South Park: The Fractured but Whole - wrażenia - w tej grze nie ma świętości

Katarzyna Dąbkowska
2017/09/07 18:00
0
0

Będzie brutalnie, wulgarnie, przewrotowo... czyli na wysokim poziomie.

South Park: The Fractured but Whole - wrażenia - w tej grze nie ma świętości

K*rwa, d*pa, ch*j, cyce, pi*da, k*tas, odbytnica, Barbra Streisand! - krzyczał Eric Cartman rażąc przy tym Saddama Husajna prądem w filmie Miasteczko South Park. Jeśli myślicie, że The Fractured but Whole jest w jakikolwiek sposób mniej obrazoburcze, bluźniercze i wulgarne, to nie możecie bardziej się mylić. To kwintesencja tego, co Parker i Stone mają w swoich pokręconych głowach.

Jeśli graliście w Kijek prawdy to zapewne pamiętacie, że w pierwszej odsłonie wcielaliśmy się w nowego dzieciaka na dzielni. Podczas rozgrywki mieliśmy do czynienia z rycerskimi pojedynkami. W „dwójce” natomiast Cartman postanowił wywrócić średniowieczny klimat do góry nogami i wprowadzić nowe zasady – wszyscy przebierają się za superbohaterów. Powód? Złośliwy grubasek ma chrapkę na 100 dolców, które ktoś oferuje w zamian za odnalezienie zaginionego kota. A, jak wiadomo, kota żaden rycerz uratować nie może. Bohater, w którego wcielamy się w grze, również dostaje swoje superbohaterskie alter ego. Sprawy szybko się jednak komplikują (wiadomo, jak to jest z dziecięcymi zabawami) i superbohaterowie stają naprzeciwko siebie w bratobójczej walce.

Główne zasady rozgrywki nie uległy zmianie. Nadal mamy tutaj do czynienia z RPG-iem osadzonym w uniwersum South Park, ale nie można powiedzieć, że twórcy nie wzięli się ostro za wszystkie te rzeczy, które naprawdę zawadzały w pierwszej części. Przede wszystkim zniknęło niewygodne koło, a zamiast tego pojawił się pasek umiejętności i przedmiotów dostępny na dole ekranu, który pokazuje, jakie ataki są aktualnie dla nas dostępne. Ataki przypisane są też do poszczególnych przycisków na padzie. Jest znacznie przystępniej, przejrzyściej i, przede wszystkim, wygodniej.

Pojawiła się również siatka, na której widać zasięg poszczególnych szarż. Zmienił się też system ataków specjalnych. Teraz podczas każdej walki zapełniamy specjalny pasek. Punkty zbieramy podczas walki i, przede wszystkim, podczas kontrowania ataków wroga. Dodano też pasek, który pozwala na przeglądanie kolejności tur. Ach! I jest jeszcze Coonstagram! W poprzedniej części naszym zadaniem było zbieranie przyjaciół na ichniej wersji Facebooka. Tym razem musimy zbierać selfiaki do Coonstagrama. Twórcy faktycznie odrobili zadanie domowe i dodali takie elementy, które znacznie wzbogacają i ułatwiają rozgrywkę podczas walki.

Ważne jest również to, że naszego bohatera możemy ulepszać, podobnie jak to było w poprzednich częściach. Możemy również wybrać dla niego klasę postaci, choć tutaj nic nie jest z góry przesądzone i z czasem będziemy odblokowywać nowe ataki dla bohatera. Każdy z naszej ekipy będzie miał swoją własną paletę ataków. Oczywiście, niemalże wszystkie polegają na pierdzeniu, wciskaniu obślinionego palucha w różne intymne miejsca czy kopaniu po mosznie. Gaz jest tu rzeczą kluczową, zatem jeśli nie śmieszą was absurdalne żarty o fekaliach, po prostu tej gry nie tykajcie. A jeśli już o fekaliach mowa – znacznie usprawniono tutaj element, że tak rzeknę, stawiania klocka. W każdym kibelku dostępnym w grze można pójść na „dwójeczkę”. Każdy też ma określony gwiazdkami poziom trudności. Minigierki są faktycznie nieco wymagające, ale za to na koniec czeka nas iście urodziwa nagroda w postaci zebranego... ekhm... kału.

GramTV przedstawia:

Podczas naszej wizyty w siedzibie Ubisoftu mieliśmy okazję ograć trzy pierwsze godziny South Park: The Fractured but Whole. Początkowo zbieramy kolejnych znajomków do ekipy pokonując przy tym coraz dziwniejszych bohaterów, ale nie tylko tych „super”. Na naszej drodze staną także wieśniacy, którzy absolutnie nie zgadzają się z naszą płcią (w zależności, jaką opcję tutaj dobierzecie, ale nie będziemy rzucać spoilerami na prawo i lewo), para zboczeńców wdzierających się do naszego domu, piękne laseczki z przydrożnej kawiarni, a nawet księża pedofile.

Nie, w tej grze nie ma świętości. Widać to już od samego początku. Fabuła po prostu usiana jest kompletnie absurdalnymi, mocnymi sytuacjami. Widzimy tutaj, jak tatuś na naszych oczach tenteguje mamusię, jak starszaki wsadzają nam kozę do uszu, ale prawdziwym, mocnym momentem jest tutaj walka ze wspomnianymi, napalonymi ojczulkami. Podczas bitwy, niestety, nie mogliśmy przywołać do pomocy swoich kompanów, więc rozegrała się ona sam na sam w zamkniętej zakrystii. Ataki księżulków były przy tym nadzwyczaj pomysłowe – od machania różańcem, poprzez słodkie przytulenie niepokornego dzieciaczka po wsadzenie mu mokrego paluszka między pośladki. Więcej nie będziemy wam jednak zdradzać, bo to po prostu warto zobaczyć.

Jeśli miałabym się do czegoś naprawdę przyczepić, to okresowe spadki animacji w wersji na PlayStation 4. Warto jednak zaznaczyć, że wciąż jest to wczesna wersja, która zostanie jeszcze pewnie usprawniona do dnia premiery.

W South Park: The Fracture but Whole mieliśmy okazję zagrać podczas targów Gamescom w ubiegłym roku. Twórcy zarzekali się wtedy, że produkcja pojawi się 6 grudnia. Data premiery została przesunięta o niemalże rok, ale te kilka godzin przekonało mnie, że po prostu warto czekać. Tak, moje małe, paskudne serduszko jest w pełni gotowe na przyjęcie kolejnej dawki humoru w najczarniejszym wydaniu. Jeśli jesteście fanami serialu – bierzcie w ciemno, nie pożałujecie!

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!