"To była prawdziwa walka... te kilka pierwszych lat w studiu Maxis. The Sims nazywano "Grą toaletową" - grą, w której czyściło się kible" - tak mówi o początkach swojego najsłynniejszego projektu Will Wright, który dzięki niej utwierdził swoją pozycje jednego z najsłynniejszych twórców gier komputerowych. Powspominał on te stare, niekoniecznie dobre czasy w wywiadzie dla serwisu Rock, Paper, Shotgun.
Will ujawnił, że testy wczesnej wersji wypadły fatalnie, a w konsekwencji na jednym ze spotkań pracowników firmy dyrektor wykonawczy podjął decyzję o porzuceniu projektu. Twórca serii SimCity postanowił jednak pracować nad nim w tajemnicy. Po jakimś czasie, gdy razem ze znajomym programistą opracował otwartą strukturę wprowadzania obiektów i system interakcji między postaciami, wydarzenia zaczęły przybierać dużo bardziej optymistyczny obrót. Skończyło się na tym, że gra pojawiła się na półkach sklepowych co najmniej rok wcześniej, niż pierwotnie planowano!"Sądziłem, że ten tytuł albo sprzeda się w pięćdziesięciu egzemplarzach, albo w milionie. Milion uważałem za wielki sukces. Albo hit, albo totalna porażka" - powiedział Will, nie doceniając potencjału swojego dzieła... Od tego czasu - początku roku 2000 - ze sklepowych półek na całym świecie zniknęło już prawie 30 milionów gier i dodatków z logo The Sims. Morał tej historii? "Jeśli naprawdę wierzysz w to, co robisz, silnie trwaj przy swoim. Jeżeli postępujesz inaczej, jesteś w złej branży" - podsumowuje Wright.