Alice: Madness Returns - pierwsze wrażenia

Nowa Alicja rozbudziła moje nadzieje i apetyt. Na prezentacji miałem okazję pograć na dwóch przygotowanych dla nas poziomach. Kilkanaście minut spędzonych wśród chorych imaginacji dziewczyny uspokoiło mnie i dało nadzieję na to, że Alice: Madness Returns ma szanse być godną następczynią pierwszej gry, którą do dziś uważam za jedną z najlepszych produkcji z początku wieku.

Nowa Alicja rozbudziła moje nadzieje i apetyt. Na prezentacji miałem okazję pograć na dwóch przygotowanych dla nas poziomach. Kilkanaście minut spędzonych wśród chorych imaginacji dziewczyny uspokoiło mnie i dało nadzieję na to, że Alice: Madness Returns ma szanse być godną następczynią pierwszej gry, którą do dziś uważam za jedną z najlepszych produkcji z początku wieku.

Najbardziej obawiałem się bowiem tego, że pod wpływem „nowych branżowych trendów”, produkcja ta stanie się kolejnym, przeciętnym slasherem w nieco nietypowym środowisku. I owszem walki zdarzają się dość często, na szczęście jednak Alice: Madness Returns wciąż bardziej jest pomysłową platformówką, niż prostacką naparzanką. Chwała panu za to, panie McGee.

Pierwszy ze wspomnianych fragmentów pochodził najprawdopodobniej z początku gry – nie mieliśmy do dyspozycji zbyt wielu broni, również przeciwnicy sprawiali wrażenie „niskopoziomowych”. Jednak już na tym etapie miałem w zanadrzu kilka niespodzianek, takich, jak zdalnie detonowany Marcowy Zając. To, co zrobiło na mnie największe wrażenie, to jednak SI przeciwników. McGee wyraźnie postawił tu na jakość, a nie ilość. Po pierwsze, aby „dobrać się do miękkiego”, musiałem najpierw pozbawić wrogów tarcz i pancerzy, co nie było wcale łatwe. Ci bowiem skutecznie mnie flankowali, zachodzili od tyłu, a zaatakowani przyjmowali od razu postawę defensywną. Zaszokowało mnie pozytywnie ich zachowanie, kiedy ustawiłem przed nimi bombowego zajączka. Zamiast bowiem zaatakować frontalnie, trzymali się w bezpiecznej odległości od bums-niespodzianki, próbując podejść do Alicji z boku. Pozostaje mieć nadzieję, że będzie tak w całej grze.Alice: Madness Returns - pierwsze wrażenia

Elementy platformowe w pierwszym demo Alice: Madness Returns oparte były przede wszystkim na odpowiednim wykorzystaniu dwóch elementów: otwieranych przez nas zaworów z parą oraz – jakkolwiek by to nie zabrzmiało – sukienki Alicji. Otóż jeden z przycisków gamepada odpowiada za skok, podczas którego Alicja, rozpościerając swą sukienkę, jest w stanie dłużej utrzymywać się w powietrzu. Odpowiednie wykorzystanie tej zdolności, w połączeniu z generującymi strumienie rozgrzanego powietrza zaworami, pozwala nam na dostanie się na wyższe półki.

Oczywiście nie jest to proste. Poszczególne elementy, na które mamy się dostać, potrafią się poruszać, niekiedy odległości wydają się niemożliwe do pokonania, wszystko więc wymaga odpowiedniego wyczucia czasu i odległości. Nie zawsze też droga jest oczywista, musimy niekiedy zatrzymać się na chwilę, uważnie rozejrzeć i opracować potencjalnie najbardziej optymalną trasę. Oprócz wzlatywania na sukience, Alicja w potrafi również znacznie zmniejszyć swój rozmiar („Wypij mnie!” Pamiętacie?), co pozwala na przejście przez wąskie lub niskie szczeliny, często prowadzące do komnat z różnorakimi bonusami.

Drugi fragment demo Alice: Madness Returns ukazywał nam kolejny etap gry, tym razem wyraźnie bardziej zaawansowany. Po pierwsze Alicja występowała tam w nieco odmienionym stroju; wciąż była to sukienka, jednak w nieco innym kolorze i z innymi detalami. Po drugie zaś w nasze ręce trafiło znacznie więcej ciekawych zabawek, łącznie z parasolką, którą dziewczyna była w stanie zasłaniać się przed atakami wrogów. Ci również byli zupełnie inni niż w pierwszym fragmencie i zdecydowanie bardziej groźni.

Kolejne walki potwierdziły jedynie moje dobre zdanie o SI przeciwników w Alice: Madness Returns. Choć było ich niewielu, a ja dysponowałem większa paletą „środków perswazji”, walki były dość wymagające, zwłaszcza w chwilach, kiedy miałem przeciwko sobie więcej niż dwóch, czy trzech wrogów. Szczególnie we znaki dał mi się miniboss, który klasycznie wymagał znalezienia odpowiedniego sposobu. Z tego, co usłyszałem, każdego pokonać możemy po prostu wykonując serie szybkich ataków, ale zdecydowanie bardziej warto pogłówkować, większość przeciwników posiada bowiem jakieś słabe punkty.

Na drugim poziomie można było obejrzeć także kilka innych elementów platformowych, takich jak choćby „niewidzialne” panele, które możemy zobaczyć przez chwilę po uruchomieniu zdolności, która zmniejsza Alicję. Ogólnie rzecz biorąc nie trafiłem tutaj na jakieś bardzo skomplikowane zagadki, czy fragmenty, z których przejściem miałbym większe problemy. Cieszy jednak to, że dość często Alice: Madness Returns wymaga – w sekwencjach platformowych – odrobiny pomyślunku, przeanalizowania ruchu platform, czy wyczucia odpowiedniej sekwencji skoków.

GramTV przedstawia:

Z kolei walki wymagają od nas stosowania różnorodnych taktyk, częstego korzystania z bogatego arsenału (oczywiście utrzymanego w klimacie), czy też wszelakich dostępnych zdolności. W zasadzie w tych dwóch krótkich, kilkunastominutowych sekwencjach, zmuszony byłem skorzystać z niemalże wszystkich dostępnych możliwości, co doskonale świadczy o projektach poziomów i balansie walk w Alice: Madness Returns.

Kilka słów muszę poświęcić oczywiście kwestiom czysto artystycznym. Alice: Madness Returns, to – podobnie, jak pierwsza gra – kolejny niesamowity, psychodeliczny trip w onirycznych sceneriach. Tym razem jednak od razu widzimy, że jest to podróż w głąb podświadomości osoby znacznie starszej i bardziej doświadczonej. Scenerie są mniej kolorowe, czasami wręcz przykryte filtrami, które nadają całości specyficznych barw.

Choć nowa Kraina Czarów nie jest już tak kolorowa, jak poprzednio, mnie akurat przypadło to do gustu. Dużo bardziej „dorosły” jest również sam design, który nazwałbym psychodelicznym steampunkiem z elementami horroru. Powraca tutaj również styl aranżacji poziomów, charakterystyczny dla „jedynki”; mamy mnóstwo zawieszonych w przestrzeni i poruszających się podestów oraz półek, dziwnych mechanizmów, kół zębatych, machin parowych, czy niekiedy zupełnie wyrwanych z kontekstu elementów, które w całości składają się na niesamowicie zakręconą „rzeczywistość”.

Gra prezentowana była wyłącznie na konsolach, co niestety nie pozwoliło nam cieszyć się pełnią możliwości graficznych. Taką mam przynajmniej nadzieję, licząc na znacznie więcej szczegółów i lepsze tekstury w wersji pecetowej Alice: Madness Returns. Chwilami zdarzało się również, że silnik wyraźnie się „krztusił”, co zapewne (oby!) zostanie wyeliminowane w pełnej wersji. Mimo technologicznych ograniczeń, całość potrafi zrobić spore wrażenie. Od razu czujemy, że trafiliśmy do spaczonego świata, w którym dzieją się złe rzeczy; Alicja jest starsza, więc i forma, jaką przyjmuje jej wyimaginowany świat znacznie się zmieniła.

Jak już wspomniałem na początku, najbardziej cieszę się z tego, że Alice: Madness Returns wciąż pozostaje przede wszystkim grą platformową z elementami walki. Choć mam wrażenie, że tych drugich jest nieco więcej, niż w części pierwszej (oczywiście jedynie na podstawie zaprezentowanych fragmentów), to jednak na szczęście nie zdominowały one całkowicie rozgrywki, co było moją największą obawą odnośnie tego tytułu. Nowa, poważniejsza i zdecydowanie bardziej ponura Kraina Czarów jest równie pociągająca, co jej dziecięcy odpowiednik z pierwszej gry.

Na końcu dodam jeszcze, że oblegany i zabiegany American McGee na szybkie pytanie, czy przedstawione poziomy są reprezentatywne dla całej gry, odpowiedział: „I tak, i nie. Jest kilka niespodzianek.” Jakich? „Wtedy nie byłyby niespodziankami, prawda?” – odpowiedział. I zniknął, pozostawiając po sobie tajemniczy uśmiech.

Komentarze
30
Usunięty
Usunięty
11/04/2011 23:14

Łał! Nigdy nie słyszałem nie wiedzieć czemu o tej grze. Muszę przyznać ,że jestem zaczarowany... Cóż za oryginalność! Koniecznie sprawię sobie jedyneczkę i czekam na nową.

Usunięty
Usunięty
11/04/2011 12:27

"Wshyt" sie przyznac, ale nie gralem w pierwsza alicje ;dChyba sobie ja sprawie skundś, bo calkiem interesujaco sie zapowiada ;)

Usunięty
Usunięty
11/04/2011 12:27

"Wshyt" sie przyznac, ale nie gralem w pierwsza alicje ;dChyba sobie ja sprawie skundś, bo calkiem interesujaco sie zapowiada ;)




Trwa Wczytywanie