Z kieszeni na duży ekran - recenzja LocoRoco Remastered

Jakub Zagalski
2017/05/21 12:00
0
0

Galaretowate stworki opuściły ojczyste PSP i zamieszkały na PlayStation 4. Jest się z czego cieszyć?

Z kieszeni na duży ekran - recenzja LocoRoco Remastered

Aż trudno uwierzyć, że LocoRoco, jeden z najbardziej charakterystycznych tytułów na wyłączność dla PSP, będzie wkrótce obchodzić jedenaste urodziny. Urokliwa platformówka zdobyła serca użytkowników pierwszego handhelda Sony, którzy mają teraz okazję przypomnieć sobie LocoRoco na dużym ekranie, z poprawioną grafiką i kilkoma drobiazgami umilającymi rozgrywkę. Z kolei nowicjusze mogą wreszcie zasmakować nietuzinkowego doświadczenia, które pod pewnymi względami o wiele lepiej pasuje do formatu przenośnego grania.

Przenosząc się do cukierkowego świata LocoRoco musimy doprowadzić tytułowe, żelkopodobne istoty do końca każdego etapu, najeżonego mniej lub bardziej groźnymi przeszkodami. Na tle innych platformówek 2D produkcja SCE Japan Studio wyróżnia się tym, iż gracz nie kontroluje bezpośrednio bohaterem, tylko wpływa na otoczenie. Innymi słowy, przechylamy świat w lewo lub prawo (domyślnie za pomocą spustów), by przemieszczać kolorowe żelki w wybranym przez nas kierunku. Możemy też sprawić, by LocoRoco podskoczyli. Ostatnim mechanizmem, który trzeba przyswoić, jest dzielenie większej kulki (w wybranych miejscach przytrzymujemy "kółko") na mniejsze żelki, które mogą w ten sposób np. przecisnąć się przez wąskie szczeliny. Po udanej akcji i przedostaniu się na drugą stronę, przytrzymujemy "kółko", by powrócić do poprzedniego rozmiaru i stworzyć jednego dużego LocoRoco.

Zabawę zaczynamy od przesuwania pojedynczego malucha, ale gdy zjadamy po drodze specjalne jagody, LocoRoco zaczyna się "rozmnażać" (dałem w cudzysłów, bo nie jestem ekspertem od ichniejszej biologii) i tworzyć coraz większą kulkę z ogonkiem na czubku. To, ile tych pojedynczych LocoRoco doprowadzimy do końca, nie ma znaczenia. Oczywiście jeżeli nie zależy nam na wyciśnięciu wszystkich soków z tego remastera.

Ponad dekadę od debiutu LocoRoco nadal zwala z nóg nietuzinkowymi pomysłami, kierunkiem artystycznym i ścieżką dźwiękową. Jeżeli nigdy nie widzieliście tej gry w akcji na PSP, to koniecznie odpalcie zwiastun. LocoRoco ze swoją cukierkową, dziecinną estetyką i kuriozalnym udźwiękowieniem to jeden z tych tytułów, który albo się kocha, albo omija szerokim łukiem. Jako zadeklarowany miłośnik japońskich dziwactw/oryginalnych pomysłów zaliczam się do tego pierwszego grona odbiorców i wierzę, że nie jestem osamotniony.

GramTV przedstawia:

Mimo całej sympatii do perełki rodem z PSP, nie mogę pominąć oczywistych wad LocoRoco. Już dekadę temu narzekano, że gra jest prosta, monotonna i nie stara się wprowadzać absolutnie żadnych urozmaiceń w kontekście mechaniki sterowania. Przechylanie świata, okazjonalne skakanie, rozwalanie ścian i dzielenie/łączenie żelków to (nie licząc kilku pobocznych minigier) praktycznie wszystko, co możemy tutaj robić. Oczywiście poszczególne etapy, a jest ich ponad 40 w pięciu tematycznych światach, różnią się nieco pod względem zastosowanych przeszkód i elementów otoczenia, jednak każdy, kto zechce przejść LocoRoco za jednym zamachem, bardzo szybko zacznie ziewać i czekać na jakieś konkretne urozmaicenie. Oryginał na PSP niejako wymuszał krótkie, kilkuminutowe sesje, co idealnie pasowało do charakteru przenośnego grania. Na PlayStation 4 to już co innego, więc po prostu trzeba uważać, by nie przedawkować i rozłożyć zabawę na przynajmniej kilkanaście podejść.

Przejście LocoRoco po łebkach to zabawa na 3-4 godziny. Ten czas spędzimy na niezobowiązującym, relaksującym doświadczeniu, które nie stanowi praktycznie żadnego wyzwania. Przechodzenie etapów na czas, szukanie wszystkich opcjonalnych przedmiotów i stworków to jedyne (nie licząc prostej minigry w menu czy rozbudowy domku) sposoby na przedłużenie kontaktu z grą. LocoRoco jest więc przede wszystkim sympatyczną odskocznią od złożonych i długich tytułów. Sposobem na miłe spędzenie kilku/kilkunastu minut na jednym posiedzeniu. Sięgając po ten tytuł nie należy się spodziewać rasowego platformera 2D, a raczej nietuzinkowego doświadczenia dla odbiorcy w każdym wieku.

Prostota LocoRoco to żadna wada tej gry, ale element ją definiujący i wyróżniający na tle konkurencji. Oczywiście można mieć do twórców żal, że nie postanowili nieco rozbudować i urozmaicić rozgrywki, ale koniec końców ta gra właśnie taka miała być. Na swój sposób minimalistyczna, prosta w obsłudze i przystępna. Co siłą rzeczy będzie przez niektórych odbierane jako: monotonna, ograniczona i nie oferująca żadnego wyzwania.

W kwestii formalnej LocoRoco Remastered to sprawnie odświeżony klasyk z PSP, który kusi grafiką w rozdzielczości 1080p z możliwością podbicia do 4K na PlayStation 4 Pro. Dźwięk surround to nie mniej istotny dodatek. Bardzo dobrym posunięciem było dodanie opcjonalnego sterowania ruchowego (wychylamy pad zamiast wciskać spusty), które pasuje idealnie do tego typu rozgrywki. Pamiętam, że za czasów PSP wielu użytkowników marzyło o takim wariancie. Jak widać, warto było uzbroić się w cierpliwość.

LocoRoco Remastered to bardzo przyjemna w odbiorze ciekawostka, która w moim przekonaniu spodoba się przede wszystkim miłośnikom japońskich kuriozów, dzieciakom i niegrającym dziewczynom. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by hardcore'owi gracze szukający wytchnienia od długich RPG-ów czy skillowych strzelanek również sięgnęli po LocoRoco Remastered. Ze świadomością, że przesuwanie świata kolorowych żelków to luźny odstresowywacz.

7,7
Uroczo, dziwacznie, krótko
Plusy
  • Prosta i przyjemna rozgrywka
  • klimat
  • oprawa audiowizualna
  • 1080p i 4K na konsoli Pro
  • sterowanie ruchowe
Minusy
  • Przerywniki w niskiej rozdzielczości
  • nuda przy dłuższych posiedzeniach
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!