PewDiePie: zgłaszam do prokuratury! Random Drop #01

Piotr Nowacki
2017/09/13 18:00

O mniej oczywistych konsekwencjach niewyparzonego języka znanego youtubera.

PewDiePie, czyli Felix Kjellberg ponownie stał się bohaterem nagłówków ze względu na niestosowne treści, które znalazły się na jego kanale. Pół roku temu wzbudził kontrowersje publikując film, w którym zapłacił dwóm użytkownikom serwisu Fiverr.com, aby zatańczyli z transparantem o treści DEATH TO ALL JEWS. Chociaż Kjellberg (dla wygody pozwolę sobie w tym tekście używać jego prawdziwego imienia i nazwiska) przeprosił za to, że film mógł być odebrany jako obraźliwy, to za całą aferę obwiniał przede wszystkim szukające sensacji media. Jednakże, w ubiegłym miesiącu, po wydarzeniach w Charlottesville, gdzie odbył się przemarsz neonazistów, a w wyniku ataku skrajnej prawicy zginęła pokojowa prostestująca, Heather Heyer, Kjellberg zdystansował się od żartów, które mogłyby zostać odebrane jako antysemickie lub rasistowskie.

Mimo tych deklaracji, Kjellberg nie był w stanie się zbyt długo powstrzymywać od rasistowskich zachowań. Nie minął nawet miesiąc, kiedy podczas streamu z rozgrywki PlayerUnknown's Battlegrounds PewDiePie, poniesiony emocjami, określił innego gracza inwektywą nigger. I chociaż to może wydawać się być dużo mniejszym przewinieniem niż afera lutowa, sprawa nie pozostała bez odzewu. Duża jest tutaj zasługa jednego z twórców gry Firewatch, Seana Vanamana, który uznał, że nie chce, by jego dzieło było w jakikolwiek sposób powiązane z Kjellbergem, dlatego też zgłosił wszystkie filmy z kanału Feliksa zawierające fragmenty tej gry jako naruszające jego prawa autorskie.

Pozornie sprawa może nie wydawać się warta szczególnej uwagi. Niezależnie od tego, za jak duże przewinienie ktoś uważa użycie takiego słownictwa podczas audycji, zrozumiałe jest, dlaczego ktoś może nie chcieć, aby jego dzieło kojarzono z tą osobą. W tym wypadku autorom Firewatch udało się skutecznie odciąć od Kjellberga – rzeczony gameplay zniknął z Youtube’a, a PewDiePie prawdopodobnie już nigdy nie zrobi materiału o żadnej grze ekipy Campo Santo wiedząc, że nie chcą mieć z nim nic wspólnego. Koniec afery, nie ma już o co kruszyć kopii? Nie do końca. PewDiePie: zgłaszam do prokuratury! Random Drop #01

Sprawa sporu studia Campo Santo i Kjellberga jest potencjalnie szkodliwym precedensem. Wszystko wynika z tego, że chociaż złożono wniosek o naruszenie praw autorskich, to wszystko wskazuje, że do niego najprawdopodobniej nie doszło. Zamieszczanie fragmentów rozgrywki wraz z komentarzem mieści się w granicach standardów serwisu, a także nie powinno naruszać przepisów prawa – ani w Unii Europejskiej, gdzie film powstał, ani w Stanach Zjednoczonych, gdzie mieści się siedziba studia Campo Santo. Twórcy nie ukrywają, że to był tylko pretekst, a prawdziwym powodem był sprzeciw wobec tego, co Kjellberg prezentuje swoją postawą.

Takie zachowanie otwiera niebezpieczną furtkę. Campo Santo złożyło doniesienie ze względu na to, co Kjellberg powiedział w trakcie zupełnie innej transmisji, prowadzonej w niezwiązanym serwisie. Obawiam się, że inni także będą nadużywać tej procedury. Teraz zgłoszono film, bo PewDiePie powiedział nigger, jutro ktoś może zgłosić naruszenie praw autorskich dlatego, że autor gameplaya ma inne poglądy, wierzenia czy przekonania niż twórcy gry, pojutrze ktoś może użyć tej ścieżki, by doprowadzić do zdjęcia z serwisu niepochlebnej wideorecenzji jego gry.

GramTV przedstawia:

Trudno mi nie sympatyzować w pewnym stopniu z ekipą Campo Santo. Nie ukrywam, że nie darzę Feliksa Kjellberga szczególną sympatią – jego poczucie humoru absolutnie do mnie nie trafia, a “żarty” typu niesławne Death to all Jews zwyczajnie mnie mierżą. Gdybym sam był twórcą gier, prawdopodobnie także bym nie chciał, żeby taka osoba pośrednio zarabiała dzięki mojemu dziełu – jednak nie oznacza to, że zgłoszenie złożone przez Seana Vanamana było zasadne.

Z drugiej strony, zachowanie Vanamana postrzegam jako efekt bezsilności związanej z polityką mediów społecznościowych względem niestosownych treści. Z obecnych rozwiązań praktycznie nikt nie jest zadowolony. Mgliste “standardy społeczności” Facebooka powodują, że bany za słowo pedał są rozdawane niezależnie od kontekstu, co niedawno spotkało pisarza Jacka Dehnela. Podobnie wygląda to również po drugiej stronie politycznego spektrum – podczas ostatniej rzezi skrajnie prawicowych fanpage’y pospadały m.in strony historycznych grup rekonstrukcyjnych – to, czy faktycznie promowały nienawiść, jest kwestią, delikatnie mówiąc, dyskusyjną.

To, że użytkownicy są skazani na łaskę mglistych standardów ustalanych przez wielkie korporacje jest źródłem niezliczonych patologii. Z doświadczenia wiem, że Facebook potrafi pozostawiać obrzydliwe posty ziejące nienawiścią, z pełną bezwględnością usuwając np. dzieła sztuki zawierające nagość, a od decyzji anonimowych moderatorów najczęściej nie ma możliwości odwołania. Użytkownicy mogą czuć się bezsilni w starciu z korporacyjnym molochem i zalewem nienawiści, i właśnie ta bezsilność mogła doprowadzić do (cokolwiek przesadzonej) reakcji Vanamana.

Dlatego też za problem należy się zabrać u źródła. Władza nad dyskursem i nad tym, co jest dopuszczalne w przestrzeni publicznej nie powinna leżeć w rękach ponadnarodowej korporacji o zerowej transparencji. By ucywilizować Internet, potrzebna jest przede wszystkim porządna legislacja i odpowiedzialność za słowa wypowiedziane w sieci. Gdyby obok filmów i postów w mediach społecznościowych widniał przycisk zgłaszam do prokuratury, a internetowi nienawistnicy mieli realne szanse spotkać się z odpowiedzialnością karną, być może PewDiePie trzymałby język za zębami, a Santo Campo nie interpretowałoby tak frywolnie przepisów dotyczących praw autorskich.

Powyższy felieton wyraża osobiste poglądy autora i nie może być utożsamiany z całą redakcją portalu

Komentarze
19
zadymek
Gramowicz
15/09/2017 17:51
19 godzin temu, pannowacki napisał:

1 a) Sorry, jakiej konkurencji? Google i Facebook to monopoliści, nie mają konkurencji.

Że jak? Nie ma innych stron hostingowych dla materiałów audio-wideo i tych, no, czymkolwiek ten facebook jest?

19 godzin temu, pannowacki napisał:

1 b) "Co kogo obchodzi" - bardzo wiele osób obchodzi. Media społecznościowe to nie jest tylko rozrywka i wrzucanie kotów. Media społecznościowe to dla wielu osób źródło utrzymania, to biznes, ale także i polityka. Chyba nie muszę wyjaśniać, jakie są zagrożenia, jeśli cały ogromny kanał komunikacyjny staje się prywatnym folwarkiem jednej korporacji?

To dla kilku osób źródło utrzymania, biznes i polityka. A co całą resztę "casuali" obchodzi ich los? To jakby oczekiwać, że ktoś się na poważnie zajmie Twitter'em, bo parę kontrowersyjnych osobistości straciło dostęp do konta. Problemy mniejszości nie są problemem ogółu.

Swoją drogą autorze, nie wiem czy zauważyłeś, ale świetnie w tekście pokazujesz jakie zagrożenia niosą twoje pomysły - jak ogólne by nie były. Osobiście wolałbym działa oddolne w takich sprawach - niech ludziska się skrzykują i "linczują" łobuzów, a wszelkie instytucje państwowe niech się trzymają od tego z daleka (o ile sprawa nie wkracza na ich poletko), a większym problemem od gości rzucających "slurami", są IMHO fałszywe donosy.

BTW Campo Santo  należy się jakaś kara za fałszywy wniosek o naruszenie praw autorskich i tu widziałbym zadanie dla prokuratury.

Usunięty
Usunięty
14/09/2017 23:07

Gdyby nazwał kogoś debilem/idiotą/kretynem nie byłoby afery, a przecież obraża ich inteligencję. Gdyby afro-amerykanin użył tego samego słowa to nie byłoby afery, bo przecież im można. Ale skoro tak to, skoro żyjemy w czasach gdzie płeć jest konstruktem społecznym, i można utożamiać się płciowo jako helikopter bojowy, to może tak samo jest z rasą i PewDiePie może po prostu publicznie ogłosić się jako afro-amerykanin (pochodzenia szwedzkiego, mieszkający w UK) i do tego żydomason z nutką muzułmanina i nie będzie problemu.

Manifestacja Campo Santo ładnie brzmi, ładnie że wspierają ideologię PC i na pewno tabuny SJW rzucą się na ich produkty (w sensie ten jeden jedyny, chyba że wliczamy też koszulki z ich sklepu firmowego). Problem jest taki, że dla mniejszych, niezależnych studiów YouTuberzy stanowią najlepszą reklamę. Po takim kroku studia mogą się zacząć zastanawiać czy promować ich kolejne produkty, gdy filmiki mogą zostać usunięte z powodu widzi-mi-się studia (co równa się stracie czasu a przez to pieniędzy YouTubera). W rezultacie studio może więcej stracić niż zyskać.

Ciekawe czy Steam przyjmie reklamację gry z powodu "Nie zgadzam się z upublicznionymi w ostatnich dniach opiniami przedstawiciela studia, który niezgadza się z opiniami Felixa Kjellberga" albo "Uważam się za rasistę, nie mogę grać w tę grę"?

tankersss
Gramowicz
14/09/2017 23:01

Całego artykułu nie przeczytałem (zrobię tu za dnia) ale już nakreślę kilka rzeczy z mojej strony, Dev "FireWatch" jako chyba pierwszy miał największy ból du*y o to że Pewds zapomniał się podczas streamowania, ciekawi mnie ile filmów na YT obraża "czarnuchów" (ps. @Bambusek ten nick też jest używany do obrażania ludzi o ciemniejszej karnacji), i cały czas mówi że hur dur dur zdejmiemy ci filmy i nie będziesz na nas już zarabiać, gdzie odwołujac się do FAQ na ich stronie to każdy może na filmikach z wykorzystaniem ww. gry zarabiać, a oni i tak mają największy urobek, bo ludzie kupują by pograć, firma ma rozgłos etc. Kolejna sprawa to tak, media zaczęły się czepiać Pewdsa, a konkretniej WSJ zaczął, przez co wycofał się min. Disney z wspierania ww. youtubera, a za nimi też kilka innych firm wyszło z YT. Ogólnie ciekawi mnie czemu taki Idubbzz nie ma takich gróźb czy też MaxMoeFoe, którzy klną, są tak samo rasistowscy jak Pewds. No ale wiadomo większa audiencja danej osoby=większa "drama". Niech się społeczeństwo nauczy co to jest satyryczna komedia (chyba tak to się zwie), a dopiero potem wypowiada (przykład WSJ), bo tak to powinniśmy wszystkich kabareciarzy z polski na bruk wywalić, bo obrażajo dane osoby, stereotypy etc.




Trwa Wczytywanie