Sausage Party rozśmiesza do łez i (czasami) żenuje

Kamil Ostrowski
2016/08/13 14:20
3
0

Od Waszej wrażliwości zależy czy Sausage Party uznacie za genialną komedię czy wyjdziecie w połowie projekcji, zniesmaczeni i zszokowani.

Sausage Party rozśmiesza do łez i (czasami) żenuje

Niewiele jest filmów, które potrafią wycisnąć mi łzy z oczu, ale jeżeli już jakieś mi polecą, to zazwyczaj są to na szczęście łzy śmiechu. Co więcej, do zacnego grona autentycznie mistrzowskich komedii w kategorii „animacja”, którym ta sztuka się udała, zalicza się zaledwie parę pozycji: Kung-Fu Panda, Epoka Lodowcowa, Jak ukraść Księżyc i Nowe szaty Króla to jedyne, które po dłuższym zastanowieniu przychodzą mi do głowy. Do tej listy po wczorajszym seansie mogę jeszcze dopisać Sausage Party. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że nie wszystkim ten film musi się podobać.

Sausage Party to produkcja reklamowana jako „animacja dla dorosłych”. Traktujcie to ostrzeżenie BARDZO poważnie i za żadne skarby nie zabierajcie ze sobą dzieci, ani nawet młodzieży do kina. Już pal licho ze słownictwem, bo chociaż twórcy filmu absolutnie nie krygują się z tym, żeby używać najmocniejszych słów, to przecież nawet uczniowie ze szkół podstawowych rzucają sobie lekką ręką przekleństwami (urok powszechnego dostępu do Internetu). Scenarzyści wielokrotnie lecą jednak po takiej bandzie, że ciężko sobie wyobrazić granicę, której by nie przekroczyli. Chodzi głównie o seks, seks i jeszcze raz seks.

Wszystko oczywiście utrzymane jest w kreskówkowej konwencji, ale odniesienia i żarty są oczywiście obleśne i łatwe do odczytania (jak w wielu filmach Setha Rogena). Więcej – twórcom udaje się obrócić na swoją korzyść fakt, że ich bohaterami są produkty spożywcze i nie odpuszczają żadnej okazji, aby zaprezentować swoją biegłość w posługiwaniu się klozetowym humorem. Odniesień do seksu jest tutaj więcej, niż czegokolwiek innego, zresztą cały film kończy się sceną… uhhhmmm… Nie będę zdradzał szczegółów, powiem tylko tyle, że nawet dla mnie było to trochę za dużo. W ogóle ostatnie pięć czy dziesięć minut jest najsłabsze, aczkolwiek nie ochłonąłem wtedy jeszcze po świetnych poprzednich żartach, więc ledwie zauważyłem to zniżkowanie.

Jeżeli tolerujecie bezpardonowy humor, to Sausage Party na pewno Was rozśmieszy. Są tutaj zarówno żarty „klozetowe” jak i dowcipy wyższych lotów – odnoszące się do polityki, religii, życia społecznego, relacji damsko-męskich (niekoniecznie o podłożu seksualnym), historii i popkultury. Twórcom najlepiej zresztą dobrze idzie, kiedy tylko starają się wyjść poza prymitywne gagi. Mają do tego dryg i ciężko nie mieć lekkich pretensji do scenarzystów, że proporcje pomiędzy dwoma „gałęziami” humoru są tak zaburzone. Twórcy niepotrzebnie też dodają do mieszanki wątek „tego złego”, bez którego byłoby więcej czasu na dopracowanie innych elementów.

GramTV przedstawia:

Nie zrozumcie mnie źle – w tym wypadku nie przedkładam żadnego z rodzajów komedii nad drugi, bo na wszystko jest miejsce. Sausage Party moim zdaniem bardzo dobrze radzi sobie jako hybryda, łącząca tę prymitywną i nieco bardziej wysublimowaną rozrywkę. Tzw. „dick-jokes” przeplatane są odniesieniami do konfliktu izraelsko-palestyńskiego czy postrzeganiem Meksykanów, którzy marzą o ucieczce do Stanów Zjednoczonych. Jest tutaj sporo miejsca na inteligentny humor, po prostu osoby nie tolerujące prymitywnych odniesień, których jest sporo, będą się oburzać i łapać za głowę, co przeszkodzi skutecznie w decenianiu pojawiających się co chwilę perełek. Pod tym względem Sausage Party ma dużo wspólnego np. z South Park czy Family Guy’em. Można ten film kochać, albo nienawidzić.

Jest w Sausage Party parę absolutnie odjechanych momentów, które dowodzą ewidentnie, że scenarzyści musieli naprawdę dużo palić (liści na ogródku) podczas pisania kolejnych dialogów i scen. Już sama koncepcja przedstawienia jedzenia jako żywych istot jest ciekawa, ale wynikające z tego kolejne sytuacje, to już absolutne mistrzostwo świata. Zabawy jest sporo, znajduje się miejsce i na piosenkę i na scenę niczym z filmów wojennych (genialną swoją drogą). Twórcy Sausage Party absolutnie się nie ograniczali i realizowali nawet najbardziej szalone wizje. Daje to efekt w postaci bardzo luźnej, lekko szalonej atmosfery frywolnej zabawy. Widać że proces twórczy sprawiał osobom pracującym nad filmem dużo radości.

Moim zdaniem absolutnie warto jest iść do kina na Sausage Party. Jeżeli tylko nie jesteście uczuleni na prymitywny humor i jesteście w stanie wytrzymać relatywnie sporą dawkę żenady, to najprawdopodobniej ubawicie się do łez. Film to jazda bez trzymanki i bez jakiejkolwiek pruderii. Nasi rodzice byliby zszokowani, dziadkowie zeszli by na zawał, ale my? My możemy śmiało i publicznie zrywać boki widząc niemieckie produkty chcące eksterminować „juice”, a moment później słuchając marzeń parówki pragnącej wejść do bułki. Parówkę, czaicie? PARÓWKI. DO BUŁKI. Hehe.

Komentarze
3
Usunięty
Usunięty
15/08/2016 19:03

Muszę przyznać, że na filmie bawiłem się lepiej niż się spodziewałem. No i muszę się zgodzić, że przesadzona końcówka była jego największą słabością, która jednak nie rzutuje negatywnie na całość.

Usunięty
Usunięty
13/08/2016 22:37

[m-r]

jeremyarch
Gramowicz
13/08/2016 15:17

fajnie że film wyszedł, ale w tekście są linijki do poprawy. powtórzenia się zdarzają ;)




Trwa Wczytywanie