Luźne myśli - Lollipop Chainsaw: najbardziej pozytywna gra z jaką miałem styczność

Krzysiek Ogrodnik
2012/06/12 14:22

Miło, że są jeszcze ludzie, którzy mają odwagę robić nieszablonowe gry pokoju Lollipop Chainsaw. Głosujcie portfelem, jeśli chcecie, by takich tytułów było więcej!

Luźne myśli - Lollipop Chainsaw: najbardziej pozytywna gra z jaką miałem styczność

Lubię luźne gry, takie, które nie traktują się zbyt serio. Niestety nie ma ich zbyt wielu na rynku, każda jest małą wyspą na morzu autentyzmu obecnie wpychanego nam na siłę przez twórców gier. Uwielbiam serie Saints Row i Army of Two, świetnie się bawiłem przy takich grach jak Brütal Legend, Wet, Bayonetta, a nawet 50 Cent: Blood on the Sand, który był tak śmiertelnie poważny, że aż niesamowicie zabawny.

O Lollipop Chainsaw można powiedzieć, że jest durne, na siłę epatuje seksem i przesadną brutalnością. Można, o ile się w ten tytuł nie grało. Wystarczy przejść jeden etap z tego tytułu by się przekonać, że to fenomenalnie wystylizowany hołd oddany starym czasom, kiedy w grach najważniejsza była czysta radocha z rozgrywki i poza tym nic innego.

Teoretycznie gra jest na wskroś japońska, ale podczas zabawy w ogóle tego nie czuć. Klimat mocno trąci stylem Tarantino, ale jeszcze bardziej podkręconym, spotęgowanym. Bohaterowie są szalenie przerysowani, tak samo jak ich motywy i działania. Jedną z głównych osi fabuły jest relacja pomiędzy głową chłopaka głównej bohaterki (to w jakich okolicznościach została odcięta niech pozostanie tajemnicą), a nią samą, stereotypową cheerleaderką, która chce przedstawić swojego faceta rodzicom, ale nie wie jak on zniesie to, że wszyscy są pogromcami zombie. Bajka.

GramTV przedstawia:

A co z rozgrywką? W pewnym sensie mocno opiera się na nabijaniu punktów – jak na automatach i starych konsolach do większości czynności dopięty jest jakiś wynik, a te sumują się na koniec etapu. Jedyna różnica względem starych gierek jest taka, że punktowy licznik widzimy tylko po zakończeniu danego poziomu, a nie przez cały czas jego trwania.

Mechanizm walki jest bardzo przystępny i skrojony na ofensywę – gracze i tak nie potrafią blokować, więc zamiast tego są tylko uniki; kombosy też wchodzą gładko, nie ma tu skomplikowanych sekwencji składających się z kilkunastu ciosów.

Ciekawe jest też to jak bohaterka się porusza między zombiakami podczas walki – ruchy wzorowane są na akrobacjach cheerleaderek, więc gdy Juliet skacze przez zombie robi to jak przez kozła, prócz piły w atakach używane są pompony, czasem trafią się też jakieś gwiazdy i salta. Urocze są natomiast takie smaczki jak napis „Hello” na smudze zostawianej przez piłę albo opisy skąpych strojów głównej bohaterki i papierków od lizaków, które pełnią w tej grze rolę znajdziek.

Kampania również pełna jest szalonych pomysłów, ale przede wszystkim jest bardzo różnorodna – nie ma tu dwóch takich samych fragmentów. Więcej na ten temat przeczytacie w piątkowej recenzji Lucasa. Ja powiem tylko tyle, że jeśli kiedykolwiek nadarzy się Wam okazja, żeby zagrać w Lollipop Chainsaw, to zróbcie to bez wahania. To świetna gra-odskocznia, nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze się bawiłem z jakąś grą.

Komentarze
42
Usunięty
Usunięty
14/06/2012 13:46
Dnia 14.06.2012 o 12:01, Krzysiek_Ogrodnik napisał:

Oj, bo wszystko prócz pierwszego zdania nie było skierowane konkretnie do Ciebie, tylko całości dyskusji :)

Aha, to ok ;)

Usunięty
Usunięty
14/06/2012 12:43
Dnia 14.06.2012 o 11:04, Buhahahahaha napisał:

> +strój maSOU-shōjo

A, tak, prawdę mówisz ;)

Krzysiek_Ogrodnik
Gramowicz
Autor
14/06/2012 12:01
Dnia 14.06.2012 o 10:01, Reddi napisał:

Jak wskażesz gdzie dokonuję takiej oceny to może ta wypowiedź będzie istotna, a tak jest kawałkiem moralitetu który robi wrażenie wrzuconego, by czymś wypełnić treściowo posta ;-)

Oj, bo wszystko prócz pierwszego zdania nie było skierowane konkretnie do Ciebie, tylko całości dyskusji :)




Trwa Wczytywanie