For Honor - już graliśmy

Sławek Serafin
2016/09/17 16:02

For Honor, czyli rycerze, samuraje i wikingowie ostro chlastający się żelastwem. Brzmi jak hit. I tak też wygląda.

Co ten UbiSoft to ja nie wiem. Wszyscy już się przyzwyczaili, że Francuzi od lat zarabiają na tłuczeniu od sztancy kolejnych Assassin's Creedów i Far Cry'ów, prawda? A tu nagle okazuje się, że goście potrafią robić także nowe rzeczy. Takie naprawdę nowe, nie tylko kopie czyichś pomysłów. Najpierw Rainbow Six: Siege, który bardzo fajnie modyfikuje formułę sieciowej strzelanki ciągnąc ją mocno w kierunku taktycznej współpracy drużynowej. Potem The Division, które mimo wszystkich swoich wad jest bardzo dobrą grą bazującą na nowych i świeżych pomysłach. A teraz For Honor. Też coś z zupełnie innej beczki. I też coś naprawdę zaskakująco dobrego, jeśli można już wydawać jakieś opinie na podstawie kilku godzin spędzonych z wersją alfa. Bardzo przyjemnych godzin.

For Honor - już graliśmy

For Honor wszystkim spodobał się już od pierwszych zwiastunów. Trudno jest krzywo patrzeć na grę, która wrzuca na jedną arenę zakutych w zbroje rycerzy, zamaskowanych samurajów i wytatuowanych wikingów, a potem każe im się prać. Z punktu widzenia historii nie ma to żadnego sensu, to prawda. Ale kogo to obchodzi, gdy można zestawić ze sobą takie wojownicze ikony, takie kultowe style i wylać na to wszystko wiadro krwi. To poezja prawie. Tyle, że ja osobiście nie spodziewałem się, że For Honor aż tak daleko wyjdzie poza tę koncepcję. Aktualnie dostępna dla nielicznych wybrańców alfa jasno daje do zrozumienia, że mamy tutaj do czynienia z czymś znacznie więcej, niż się na początku wydawało.

For Honor u samych podstaw ma mechanikę walki wręcz, co wcale zaskakujące nie jest. Niespodzianką jest natomiast to, jak bardzo dobrze jest ta mechanika przemyślana i zaprojektowana. Widać tutaj echa i trybu PvP z Dark Souls, i koncepcje wprowadzone przez pecetowe War of the Roses, a także trochę radosnej młócki z Chivalry. Ale For Honor nie kopiuje żadnej z tych gier i ma swoje własne, bardzo ciekawe rozwiązania. Wszystko kręci się tutaj wokół trzech postaw. Mamy górę, mamy stronę lewą i prawą. Każdą z nich można wyprowadzać ataki i każdy z tych ataków można również zablokować, jeśli zdążymy się z danego kierunku zasłonić. Nie trzeba tego robić jakoś na czas, w odpowiednim momencie, jak w jakimś QTE. Nie, wystarczy po prostu trzymać broń z tej strony co trzeba i tyle. A przynajmniej dopóki przeciwnik nie zacznie zmieniać kierunku zadawania ciosów w trakcie ich serii. Lub nie spróbuje przełamania bloku. Albo rzutu. Albo nie użyje specjalnej umiejętności. Albo nie będzie ich dwóch... Walka w For Honor to takie szybkie, dynamiczne nożyce, papier i kamień tak naprawdę. Bardzo widowiskowe i emocjonujące. I przede wszystkim naprawdę głębokie. To nie jest tylko taki sprytny systemik, który ma nieco uporządkować chaotyczną młóckę. Nie, to bardzo rozbudowana mechanika, której podstawy można w miarę szybko ogarnąć, ale która ma w sobie wiele kolejnych warstw komplikacji i opcji. Będzie się można w nie wgryzać przez dziesiątki a może nawet i setki godzin, doskonaląc swoje zdolności szermiercze i taktyczne.

For Honor ogólnie jest zaskakująco rozbudowany pod prawie każdym względem. Już w samej alfie, która przecież jest tylko niewielkim wycinkiem całości, można spędzić mnóstwo czasu nie tylko na dopieszczaniu wyglądu swojej postaci, ale też dobieraniu jej wyposażenia z tego, co znajdziemy na polu bitwy lub też kupimy w sklepie. I na tworzeniu optymalnych, dopasowanych do naszego stylu gry zestawów umiejętności. W tym momencie w grze jest sześć różnych postaci, po dwie dla każdej strony konfliktu. I każda ma nie tylko inne atrybuty podstawowe, takie jak szybkość czy siła ciosów, ale też zdolności specjalne, które można aktywować w czasie bitwy. Do każdego boju ruszamy z czterema takimi umiejętnościami, ale dobieramy je z ogólnej puli dwunastu, jak już odblokujemy wszystkie dodatkowe. I naprawdę można się bawić w optymalne budowanie postaci, także dostosowując jej wyposażenie pod kątem konkretnej roli, jaką ma spełniać na polu bitwy. Im dalej w las, tym więcej drzew, a im dłużej będziemy grać w For Honor, tym więcej pojawi się opcji do specjalizacji, do strategicznego zestawiania drużyn, to myślenia o rozgrywce na poziomie dużo wyższym niż samo okładanie się żelastwem. Pod tym względem For Honor mocno pachnie czymś w rodzaju DOTA 2 czy League of Legends, gdzie rozgrywka ma wiele różnych warstw, które odkrywa i poznaje się po kolei. I nawet trochę nawiązuje do nich mechaniką, bo i tutaj w bitwach biorą udział bezimienni żołnierze obu stron, których można a nawet trzeba wycinać w pień mimochodem. I bardzo widowiskowo.

GramTV przedstawia:

For Honor ogólnie jest szalenie urodziwy i efektowny. Lokacje są bardzo ładne, ale wygląd postaci graczy już naprawdę potrafi zachwycić momentami, zwłaszcza gdy zobaczymy je w ruchu, bo i animacje są wyśrubowane do najwyższego światowego poziomu i takie widowiskowe, że aż oczy nam same błyszczą. Ta gra naprawdę wygląda. I na dodatek, jak już wspomniałem, daje masę emocji. Ma w sobie taką pierwotną intensywność jakąś dzięki temu nastawieniu na dramatyczne pojedynki. Przy For Honor prawie każda inna gra o szermierczych pojedynkach wydaje się być prymitywną młócką. Tutaj każde starcie to taniec. Czasem powolny i ostrożny, czasem dziki i krwiożerczy, ale za każdym razem naprawdę emocjonujący. Zabicie przeciwnika daje naprawdę niesamowitą satysfakcję, czy to w trybie czystych, niczym nie splamionych pojedynków mano-a-mano, czy też w drużynowych rozgrywkach bitewnych. W tych drugich mamy jeszcze wspomniane dodatkowe umiejętności i oczywiście kolegów z drużyny do pomocy, ale nawet w chaosie bitwy każde spotkanie z wrogiem można smakować z mocno bijącym od adrenaliny sercem.

For Honor bardzo mnie zaskoczył, krótko mówiąc. Spodziewałem się przyjemnej i widowiskowej młócki. A alfa pokazała, że jest tutaj więcej, o wiele więcej. Jeśli UbiSoft nie popsuje tego gdzieś po drodze, jeśli będzie trzymał się wytyczonego szlaku, to możemy w postaci For Honor dostać prawdziwą perełkę. Oryginalną, świeżą, ekscytującą sieciówkę, w którą można będzie wejść jak dobrze naostrzona katana między płyty pancerza. I zostać na setki godzin.

Komentarze
15
Usunięty
Usunięty
01/10/2016 01:03

Ma ktoś może klucz do alfy na PC?

Usunięty
Usunięty
01/10/2016 01:03

Ma ktoś może klucz do alfy na PC?

Usunięty
Usunięty
01/10/2016 01:03

Ma ktoś może klucz do alfy na PC?




Trwa Wczytywanie