Wracamy do Nowego Jorku? Recenzja The Division: Podziemia

Sławek Serafin
2016/07/11 12:00
0
0

The Division: Podziemia to pierwszy płatny dodatek do przebojowej gry UbiSoft, który sprowadza nas pod Nowy Jork.

The Division: Podziemia to pierwszy z trzech zapowiadanych płatnych dodatków, którego premiera zbiegła się z wydaniem trzeciej dużej aktualizacji podstawowej wersji gry. Czy warto w niego inwestować? Zdecydowanie i jak najbardziej tak. Nowy Jork od spodu może nie jest taki ładny i śnieżny, ale za to o wiele bardziej grywalny. I w końcu odpowiednio zrównoważony.

Wracamy do Nowego Jorku? Recenzja The Division: Podziemia

Podziemia wprowadzają do gry... cóż, podziemia właśnie. Wypchnęliśmy bandy z powierzchni, wybiliśmy ich przywódców, zaprowadziliśmy jaki taki porządek na Manhattanie w podstawowej wersji gry. Ale skubańcy dalej czają się w kanałach, w piwnicach i w metrze, gotowi się przegrupować i wrócić ze zdwojoną siłą. Trzeba do nich zejść na dół i zastosować zabijanie hurtowe i prewencyjne. O tym jest w zasadzie cały dodatek. To znaczy, jego część fabularna, która zamyka się w dwóch krótkich misjach, odblokowujących dostęp do głównej zawartości, czyli powtarzalnych, generowanych losowo zadań. Nie mamy tu do czynienia z pełną losowością niestety, ale i tak należy autorów pochwalić za pomysł. Otóż, wygląda to tak, że każda lokacja w podziemiach tworzona jest z kilku mniejszych, z elementów składowych, dobieranych losowo z większej puli. Owa pula nie jest szczególnie zasobna, to prawda, i po kilkunastu godzinach biegania pod ziemią zobaczy się w już w zasadzie wszystkie dostępne "klocki", z których budowane są misje. Ale nie szkodzi, bo nadal są one łączone w różnych konfiguracjach, więc nawet jeśli nam się opatrzą, to cały czas sprawiają, że każde zejście do podziemi jest nieco inne niż poprzednie. I to jest największa siła dodatku. To, oraz w końcu trafiona prawie w dziesiątkę krzywa poziomu trudności.

Podziemia są dla każdego. Od postaci niskopoziomowych, które jeszcze nie zaliczyły głównej linii fabularnej The Division, aż do najbardziej wypasionych zawodników z idealnie dobranymi zestawami. Można je grać solo na niższych poziomach trudności, można też, a właściwie trzeba, z dobieraną na miejscu drużyną. I za każdym razem jest dobrze. The Division dość średnio dobierało do tej pory poziom wyzwań. Najazdy były trudne, to prawda, ale tylko przy pierwszych podejściach. Potem się je rozgryza i stają się rutynowe, pozbawione wyzwań. Podobnie Strefa Mroku, która jest fantastycznie zbalansowana i pełna trudności do przezwyciężenia... jeśli wejdzie się do niej samemu. W drużynie? To spacerek. No, chyba, że natkniemy się na zbuntowanych agentów. Ale jeśli chodzi o rozgrywkę Player vs Enviroment, to Strefa oferuje wyzwania w bardzo ograniczonym zakresie. I, podobnie jak najazdy, szybko sprowadza się do rutynowej, nudnej, monotonnej farmy. Na szczęście w Podziemiach jest inaczej.

The Division dopiero w Podziemiach tak naprawdę w końcu dostosowuje się do grania drużynowego. Zadania w końcu są odpowiednio trudne. Nie jakieś bezlitosne, nie sadystyczne, bez przesady. Zorganizowana, niegłupia, dysponująca w miarę porządnym sprzętem drużyna nie ma prawa nie zaliczyć misji, jeśli tylko ktoś nie popełni katastrofalnego błędu. A nawet wtedy często da się uratować sytuację - nie raz widziałem, jak ostatni z czwórki po bohatersku wykańczał ostatnią falę wrogów i reanimował pozostałych trzech kolegów. Ale grając w Podziemia trzeba się mieć na baczności. Trzeba uważać. Trzeba grać drużynowo, wzajemnie się osłaniać, wspierać zdolnościami specjalnymi i ogólnie po prostu starać. Tu nie ma rutyny. Nie ma tych drzwi, z których przeciwnicy zawsze wybiegają, nie ma tej jednej miejscówki, w której nie sięga nas moździerz, nie ma tej powtarzalności. Do każdej grupy wrogów trzeba podejść na nowo. I dzięki temu The Division w Podziemiach zachowuje świeżość nawet po kilkudziesięciu godzinach. A do tego hojnie sypie łupami.

GramTV przedstawia:

Przed Podziemiami trudno było wybić się na wyższy poziom i zacząć zgarniać najlepsze łupy, jeśli nie miało się grupki znajomych, z którymi można było iść do Strefy, albo nie trafiło się jakimś cudem na ludzi, którzy nie wykopali nas z drużyny na najazd na poziomie ambitnym. Wprowadzona w aktualizacji 1.2 zabawa w łowców głów nieco ten problem złagodziła, dając samotnym wilkom okazję na zdobycie lepszego sprzętu, ale to jeszcze nie było prawdziwe rozwiązanie. Przyniosły je Podziemia. W nich nie tylko nie ma problemu z dostaniem się do losowej drużyny, ale też łupy są gwarantowane i całkiem cenne. Całkiem, bo w misjach Podziemi przede wszystkim "lecą" nowe, wprowadzone w dodatku bronie oraz zestawy pancerzy. I te pierwsze są znakomite, aż za bardzo nawet, jeśli weźmie się pod uwagę karabinek G36, który jest tak gdzieś o 20% lepszy od każdego innego w grze. Zestawy natomiast... cóż, tutaj już tak baśniowo nie jest. Są w porządku w miarę, ba, jeden z nich, Odzysk, to aktualnie najmocniejszy sprzęt w grze, dopóki nie zostanie naprawiony w łatce. Ale pozostałe trzy są dość średnie w porównaniu do starych czy też Alfy, zestawu piątego, który niby został wprowadzony przez Podziemia, ale jest dostępny także dla graczy, którzy Podziemi nie mają. Z drugiej strony dość łatwo jest je uzyskać, czy to z samych misji, czy też ze skrzynek otrzymywanych za wejście na kolejny poziom. I w końcu można podnieść sobie Gear Score, w końcu można dobić do limitów pancerza, w końcu można podnieść współczynniki do poziomu, na którym wyprawa na trudniejsze najazdy czy do Strefy Mroku nie skończy się tragicznie i frustrująco. Jasne, te nowe, szczodrze rozdawane zestawy, nie są porywające... ale właśnie o to chodzi, że nie są celem samym w sobie (poza Odzyskiem czy Alfą), ale pozwalają się dobrać do tych starych, podpaść postać na tyle, by była mocna, ale jeszcze nie bardzo mocna. Cieszą i dają poczucie, że idziemy naprzód, że rozwijamy postać, ale też pozostawiają coś w perspektywie. Cały czas jest po co grać, nawet jak się już uzbiera zestawy podziemne z najwyższego poziomu.

I jest jeszcze nowy, trzeci, najazd, Smocze Gniazdo. Najlepszy i najciekawszy z dotychczasowych. Bardzo trudny, ale w sensowny sposób zaprojektowany, wymagający dużego zgrania i faktycznego wysiłku. Podzielony na kilka różnych faz, przyjemnie otwartych i pozwalających formułować różne taktyki. I przede wszystkim nagradzający starania. W odróżnieniu od dwóch pierwszych najazdów, w Smoczym Gnieździe jest aż pięciu bossów, więc i pięć źródeł wysokopoziomowych łupów. Dwa pierwsze najazdy są dość męczące, a dostaje się za nie pojedyncze nagrody. Nawet ekspresowe Czyste Niebo z aktualizacji 1.2 szybko się nudzi. A Gniazdo nie, bo gra jest warta świeczki. Widać postęp.

To właśnie jest najlepsze chyba, ten widoczny postęp. Podziemia wnoszą do The Division bardzo wiele. To świetny, w zasadzie obowiązkowy, dodatek. Ale największa jego wartość to utrzymanie trendu. Każda kolejna aktualizacja The Division wzbogacała grę w przemyślany sposób, czyniła ją lepszą i ciekawszą. I Podziemia kontynuują tę tradycję. Jasne, autorzy, również tradycyjnie, nie ustrzegli się błędów takich jak zbyt mocne G36 czy przegięty zestaw Odzysku, ale tendencja wzrostowa się pięknie utrzymuje. Gra cały czas otrzymuje fajną zawartość, czy to płatną, czy darmową. Widać, że twórcy mają plan i konsekwentnie go realizują. Dobry, przemyślany plan. The Division bardzo dobrze się rozwija, wprowadza nowe opcje i elementy, nie pozwala spocząć na laurach. Jest po co grać, nieustannie. I to znakomicie wróży na przyszłość. Będą kolejne darmowe aktualizacje, oby tak dobre jak dwie pierwsze. Będą jeszcze dwa płatne dodatki, oby tak fajne, jak Podziemia. The Division żyje i ma się świetnie. Warto było, warto będzie. Zapraszamy do Nowego Jorku, a zwłaszcza pod.

8,5
Więcej Nowego Jorku pod Nowym Jorkiem? Tak, poproszę.
Plusy
  • zróżnicowane, zachowujące świeżość misje w podziemiach
  • świetny nowy najazd
  • nowe rodzaje broni i zestawy wyposażenia
  • trzyma poziom, zachowuje klimat
  • to nadal śliczna gra, nawet w zamkniętych przestrzeniach
Minusy
  • G36 i zestaw Odzysku wymagają korekty
  • trochę więcej "klocków" do budowania misji też by się przydało
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!