.

Usunięty
Usunięty
26/10/2013 21:33

Osobiście chciałbym zobaczyć, być może w filmie, takie początki Mrocznego Rycerza ale bez super złoczyńców, którzy byli dopiero odpowiedzią na pojawienie się Batmana: film, który budowałby powoli legendę Mrocznego Rycerza wśród przestępców, skorumpowanych glin, policji i zwykłych mieszkańców Gotham, oraz budowałby podwaliny stosunków na linii Batman - Gordon.




Trwa Wczytywanie