Trafienie Krytyczne #13. Czy gracze są chamscy?

Sławek Serafin
2017/04/09 19:23

Proste pytanie, jeszcze prostsza odpowiedź. Tak są, jak najbardziej.

Pewnie się zaraz obruszycie i zaprzeczycie, że nie, wcale nie, że nas, graczy, obrażam, szkaluję i w ogóle. Że może niektórzy są chamami, prostakami, pozbawionymi kultury osobistej i dobrych manier burakami. Ale nie wszyscy. To wyjątki. I nie można tak opisać całej społeczności. Niestety, nie jest to prawda. Wręcz przeciwnie. Wyjątkami są ci, którzy właśnie chamscy i wulgarni nie są. A dlaczego jestem tego taki pewien? To proste. W Internecie wszyscy są chamscy. To jest niestety cecha tego medium, konsekwencja tego, czym Internet jest, jakim jest środkiem komunikacji. Sprzyja chamstwu. Tutaj już chyba, nie zaprzeczycie, czyż nie? Przypomnicie sobie pierwszą z brzegu dyskusję w komentarzach pod jakimś artykułem na Onecie, jakiś wielki shitstorm na Facebooku, wymianę prostych, żołnierskich słów w trakcie rozgrywki w jakieś popularnej grze. I pokiwacie głową. Faktycznie, ludzie w Internecie są dla siebie na ogół o wiele mniej uprzejmi, niż na żywo. To oczywiste. I bezsporne. A dlaczego?

Trafienie Krytyczne #13. Czy gracze są chamscy?

Dlatego, że przekaz w Internecie pozbawiony jest sygnałów niewerbalnych. Pisałem już o nich kilka tygodni temu w innych okolicznościach i przywołam je jeszcze raz teraz. Większość komunikacji między ludźmi odbywa się na poziomie niewerbalnym. To, co mówimy, same słowa, to, według większości badaczy, zaledwie jedna trzecia tego, co komunikujemy. Resztę nasz rozmówca odczytuje w wyrazie twarzy, w gestykulacji, w mowie ciała, w tonie głosu i tak dalej. Resztę, czyli głównie uczucia. Takie jak na przykład uraza czy smutek. I gdy rozmawiamy z kimś na żywo, to tej osoby nie obrażamy. Nie dlatego, że jesteśmy dobrze wychowani, uprzejmi niesamowicie, taktowni i w ogóle. Nie, dlatego, że ludzie tak naprawdę są w głębi duszy dobrzy. I na ogół nie chcą nikomu robić przykrości, tak podświadomie. A wiedzą, jakie słowa sprawiają przykrość, bo to widzą w przekazie niewerbalnym tej drugiej osoby. Więc ich nie wypowiadają. Tak to działa mniej więcej. A właściwie działało, dopóki nie było Internetu.

W Sieci nie ma przekazu niewerbalnego. Nie widzimy drugiej osoby. Jeśli powiemy jej coś przykrego, to… no cóż, powiedzieliśmy. Nie widzimy, że ją skrzywdziliśmy. Że jej jest przykro. Że jest smutna, urażona, zagniewana. A jesteśmy tak bardzo przyzwyczajeni, żeby to odczytywać z przekazów niewerbalnych, że nie widząc ich, uznajemy po prostu, że to nie ma miejsca. Że jest wszystko w porządku. Że rozmawiamy sobie tak jak zwykle, choć oczywiście tak nie jest. Dlatego właśnie w Internecie jesteśmy tacy chamscy, my wszyscy. Tak łatwo jest nam obrażać innych ludzi i być agresywnymi w taki lub inny sposób. To nie nasza wina. To znaczy, jasne, nasza wina, bo powinniśmy brać poprawkę na to o czym napisałem powyżej o braku komunikacji niewerbalnej i być świadomi, że to, że nie widzimy reakcji na nasze słowa, nie oznacza, że tej reakcji nie ma. Ale to jest bardzo, bardzo trudne. I na razie to zostawmy na jakąś inną dyskusję. Fakt jest taki, że w Internecie jesteśmy chamscy. Kropka.

I to jest punkt wyjścia do tej obserwacji, którą dziś się chciałem podzielić. To, że gracze, jako internauci, zachowują się generalnie jak buraki, mamy już ustalone. Niestety, wydaje mi się, że to sprawia także, że stajemy się chamscy poza Siecią. Tak bardzo przyzwyczajamy się do komunikowania się w taki sposób, że to zaczyna wpływać na nasze zachowanie na żywo. Nie w pełni jeszcze, na szczęście. Nadal okazuje się, że ognista dyskusja w sieci jakąś osobą, zmienia się w pełną szacunku i spokojną rozmowę z dokładnie tą samą osobą i z użyciem dokładnie tych samych argumentów, jeśli się ją przeprowadzi na żywo. Ale obawiam się, że negatywny wpływ Internetu już można odczuć na innych polach. I mam przykłady, które wydają się potwierdzać moją tezę.

GramTV przedstawia:

Jakiś czas temu zajrzałem na Twitcha, na streama mojej znajomej, która transmituje sobie swoje granie z całkiem sporym powodzeniem. Śliczna dziewczyna, do tego bardzo dobrze gra, więc względnie duża popularność nie dziwi. Nie zaglądałem tam od dawna i akurat miałem jakiś impuls, żeby popatrzeć, co tam słychać. I po kwadransie myślałem, że zwymiotuję. Jak to się teraz modnie mówi? Dostałem raka od komentarzy? Skisłem? No, to właśnie to. Poziom komentarzy był żenujący. Obrzydliwy. Jakbym powiedział, że byłem zdegustowany, to byłby niesamowity eufemizm. Ilość chamstwa w tych komentarzach, ilość wulgarnych zaczepek, ilość prymitywizmu była dla mnie zaskoczeniem. Za takie komentarze, jakie tam były, na żywo dostaje się w twarz. A moderatorzy nawet nie reagowali. Ba, sami się dołączali. I jeszcze wyszydzali i wyśmiewali gościa, który zwrócił uwagę na to, jak właśnie chamsko się komentujący zwracają do dziewczyny. Wiecie, teksty na poziomie przysłowiowego „szarpałbym jak Reksio szynkę” tam leciały i to były jeszcze te bardziej uprzejme. Bagno. Szambo. Dosłownie. Dlaczego? Przecież nie powinno tego być, bo w oknie transmisji był feed z kamerki i było ją widać. I słychać. Więc mieli jej przekaz niewerbalny, nie? Powinni widzieć, jak ich niesamowicie wulgarne uwagi sprawiają jej przykrość. Tyle, że nie widzieli. Bo ona nie dawała tego po sobie poznać. Ignorowała je lub się uśmiechała. Zapytam ponownie – dlaczego? Nie wiem. Ale wydaje mi się, że dlatego, że jest przyzwyczajona, do tego, że tak właśnie wygląda komunikacja w tym medium. I oni też są przyzwyczajeni. Za bardzo przyzwyczajeni, obawiam się.

I drugi przykład, świeżutki, dzisiejszy. Byłem sobie na takiej lokalnej imprezie growej u mnie w mieście. Różne atrakcje, turnieje, stoiska i tak dalej. Mało ważne zresztą. Istotny dla całego wywodu był tylko konkurs cosplay (stąd takie a nie inne grafiki między akapitami, żeby choć trochę pasowało do tematu). Była scena, byli widzowie, jakieś kilkadziesiąt osób chyba, byli też cosplayerzy. Wychodzili po kolei, prezentowali strój i jakąś aranżację tudzież choreografię małą, kłaniali się i wychodzi. Normalne, nie? Tak to zwykle wygląda. Tyle, że ja byłem zaskoczony jedną rzeczą. Pierwszy występ. Wychodzi przebrana dziewczyna, robi swoje, gra muzyka. Kończy. Kłania się. Zaczyna wychodzić. Ja unoszę dłonie i zaczynam klaskać. I klaszczę sam przez ten dość długi moment, aż reszta zdaje sobie sprawę, że w sumie to wypada występ nagrodzić brawami. Bo przecież wypada, nie? Czy ja jestem jakiś dziwny? Dziewczyna się postarała. Przygotowała strój. I występ. Włożyła w to wysiłek. Nikt jej za to nie zapłacił. No to brawa należą się jej jak psu buda, czyż nie? A mimo to nikt nie klaskał, dopóki się jeden klakier nie wyrwał. I znów – dlaczego? Przecież zbyć taki występ milczeniem, to jest chamstwo, prawda? Mnie się wydaje, że jest. Mogę się mylić, więc poprawcie mnie proszę, ale według mnie to jest strasznie prostackie i prymitywne, tak całkowicie olać czyjeś zaangażowanie i wysiłek. Kompletny brak szacunku dla drugiej osoby. Nie mówię, żeby od razu pohukiwać, wiwatować czy coś, ale brawa to cholera podstawa. A wydaje mi się, że by żadnych braw nie było, gdybym ja nie zaczął klaskać. Dlaczego? Znów przez Sieć. To nie tak, że ci ludzie na widowni to skończone chamy i buraki. Na pewno nie. Ale są przyzwyczajeni to czegoś innego. Na YouTube się nie klaska. A tutaj pod sceną nie było przycisku z lajkiem. To co mieli zrobić. Nic. I nic by pewnie nie zrobili, a dziewczyna by zeszła za scenę przeświadczona, że jest beznadziejna, że występ był do niczego, a strój może wyrzucić.

I tego się właśnie boję trochę. Internet jest siedliskiem chamstwa. Z wiadomych powodów. Nawet naprawdę uprzejmi, spokojni i mili na żywo ludzie, zmieniają się w nim w plujących jadem buraków. To wiemy. Ale nie wiemy, że to zaczyna działać też trochę w drugą stronę chyba. Może przesadzam. Obym się mylił. Ale chyba się nie mylę. Wydaje mi się, że ta kultura wyrażania się w Internecie, a właściwie brak kultury, przesącza nam się do rzeczywistości powolutku. I że powinniśmy na to uważać. Nawet bardzo.

Powyższy felieton wyraża osobiste poglądy autora i nie może być utożsamiany z całą redakcją portalu

Komentarze
35
Colidor
Gramowicz
15/04/2017 09:53
7 godzin temu, zadymek napisał:

Autor "po prostu wie jak jest", tak z d...no wiadomo skąd, ale to nie ważne, bo przecież Internet "sprzyja chamstwu", stąd wszyscy (gruba większość) gracze to chamy.

[...] A jeszcze inną drogą: podziw musi budzić sposób w jaki autor od internautów przeszedł nagle do graczy, i na dodatek z marszu "mamy to ustalone"

That's the point! /uploads/emoticons/smile.png" srcset="/uploads/emoticons/smile@2x.png 2x" title=":)" width="20" /> Dobrze zauważyłeś, że autor to po prostu wie i już. Jest autorem, więc nie musi nikomu nic wyjaśniać, bo - jak sam stwierdził - "zwyczajnie mu się nie chce", bo ludzkość na "wiedzę" oporna jest!

Sam jednakże wymaga od innych: "To, ze ty uważasz, [...] nie oznacza, że to bzdura, tylko że ty tak uważasz /uploads/emoticons/smile.png" srcset="/uploads/emoticons/smile@2x.png 2x" title=":)" width="20" /> Na ten temat możemy dyskutować, bardzo chętnie, ale proszę przygotuj sobie jakieś argumenty i bibliografię trochę bardziej naukową, niż artykuł na jakimś blogu"

Ciekawym bardzo, jakież to argumenty i bibliografię trochę bardziej naukową ma Pan Serafin na poparcie swoich wywodów zawartych w artykule. Poza - rzecz jasna - osobistym przekonaniem... /uploads/emoticons/smile.png" srcset="/uploads/emoticons/smile@2x.png 2x" title=":)" width="20" />

zadymek
Gramowicz
15/04/2017 02:01
Cytat

Wyjątkami są ci, którzy właśnie chamscy i wulgarni nie są. A dlaczego jestem tego taki pewien? To proste. W Internecie wszyscy są chamscy. To jest niestety cecha tego medium, konsekwencja tego, czym Internet jest, jakim jest środkiem komunikacji. Sprzyja chamstwu. Tutaj już chyba, nie zaprzeczycie, czyż nie?

(...)

Ale to jest bardzo, bardzo trudne. I na razie to zostawmy na jakąś inną dyskusję. Fakt jest taki, że w Internecie jesteśmy chamscy. Kropka.

Znaczy, że jak?

Autor "po prostu wie jak jest", tak z d...no wiadomo skąd, ale to nie ważne, bo przecież Internet "sprzyja chamstwu", stąd wszyscy (gruba większość) gracze to chamy. Dobrze rozumiem tą żelazną logikę?

Swoją drogą, ta to mam trudności z przypomnieniem sobie "wymiany prostych żołnierskich słów" w jakiejś grze, czy pod jakimś news'em, tak często napotykam w sieci to mistyczne chamstwo. Ale może ja nie gram w prawdziwe gry i nie przeglądam prawdziwych stron, czy coś...

A jeszcze inną drogą: podziw musi budzić sposób w jaki autor od internautów przeszedł nagle do graczy, i na dodatek z marszu "mamy to ustalone"

Ale doceniam szczerość: autor sam sobie kłody pod nogi rzuca- od "definicji chamstwa, po argumenty z worka "w realu to nigdy", więc nie trzeba nawet wdawać się w polemikę /uploads/emoticons/wink.png" srcset="/uploads/emoticons/wink@2x.png 2x" title=";)" width="20" />

 

W każdym razie na mocy wspominanej logiki:

Wojna sprzyja zbrodniom wojennym - tutaj też nikt nie ośmieli się zaprzeczyć. A skoro tak, to ludzie muszą zbrodnie popełniać.

I stąd: wszyscy gracze to zbrodniarze. Fakt jest taki, że wszyscy jesteśmy zbrodniarzami. Kropka.

 

 

 

 

Usunięty
Usunięty
13/04/2017 20:15
16 godzin temu, KeyserSoze napisał:

To, ze ty uważasz, że przewaga komunikacji niewerbalnej to bzdura, nie oznacza, że to bzdura, tylko że ty tak uważasz /uploads/emoticons/smile.png" srcset="/uploads/emoticons/smile@2x.png 2x" title=":)" width="20" /> Na ten temat możemy dyskutować, bardzo chętnie, ale proszę przygotuj sobie jakieś argumenty i bibliografię trochę bardziej naukową, niż artykuł na jakimś blogu /uploads/emoticons/smile.png" srcset="/uploads/emoticons/smile@2x.png 2x" title=":)" width="20" /> A co do reszty wypowiedzi. Mylisz się. I to całkowicie. A to dlatego, że nie wziąłeś pod uwagę jednej kluczowej kwestii. Pieniędzy. Artystę doceniłem już płacąc za bilet na jego występ. Pilota samolotu kupując bilet na tenże samolot. I tak dalej. Ci wszyscy ludzie wykonują pracę, za którą ja zapłaciłem. Nie jestem zobowiązany do niczego, ba, wręcz przeciwnie, powinienem wymagać usługi i/lub produktu o jakości odpowiedniej do ceny. I tu wracamy do cosplayu. Ktoś włożył w niego wysiłek. Ktoś się napracował. I to dla mnie, widza. Jasne, mogę się w żaden sposób nie zrewanżować. Mogę uznać, że kilka ruchów ramionami to zbyt wielka cena za tamten wysiłek i zaangażowanie. Że w końcu mi się to wszystko należy przecież i będę klaskał kiedy będę chciał. Ale tego nie robię. Wiesz dlaczego? Bo w ten sposób myśli tylko pewien rodzaj ludzi. Zgadnij który.

Spoko, skoro rozmawiamy o tym micie rozpowszechnianym przez dyletantów, to w pierwszej kolejności zasięgnij do źródła i poczytaj sobie badania gościa, od którego zaczęto powtarzać zasadę 55-38-7, wybiórczo ją interpretując: Mehrabian, Ferris, 1967, Inference of Attitudes from Nonverbal Communication in Two Channels. Journal of Consulting Psychology Zgaduję, że tego nie zrobisz, już o interpretowaniu metody badawczej i wyników na własną rękę nie wspominając, a o sprawie pisali nieraz mądrzejsi ode mnie, więc wystarczy skrótowo zerknąć:http://badania.net/mit-mehrabiana/ lub tu http://www.neurosemantics.com/the-7-38-55-myth/ lub tu https://pl.wikipedia.org/wiki/Albert_Mehrabian lub tu 

Reszta Twojej wypowiedzi nijak nie przystaje do rzeczywistości, bo (nauczony doświadczeniem wychodzenia z domu i uczestniczenia w różnego typu eventach), wiem, że jednak zazwyczaj ludzie klaszczą, wiwatują lub dopraszają się bisu na występach płatnych, typu: koncerty, kabarety lub spektakle teatralne, a nie na występach cosplay'owych, które nie każdemu mają obowiązek się podobać, bo stanowią raptem dobudówkę do wydarzeń o profilu growym czy filmowym i nie są główną atrakcją. Z tego powodu oczywistym dla mnie i dla każdego ceniącego wolną wolę u ludzi jest, że powinni klaskać tylko ci, którym występ się podoba. Jeśli należy doceniać sam wysiłek jednostki, to znowu wracamy do absurdalnego punktu, w którym klaszczę mojemu psu po zrobieniu zdrowego stolca. Chcąc szerzyć taką głupkowatą ideologię, stwarza się też zagrożenie, że artysta, dostający za każdym razem jednakowy aplauz "z obowiązku", nie otrzyma realnego feedbacku od publiczności, nie będzie wiedział, co się ludziom podoba, a być może nawet więcej - stwierdzi, że lepiej jest robić chałturę, bo ludzie i tak zawsze reagują tak samo. Ostatnie kilka zdań Twojego komentarza już brzmią typowo jak "są my i oni": Pan Serafin należy do "mych", którzy zgłębili wartości wyższe, o czym chwalą się moralizatorskim tonem, wiedzą co słuszne i nie, czują wyższość z tego powodu nad innymi robaczkami i najchętniej narzucaliby ustawowo obowiązek podzielania ich poglądów - niestety obawiam się, że to przekracza czyjeś kompetencje, więc można (i należy) je traktować z przymrużeniem oka jak bredzenie pijanego wujka na imprezie rodzinnej. /uploads/emoticons/wink.png" srcset="/uploads/emoticons/wink@2x.png 2x" title=";)" width="20" />




Trwa Wczytywanie