Przeciętność zmotoryzowana - recenzja filmu Auta 3

Piotr Nowacki
2017/06/18 16:30
0
0

Auta 3 są zdecydowanie najlepszą odsłoną serii, to jednak wciąż za mało, żeby równać się z innymi filmami Pixaru.

Podobnie jak przed seansami innych filmów z wytwórni Disney i Pixar, również Auta 3 są poprzedzone filmem krótkometrażowym. Tym razem jest to Lou. Ta prosta historia skupia się na rzeczach, które dzieci z podstawówki gubią na boisku - piłki baseballowe, swetry, trampki, gry czy pluszaki. Jak się okazuje, zguby nie są pozostawione na pastwę losu - tajemnicza postać pomaga im wrócić do swoich właścicieli…

W tej krótkiej, bo trwającej zaledwie 6 minut, animacji zawarte było wszystko to, za co pokochałem filmy Pixaru. Lou jest swoistym pryzmatem, dzięki któremu patrzymy na znany nam świat i codzienne przedmioty w zupełnie nowy sposób, a pomimo tego, że przez cały film nie pada ani jedno słowo, jest w nim zawarty ładunek emocjonalny, który wzruszyłby nawet kamienne serca. Przeciętność zmotoryzowana - recenzja filmu Auta 3

Lou również uświadomiło mi dlaczego dwie pierwsze części Aut są postrzegane jako czarne owce w pixarowym stadzie. Samochodowa perspektywa tak naprawdę nie wnosiła niczego nowego ani oryginalnego. WALL-E urzekł widzów wizją samotnego robota, który pracowicie wypełniał swoje zadanie w zaśmieconej postapokalipsie, a w Ratatouille jedzenia było świetnym nośnikiem emocji. Z kolei w Autach samochody… po prostu były, przewodni koncept niczego nie wnosił, a sama historia była dosyć wtórnym remiksem czy to standardowych filmów sportowych (w pierwszej części), czy też odtwórczym pastiszem filmów szpiegowskich (Auta 2).Do tego te filmy były w dużej mierze emocjonalnie płaskie - w pierwszej części trudno było utożsamić się z Zygzakiem, który przez połowę filmu był nieznośnym bucem, druga część z kolei skupiła się na Złomku, który może walczyć ze Scrappym z kreskówki Scooby-Doo o tytuł najbardziej irytującego animowanego bohatera wszechczasów.

Na szczęście ostatni problem można uznać za rozwiązany prawie w stu procentach. Tym razem Złomek schodzi na boczny tor i przez większość filmu jest nieobecny. Historia skupia się ponownie na Zygzaku McQueenie. Po wielu latach niepodzielnego rządzenia na torze nad jego karierą zbierają się czarne chmury: do gry wchodzi zupełnie nowa generacja zawodników, technologiczne cuda, które dzięki nowoczesnym reżimom treningowym i niesamowitym osiągom zostawiają weteranów szos daleko w tyle. Sam McQueen próbując dorównać młodzikom ignoruje ograniczenia techniczne swojego samochodu i powoduje kraksę, która wyłącza go z gry na kilka miesięcy. Ten czas spędzi na poważnych przemyśleniach dotyczących swojej przyszłości na torze, i będzie szukał sposobu na ponowne znalezienie się w czołówce najlepszych zawodników na świecie.

Być może niektórzy uznają to za szukanie dziury w całym, ale w Autach 3 jest szczególnie widoczny problem, który przeszkadzał mi w serii od samego początku, mianowicie skrajny determinizm. Zawsze mnie w pewien sposób niepokoiła niejaka kastowość samochodowego społeczeństwa: Złomek urodzony jako holownik jest skazany na życie holownika, wózek widłowy Guido nie ma szans na przekwalifikowanie się na betoniarkę, a Zygzak, jak i każdy inny samochód wyścigowy, szybko - wraz z postępem technicznym - zostanie zdeklasowany przez nowocześniejsze modele. Na szczęście ta wizja staje się odrobinę mniej bezlitosny w obliczu faktu, że Zygzakowi udaje się odnaleźć własną drogę pomimo nieubłaganego postępu technicznego, nie zmienia to jednak faktu, że świat Aut jest dość ponury, jeśli przyjmiemy taką interpretację filozoficzną.

GramTV przedstawia:

Zostawiając jednak na boku ontologiczne dylematy, Auta 3 są zdecydowanie spójniejsze pod względem fabuły i ogólnego przekazu. W poprzednich filmach morały - czy to podkreślenie wartości przyjaźni w “jedynce”, czy też pokazanie, że nawet nierozgarnięty Złomek może być przydatny - wydały się doczepione na siłę, nie zaś w pełni wynikające z treści filmu. Tym razem ogólna chemia w filmie jest dużo lepsza. Najlepiej wypada kluczowa dla Aut 3 dynamika między Zygzakiem a jego nową trenerką - Cruz Ramirez, która sama kiedyś pragnęła brać udział w wyścigach. Jednak to nadal jest tylko poprawne wykonanie zadania, nie jest to film, który może autentycznie wzruszyć, jak chociażby wspomniany na początku Lou.

Na bardziej pozytywny odbiór w porównaniu do poprzednich części wpłynął również dubbing. Poprzednie Auta oglądałem w oryginalnej wersji językowej, podczas gdy trzecią część widziałem już po polsku. I chociaż bardzo lubię Owena Wilsona jako aktora, to jako Zygzak zdecydowanie do mnie nie trafił - Piotr Adamczyk sprawdził się w tej roli dużo lepiej. Podobnie sprawa wyglądała ze Złomkiem - chociaż w wykonaniu Antoniego Pawlickiego wciąż był irytujący, to jednak mniej, niż w wersji anglojęzycznej.

Od strony wizualnej, praktycznie każdy film ze stajni Disney oraz Pixar przeciera nowe szlaki, czymś zachwyca. Nie inaczej jest w wypadku Aut 3. Szczególnie zwracają uwagę sceny wyścigów, które są prawie fotorealistyczne - pomijając oczywisty fakt, że auta mają oczy i wykonują niemożliwe manewry. Zachwyciły mnie także sceny wyścigów retro - w kilku scenach przenosimy się do czasów, kiedy na torze rządził Huragan Hudson, mentor Zygzaka. Myślę, że to była jedna z najbardziej udanych retro-stylizacji w historii kina.

Auta 3 to tak naprawdę średniak - co z jednej strony jest niejako pochwałą na tle dwóch poprzednich części, jednak przy najlepszych filmach z wytwórni Disney czy Pixar z ostatnich lat to prawie obelga. Auta świetnie nadają się do sprzedaży zabawek, ale nie mają tak naprawdę ekranowego potencjału, i to, że udało się w końcu stworzyć całkiem strawny film jest w miarę niezłym osiągnięciem. A czy warto wybrać się na ten film do kina? Cóż, Auta 3 to doskonale poprawny film, który nie ma szans zachwycić widza, ale też nie powinien złamać serca fanom Pixaru, tak jak mogły to zrobić Auta 2.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!