Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi to dla mnie pozytywne zaskoczenie roku

Kamil Ostrowski
2017/12/14 00:30

Zdziwienie, ukontentowanie, szacunek. Takie miałem odczucia po wyjściu z seansu najnowszej części Gwiezdnych Wojen. Jakieś pytania? Nie? To do kina.

Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi to dla mnie pozytywne zaskoczenie roku

Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi jest tak dobre, że zapomniałem o traumie, jaką zaserwowała mi poprzednia część „właściwej” trylogii. To co zaserwował nam Rian Johnson w ósmej części sagi ciężko nazwać inaczej niż popisem. Przy czym muszę uczciwie przyznać - na moje wrażenie prawdopodobnie składają się nie tylko wysoka jakość filmu, świeżość pomysłów i wizjonerskie ujęcie, ale chyba również niewygórowane oczekiwania po poprzednich odsłonach. Nie zmienia to faktu, żę bez wątpienia Ostatni Jedi to najlepsze Star Warsy spoza oryginalnej trylogii, o tym nie trzeba dyskutować. Szczytem wszystkiego jest jednak fakt, że jeżeli nie jesteście bardzo zatwardziałymi fanami, jeżeli potraficie chociaż odrobinę odciąć się emocjonalnie i spojrzeć w miarę chłodnym okiem na części VI, V i VI, to okaże się, że „ósemka” może spokojnie walczyć nawet z którąkolwiek z nich o miejsce o podium. Z którą częścią, to już zależy od Waszych osobistych upodobań. Ja osobiście powiedziałbym, że z Nową Nadzieją na sto procent wygrywa, a nawet delikatnie przebija Powrót Jedi. Tak. To jest naprawdę tak dobry film.

Akcja zaczyna się w momencie, w którym skończyło się felerne Przebudzenie Mocy. Rey znalazła Luke’a. Rebelia dalej walczy z Ostatecznym Porządkiem. Snoke wciąż knuje i manipuluje młodym Kylo Renem. A w tak zwanym „międzyczasie” przewija się cała plejada już znanych i parę nowych postaci drugoplanowych. O dziwo, świeżynki bardzo przyzwoicie wpasowują się w całość. Wreszcie główni bohaterowie dostali trochę miejsca, aby zająć się „epicką” częścią opowieści, a humor-reliefy pozostawiono na drugim planie. Okej, nie zawsze – ale nawet gdy główni bohaterowie puszczają oko do widza, to i tak wypada to zgrabnie i nie jest w żadnej mierze przesadzone.

Historia zgodnie z przewidywaniami zapuściła się na nieco poważniejsze wody. Rey nie jest już taką słodką idiotką, Luke Skywalker nie okazał się być dobrym duszkiem, który wszystkiemu zaradzi za dotknięciem swojego czarodziejskiego magiczno-laserowego miecza, a znikąd nie pojawia się flota, która zabiera wszystkich do domu. Jest więc ciężkawo. Jest trudno. Są wątpliwości czy dadzą radę, w którą stronę o wszystko się potoczy (wciąż pamiętamy przecież zakończenie Rogue One). O dziwo, producenci tak zręcznie mną grali, że naprawdę nie spodziewałem się nadchodzących wypadków. Parę razy zrobiłem nawet wielkie „ooo!”. Bywało to „ooo!” z czystego zdziwienia, z uznania, a nawet z rozbawienia. Z rozbawienia z proroków, którzy naprodukowali teorii, ostatecznie nie mających żadnych punktów stycznych z rzeczywistością. Tak czy siak bardzo dobra robota – historia toczy się w swoim, bardzo swobodnym tempie, które jest dosyć napięte jak na standardy starwarsowe, ale przecież nic tak nie dodaje wypieków science-fiction jak kosmiczny pościg (pssst, to żaden spojler, bo nie wiecie o co dokładnie mi chodzi, dopóki nie zobaczycie filmu).

GramTV przedstawia:

Powiedziałem o dramatyzmie, teraz trochę o humorze. Nie jest go więcej niż w Przebudzeniu Mocy. Jest po prostu lepszy. Dużo lepszy i nie opiera się wyłącznie na odniesieniach do poprzednich części serii. Jest lekki, jest błyskotliwy, nie polega na robieniu głupich min i upadaniu na twarz. Mamy tutaj odniesienia do ogólnej powagi uniwersum, humor sytuacyjny, odrobinę zabawy słowem, parę absurdów, słowem – cały przekrój. Aż się boję pomyśleć ile będzie z tego memów. W pewnym momencie sądziłem, że humoru jest za dużo, aczkolwiek dobrze dobrany żart nawet w niespodziewanym momencie nie wytrącał mnie, ani filmu z równowagi. Proporcja jest dziwaczna, nietypowa, ale dzięki znakomitemu wyczuciu dramatyzmu reżyserowi udaje się sprawić, że Ostatni Jedi jest jednocześnie bardzo lekki i bardzo pompatyczny. No, udaje się to przez jakieś 90% czasu – momentami czułem żenadkę zalatującą jeszcze jakby z poprzedniej części.

Mam wrażenie, że nawet pod względem technicznym Ostatnim Jedi wzbił się na wyżyny, chociaż poprzednie części również dało się za ten aspekt pochwalić. Kamera nie lata jak oszalała i daje się nacieszyć pięknymi widoczkami, których nie brakuje. Układając ścieżkę dźwiękową postępowano zgodnie ze współczesnymi prawidłami sztuki, ale z szacunkiem do tradycji. Nawet aktorzy się poprawili w tym o dziwo bardzo dobry w Ostatnim Jedi okazał się być Adam Driver, grający niesławnego do tej pory Kylo Rena. Wtedy śmieszył i irytował, dziś potrafi skraść całą scenę. Jego relacja z Rey to złoto, a każdą scenę z nimi chłonąłem całym soba. Niestety dalej nie na miejscu wydaje się być Domhnall Gleeson jako Generał Hux, a John Boyega jako Finn za bardzo starał się być śmieszny, podczas gdy najlepsze żarty rozpisano innym bohaterom.

Podsumowując - bardzo mi się podobało, a z kina wyszedłem uśmiechnięty od ucha do ucha. Ja wiem, zdarzały się bezsensowne sceny, ale wybaczam wszystko, bo po seansie pomyślałem tylko „No w końcu!”. Jest to o tyle zadziwiające, że podstawa jaką dostał w spadku reżyser, wspomniany już Rian Johnson, była naprawdę słabiutka. Może pamiętacie moją recenzję Przebudzenia Mocy, w której skarżyłem się na bylejakość, oklepane i ordynarne puszczanie oka do widza, odgrzewanie starych kotletów i postaci, a wreszcie zwykłe skopiowanie całych sekwencji i motywów z Nowej Nadziei? Skarżyłem się też na wąski horyzont świata i wreszcie dziwaczne postaci „bad-guyów”. Przyznacie, że start z takiego pułapu to ciężkie zadanie. Podejrzewam, że gdyby Johnson nie dostał w spuściźnie takiej miernoty, to nie miałbym do czego się przyczepić. A tak mamy „zaledwie” super rozrywkę i film będący godną kontynuacją sagi, nawet jeżeli stworzoną w zupełnie już nowym tonie.

Komentarze
44
Gregario
Gramowicz
18/12/2017 01:08
Dnia 16.12.2017 o 14:12, Crad999 napisał:

Mam nadzieję, że Disney wyrzuci dzięki temu reżyzera/scenarzystę/marionetkę i wezmą kogoś porządnego, kto sprosta zadaniu.

A może właśnie taka jest wizja GW Myszki Mickey więc dlaczego miałaby ich zmieniać? Nowe filmy w świecie GW nie mają szczęścia do reżyserów bo chyba we wszystkich planowanych filmach zostali oni wymienieni. Najwyraźniej pierwotni reżyserzy nie umieli się dostosować do wizji Disneya więc wylecieli.

Gregario
Gramowicz
18/12/2017 01:08
Dnia 16.12.2017 o 14:12, Crad999 napisał:

Mam nadzieję, że Disney wyrzuci dzięki temu reżyzera/scenarzystę/marionetkę i wezmą kogoś porządnego, kto sprosta zadaniu.

A może właśnie taka jest wizja GW Myszki Mickey więc dlaczego miałaby ich zmieniać? Nowe filmy w świecie GW nie mają szczęścia do reżyserów bo chyba we wszystkich planowanych filmach zostali oni wymienieni. Najwyraźniej pierwotni reżyserzy nie umieli się dostosować do wizji Disneya więc wylecieli.

Headbangerr
Gramowicz
17/12/2017 23:45

TAK JAKBY SPOILER.

1. "Potrafię przejrzeć twoje zamiary" - Snoke do Kylo.

2. Kasyno z du*y.

3. Dojenie cycatej mrówkojado-oślicy.

4. Po kilkunastu godzinach znajomości stwierdzam że cię kocham, więc cię uratuję, a resztę walić.

5. Leia bardziej wytrzymała niż komandor Shepard.

6. Jestem cwanym złodziejem, hehe. Zdradzę was, hehe. Jestem taki nieprzewidywalny, hehe.

7. "Nie będę cię szkolić. To zbyt niebezpieczne. ...a jednak cię wyszkolę".

6. Został mi jeden hyperjump, więc mogę się poświęcić. Ale poczekam, niech najpierw wytłuką 2/3 statków rebelii.

 

Żeby nie było: akcja jest wartka, muzyczka gra, klimat jest. Dzieci się ucieszą. Współczuję fanom serii.




Trwa Wczytywanie