Nowe wcielenia starych konsol

Jakub Zagalski
2016/08/16 12:00
1
0

Chcecie wygodnie pograć w hity sprzed lat, ale odrzucają was emulatory i konieczność kupowania kilkudziesięcioletnich sprzętów? Jest na to rada.

Nowe wcielenia starych konsol

Kiedy Nintendo zaprezentowało NES Classic Edition, miniaturową replikę kultowej konsoli z 30 wbudowanymi grami i interfejsem HDMI, opinie potencjalnych nabywców były podzielone. Z jednej strony euforia, bo za relatywnie niewielkie pieniądze (około 300 złotych) będzie można mieć pod ręką zestaw hitów w fajnej obudowie i z opcją sensownego podłączenia do współczesnych odbiorników. Z drugiej narzekanie, że tylko 30 gier, brak portu do starych kartridżów itd.

Czy NES Classic Edition zda egzamin? Przekonamy się 11 listopada, tymczasem warto pamiętać, że to tylko jedna z wielu prób sprzedania retro klimatu współczesnym graczom. Nowoczesne konsole stworzone do odpalania starych gier to całkiem dobrze zagospodarowana nisza. Zarówno przez producentów z oficjalnym błogosławieństwem twórców oryginalnych platform, jak i tych, którzy działają na własną rękę, ignorują prawa autorskie czy wręcz funkcjonują w szarej strefie. Przyjrzyjmy się, co oferują producenci współczesnych retro sprzętów, które pozwalają przenieść się w czasie bez konieczności sięgania po wiekowe, często wadliwe, drogie lub trudno dostępne platformy.

Najprostszym sposobem na odpalenie starych gier bez posiadania dedykowanego sprzętu jest oczywiście software'owa emulacja na komputerze, smartfonie, tablecie itp. Pomijam jednak ten temat, gdyż wiążę się on zazwyczaj z piractwem i swobodnym podejściem do majątkowych praw autorskich. Poza tym nie brakuje ludzi, którzy wolą przenieść się w czasie za pośrednictwem specjalnego sprzętu, imitującego doświadczenie obcowania z 8 czy 16-bitową konsolą.

Produkty nesopobone

Myśląc o nieoficjalnych wersjach starych konsol, w pierwszej kolejności przychodzi mi na myśl swojski Pegasus. Klon 8-bitowego Famicoma robiony na Tajwanie, który w połowie lat 90. dosłownie zalał polskie targowiska i sklepy z zabawkami. Pegasus nie był oczywiście licencjonowanym produktem Nintendo, ale dystrybutorom nie przeszkadzało to w umieszczaniu reklam tej konsoli w czasopismach, komiksach, a nawet w telewizji. Na przestrzeni lat na rynku pojawiła się cała masa podobnych klonów, które przybierały różne kształty (pamiętacie PolyStation?) i zazwyczaj ich wykonanie i trwałość pozostawiała wiele do życzenia.

Masowo produkowane klony Famicoma są w dalszym ciągu łatwo dostępne i bardzo tanie – fabrycznie nowy zestaw z okablowaniem i padami można bez problemy dostać za mniej niż 30 złotych. Takie podróbki nie mają jednak szans w zestawieniu z kultowym Pegasusem, a tym bardziej z oryginalnym sprzętem. Nic więc dziwnego, że niesłabnąca moda na retro zaowocowała pojawieniem się szeregu nowych konsol dla bardziej wymagających odbiorców. Przykładowo w 2005 roku do sprzedaży trafił Generation NEX produkowany przez Messiah Entertainment. Ten klon NES-a miał dwa porty na kartridże: jeden dla gier NES-owych, drugi dla mniejszych kartridżów od Famicoma. Sprzęt wyróżniał się na tle tanich podróbek jakością wykonania oraz wsparciem dla bezprzewodowych kontrolerów. Producent zarzekał się również, że Generation NEX jest kompatybilny z niemal wszystkimi (97,25%) oryginalnie wydanymi grami. Przy czym konsola niewspierana przez Nintendo i produkowana na innych podzespołach nie dostarczała takich samych wrażeń audiowizualnych jak NES/Famicom.

Konsole wielozadaniowe

Innym famiclonem z wyższej półki, jak zwykło się nazywać podróbki 8-bitowej konsoli Nintendo, był FC Twin debiutujący w 2006 roku. Dzieło chińskiego producenta było z powodzeniem dystrybuowane w Japonii i USA, i w przeciwieństwie do Generation NEX nie ograniczało się do odtwarzania gier z Famicoma/NES-a. W jeden ze slotów można było bowiem wsadzić kartridż ze SNES-a, a nawet przystawkę Super Game Boy, pozwalającą odpalać na konsoli stacjonarnej gry z handhelda.

Idea takiej combo-konsoli, zazwyczaj bazującej na NES-ie i SNES-ie, przypadła do gustu odbiorcom, dzięki czemu jak grzyby po deszczu zaczęły się pojawiać kolejne inkarnacje tego wynalazku. Jednym z najpopularniejszych i najbardziej płodnych producentów konsol typu „X w jednym” jest Hyperkin. Twórcy klasycznego famiclona RetroN 1 (odpalał gry z NES-a) sukcesywnie dostarczali kolejne, bardziej zaawansowane wersje tej platformy. RetroN 2 był więc odpowiednikiem FC Twin, w RetroN 3 (który nota bene trafił do sprzedaży przed „dwójką”) doszło wsparcie dla gier z Segi Genesis, zaś RetroN 4 odpalał gry z NES-a, SNES-a, Segi Genesis i wszystkich Game Boyów.

Ostatnia wersja Retrona, oznaczona cyferką „5”, to prawdziwy moloch, który miał zastąpić następujące konsole: NES, Famicom, SNES, Super Famicom, Genesis, Mega Drive, Game Boy, Game Boy Color i Game Boy Advance (PAL i NTSC). RetroN 5, podobnie jak „czwórka”, ma gniazdo HDMI, które jest ogromną zaletą dla posiadaczy współczesnych telewizorów. W oficjalnych opisach można ponadto znaleźć takie zachęcające hasła jak zwiększona rozdzielczość, poprawione udźwiękowienie, opcja robienia i zapisywania screenshotów czy przechowywanie plików z save'ami na karcie SD. Wokół Retrona 5 było swego czasu spore zamieszanie, kiedy producent systematycznie przekładał datę premiery, pokazywał zdjęcia wadliwych partii itp. Ostatecznie konsola trafiła do sprzedaży w 2014 roku i mimo różnych niedoróbek hard- i software'owych sprzedała się na pniu w pierwotnej kwocie 159,99 dolarów.

Nie da się ukryć, że rozmaici producenci sprzętu najczęściej biorą się za wskrzeszanie 8 i 16-bitowych konsol Nintendo. Zdarzają się jednak bardziej egzotyczne i niszowe przedsięwzięcia, jak na przykład przypomnienie legendarnej platformy Neo Geo MVS/AES pod koniec 2012 roku. Do sprzedaży trafiła wówczas konsolka Neo Geo X, która przybrała formę handhelda z wyświetlaczem o przekątnej 4,3'' i była wyposażona w 20 wbudowanych hitów kojarzonych z marką SNK: Metal Slug, Fatal Fury, Samurai Shodown II, The King of Fighters '95 itp.

GramTV przedstawia:

Konsolka była licencjonowanym produktem SNK Playmore i na pierwszy rzut oka nie stanowiła szczególnie atrakcyjnego gadżetu. W końcu po co kupować zupełnie nowe i całkiem kosztowne (129,99$) urządzenie, skoro te same szlagiery były dostępne pod postacią portów na konsolach czy telefonach komórkowych? Na szczęście Neo Geo X nie był wyłącznie handheldem. W nieco droższej (199$) edycji Neo Geo X Gold nabywca oprócz kieszonsolki z wbudowanymi grami dostawał stację dokującą w kształcie Neo Geo AES i replikę arcade sticka, które w połączeniu z telewizorem tworzyły alternatywę dla drogiego AES-a. Oryginalną konsolę z początku lat 90. z kontrolerem kupimy dzisiaj za około 300 dolarów, przy czym niektóre gry (wchodzące w skład zestawu Neo Geo X) na fizycznych nośnikach są obecnie wyceniane nawet na kilkaset dolarów. Co więcej, w przeciwieństwie do zapowiedzianego niedawno NES Classic Edition, Neo Geo X oferował nie tylko 20 wbudowanych gier, gdyż dodatkowe tytuły można było kupować na specjalnych kartach „trzy w jednym”.

Wbudowane szlagiery

Pozostając w temacie konsol z wbudowanymi hitami sprzed lat, który w ostatnim czasie spolaryzował środowisko graczy patrzących na NES Classic Edition, nie można zapomnieć o twórczości AtGames. Pod tym szyldem kryje się producent całej masy licencjonowanych zabawek, które w mniej lub bardziej sensowny sposób przypominają nam dawne generacje gier wideo. W dorobku AtGames znalazły się takie sprzęty jak Atari Flashback, czyli replika Atari 2600 ze wsparciem dla bezprzewodowych dżojstików i wbudowanymi grami. Najnowsza wersja – Atari Flashback 6 ma w sobie 100 hitów sprzed lat. Na podobnej zasadzie działa ColecoVision Flashback i Intellivision Flashback tego samego producenta.

AtGames jest jednak najbardziej znane ze współpracy z Segą, która owocuje systematycznym wypuszczaniem klonów Genesisa/MegaDrive'a. Czasami są to kuriozalne wynalazki, jak na przykład konsola plug-n-play przypominająca głowę Sonica, na której zagramy w hity z MegaDrive'a za pomocą kontrolerów przypominających wiiloty. Prym w ofercie AtGames wiodą jednak handheldy z wbudowanymi hitami ery 16-bitów oraz hybrydowe konsole, które mają kilkadziesiąt tytułów „w pamięci”, a zarazem są wyposażone w slot na oryginalne kartridże. Brzmi świetnie, jednak twory tego producenta nie cieszą się zbyt dobrą opinią pod kątem jakości wykonania. Wiele do życzenia pozostawia również kompatybilność z grami na oryginalnych nośnikach. Tym niemniej AtGames co i rusz wypuszcza nowe wersje swoich konsol, które kuszą poprawioną kompatybilnością, większą funkcjonalnością, złączem HDMI itp. Najnowsza wersja licencjonowanej konsoli Sega MegaDrive od AtGames ma trafić do sprzedaży w grudniu i jest wyceniona przez polskie sklepy na około 300 złotych.

Liczy się wnętrze

Posiadacze kolekcji kartridżów, którzy szukają alternatywy dla oryginalnego, ale leciwego sprzętu, muszą pamiętać, że różne klony korzystają z różnych sposobów odczytywania gier z fizycznego nośnika. Najciekawsze rozwiązanie zdaje się prezentować Analogue NT – klon NES-a/Famicoma, który powstał na bazie takich samych podzespołów (CPU, PPU), jakie były wykorzystywane przez Nintendo do produkcji NES-a. Dzięki temu doświadczenie płynące z gry na Analogue NT jest teoretycznie najbardziej zbliżone do tego, co oferuje obcowanie z oryginalnym produktem Nintendo. Niestety ma to swoją cenę. Za samą konsolę w podstawowym kolorze trzeba było zapłacić w dniu premiery 499 dolarów. Adapter HDMI to dodatkowe 79 dolarów, a za inny wariant kolorystyczny obudowy trzeba było zapłacić od 49 do 99 dolarów. Mimo to nakład Analogue NT został już dawno wyprzedany. Również w wersji limitowanej (tylko 10 sztuk), obłożonej 24-karatowym złotem, którą wyceniono na bagatela 4999 dolarów.

O wiele tańszy, ale zarazem bardziej funkcjonalny RetroN 5 postawił na romans z emulacją w oparciu o system Android. Po włożeniu kartridża do konsoli system niejako porównuje odczytane informacje z własną bazą danych, w której znajduje się stale wydłużana lista kompatybilnych tytułów. Co znamienne, posiadacze składanek z Pegasusa i nieoryginalnych wydań najpewniej nie uruchomią na Retronie 5 swoich skarbów, gdyż producenci klona musieliby dorzucać do obsługiwanego zestawu całą masę danych z rippów, bootlegów i innych tego typu przerabianych pirackimi metodami plików. W większości przypadków zaledwie kilka procent oryginalnych gier (z Castlevanią III na czele) nie działa z takimi klonami. Przy czym w zależności od platformy jedne działają lepiej od innych, ale szczegółowych informacji należy szukać w recenzjach konkretnych sprzętów.

(Nie)legalne podróbki

NES Classic Edition, twory AtGames czy Neo Geo X to przykłady urządzeń, które powstają z inicjatywy lub za pozwoleniem producenta pierwowzoru danej konsoli. W temacie konsolowych klonów nie można jednak pominąć kwestii legalności całej masy podróbek. Patrząc na polskie podwórko i famiclony z lat 90. można śmiało mówić o wykorzystaniu dziury w systemie (braku konkretnych regulacji w odniesieniu do praw autorskich, brak oficjalnej dystrybucji oryginalnych produktów). To zjawisko nie dotyczyło oczywiście takich regionów jak Stany Zjednoczone, gdzie NES był zabezpieczony ochroną patentową. I właśnie „był” to słowo-klucz, wykorzystywane przez piewców legalności współczesnych klonów w stylu RetroN, Retro Duo itd.

Trzeba jednak pamiętać, że nie ma oczywistej odpowiedzi na pytanie o to, czy klony NES-a mogą dzisiaj powstawać bez żadnych przeszkód i roszczeń ze strony Nintendo. Patenty dotyczące amerykańskiego NES-a faktycznie zaczęły tracić ważność od 2003 roku, otwierając furtkę dla producentów klonów, ale nie wszystkie przestały obowiązywać w tym samym momencie. I co najważniejsze, mówimy tutaj wyłącznie o Stanach Zjednoczonych. Oddzielną sprawą jest niemożność łamania praw autorskich i wykorzystywania znaków towarowych. Można więc przyjąć, że legalność danego klona zależy od wielu czynników prawno-terytorialnych. Historia zna przypadki sądowej walki prowadzonej przez Nintendo z twórcami famiclonów. Z drugiej strony mamy przykład Davida Yu, kierownika marketingu Hyperkina, który mówił w wywiadzie dla NintendoLife wprost, że jego firma produkująca konsole RetroN nie miała nigdy problemu z Nintendo i Segą.

Wstępne zainteresowanie i burzliwe dyskusje na temat (dla niektórych ograniczonej) funkcjonalności NES Classic Edition sugerują, że nowa zabawka Nintendo będzie sprzedażowym hitem. To w końcu najtańsza i w stu procentach legalna opcja zagrania w 30 klasycznych tytułów z NES-a w cyfrowej jakości obrazu. Oczywiście nie brakuje głosów, że „mini NES” powinien mieć porty na kartridże, bo obecny charakter tego sprzętu jest dla niektórych rozczarowaniem. Niewykluczone, że na fali popularności NES Classic Edition producent wypuści kiedyś bardziej funkcjonalną replikę, tym niemniej już teraz można zwrócić uwagę na ofertę innych firm w tym zakresie. Kolekcjonerzy kartridżów, którzy szukają zamiennika dla oryginalnych konsol, mają w czym wybierać.

Komentarze
1
Bodzio-Gracz
Gramowicz
17/08/2016 00:05

Z niecierpliwościa oczekuję na datę premiery i cóż... być może i złożę zamówienie pre-orderowe. Bo w końcu jedna konsola więcej w swojej kolekcji to coś pięknego :).