Trafienie Krytyczne #48. Oral wraca do mody

Sławek Serafin
2018/01/07 17:00
1
0

Rzecz o regresie piśmienności

Celtyccy druidzi, w przerwach między składaniem ofiar z ludzi i ścinaniem jemioły z dębów, ryli sobie w drewnie lub kamieniu te swoje runy pisma ogamicznego. Używali ich jednak w celach czysto użytkowych, do zapisywania imion na nagrobkach i posągach, do oznaczania własności i tak dalej. Nie uwieczniali nimi swojej wiedzy, ba, wręcz było to zabronione. Wiedza ta tajemna miała być przekazywana oralnie, słownie, zapamiętywana i powtarzana tylko i wyłącznie ludzkim głosem. Taka była święta tradycja. Ogólnie takie były początki przekazywania wiedzy i generalnie informacji wszelakiej, nie tylko u druidów. Robiliśmy to metodami… naturalnymi, czyli tymi, w które wyposażyła nas ewolucja. A potem nastało pismo i zaczęliśmy się komunikować właśnie w ten sposób, z powodów wielu.

Trafienie Krytyczne #48. Oral wraca do mody

Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że w ubiegłym tygodniu przeczytałem bardzo ciekawy artykuł pewnego bardzo mądrego pana, zamieszczony w piśmie tak poważnym, że aż nazywa się Pismo. Artykuł ten mówił o nowym analfabetyzmie, czyli podejmował temat tego, że ludzie przestają czytać. I niezbyt dokładnie analizował to zjawisko, generalnie w tonie marudzenia, że świat schodzi na psy i tak dalej, bo się nam nie chce już na literki patrzeć ze zrozumieniem. Tekst ten przywiódł mi właśnie na myśl tych druidów, którzy rękami i nogami bronili się przed doskonalszą formą komunikacji w imię zachowania status quo, nie wiedząc, że nie ma to najmniejszego sensu. Bo postępu nie da się zatrzymać.

Pismo, obawiam się, jest już przestarzałe. Służyło nam bardzo wiernie i bardzo długo, godnie zastępując oralną formę komunikacji. Godnie, choć niedoskonale. Pismo jest tworem sztucznym dla nas. Nienajlepszym zamiennikiem, który miał wiele zalet, ale nadal był o wiele gorszy niż rozmowa twarzą w twarz, jeśli chodzi o komunikowanie się. Dlaczego? Dlatego, że pismo to słowa. Jest werbalne. Wyłącznie werbalne. No, dobra, możemy opatrzyć je obrazkami czy zdjęciami, żeby trochę poszerzyć przekaz, ale generalnie to są jednak tylko same słowa. A człowiek z drugim człowiekiem przekazują sobie informacje na wiele innych sposobów. Kiedyś już o tym pisałem, więc tylko przypomnę, że naukowcy są dość zgodni co do tego, że komunikacja odbywa się głównie pozawerbalnie, a słowa tak naprawdę stanowią tylko jej część, i to mniej ważną. Język, ten najlepszy wynalazek ludzkości, nie istniał nigdy oddzielnie od tonu i brzmienia głosu, od mimiki, od gestykulacji. Aż do czasów pojawienia się pisma właśnie, które, samo również genialnie wynalezione, pozbawiło go jednak tych arcyważnych elementów.

A teraz one wracają. Bo mogą. Uczenie nazywa się to wtórną kulturą oralną, zwrotem medialnym i tak dalej. Oralność powraca i, ku wielkiemu zafrasowaniu ludzi pisma, owo pismo wypiera. Jakże by nie mogła? Jest nie tylko nam naturalna, ale i o wiele lepsza jako metoda komunikacji. Dlaczego wolimy, tak na przykład, obejrzeć jakiś program satyryczny niż ten sam tekst wyłącznie przeczytać? Dlatego, że lepiej nas bawi osoba, która mówi te słowa, którą możemy zobaczyć i usłyszeć. A bawi nas lepiej, bo komunikujemy się pełniej, za pośrednictwem całego spektrum, i werbalnego, i niewerbalnego. Pismo nam tego nie da po prostu.

Było dobre, najlepsze wręcz, dopóki nie wynaleźliśmy czegoś doskonalszego. Radia, telefonu, telewizji, internetu. Nowoczesna technika, elektroniczne środki przekazu, pozwoliły nam wrócić do naszych pierwotnych, naturalnych, dla nas i przez nas wypracowanych metod komunikacji. Są bezdyskusyjnie lepsze od pisma w roli przekazywania informacji pomiędzy homo sapiensami. Jak więc można się dziwić, że owe homo sapiensy preferują te nowe metody, które wreszcie, po tysiącach lat, pozwalają im się bez przeszkód komunikować tak, jak ich mózg ukształtowany przez setki tysięcy lat ewolucji, lubi najbardziej?

GramTV przedstawia:

Naprawdę zastanawia mnie to, że ludzie mądrzy, dysponujący rozległą wiedzą, intelektualiści, narzekają na upadek czytelnictwa. Tak jakby nie był on nieuchronny. I jakby było czego żałować. Jasne, tekst jest nadal bardzo wartościowy. Pozwala wiele przekazać. Jest potrzebny… jeszcze, bowiem te nowe metody są właśnie nowe i jeszcze ich nie dopracowaliśmy na tyle, by mogły pismo zastąpić całkowicie. I nigdy nie zastąpią, tak w sumie, bo media nie umierają tak naprawdę, nie znikają tak zupełnie. Z czego zresztą, jako osoba żyjąca z pisania właśnie, niezmiernie się cieszę. Proces jednak postępuje, można go zaobserwować na wiele sposobów i, jak już wspomniałem, jest to nieunikniony rozwój wydarzeń.

Jasne, można biadać, że nowe media spłycają przekaz, że go upraszczają. Dokładnie tak samo, jak kiedyś starożytni załamywali ręce nad tą głupią, leniwą młodzieżą, która woli wszystko zapisywać, zamiast zapamiętywać i powtarzać na głos. Wtedy widziano to jako zmianę na gorsze, jako umniejszanie człowieka, zastępowanie jego pamięci i umiejętności oratorskich niepoważnymi znaczkami na papirusie czy tam innym pergaminie. Dokładnie tak samo, jak teraz, prawda? Łolaboga, ludzie nie czytają Dostojewskiego, tylko oglądają seriale. Kres cywilizacji, idiokracja, werboapokalipsa i w ogóle posadźcie orchidee na grobie literatury i prasy. Aż chciałoby się odpowiedzieć trzeźwo i spokojnie, jak Lubawa Mirmiłowi – nie desperuj! To postęp. To rozwój. To ewolucja społeczna i techniczna. I choć miliony razy już narzekano na postęp, bano się go, wieszczono, że przyniesie samo zło, albo jeszcze gorzej, to… no, jakoś nie przyniósł, nie?

I zamiast jałowo, i trochę też bezmyślnie chyba, załamywać ręce i zaklinać rzeczywistość, żeby była taka jak dawniej, trzeba nowe media zrozumieć. I zaakceptować fakt, że nasze mózgi są tak skonstruowane, zawsze były, że wolą taki szerszy, całościowy, przekaz. A o pisanie i czytelnictwo nie ma się co martwić. Nie zginą. Kino nie zabiło teatru, telewizja nie zabiła kina, internet nie zabił telewizji… Choć niejeden mędrzec, oczytany, utytułowany i w ogóle, z pozycji autorytetu twierdził, że zabiją właśnie. Media nie giną… w przeciwieństwie do autorytetów.

I z tą optymistyczną myślą wkraczamy w Nowy Rok. Szczęśliwego 2018!

Komentarze
1
Headbangerr
Gramowicz
08/01/2018 00:06

Wypieranie pisma przez inne media samo w sobie nie jest złe. Sam osobiście nie mam zamiaru jakoś z tego powodu rozpaczać. Są tendencje, których zatrzymać się po prostu nie da i można albo się z tym pogodzić, albo zostać w tyle. Mnie bardziej martwi co innego, a mianowicie że owa "rewolucja" odbywa się w najmniej odpowiednim do tego momencie, to znaczy w chwili, kiedy jesteśmy świadkami powszechnego zidiocenia młodych ludzi, a co najlepiej jest obnażane właśnie przez ich zdolność (taa...) wypowiadania się w piśmie. Chciałoby się powiedzieć, że ta cała banda nieuków po prostu na taką rewolucję nie zasługuje. Powinni zostać na piśmie zbesztani i na piśmie wytępieni. Kilka lat temu czytanie jakiegokolwiek forum jedynie podnosiło mi ciśnienie. Dzisiaj czytać już się po prostu boję, bo nie wiem, czy będę w stanie znieść taki bezmiar beznadziei i tępactwa, jak się tu szerzy. Co gorsza, widać to już nawet po artykułach wielu serwisów. Nawet na gramie wypowiada się jedna pani, której pisarskie niechlujstwo i niewiedza wołają o pomstę do nieba.