Video Game Show: Wiedźmin 3: Dziki Gon, czyli Geralt, Percival i Brodka

Michał Ostasz
2016/06/01 18:00
0
0

Nie tylko trybuny krakowskiej Tauron Areny były wypchane po brzegi! Zapraszamy na relację z koncertu muzyki z gry Wiedźmin 3: Dziki Gon.

Video Game Show: Wiedźmin 3: Dziki Gon, czyli Geralt, Percival i Brodka

Wydarzenie, które miało miejsce 30 maja było zwieńczeniem 9. edycji Festiwalu Muzyki Filmowej - największej w Europiei jednej z największych na świecie imprez tego typu. Koncert kompozycji autorstwa Marcina Przybyłowicza i Mikołaja Stroińskiego, które na potrzeby krakowskiej widowni zaaranżował Piotr Musiał, otworzył reżyser trzeciego Wiedźmina. Zanim rozbrzmiały instrumenty Konrad Tomaszkiewicz "usprawiedliwił" śmiałą obecność jego gry na festiwalu poświęconemu X muzie.

- Nie mieliśmy wówczas pojęcia, jak się robi gry, ale założyliśmy już wtedy, że chcemy stworzyć artystyczne dzieło, które poruszy serca i dusze graczy - powiedział Tomaszkiewicz wspominając wcale nie tak różowe początki studia CD Projekt RED. Poprosił także o oklaski, dla sprawcy całego zamieszania, czyli Andrzeja Sapkowskiego, autora książkowej sagi o Wiedźminie.

Tomaszkiewicz "władzę" nad sceną przekazał dyrygentowi Markowi Mosiowi. To pod jego batutą zagrała Orkiestra Kameralna Miasta Tychy AUKSO wspomagana przez Chór Pro Musica Mundi, zespół Percival i... nieoczywistych solistów.

W ciągu blisko dwóch godzin uczestnicy festiwalu usłyszeli aż trzy suity. Święto fanów cyfrowej wersji Geralta z Rivii otworzył kilkudziesięciominutowy miks kompozycji z Dzikiego Gonu. Muzyczna podróż do wiedźmińskiego świata była nie tylko okazją do wspominek miłych chwil spędzonych z topową produkcją z zeszłego roku. Koncert ten należało traktować jako oddanie należytego hołdu ciężkiej pracy kompozytorów poprzez słuchanie ich dokonań we właściwy sposób. Nie oszukujmy się - nie wszyscy z nas mieli okazję delektować się tym świetnym soundtrackiem na drogim sprzęcie audio, czy też odpowiednich słuchawkach. W Tauron Arenie wszystko brzmiało tak, jak powinno za każdym razem, kiedy to chwytaliśmy za pada lub klawiaturę, by kontynuować przygody eksperta od zabijania potworów.

Ogromnym plusem był fakt, że akustyka hali pozwalała się cieszyć czystością dźwięków niezależnie od zajmowanego miejsca. Kompozycje brzmiały równie dobrze z pierwszego rzędu, jak i z ostatniego miejsca na trybunach.

GramTV przedstawia:

Z ponad 50 utworów obecnych na soundtracku Dzikiego Gonu na koncercie zagrano ich kilkanaście. Przypomnę tylko, że cały czas mowa tutaj wyłącznie o pierwszej suicie. "Składanka" była w moim odczuciu odrobinę zbyt długa, chociaż w mistrzowski sposób udało się połączyć ze sobą dynamiczne, wpadające w ucho brzmienia ze spokojniejszymi "wyciskaczami łez". Krótsze, ale "żywsze" suity z dodatków Serce z kamienia i premierowego Krew i wino poradziły sobie lepiej. Zwłaszcza możliwość odsłuchania muzyki z najnowszego rozszerzenia była dla wielu nie lada gratką - pamiętajmy, że w chwili, gdy ze sceny ulatywała muzyka towarzysząca Geraltowi w wędrówce po malowniczym Touissan sama gra nie trafiła jeszcze do rąk graczy!

Nie będę w tym miejscu oceniał samych ścieżek dźwiękowych "podstawki", jak i dodatków. Źle czułbym się jednak nie wspominając o tym, że na żywo najlepiej wypadły utwory z udziałem zespołu Percival (który wystąpił w obowiązkowych strojach "z epoki" i z kilkoma przykuwającymi oko rekwizytami). Słowiańsko-ludyczne śpiewy połączone z grą na egzotycznych instrumentach wpadały do uszu najgłębiej powodując mimowolne - choć lekkie - potrząsanie głową. "Monumentalne" utwory na czele z motywem głównym, w które zaangażowana była cała orkiestra również wypadły niczego sobie. Wisienką na torcie było nietuzinkowe wykonanie słynnej już "Lullababy of Woe" przez Monikę Brodkę, które zakończyło cały koncert. Aż chciałoby się, aby kołysanka trwała dłużej, gdyż gwiazda polskiego popu poradziła sobie z nią... śpiewająco.

Wszystkim wykonywanym utworom towarzyszyły wyświetlane na ogromnym ekranie materiały wideo będące zlepkami scenek przerywnikowych z gry, jak i fragmenty gameplayu. Było to świetne uzupełnienie całego widowiska, które dodatkowo z zegarmistrzowską wręcz precyzją zgrano z muzyką. Muszę przyznać, że już dawno nie widziałem takiego festiwalu spoilerów. Jeśli na sali był ktoś, kto jeszcze nie ukończył zwieńczenia wiedźmińskiej trylogii, to po opuszczeniu hali był on po "lekturze" kilku twistów fabularnych i naprawdę sporej ilości mocniejszych scen, w które lepiej byłoby zagrać, niż zobaczyć na wielkim ekranie. Na całe szczęście podobnych dramatów oszczędzono w przypadku ilustrowania suity z Krwi i wina.

Nie chciałbym popadać w banały, ale będąc w środku klaszczącego na stojąco tłumu, który długą owacją nagrodził na zakończenie koncertu wszystkich artystów, poczułem dumę. Rozejrzałem się dookoła. Tysiące ludzi przyszło na koncert muzyki z gry wideo, a to wydarzenie było zwieńczeniem niezwykle prestiżowego festiwalu. Po chwili na nowo dotarło do mnie, że sama gra, jak i muzyka były "made in Poland", co sprawiło, że uśmiechnąłem się pod nosem jeszcze szerzej. Elektroniczna rozrywka nawet w kraju nad Wisłą przestała być rozrywką. Stała się kulturą.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!