Taśma #9 - Solid Snake cudotwórca i miliony... zombie

Michał Ostasz
2013/07/11 10:50

Sezon ogórkowy w Hollywood? W żadnym wypadku - do kin trafiają właśnie jedne z najbardziej oczekiwanych tytułów, a producenci ogłaszają swoje śmiałe plany na przyszłe lata. Jakie newsy są godne uwagi gracza? Zapraszam do lektury!

Newsy:

Newsy:, Taśma #9 - Solid Snake cudotwórca i miliony... zombie

David Hayter, głos Solid Snake'a z serii gier Metal Gear Solid, napisze scenariusz do filmowej adaptacji komiksu The Sword. Oryginał opowiada o sparaliżowanej od pasa w dół dziewczynie, której rodzice zostają zamordowani przez nieznanych napastników. Nastolatce cudem udaje się uniknąć śmierci i przypadkowo wchodzi ona w posiadanie tytułowego miecza, który obdarza ją tajemniczymi mocami i sprawia, że znów może chodzić. Główna bohaterka wzorem kilku innych komiksowych herosów postanawia się zemścić. Jeśli zastanawiacie się dlaczego za skrypt adaptacji odpowiedzialny będzie Hayter, to podpowiadam, iż ma on na koncie scenariusze do filmów X-Men, X-Men 2 oraz Watchmen - Strażnicy.

Benicio Del Toro kolejnym łotrem w Guardians of the Galaxy? Tak wynika z ostatnich doniesień na temat produkcji Jamesa Gunna. Przypomnijmy, że w czarne charaktery w tej marvelowskiej produkcji wcielą się także Karen Gillian (Amy z Doctora Who) i Lee Pace (Thranduil z Hobbit: Niezwykła podróż). Del Toro stanie się najprawdopodobniej wielkoekranowym wcielem Kolekcjonera - potwora trudzącego się polowaniem na przedstawicieli różnych ras.

Neill Blomkamp, którego Elysium jeszcze w te wakacje zobaczymy w kinach, po raz kolejny zaprasza do afrykańskich slumsów. Reżyser ten szykuje pełnometrażową wersję swojego krótkiego dzieła Tettra Vaal, które było czymś w rodzaju reklamy zrobotyzowanych sił policyjnych stworzonych do zaprowadzania porządku w slumsach i gettach. W filmie kinowym mielibyśmy zobaczyć Deva Patela (Jamala ze Slumdoga) i Sharlto Copleya (głównego bohatera Dystryktu 9).

Steven Seagal to jeden z tych aktorów, których aż chciało się zobaczyć w serii Niezniszczalni. Bardzo możliwe, że gwiazda Liberatora i Nico zagra w "trójce"! Ponoć trwają negocjacje, abym ten twardziel dołączył do boysbandu podstarzałych gwiazd kina akcji. Trzymam kciuki!

Cyborgi w okopach w czasie I wojny światowej - tego w kinie jeszcze nie było. Julien Mokrani przymierza się do realizacji adaptacji komiksu (a jakże) The Sentinelles traktującego alternatywnej wersji konfilktu, który znamy z podręczników do historii. Zgodnie z jego zapowiedziami całość ma być połączeniem klimatów z filmów Mroczny rycerz powstaje i Ścieżki chwały.

Seriale: na małym ekranie zobaczymy nowe wersje Ligii niezwykłych dżentelmenów i Braveheart - Waleczne Serce. Za pierwszy projekt odpowiedzialny jest producent filmu Green Lantern i serialu Herosi, Michael Green. Z kolei pieniądze na nowego Bravehearta, któremu ma być znacznie bliżej do faktów historycznych, da sam Ridley Scott.

Trailery:

W tym tygodniu zobaczcie zajawki amerykańskiego remake'u Oldboya z Joshem Brolinem, Stracharza z Jeffem Bridgesem oraz produkcji Snowpiercer z Chrisem Evansem. Na dokładkę trailer nowego filmu... z laleczką Chucky pt. Curse of Chucky, który trafi od razu na DVD.

GramTV przedstawia:

Recenzja - World War Z

Filmu o zombie blisko 200 milionów dolarów jeszcze nie było. World War Z to pierwsze "globalne" podejście do tej tematyki, które możemy zobaczyć w kinach. Czy wielkie pieniądze są gwarantem wielkiego widowiska?

W obrazie Marca Forstera zgodnie z hitchcockowską zasadą akcja zawiązuje się od razu i właściwie nie zwalnia aż do finału, który, jak na skalę całego widowiska, jest dość przewrotny. Historia byłego pracownika ONZ i jego rodziny na tle apokalipsy zombie potrafi zaciekawić choć nie spodziewajcie się tutaj powielania motywów znanych z The Walking Dead. World War Z znacznie bliżej jest... grom wideo o zgniłkach niż arcydziełu małego ekranu Roberta Kirkmana. Recenzja - World War Z, Taśma #9 - Solid Snake cudotwórca i miliony... zombie

Zapomnijcie o dylematach moralnych, przygotujcie się raczej na ostrą jazdę bez trzymanki po kilku krajach. Każda z odwiedzonych przez głównego bohatera lokacji to na dobrą sprawę... kolejny poziom. Konstrukcja filmu naprawdę przypomina którąś z części Resident Evil lub Left 4 Dead, tyle, że na większą skalę. Brakuje walk z bossami, ale uśmiechniecie się na widok kilku rozwiązań, które widzieliście już wcześniej w ulubionych tytułach

Mimo, iż World War Z to film, a nie gra, taka konwencja świetnie się sprawdziła. Oczywiście fani gatunku mogą narzekać, że całość ma lżejszy ton - zwłaszcza, że nie możemy liczyć na mocno nakreślone postacie bohaterów oraz prawdziwie dramatyczne momenty - ale produkcja Forstera broni się całkiem realistycznym przedstawieniem konfilktu z zombie (słowa "konflikt" użyłem tutaj celowo).

Po obejrzeniu filmu odniosłem wrażenie, że gdyby podobna katastrofa wydarzyła się naprawdę, to wyglądałaby właśnie tak.Tylko byłaby bardziej krwawa. W World War Z właściwie nie ma krwi, a wszelkie dekapitacje zombiaków zawsze odbywają się poza kadrem. Kategoria wiekowa PG 13 mocno daje o sobie znać.

Z racji tego, iż całość trzeba rozpatrywać w kategoriach filmu akcji nie sposób nie ocenić jego strony techniczneji. World War Z wygląda zacnie, choć nie ma w nim momentów, które sprawiłyby, że szczęka opadłaby sama na ich widok. Praca kamery natomiast powoduje, że w czasie największej zawieruchy na ekranie nie widać kompletnie nic, przez co mimowolnie mrużymy oczy. Jeśli oglądaliście Quantum of Solace tego samego reżysera, to przypomnijcie sobie poszarpany prolog tamtej produkcji. Montażystę do spółki z operatorem wysłałbym z powrotem do filmówki.

World War Z powinien zobaczyć każdy fan tytułów o zombie. To na swój sposób świeże podejście do formuły "ocalali kontra zgniłki", które mimo swoich wad i kilku dziur w scenariuszu zapewnia dobrą zabawę. Aha, i nie ma się czego bać - na fotelu podskoczycie co najwyżej raz.

Komentarze
13
Usunięty
Usunięty
12/07/2013 10:36

Pytanie tylko, czy twórcy nowego Oldboya mają cokolwiek nowego do powiedzenia? Koreański pierwowzór ma niesamowity klimat i znakomite ujęcia (vide wspomniana już tutaj scena z młotkiem, która tutaj nie robi takiego wrażenia). Mam obawy, że jedynie Samuel L. Jackson doda coś ciekawego do tego obrazu. W każdym razie - oryginał wcale nie jest wcale jakoś szczególnie hermetycznym obrazem, oglądałem go kilka lat temu ze znajomymi, którzy za główny i najciekawszy nurt kina uznają G.I. Joe, czy inne Transformersy, a mimo to ktoś co chwile mnie pyta "co to był za film, bo zarąbisty". Myślę, że w tym przypadku powtórzy się sytuacja znana z Pozwól mi wejść, gdzie remake choć jest solidną produkcją, nie może równać się z oryginałem. Na powtórkę z The Ring bym nie liczył.

Michael-O
Gramowicz
Autor
12/07/2013 10:23

@KrajuDobrze, że wspomniałeś o tej swoistej "misji" remake''ów - przypominają one o często zapomnianych oryginałach. Niewykluczone, że amerykański "Oldboy" tchnie drugie życie w azjatycki oryginał.A zmieniając odrobinę ton dyskusji: macie jakiś film, którego remake chcielibyście zobaczyć?Mi osobiście marzy się nowy "Test pilota Pirxa", który byłby zrealizowany za dużo większe pieniądze niż polsko-radziecki oryginał. Swoja drogą - gorąco polecam go zobaczyć, bo to jeden z niewielu filmów SF "made in Poland".

Usunięty
Usunięty
12/07/2013 09:45

Inna sprawa, że ten amerykański Oldboy to taka siódma woda po kisielu, bo już koreańska część była adaptacją.




Trwa Wczytywanie