Nintendo nie dało plamy - recenzja Splatoon 2

Jakub Zagalski
2017/08/17 10:30
0
0

Świetnie kryje, szybko wysycha i nie trzeba nakładać drugiej warstwy.

Nintendo nie dało plamy - recenzja Splatoon 2

Splatoon 2 pojawił się dwa lata po debiucie "jedynki" na Wii U, która okazała się jedną z najbardziej oryginalnych, kreatywnych, a zarazem niezauważonych strzelanek nastawionych na zmagania sieciowe. Sprzedaż na poziomie 4,8 miliona egzemplarzy robi wrażenie, biorąc pod uwagę niecałe 14 milionów Wii U na świecie, ale nie ukrywajmy, że Splatoon nie przebił się do świadomości przeciętnego fana gatunku, zapatrzonego w mulitplatformowe produkcje od EA czy Activision. A szkoda, bowiem chlapanie farbą w towarzystwie zgranej ekipy było nie tylko świeże, ale także zaskakująco atrakcyjne. Splatoon 2 nie zamierza tego zmieniać, a na dodatek zawiera szereg nowości, które fani "jedynki" przywitają z otwartymi ramionami.

Na pierwszy rzut oka Splatoon 2 nie różni się od pierwszej części, ale gwarantuję, że "dwójka" w tytule nie jest dodana na wyrost. Nową grę cechuje podejście "więcej, lepiej i ładniej", co akurat w przypadku tego tytułu jest zrozumiałym zabiegiem. Pierwszy Splatoon był bowiem na tyle oryginalny i dobrze przemyślany, że wprowadzanie rewolucyjnych zmian w kontynuacji mogłoby przynieść jedynie negatywny skutek. Po raz drugi wcielamy się więc w przedstawiciela rasy Inklingów - humanoidalną istotę potrafiącą zmieniać się w kałamarnicę, która uwielbia pływać w farbie. Nasz bohater (lub bohaterka) dzierży jedną z kilkunastu rodzajów broni napełnianych kolorową cieczą, która służy do barwienia otoczenia, a także zachlapywania (zamiast "fragów" są "splaty") przeciwników, posługujących się farbą w innym kolorze. Brzmi jak świetny pomysł na wieloosobową strzelankę online? Konserwatyści wychowani na CS-ach, CoD-ach i innych BF-ach z pewnością będą kręcić nosem, ale gwarantuję, że pod jaskrawą, i infantylną otoczką kryje się całe wiadro genialnych pomysłów, emocjonującej rozgrywki, technicznych rozwiązań i po prostu świetnej zabawy, jakiej nie uświadczymy u konkurencji.

Splatoon 2 błyszczy w trybach sieciowych, ale samotnicy nie zostali potraktowani po macoszemu. Około 6-godzinna kampania fabularna to nie tylko świetny samouczek, umożliwiający przetestowanie rozmaitych broni i technik, ale także sprawnie pomyślana zręcznościówka, która łączy elementy strzelanki TPP (czy raczej chlapanki©), platformówki i gry logicznej. Oprócz biegania i strzelania do ośmiornicowych przeciwników i wielgachnych bossów musimy pokonywać zręcznościowe przeszkody, a czasami przystanąć i zastanowić się nad tym, w jaki sposób dostać się do wyznaczonego punktu. Oczywiście pamiętając o zdolnościach naszego Inklinga, który pod postacią kałamarnicy potrafi pływać po zamalowanych ścianach itp.

Głównym daniem Splatoon 2, podobnie jak w przypadku "jedynki", jest jednak rozbudowany multiplayer. Zaczynamy od tryby Turf War, w którym dwie czteroinklingowe drużyny starają się zachlapać jak największą powierzchnię na mapie w ciągu trzech minut. Mapy są wielopoziomowe i usiane wąskimi korytarzami, choć nie brakuje też otwartych przestrzeni, "wieżyczek" dla snajperów i rozmaitych zakamarków. W trakcie rozgrywki (lub po zgonie) warto wciskać "X", by podejrzeć stan zakolorowania mapy i sprawdzić, czy przypadkiem jakiś wróg nie przemalowuje nam okolicy punktu odrodzenia, podczas gdy reszta naszej ekipy walczy o skrawek podłogi na drugim końcu poziomu. Trzeba też pamiętać, że po zachlapaniu nas przez przeciwnika możemy odrodzić się u boku kompana, który przedarł się na tyły wroga i przeprowadza kolorowy sabotaż.

Oprócz Turf War mamy do dyspozycji takie warianty jak Splat Zones, Rainmaker czy Tower Control, pod warunkiem, że osiągnięmy wymagany poziom doświadczenia. Po każdej (nawet przegranej) walce otrzymujemy punkty doświadczenia i lokalną walutę, za którą kupujemy nowe bronie i ciuchy. Wszystko to jednak jest zależne od naszego progresu i by zdobyć niektóre gadżety, musimy uzbroić się w cierpliwość. Pierwszy cel nowicjusza to dobicie do czwartego poziomu, kiedy Inkling może wreszcie kupić inne nakrycie głowy, koszulkę czy buty. Każdy element garderoby to nie tylko ozdoba, ale przede wszystkim wzmocnienie konkretnych atrybutów. Nosząc odpowiedni ciuch możemy np. przywalić mocniejszym ciosem specjalnym, szybciej nabierać farbę do pojemnika na plecach, wzmocnić efekt działania bomby itd. Możliwości jest całe mnóstwo, więc wybranie odpowiedniego stroju w kontekście preferowanego stylu gry to nie łatwe zadanie.

Wchodząc na coraz to wyższy poziom doświadczenia odkrywamy także nowe bronie, które w większości przywędrowały z pierwszego Splatoona. Farbą można chlapać z pomocą kilku rodzajów pistoletów i karabinów, wiadra, pędzla, wielkiego wałka, karabinu snajperskiego. Każda broń ma swoje mocne i słabe strony, różny zasięg chlapania i prędkość wypluwania farby, a także alternatywny atak (bomba, granat etc. zużywają naraz więcej amunicji, ale także zachlapują większą powierzchnię). Trzecim rodzajem ataku jest special – aby go użyć, trzeba naładować pasek widoczny w rogu ekranu, a następnie wcisnąć prawą gałkę. Taki atak to przykładowo namierzenie przeciwnika i wysłanie kolorowego nalotu na jego ostatnią pozycję, farbowy jetpack czy wyskok zakończony uderzenim w ziemię i zachlapaniem wszystkiego dookoła.

GramTV przedstawia:

Jeżeli sięgać po Splatoon 2 to przede wszystkim dla multiplayera – tego sieciowego, choć wariant lokalny z pewnością przypadnie do gustu graczom, którzy mają grono bliskich znajomych z własnymi Switchami. Niestety kolorowa strzelanka nie poszła w ślady Mario Kart 8 czy Arms i nie dostarczyła rozgrywki dla chociażby dwóch graczy na podzielonym ekranie. To spory błąd i niezrozumiałe posunięcie Nintendo, które przecież słynie z przyciągania do jednej konsoli kilku osób do wspólnej zabawy. Inną niedogodnością związaną z multiplayerem jest narzucanie graczom trybów i map. Jak wcześniej wspomniałem, wszystko zaczyna się od Turf War, które rozgrywają się na jednym z dwóch poziomów. Mapy zmieniają się co dwie godziny, więc nie ma mowy o swobodnym wybieraniu planszy. Do grania w Turf War jesteśmy zmuszeni aż do osiągnięcia 10. poziomu doświadczenia – wówczas odblokowują się rozgrywki rankingowe, a wraz z nimi nowe tryby (Splat Zones, Control Tower, Rainmaker). Kolejnym celem są rozgrywki ligowe (dwugodzinna młócka w różnych trybach), do których otrzymujemy dostęp po zdobyciu rangi B w meczach rankingowych.

Brak dostępu do wszystkich map o każdej porze dnia potrafi zirytować, ale nie tak bardzo jak czasowe ograniczenie związane z nowym, kooperacyjnym trybem Salmon Run. W tym wariancie ekipa złożona z 2-4 Inklingów walczy z hordami Salmonidów i z bossami, a jednocześnie zbiera złote jajka. Salmon Run to świetne urozmaicenie sieciowego multiplayera (można też grać solo, gdy na serwerze brak chętnych), które jest niestety dostępne wyłącznie w wyznaczonych dniach i godzinach. W zależności od regionu, w Salmon Run można grać np. wyłącznie w środę, czwartek i sobotę od siódmej rano do 17:00 lub od 13:00 do pierwszej w nocy. Dziwne, ale prawdziwe. W o wiele lepszej sytuacji znajdują się lokalne ekipy z kilkoma Switchami, gdyż offline'owy Salmon Run jest dostępny nonstop.

Jestem zdania, że chlapanie farbą i pływanie po zamalowanych ścianach pod postacią kałamarnicy to dopiero połowa przepisu na sukces. Drugim fundamentem fajności Splatoon 2 jest kierunek artystyczny, czerpiący pełnymi garściami z estetyki street artu i graffiti. Kreskówkowy styl postaci idealnie koresponduje z tym kierunkiem, w którym zwariowane formy i feeria barw dominują nad szarością i nudą. Splatoon to chyba pierwsza gra od czasu Jet Set Radio, której twórcy nie tylko rozumieją, ale także potrafią wykorzystać uliczny styl do wykreowania prawdziwie unikatowej, pod względem wizualnym, produkcji. Od strony technicznej "dwójka" nie wyróżnia się znacząca na tle Splatoon z Wii U, ale kilka dodanych efektów sprawiło, że gra na Switcha wygląda jeszcze lepiej.

Uzupełnieniem graficznej strony Splatoon 2 jest idealnie pasująca ścieżka dźwiękowa. Skoczne rytmy podkręcają tempo, a skreczująca Marina, jedna z dwóch prezenterek omawiająca bieżące atrakcje w świecie gry, wskazuje na oczywistą inspirację hip-hopem. O dziwo soundtrack nie jest jednak zdominowany przez bity i skrecze – poszczególne kawałki to w większości wpadająca w ucho fuzja gitarowych dźwięków i elektroniki, pod którymi podpisał się Toru Minegish (kompozytor pracujący przy takich grach i seriach jak Splatoon, The Legend of Zelda, Pokemon, Mario, Animal Crossing).

Splatoon 2 pokazuje, że sieciowa strzelanka nie musi się kojarzyć wyłącznie z militarnymi FPS-ami w kosmosie/z mechami/w historycznych realiach. Chlapanie farbą i przemiana w kałamarnicę to w praktyce świetna zabawa i trudno było mi uwierzyć, że zamalowywanie terenu wielkim wałkiem albo rzucanie balonami z farbą może być tak wciągające na dłuższą metę. Ciągła rotacja map i ograniczony dostęp do trybów może irytować, ale na pocieszenie mamy dodatkowe atrakcje pod tytułem Splatfest – specjalne wydarzenie, kiedy opowiadamy się po stronie danej frakcji (np. ostatnio trafiłem na walki miłośników ketchupu z fanami majonezu) i staramy się, by nasi zdominowali ogólne podsumowanie. Splatoon 2 jest więc pełny życia i liczę, że twórcy nie zwolnią tempa we wspieraniu "dwójki" aż do premiery kolejnej części.

Życzyłbym sobie również, by do tego czasu ktoś poszedł po rozum do głowy i opracował sensowne rozwiązanie dla głosowej komunikacji między graczami. Być może widzieliście w sieci schemat podłączenia headsetu do Switcha, który budzi grozę i jest powodem do żartów dla fanów Sony czy Microsoftu. Obecnie nie można podłączyć dedykowanego zestawu słuchawkowego (o nieoficjalnych również zapomnijcie) bezpośrednio do konsoli. Aby rozmawiać z kumplami w trakcie rozgrywki, musimy mieć odpowiednie słuchawki z mikrofonem (koszt ok. 150 złotych), przejściówkę dołączaną do zestawu, a także smartfon/tablet z dedykowaną aplikacją. To karkołomne połączenie woła o pomstę do nieba i trudno uwierzyć, że w 2017 roku Nintendo zrobiło taki krok w tył. Gniazdo słuchawkowe/mikrofonowe w padzie nie jest żadnym współczesnym wynalazkiem i już konsole poprzedniej generacji korzystały z tego udogodnienia. Nie mówiąc już o bezprzewodowych headsetach z donglem USB wtykanym w port konsoli. No ale takie właśnie jest Nintendo – zawsze po swojemu i niestety nie zawsze z duchem czasu.

Splatoon 2 to kolejny mocny tytuł w rosnącej bibliotece gier na Nintendo Switch. Obok The Legend of Zelda: Breath of the Wild i Mario Kart 8 Deluxe absolutny must have dla posiadaczy hybrydowej konsoli. Na większość wad można przymknąć oko, a na niektóre po prostu trzeba, co ostatecznie bardzo się opłca, gdyż farbowana strzelanka z humanoidalnymi kałamarnicami to oryginalna i zabawna produkcja z żywotnym multiplayerem.

8,8
Świetne rozwinięcie pierwszej części z dziwnymi ograniczeniami
Plusy
  • Oryginalna rozgrywka
  • styl i muzyka
  • kampania nie jest zrobiona na doczepkę
  • tryby multi
  • kooperacja
  • stabilny multiplayer
Minusy
  • Ograniczony dostęp do trybów i map
  • czat głosowy
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!