Druga wyprawa Pająków na Marsa - recenzja gry The Technomancer

Łukasz Wiśniewski
2016/08/07 16:00
2
0

Postapokalipsa czy cyberpunk? cRPG, czy gra akcji? Produkcja z ambicjami, czy zaledwie średniak? Gra The Technomancer nie daje łatwych odpowiedzi...

The Technomancer to najnowsza gra studia Spiders. Z ich produkcjami mam od lat podobny problem: z zapowiedzi i pierwszych materiałów wypływa litrami miód i człowiek się nastawia bardzo pozytywnie. No bo nieduże niezależne studio i takie rewelacyjne pomysły. Nieszablonowe, utrzymane w specyficznej estetyce, trochę odwołującej się do pokręconych francuskich komiksów. Niestety to nieduże studio ewidentnie nie ma funduszy na realizację swoich wizji, w tym na zatrudnienie kilku dodatkowych speców. No i w efekcie zasiadam do średniaka, wymagającego wielu poprawek i zwykle niezbyt spójnego na kilku płaszczyznach. Nie inaczej jest w wypadku najnowszego ich dzieła. Choć trzeba przyznać, że z każdą kolejną grą efekt końcowy jest ciut lepszy. Wciąż jednakże nie wystarczający, by nazwać grę naprawdę dobrą.

Druga wyprawa Pająków na Marsa - recenzja gry The Technomancer

The Technomancer jako scenerię wykorzystuje świat, wykreowany kilka lat temu na potrzeby gry Mars: War Logs tego samego studia, którą na naszych łamach recenzował Myszasty. Od tamtego czasu Pajaki bardzo poprawiły swój autorski silnik Silk Engine, dzięki czemu gra wygląda porządnie i działa całkiem stabilnie. Niestety kod jest napisany tak, że wykorzystuje hardware w bardzo brutalny sposób. Nie grałem w tym roku w nic, co tak by rozgrzewało moje karty graficzne. Jeśli dodać do tego fakt, iż mamy bardzo upalne lato, to efekt był niezbyt śmieszny. No, ale dla jednej gry nie zamierzam instalować sobie w pececie akwarium. Z drugiej strony, dzięki żarowi lejącemu się z okna i powietrzu wywiewanemu z obudowy, miałem poprawioną tak zwaną immersję. Bo w przyszłości, w której rozgrywa się akcja gry, Mars jest planetą gorącą jak piekło, a nie zmrożonym globem.

Świat przedstawiony nie jest łatwy do zaszufladkowania. Dużo tutaj z cyberpunkowych wizji, ale jednocześnie marsjańskie kolonie zaliczyły recesję i straciły kontakt z Ziemią. W związku z tym The Technomancer to pod wieloma względami gra postapo - upadek cywilizacji, slumsy, wykorzystywanie resztek z dawnego, lepszego świata plus zmutowani ludzie, rośliny i zwierzęta. Ważnym elementem jest też satyra polityczna, która objawia się przede wszystkim w wizji marsjańskich korporacji-państw. Aby nie było: satyra raczej zimna, cyniczna niż slapstickowa. Dodajmy do tego zacięcie artystyczne, nawiązujące trochę do upiornych futurystycznych komiksów, zwłaszcza tych, w których maczał paluchy Alejandro Jodorovsky. Czyż wcześniej już nie powiedziałem, że pomysły Pająków są nieszablonowe?

Od strony samej konstrukcji rozgrywki, The Technomancer czerpie pełnymi garściami z cRPG spod znaku Bioware z naciskiem na serię Mass Effect. Krótko mówiąc, większy nacisk położono na walkę, niż na wielowątkowe dialogi i misje. Spokojnie, kilka nieodwołalnych decyzji was czeka, czasem zadanie da się wykonać na kilka sposobów, można przez rozwój postaci odblokować nowe linie dialogowe... po prostu akcja jest ważniejsza. Chyba Pająki kombinowały, czy nie pójść bardziej w stronę serii Deus Ex, bo w grze są zaczątki mechaniki skradankowej. Niestety, nie da się po cichu rozegrać całych starć, a wiele ważnych momentów fabularnych jest obligatoryjnie poprzedzone walką z jakimś bossem czy tez napakowanym oddziałem wrogów. W zasadzie uważam, że w tej sytuacji cały system skradania się mógłby bez straty wypaść z projektu, zamiast kusić gracza i skłaniać go do wpompowania punktów w niekompletne rozwiązanie.

Skoro już wspomniałem o wydawaniu punktów - The Technomancer ma bardzo rozbudowany system rozwijania naszej postaci. W sumie inwestujemy na aż trzech polach, w zdolności, atrybuty i talenty. Każde ma swoją osobną pulę, zwiększającą się o jeden punkt przy awansie, ale tylko zdolności wskakują nam co poziom, pozostałe rzadziej. Owe zdolności to style walki (czyż nie mówiłem, że gra najbardziej koncentruje się na tym aspekcie?). Mamy tu aż cztery drzewka, ale rozsądnie jest się skoncentrować na dwóch, bo na wszystko i tak nie wystarczy punktów. Te dwa to technomanta i coś dodatkowego: łotrzyk, strażnik lub wojownik. Chodzi o to, że pomiędzy trzema dodatkowymi stylami możemy się przełączać, a technomanta po prostu współpracuje z każdym z nich. Atrybuty to moc, zręczność, wytrzymałość i siła – każdy przydatny jest dla innego drzewka talentów, zresztą broń i pancerze dla danej „klasy” wymagają czasem odpowiedniego poziomu danego atrybutu. No właśnie, styl walki związany jest z bronią. Na przykład łotrzyk walczy z pistoletem w jednej i nożem w drugiej ręce.

GramTV przedstawia:

Gdy dochodzi do walki, musimy działać zarówno sprytnie, dostosowując rozmaite specjalne ataki do przeciwnika, ale też szybko. Starcia wymagają refleksu i wyczucia rytmu stylu walki. Na przykąłd wspomniane pistolety po iluś strzałach się przegrzewają i trzeba dać im odpocząć. Zwykle liczy się też, czy atakujemy od frontu czy z boku. Przeciwnicy również używają swoich stylów walki, więc warto wiedzieć, co mogą mieć w zanadrzu. Zwykle nie tłuczemy się z nimi samotnie, możemy mieć u boku dwójkę towarzyszy. Podobnie było w Mars: War Logs ale The Technomancer ma dużo lepszą SI naszych pomagierów, dzięki czemu są pomocni (zwłaszcza, gdy dobierzemy sobie odpowiednich, uzupełniających bohatera swoimi trikami), a nie robią za – za przeproszeniem - damy w opałach. Od strony wizualnej, starcia są bardzo widowiskowe, dzieje się dużo i szybko. Widziałem w kilku recenzjach uwagi, że walka jest przesadnie trudna. Strasznie mi przykro, że ich autorzy po prostu nie umieją grać... jasne, na starcie trzeba się ciutkę napocić, pod koniec wróg też nas nie pieści, ale cała środkowa część gry jest całkowicie do ogarnięcia. Wystarczy myśleć i kombinować, a nie klikać na ślepo.

No dobra, ale odlecieliśmy w walkę, a tu został jeszcze jeden element mechaniki: talenty. Tu już wchodzimy bardziej w domenę cRPG a nie action-RPG. To tu odblokowujemy dodatkowe opcje dialogowe, tudzież podnosimy swoje umiejętności rzemieślnicze. Te ostatnie są ważne, bo bez nich walka będzie trudniejsza, a stroje bohatera i jego towarzyszy mniej interesujące. No a jak wiadomo, nie po to silnik grzeje nam karty, byśmy oglądali słabo ubraną drużynę, prawda? Nie rozumiem tylko czemu, mając warsztat tuż obok skrzyni na przedmioty, nie możemy ich wykorzystać, bez przeniesienia ich do ekwipunku postaci. Hej, Pająki! Dzwoniła do mnie poprzednia dekada i prosiła, bym przekazał od niej prośbę o zwrot mechaniki ulepszania przedmiotów... W kategorii talentów znajduje się też nieszczęsne skradanie się. No, ale o tym już było.

Wróćmy do głównego bohatera gry The Technomancer – tworząc go mamy niewielkie pole manewru, bo jest on głęboko zanurzony w fabule. Ma na imię Zachariasz i jest technomantą na żołdzie korporacji Pełnia. Przepraszam, czas na mały przystanek, czyli na polską wersję językową. Pełnia. Czy chodzi o pełnię jednego lub obu księżyców: Fobosa i Deimosa? Otóż nie, to kreatywny przekład angielskiej nazwy Abundance. Naprawdę nie można było korporacji nazwać Obfitość lub – bo ja wiem – Dobrobyt? Bo o to chodzi w tej nazwie. Jeszcze gorzej jest z wiedzą ogólną tłumaczy. W świecie gry The Technomancer istnieje pewna knajpa, dość ważna dla fabuły. Nazwano ją Curiosity’s - na cześć najsławniejszego marsjańskiego łazika. Cztery lata temu połowa świata śledziła przesyłane przez niego zdjęcia. W tej połowie nie było nikogo odpowiedzialnego za przekład gry Pająków. Knajpa po polsku nazywa się bowiem... Kuriozum. Kolejna sprawa: w Rosji istnieje pewna specyficzna kasta więźniów i przestępców. Zwą ich Worami w Zakonie (honorowymi bandziorami). Pojawiają się też regularnie w popkulturze. Na przykład w raczej dobrze znanym polskim serialu Pitbull występuje Wor. I wszyscy - zarówno bandyci, jak i policja - traktują go bardzo poważnie, bo to gracz z wyższej ligi. W grze też występują, z całą rosyjską otoczką, imionami i stylem bycia – no i zwą się Vori. To znaczy przepraszam, tak jest po angielsku, u nas zwą się Grabieżcami, bo tak sobie wymyślili autorzy przekładu, nie wiedząc pewnie o co chodzi z tymi Worami. Te wymienione potknięcia nie są jedynymi. No i do tego dochodzi mnóstwo drobnych błędów, które przegapili testerzy. W sumie niszowa gra, rozumiem wydawcę, ale... ta niszowa gra ma cenę okładkową 200 złotych! Za takie pieniądze oczekiwałbym lepszego przekładu.

Skoro kwestie polskiej wersji mamy za sobą, wróćmy do naszego Zachariasza. The Technomancer dzieli się wyraźnie na trzy części, w każdej dochodzi nam kolejna spora mapa główna z przyległościami. Fabuła nie odcina nas od wcześniej zbadanych obszarów, wracamy tam nawet w ramach późniejszych misji. Tylko wszelkie zadania poboczne trzeba pokończyć przed pewnymi momentami fabularnymi – ale gra sama nas o tym uprzejmie informuje. Sam główny scenariusz rozwija się trójtorowo. Mamy wątek osobisty, w którym nasz bohater dowiaduje się coraz więcej o swojej przeszłości. Druga nitka dotyczy ogólnej wielkiej polityki korporacji marsjańskich. Trzecia zaś związana jest z technomantami i tropieniem tajemnic pierwszych osadników, którzy przybyli na czerwoną planetę z Ziemi. Część z misji ma solidny, drapieżny pazur i dostarcza niezłych emocji. Niestety wiele innych wygląda, jakby spisywał je na kolanie jakiś student uczący się tworzyć gry. Albo nawet ktoś młodszy i bardziej naiwny. Na szczęście te lepsze moment przyćmiewają te słabsze.

Sami wiec widzicie, jak nierówną grą jest The Technomancer. Osobiście nie żałuję tych 50 godzin (bo na tyle wystarcza gra, jeśli chcemy zobaczyć i zrobić wszystko), choć spodziewałem się znacznie bardziej smakowitego dania. No ale ja mam słabość do takich dystopijnych wizji. No i nie musiałem zapłacić 200 złotych. W tej chwili gra jest nieco tańsza, ale na waszym miejscu bym jeszcze trochę poczekał i upolował ją w znacznie bardziej adekwatnej cenie. To po prostu średniak z ambicjami. Raczej warty zapoznania się z nim, ale...

6,4
Średniak z ambicjami - a ambicje należy chwalić.
Plusy
  • ciekawie wykreowany, pokręcony świat
  • pogłębiona postać głownego bohatera
  • dynamiczna, satysfakcjonująca walka
  • interesujące projekty graficzne
  • kilka mocnych momentów w fabule
Minusy
  • archaiczne elementy craftingu
  • poważne błędy w przekładzie
  • ślepe uliczki w mechanice
  • gra dręczy karty graficzne
  • kilka naiwnych momentów w fabule
Komentarze
2
KannX
Gramowicz
07/08/2016 20:27

CIACH!O to fajnie, że tak ładnie chodzi. Ogólnie planuję zagrać, bo Mars War Logs bardzo przypadł mi do gustu. W sumie nie wiem czemu, bo jakiś wybitny nie był, ot podobał mi się i już :) Kupię jak będzie poniżej stówki.

Usunięty
Usunięty
07/08/2016 18:04

Fakt, że nie gram na najwyższych ustawieniach i ledwie przy 1920x1080, ale jakoś za nadto mój GTX680 się nie spocił. Ba, nawet trzeci wiatrak się nie włączył, co zdarzało się przy Project Cars czy Wiesławie. Grywałem też w wiele bardziej zabugowanych tytułów, jednakże kilka razy miałem problem z ukończeniem zadania przez błąd, a to już jest ogromny minus. Mimo wszystko, osobiście dałbym tak około 7, może nawet bliżej 7,3, bo gra nie wygląda źle jak na dzisiejsze czasy, działa, nie wysypuje(raz mi się zdarzyło, ale tylko dlatego że przegiąłem z eksperymentami i to już przy ponownym przechodzeniu gry), no i ocieka klimatem, a ostatnimi czasy różnie z tym bywa, szczególnie w przypadku tytułów AAA.